czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 20

12 komentarzy:
And I’d give up
Forever to touch you,
‘Cause I know that
You feel me somehow
You’re the closest to
Heaven that I’ll ever be,
And I don’t want to go
Home right now


And all I can taste is
This moment
And all I can
Breathe is your life
‘Cause sooner or later over
I just don’t want to
Miss you tonight


Gdy skończył, ze łzami w oczach wróciłam do pokoju. Jedno nie dawało mi spokoju. Dlaczego on jest taki uparty? Dlaczego tak mu zależy…? Czy nie może tak po prostu odpuścić? A jeśli… rzeczywiście jest inny? Jeśli źle się czuje z tym, że mnie okłamał? Może powinnam mu wybaczyć i wyjechać, zapomnieć… Nie!
W głębi duszy dobrze wiedziałam, że nie mogłabym od tak o nim zapomnieć…
„A może tak… wybaczysz mu? (…) Przecież go kochasz…”
I nagle… Coś we mnie pękło… Coś się poruszyło… Nie mogę już tak dłużej… Nie dam rady… On naprawdę tego żałuje, teraz to widzę. Zależy mu na tym, bym mu wybaczyła…
Chłopak powoli wszedł do pokoju. Oparł gitarę o ścianę i czekał. Podniosłam się z łóżka, na którym wcześniej usiadłam i błądziłam wzrokiem po pokoju. Bałam się na niego spojrzeć…
Jay powoli podszedł do mnie, a moje serce włączyło szybszy bieg. Stało się. Spojrzałam na niego, a on? Patrzył na mnie tymi niebieskimi oczami, w których… powoli gromadziły się łzy… Widziałam w nich ogromny żal… Przytulił mnie. Powoli, delikatnie objął mnie w talii i… przytulił. To było, jak kubeł zimnej wody. Jakby wstąpiła we mnie nowa, czysta dusza, jakbym po długiej przerwie wzięła głęboki oddech, na nowo otworzyła oczy. Po moich policzkach spłynęły krople łez.
- Przepraszam – wyszeptał – tak bardzo cię przepraszam.
- Dlaczego… - zapytałam, jak automat wpatrując się w jeden punkt.
Chłopak odsunął się.
- Wiedziałeś, że…, że nienawidzę tego zespołu i mimo to… Co takiego strasznego jest w prawdzie?
- Powiedziałbym ci, ale po tym, co się wydarzyło… nie uwierzysz mi – spuścił wzrok.
- Chcę wiedzieć…
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Bałem się powiedzieć ci prawdę, bo… martwiło mnie to, jak zareagujesz. Myślałem, że nie będziesz chciała mnie znać…, rozmawiać ze mną…, spotykać się… To wszystko dlatego, że… Gdy zobaczyłem cię wtedy w parku… dziwnie się poczułem. Bałem się napotkać twój wzrok, ale jednocześnie chciałem tego… Po powrocie do domu cały ten czas myślałem o tobie… Poszedłem się przejść i gdy na ciebie wpadłem – a zrobiłem to specjalnie – próbowałem być taki, jak ty… Oschły, bo myślałem, że wtedy ze mną porozmawiasz. Głupie, nie? – zaśmiał się ironicznie i złapał mnie za dłonie, lecz wciąż mówił tym spokojnym tonem, jakby chciał przekazać mi to, co sam czuje – Gdy nie ma cię przy mnie, jest mi źle… Gdy jesteś smutna, gotów jestem uczynić wszystko, byś znów się uśmiechnęła… Chcę być przy tobie zawsze… Nie mogę znieść widoku twoich łez… Gdy ty jesteś szczęśliwa, to ja również… Wiem, że jestem od ciebie starszy…, ale nic na to nie poradzę… Ania, ja… Zakochałem się w tobie… Od dłuższego czasu uświadamiam sobie, że… to nie jest zauroczenie…, bo gdyby tak było… nie mówiłbym ci o tym… Nie miałem najmniejszego zamiaru cię okłamywać, ale im dłużej zwlekałem, tym trudniej było mi powiedzieć ci prawdę… Wybaczysz mi?
Byłam… zaskoczona…, zszokowana… Choć tak naprawdę nie umiem opisać wszystkiego, co wtedy czułam. To nie może być prawda… To by było zbyt piękne… Powoli docierało do mnie każde jego słowo. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że on może do mnie czuć coś więcej poza przyjaźnią.
W jego oczach nie było cienia kłamstwa…
Wybaczyć? I co dalej? On jest sławny, starszy. Ale nie jest taki, jak myślałam…
- Ania… powiedz coś. Błagam cię – powiedział ze strachem.
Bał się tego, co ode mnie usłyszy. I to cholernie. Widziałam to po nim. Nic nie odpowiedziałam, tylko zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Bliskości kogoś, kto choć trochę mnie zrozumie.
Zaczęłam płakać. Zdezorientowany chłopak nie wiedząc, co się dzieje, dopiero po chwili odwzajemnił gest.
- Wybaczam ci – wyszeptałam te dwa, tak ważne dla niego słowa.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Zostańmy przyjaciółmi – dodał po chwili – będę się starał…
- Nie! – odsunęłam się od niego.
Chłopak spojrzał na mnie z niezrozumieniem i dotarło do mnie, jak to musiało dziwnie wyglądać. Powiem mu. Powiem prawdę… Coś mi mówi, że on nie kłamie, że mogę być szczęśliwa…
- No bo…, no bo ja… - zaczęłam, lecz nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
Jeszcze nigdy w życiu nie wyznawałam swoich uczuć… I to TEJ osobie. Nie wiedziałam, co powiedzieć, by dobrze mnie zrozumiał… Jak zacząć… Od czego zacząć… Nie umiem… Nie potrafię… Jestem beznadziejna… Nie dam rady…
„Słońce. Nie denerwuj się… Wszystko będzie dobrze, no dalej.”
- Chciałam…
- Tak…?
- Też od dłu…
Przerwał mi telefon chłopaka. Byłam tak blisko…
- Odbierz – powiedziałam, gdy Jay zignorował dzwonek.
- Najpierw dokończ.
- Jeśli to coś ważnego?
- No dobrze – powiedział i odebrał.
Spojrzałam za okno. Kolejne łzy przecięły moje policzki na dwie równe połowy. Nie dam rady. Każdy inny potrafiłby, tylko nie ja! Czemu jestem taka głupia i bezsilna? Dlaczego do jasnej cholery nie mogę mu powiedzieć, co do niego czuję?!
- Uhh… - westchnął chłopak.
Odwróciłam się do niego. Jay w prawej ręce trzymał komórkę, a lewą drapał się pod czapką, wpatrując się w trzymany przedmiot z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało? – zapytałam.
Głęboko miałam nadzieję, że to pilna sprawa i McGuiness będzie zmuszony przybyć na wezwanie. Bo mimo, iż chciałam mu wyznać, co czuję, dzwonek komórki, jak nóż kartkę papieru, nieodwracalnie przeciął atmosferę, którą wcześniej wywołały słowa chłopaka.
- Moja mama źle się poczuła, zabrano ją do szpitala – odpowiedział chowając urządzenie.
Nie taką sytuację miałam na myśli…
- Jedź – powiedziałam gwałtownie – To twoja mama.
- To już drugi raz… Ale ty miałaś coś powiedzieć.
- Nie. To znaczy… Nie jest to tak bardzo ważne. Może… poczekać – wymusiłam uśmiech.
- Na pewno? – zapytał z obawą.
- Tak.
- Dokończymy, gdy wrócę – uśmiechnął się i wyszedł.
- Pomocy – powiedziałam do siebie, opadając na łóżko.
Naprawdę potrzebuję pomocy. Muszę… Seev!
Z myślą o najlepszym przyjacielu wykonałam poranną toaletę i włożyłam czyste ciuchy. Poszedłszy do garderoby zabrałam czapkę i dopiero po chwili zorientowałam się, skąd ją mam…
„- Ekhem, czapka się należy – wyciągnęłam rękę.
- Ale to moja ulubiona – jęknął i złapał się za głowę – W takim razie musisz wziąć ją sobie sama.”
Wciągnęłam przedmiot moich rozmyślań na głowę i udałam się do mulata, uprzednio zamykając dom na klucz.
Jeśli mu nie powiem, między nami nie narodzi się nic, oprócz przyjaźni, a ja tego nie chcę…
Powoli zaczęło do mnie docierać każde słowo Jay'a… Podobam mu się… Tylko, co on we mnie widzi? Przecież jest sławny… Milion dziewczyn oświadcza mu się w Internecie… Dlaczego akurat ja? Myślałam, że to nie jest możliwe…
Rozmyślania zajęły mi całą drogę. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam dzwonek.
- … Ania – jedyne słowo, które przeszło dziewiętnastolatkowi przez gardło na mój widok.
- Jest… Wszystko dobrze? – zapytałam zaskoczona, gdy Nathan rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Przepraszam, że ci nie powiedzieliśmy.
- Spokojnie. Nie jestem zła – uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak odsunął się i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę?
Pokiwałam głową.
- Uff. Kamień spadł mi z serca. A tak właściwie, to Jay czasem nie miał być… - nie dokończył, bo przerwał mu przeraźliwy krzyk Toma.
- Młody!! Ileż można otwierać zwykłe drewniane… ANIA!?! – wrzasnął i tak, jak Nath zaczął mnie ściskać.
Najpierw stracę przy nich słuch, później wszystkie żebra. Nie wiem czemu, lecz przy nich zawsze jakoś poprawia mi się humor.
- Też się cieszę, ale nie jestem drewniana – śmiałam się.
- Miałem na myśli drzwi – uśmiechnął się lekko zawstydzony.
- Co wy się tak drzecie… Ania!!
- Nie! Max, błagam. Tylko się na mnie nie rzucaj.
- Okay. A mogę przytulić…?
- No niech ci będzie – uśmiechnęłam się.
Chłopak rozłożył ręce i delikatnie się przywitał.
- Jest Siva? – zapytałam.
- Oczywiście. Już go wołam Si…
- Nie! Proszę cię. Nie krzycz – powiedziałam, gdy chłopak zaczął nabierać powietrza – Pójdę do niego.
Po chwili otwierałam już drzwi pokoju mulata. Na mój widok uśmiechnął się szeroko, a ja podbiegłam do niego i bliska płaczu rzuciłam mu się na szyję.
- Seev… Ja nie umiem… Nie potrafię mu tego powiedzieć!
- Ania… Spokojnie. Usiądź.
Usadziłam się na łóżku, a chłopak zrobił to samo obok mnie.
- Jay powiedział mi dzisiaj…
- Wiem – uśmiechnął się ciepło dotykając mojej dłoni.
- A ja… Nie mogłam z siebie wycisnąć najmniejszego nawet dźwięku… Tak bardzo chciałam mu wszystko powiedzieć…, ale zawładnął mną strach… Nigdy nie byłam w takiej sytuacji… Nigdy nie mówiłam komuś, co czuję… Nie umiem tego robić!
Zalałam się złami. Gdy wypowiedziałam to na głos poczułam się jeszcze bardziej bezsilna.
- Nie płacz – powiedział podając mi pudełko chusteczek – Już wystarczająco dużo łez wylało się z twoich oczu. Naprawdę, wystarczy. A co do ciebie… Tego się nie można nauczyć. Powiesz mu to wtedy, gdy będziesz gotowa. Gdy będziesz czuć całą sobą, że nadszedł ten moment. Nie zmuszaj się.
Wyciągnęłam biały przedmiot i wydmuchałam nos.
- Czemu Jay nie przyszedł z tobą?
- Dostał telefon. Jego mama źle się poczuła i zabrano ją do szpitala.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego…
- A jeśli jednak nie jestem taka, jak on myśli? Jeśli rozczaruje się poznając mój charakter? Jestem beznadziejna! Każdy inny potrafi… tylko nie ja! – moje oczy zaszły mgłą.
- Przestań! Wcale tak nie jest! Po prostu jesteś sobą. A to, że ciężko ci mówić o uczuciach, jest jakąś częścią ciebie! Nie możesz tak o sobie myśleć… Po prostu zabrakło w tym wszystkim rodziców - uspokoiłam się… Zapewne ma rację... - Nie przeszło ci przez myśl, żeby czasem nie mówić mu prawdy? – zapytał z obawą i podejrzeniem.
Starałam się na niego nie spojrzeć, lecz niestety zrobiłam to. Milczenie oznacza zgodę? O tak… W tym wypadku tak.
- To była chwila słabości! – broniłam się przed wybuchem chłopaka – Naprawdę! Powiem mu…
- To dobrze, że masz taki zamiar… Co cię w nim uspokaja?
- Jego dotyk…
Seev spojrzał na mnie z zamyśleniem.
- Gdy uczył mnie na gitarze pewnej piosenki, moje serce oszalało, kiedy jedynie musnął moją dłoń. Lecz jednocześnie byłam spokojna.
Chłopak ze świstem wypuścił powietrze.
 - Więc… Będziesz musia…
- Nie będę go dotykać! – zerwałam się z łóżka, na samą myśl o pomyśle Sivy - chłopak zaczął się śmiać - W sensie… no wiesz! – śmiałam się.
- Przynajmniej usiądź blisko niego – uśmiechnął się.
- Jay! Skoro jesteś już na górze, to bądź tak dobry i przynieś mi CZYSTĄ koszulkę!!!
Tom rzeczywiście miał bardzo mocny głos. Było go słychać wszędzie.
Spojrzałam ze strachem na mulata. On tu jest…!!
- Masz okazję, żeby dokończyć przerwaną rozmowę – uśmiechnął się.
- Nie! Nie teraz! Jeszcze… nie jestem gotowa.
Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie poszedł do siebie…
- Wrócę do domu, przemyślę, co mam powiedzieć i porozmawiam z nim.
- No, ale teraz masz okazję.
- Zaufaj mi… Możesz sprawdzić, czy… nie ma go przypadkiem na korytarzu? – zapytałam.
- Okay – podniósł się i wyjrzał z pokoju – Czysto – wyszczerzył się.
- Uff… Dziękuję – powiedziałam wychodząc – Seev obiecuję ci to. A wiesz, że ja obietnic dotrzymuję. Do zobaczenia… Aaa…
Odwróciłam się i zobaczyłam Loczka. Zaniemówiłam. Miało go tu nie być! Co mam powiedzieć? Co zrobić? Jak się zachować?

__________
Zebrałam się w sobie ii dodałam :] Mam poczucie winy, że przez tak długi okres czasu nic nie dodawałam ; /. Źle mi z tym i chcę odpokutować ;D. Dziękuję za taką masę wyświetleń ;OO. Naprawdę jestem w szoku. Przyjemnym szoku ^^. Naprawdę jestem wdzięczna ;** Uwielbiam Was. Dziękuję także za komentarze. Aż 16 :O, oraz za nominacje. Nominowałabym wiele blogów ale naprawdę nie mam kiedy się tym wszystkim zająć.. :( Przepraszam :C
Dedykuję:
Patrycja (Moje Małe Kochane Stworzenie) - Dla Cb bo ostatnio jest ciężko. Ale obiecuję, że choćby nie wiem co, ja zawsze będę przy Tobie ^^. Dziękuję że jesteś. Bo bez Ciebie to... ohoho nie mogę sb tego wyobrazić. Takie to by było okropne ; /. Kocham ;**
Alejandra Shadowhunters Dziękuję za komentarz. Bardzo mi miło z tego powodu :). Mam nadzieję, że nie zanudzę Cie kolejnymi rozdziałami. ;** :D I to ja dziękuję ^^


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony