czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 48

3 komentarze:
                 Zrobiła, co kazał i wsłuchała się w to, co mówił. Jak wcześniej obiecał, ze szczegółami opowiedział jej każdy dzień minionego tygodnia. Nie nudziło jej to. Ani przez chwilę nie pomyślała o czymś innym; nie było momentu, żeby miała dość i chciała wrócić do siebie. Wręcz przeciwnie - uwielbiała go słuchać. Miał w sobie takie coś, co przyciągało ją do niego i nie pozwalało jej przestać myśleć o nim choć na chwilę. Trochę się tego bała, ale było to przyjemne uczucie.
- No... rzeczywiście była to męcząca trasa - przyznała, kiedy skończył opowiadać.
- A nie mówiłem? - powiedział robiąc znaczącą minę.
Zaśmiała się cicho i odwróciła głowę, chcąc wyjrzeć przez okno. Zamiast tego jej wzrok spoczął na fotografii Max`a na jego szafce nocnej.
- Czy... to twoja mama? - zapytała.
- Tak. Bardziej podobny jestem do mojego taty. Po mamie mam oczy - spojrzał na nią słodko.
- Fakt - zaśmiała się.
- Po tacie... Czekaj - powiedział podnosząc się z łóżka. Podszedł do szafki obok okna i wyciągnął trzy przedmioty przypominające książki - Usiądź wygodnie - uśmiechnął się. Dziewczyna spojrzała na niego lekko zaskoczona, lecz bez zbędnych pytań poprawiła się i usiadła wygodniej. Chłopak zrobił to samo obok niej.
- A więc... poogąlamy sobie zdjęcia - powiedział otwierając album. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się do siebie - Tu miałem trzy lata... - wskazał palcem pierwsze zdjęcie - to moja babcia, a to wujek...


                 Spokojnym krokiem zmierzałam do domu. Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej, więc wsunęłam ręce do kieszeni bluzy. To był długi dzień. Trochę rzeczy się pokomplikowało, trochę wyjaśniło... Uh. Nie będę już o tym myśleć. Jest późno, zresztą na dziś wystarczy tych problemów. Jutro zastanowię się, co dalej, a teraz...
- Jay...?! - szepnęłam zatrzymując się przed domem.
Na schodkach, oparty o drzwi siedział chłopak przyciskający do czoła chusteczkę. Podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami, pełnymi bólu. Coś ścsinęło mnie za serce. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Bez wahania podeszłam do niego.
- Ania..., przepraszam, ja...
- Cii, nic nie mów - powiedziałam chwytając go za rękę - Chodź do środka.
Chłopak podniósł się i weszliśmy do domu. Zaprowadziłam go do kuchni, gdzie kazałam mu zaczekać, a sama udałam się na poszukiwania apteczki.
- Bardzo cie boli? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Trochę mniej - powiedział cicho - Ania, przepraszam za to... poniosło mnie i...
- Wiem, Jay - przerwałam patrząc mu w oczy - Rozumiem cię. Na twoim miejscu pewnie zachowałabym się podobnie, ale proszę cię... nigdy więcej - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okej.
- A teraz pozwól, że zajmę się twoją buźką - na moje słowa usta chłopaka wygięły się w zadziornym uśmiechu.
Wzięłam chusteczki nasączone wodą utlenioną i ostrożnie zaczęłam przemywać twarz chłopaka.
- Chyba zastanowię się nad pracą w szpitalu - powiedziałam przypatrując się Loczkowi.
- Dziękuję - popatrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Proszę bardzo - uśmiechnęłam się i zaczęłam sprzątać zakrwawione chusteczki - Twoja brew może jutro trochę spuchnąć, ale to normalne, więc nie przestrasz się, gdy spojrzysz jutro w...
- Stęskniłem się - powiedział przytulając mnie - To był najgorszy tydzień w moim życiu...
Jego słowa sprawiły, że po policzkach spłynęły mi łzy. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
- Tak się bałam... Nie wiedziałam, co myśleć, co zrobić... Nigdy więcej nie chcę się tak czuć...
- Nie będziesz. Obiecuję - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy - Jesteś najlepszym, co mnie spotkało. Czuję... Wiem, że nie znajdę drugiej takiej jak ty.. Nie chcę innej! Marzę, żeby zasypiać i budzić się obok ciebie i robić wiele innych rzeczy, pomiędzy tymi dwoma czynnościami razem z tobą... Proszę... bądź ze mną. Bądź moją jedyną...
Wiedziałam, że to co mówi, jest prawdą. Wystarczyło, że spojrzałam w te obłędnie błękitne oczy i zapominałam o wszystkim. Czułam, że to ten; że to z nim będę się kłócić i później godzić, że to on będzie obok mnie w najważniejszych momentach w moim życiu.
- Oczywiście, że będę... - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Kocham cię...
- Ja też cię kocham...


                 Następnego dnia obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wczoraj postanowiliśmy, że Jay zostanie u mnie na noc. Zadzwoniłam do chłopaków, żeby się o niego nie martwili i zmęczeni całym dniem położyliśmy się do łóżka. Przegadaliśmy chyba pół nocy, po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie. Muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Całą sobą czułam, że to coś innego. Nigdy wcześniej nie byłam zakochana, ale wiedziałam... po prostu wiedziałam, że to ma być ten chłopak.
Z tym głupim uśmiechem przewróciłam się na drugi bok i wpatrywałam się w twarz śpiącego chłopaka. Niesforne loczki opadały mu na czoło i gdzieniegdzie odstawały w różne strony. Pokochałam ten widok i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. W pewnej chwili Jay powoli otworzył oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry królewno - powiedział przeciągając się.
- Cześć śpiochu - uśmiechnęłam się.
- Oj tam, to że lubię sobie pospać troszkę dłużej od ciebie, nie znaczy od razu, że jestem śpiochem.
- Hmm... to dokładnie to oznacza - pokazałam mu język.
- Mmm, jaki różowy - powiedział dając mu buziaka w usta.
- Głupek! - śmiałam się.
- O nie!
- Co?
- Chyba zaraziłem cię głupotą... - zrobił krzywą minę.
- Bardzo śmieszne! - powiedziałam śmiejąc się.
- Wstawaj królewno, trzeba zrobić śniadanie.
- Że niby ja mam gotować?
- A to tak nie działa...?
- Leniuch! - rzuciłam w niego poduszką.
- Masz rację - uśmiechnął się i odwrócił na drugi bok.
- Masz dwie opcje. Leżeć tu i czekać, aż się umyję i przebiorę i dopiero wtedy zrobię śniadanie, albo ruszyć tyłek do kuchni i sam zrobić kanapki! - powiedziałam zwalając chłopaka z łóżka.
- No to już było przegięcie...
- Nie, wydaje ci się - śmiałam się - To... ja się ogarnę i zejdę na śniadanie! - powiedziałam wybierając szybko jakieś ciuchy z szafy - Powodzenia!
- No wiesz! - krzyknął śmiejąc się.
Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Nachyliłam się nad umywalką, odkręciłam wodę i przemyłam nią twarz. Wyprostowałam się i spojrzałam w lustro. Wciąż się uśmiechałam. Moje oczy były jakoś dziwnie błyszczące... Po prostu byłam szczęśliwa. Miałam przyjaciela i chłopaka w jednej osobie, co było cudowną rzeczą. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu wszystko zaczyna się układać... Potrząsnęłam głową i zdjęłam ciuchy, po czym weszłam pod prysznic.

- Mmm... pięknie pachnie - powiedziałam wchodząc do kuchni.
Jay stał przy kuchence i przewracał omlety. Uśmiechnął się na mój widok.
- Chciałaś powiedzieć: "Pachnie lepiej, niż w moim wykonaniu".
- No nie wiem... - Loczek spojrzał na mnie irytującym wzrokiem - Ale myślę, że... tak. Masz rację - powiedziałam sztucznie kiwając głową, na co chłopak zaczął się śmiać - Hej! Nie nabijaj się ze mnie, tylko... przewracaj te pyyszne omlety.
Jay uśmiechnął się do mnie i nałożył śniadanie na talerz. Postawił jeden przede mną i zaczęliśmy jeść. Po posiłku razem pozmywaliśmy naczynia i udaliśmy się do domu chłopaków.

                 Otworzyła oczy. Powoli zaczęła sobie przypominać wczorajsze wydarzenia. Podniosła się na łokciach i spojrzała na leżącego obok niej Max'a. Jego prawa ręka spoczywała na jej brzuchu. Dziewczyna uśmiechnęła się na samą myśl, że w takiej pozycji spali całą noc. Jednocześnie ogarnęło ją uczucie smutku, że prawdopodobnie nigdy więcej to się nie powtórzy. Nagle chłopak otworzył oczy.
- Nie śpisz już? - zapytał.
- Emm, przed chwilą się obudziłam - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
Max uśmiechnął się do niej.
- Jak się spało? - zapytał wstając z łóżka.
- Jak nigdy wcześniej.
- Dziękuję, że wczoraj zgodziłaś się zostać - powiedział podchodząc do Patrycji - Zapomniałem choć na chwilę o tym, co się wczoraj stało..
- Heej, wszystko będzie okej, zobaczysz - uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Dziękuję - powtórzył i pocałował ją w policzek. Zaskoczyło ją to, co zrobił i przez chwilę nie mogła się ruszyć - Słyszałaś...? Jay chyba wrócił!
Entuzjazm chłopaka wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
- Em.., to świetnie - uśmiechnęła się lekko - Idziemy?
- Idziemy - chłopak otworzył Patrycji drzwi. Chciała wyjść z pokoju, lecz Max nagle cofnął rękę i z powrotem zamknął drzwi. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na niego - Naprawdę cieszę się, że wczoraj zostałaś...
- Nie ma sprawy..., miło spędza mi się z tobą czas...
Chłopak spojrzał jej w oczy. Uśmiechnął się delikatnie i powoli zbliżył się do niej. Domyśliła się, co chce zrobić, lecz nie chciała tego przerwać. Niecierpliwie czekała, aż ją pocałuje. Serce z każdą chwilą waliło jej coraz bardziej i mocniej.
- MAX!!!
Przestraszeni odskoczyli od siebie.
- Emm, chodźmy - powiedział zmieszany uśmiechając się do Patrycji. Wyszli z pokoju i po schodach zeszli na dół. Czuła rozczarowanie. Wiedziała, że nie powinna się zakochiwać, że on pewnie i tak jest taki sam jak inni, ale.. tak bardzo chciała żeby ją wtedy pocałował.. To było silniejsze od niej i nie miała pojęcia co dalej z tym zrobić.


- Jesteśmy!
- Ania! - krzyknął Seev wyglądając z salonu - Cieszę się, że wszystko okej - powiedział przytulając mnie - Jay, dobrze się czujesz? Mam na myśli... - zapytał wskazując twarz.
- Tak... Seev, przepraszam za wczoraj... Nie chciałem...
- Stary, nie przejmuj się. Jestem pewny, że każdy z nas zareagowałby podobnie - powiedział poklepując przyjaciela po ramieniu - Em, chodźcie do nas. Jess przyszła i...
Zamarłam. Przypomniała mi się ostatnia rozmowa z Jessicą... Myślała, że to na koncercie było ustawione..., nie wiedziała, że ja i... Jay..., że my...
- Ania...?
Z zamyślenia wyrwał mnie Nath stający w drzwiach salonu.
- Khm, tak? - zapytałam lekko zdziwiona.
Wczoraj, delikatnie mówiąc pokłóciliśmy się. Teraz, gdy o tym pomyślę... powiedziałam o kilka słów za dużo... O nie... powiedziałam znacznie więcej, niż tylko kilka słów za dużo...
- Czy... możesz na słówko?
- To... zostawię was samych - powiedział Jay uśmiechając się do mnie i poszedł do reszty gości.
- Chodź - szepnął Nath uchylając drzwi kuchni.
Nieco podenerwowana weszłam do pomieszczenia i usiadłam przy stole. Brunet wyjął z lodówki sok pomarańczowy i napełnił nim dwie szklanki, po czym postawił jedną przede mną. Kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to przeprosić.
- Nathan... przepraszam cię za wczoraj. Powiedziałam trochę za dużo...
- Nie. To ja powinienem cię przeprosić. Miałaś rację, bo wiesz to, co Zayn, a to wcale nie było tak... One Direction pracowało w studiu, w innym mieście. Zayn opowiadał mi, że mieszkanie jego dziewczyny - Margaret - zostało zalane i na jakiś czas przeprowadzi się do niego. Niestety nie miałem pojęcia gdzie dokładnie chłopaki mieszkają, bo wiesz jak to jest... dwa tygodnie,  przeprowadzka i tak w kółko. Pewnego wieczoru jego dziewczyna zadzwoniła do mnie, czy możemy się spotkać, bo pilnie potrzebuje porozmawiać. Znaliśmy się trochę, więc zgodziłem się. Zaproponowała, żebyśmy zobaczyli się w barze. Na początku omijała powód tego spotkania, prowadziliśmy rozmowy na każdy inny temat, tylko nie na ten, który ją dręczył. Zamówiliśmy kilka drinków... Byłem nieźle wstawiony, a ona... cały czas wydawało mi się, że tylko udaje... W pewnym momencie powiedziała, że źle się czuje i czy mógłbym ją odprowadzić. Wezwałem taksówkę i towarzyszyłem jej w drodze powrotnej pod same drzwi mieszkania. Zapytała, czy mógłbym na chwilę wejść, bo nie chce być sama... Dziwne nie? Ale wtedy się tym nie przejmowałem. Pamiętam to, jak dziś: wszedłem do środka, a ona zamknęła drzwi i zaczęła mnie całować. Gdybym nie wypił tego ostatniego drinka... przestałbym. Ale niestety... Nie miałem pojęcia, co robię. Byłem pijany, a taka laska jak ona miała na mnie ochotę - który by nie uległ? Głupie myślenie facetów... Zaprowadziła mnie do sypialni i... wiesz, jak to się później skończyło. Nagle nie wiadomo skąd w drzwiach pokoju stanął Zayn. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co zrobiłem. Dzwoniłem do niego próbowałem go gdzieś złapać, żeby pogadać..., ale on odciął się ode mnie. Już nigdy więcej nie zamieniłem z nim słowa.
Nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna okazała się taką... dziwką. Jeszcze raz odtwarzałam w głowie to, co przed chwilą usłyszałam. Teraz wszystko było jasne.
- Ja... nie miałam pojęcia...
- Skąd mogłaś wiedzieć. Nie myślałem, że Zayn ci o tym powie. Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko...
Słowa chłopaka sprawiły, że na twarz wlał mi się rumieniec. W głowie zaczęły odtwarzać mi się momenty, w których rzeczywiście ja i Zayn byliśmy blisko...
- Co...? Nie! My nie... Czemu tak myślisz?
- A powinienem...?

__________
Miał być w poniedziałek, ale nie dało rady :// mój stan mi nie pozwolił, prawie siem rozchorowałam :o masakra ludzie xd. Narazie spokój, ale wiecie.. nie mów hop dopóki nie skoczysz ;> Co tu więcej.. dziękuję Wam że czytacie - pisze to pod każdym rozdziałem do znudzenia xd ale taka prawda :).
Do następnego!


♥♥♥

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 47

4 komentarze:
- Dzień dobry chłopcy - powiedziała uśmiechnięta kobieta.
- Dzień dobry - odpowiedzieli chórem.
- Cześć mamo - powiedział nieco zdziwiony Liam - Emm...
- Chcesz zapytać, co tu robię? - uśmiechnęła się i jej wzrok spoczął na mnie.
Wyprostowałam się.
- Ym, dzień dobry...
- Mamo, to jest Ania, nasza znajoma. Aniu, to jest... moja mama - powiedział Liam tym samym mnie ratując.
- Miło mi poznać - kobieta podeszła i wyciągnęła do mnie rękę.
- Mnie również - uśmiechnęłam się ściskając jej dłoń.
Poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po mojej ręce. Zmieszana zwolniłam uścisk.
- Dziewczyno, ależ ty masz zimne ręce - powiedziała śmiejąc się - Zupełnie, jak mój Liam.
- Od zawsze tak mam, nawet w lipcu są zimne - odparłam rumieniąc się lekko.
- A więc... - przerwała przyglądając się twarzy Zayn`a - Czy powinno mnie `to` martwić?
- Em, nie. My tylko... sprzątaliśmy - odpowiedział kiwając głową.
- To widzę, że poważnie potraktowaliście te porządki - odpowiedziała z ciepłym uśmiechem.
Brunet spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Może napije się pani herbaty? - zaproponował Harry.
- Dziękuję, ale wpadłam tylko na chwilkę. Liam, nie chcę wyjść na nadopiekuńczą mamusię, ale wiesz, że za tydzień masz kontrolne badania? W szpitalu?
- Wiedziałem, tylko... zapomniałem - odpowiedział drapiąc się po głowie.
- Dlatego ci przypominam - kobieta uśmiechnęła się ciepło - Proszę, nie zapomnij. Wiesz, jakie są ważne...
- Mamo, przecież wiem. Nie martw się, nie zapomnę - chłopak uśmiechnął się.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała wskazując na niego palcem - To będę się zbierać. Miło było mi cię poznać - powiedziała spoglądając na mnie pełnym ciepła spojrzeniem.
- Mnie także jest bardzo miło - uśmiechnęłam się.
- Do widzenia.
- Do widzenia!
Kobieta wyszła z kuchni i po chwili usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Hm, to było dziwne. Najpierw było mi zimno, ale to zapewne przeciąg, a to dziwne ciepło... Dałabym wszystko, żeby choć przez chwilę mieć tak ciepłe dłonie. Ale... o jakich tak bardzo ważnych badaniach ona mówiła? Spojrzałam na chłopaka. Miałam ochotę zapytać go o to, lecz ugryzłam się w język i postanowiłam wstrzymać się z tym chwilę.
- A więc... poznałaś moją mamę - powiedział wzdychając.
- Bardzo miła kobieta, zazdroszczę ci... Hej, dlaczego masz taką minę?
- Czasami... zachowuje się, jakbym miał sześć lat, o wszystkim mi przypomina - powiedział siadając do stołu z kubkiem herbaty.
- Po prostu się martwi. Oddałabym wszystko za taką mamę... - przygryzłam dolną wargę.
Za dużo powiedziałam, za dużo. Przecież oni nie znają prawdy, nie wiedzą, że jestem adoptowana i to w niecodzienny sposób. Powiedzieć im? Ale przecież miało o tym wiedzieć jak najmniej osób...
- Em..., nie rozumiem - odezwał się Niall.
Reszta chłopców spojrzała na mnie. Cóż... chyba nie mam innego wyjścia, jak wszystko im wyjaśnić.
- Twoja mama gdzieś wyjechała...?
- Nie, ja... nie mam rodziców.
Na twarze chłopaków wlało się zdziwienie.
- Jak to... -  powiedział cicho Zayn, odkładając worek z lodem.
Spojrzałam po nich, wzięłam głęboki wdech i wytłumaczyłam im, jak babcia Lena mnie znalazła, jak się mną zajmowała, jaka była...
Gdy skończyłam, Harry podszedł do mnie i przytulił.
- Twoja babcia była wspaniała - powiedział.
- Dziękuję - odpowiedziałam wtulając się w jego ramię.
- Już wiemy, czemu jesteś taka wyjątkowa - uśmiechnął się Louis.
Loczek postawił przede mną szklankę gorącego napoju i usiadł przy stole, po czym zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Byłam im wdzięczna, że nie ciągnęli dalej tematu moich rodziców i babci Leny. Już drugi raz jakby czytali mi w myślach.
- Będę się zbierać - powiedziałam zerkając na zegarek. Była 22:50 - Dzięki za wszystko - uśmiechnęłam się do nich.
- Nie ma sprawy - odpowiedział Liam - Wpadaj częściej.
- Zapamiętam.
- Odprowadzę cię - zaproponował Zayn.
Jeszcze raz pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam do drzwi.
- Zayn, przepraszam za to...
- To nie twoja wina - przerwał mi - Nie obwiniaj się, jasne? Zresztą, nie po to chciałem cię odprowadzić - uśmiechnął się.
- Nie rozumiem.
- Wiesz, podobasz mi się i zaczynałem myśleć, że może coś jednak z tego będzie... Ale po tym, co powiedział Jay... Nie chcę niszczyć tego, co być może między wami jest. Oczywiście, jak każdy inny na moim miejscu wolałbym, żebyś wybrała mnie. Jednak do niczego cię nie będę zmuszał i... zrobisz, jak zechcesz.
- Em, no tak... - wydusiłam zaskoczona. Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego. Nie za bardzo
wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć - Ja... sama nie wiem, co mam myśleć na ten temat... Po prostu muszę odpocząć.
- Zawsze możesz wpaść pogadać.
- Wiem, dziękuję - uśmiechnęłam się. Chłopak otworzył mi drzwi - Zayn?
- Tak?
- Może lepiej zostań w domu. Z taką twarzą...
- Masz coś do mojej buźki? - zapytał udając oburzenie.
- Ależ skąd - śmiałam się - Ale jeśli chcesz widzieć jutro na okładce swój potłuczony pyszczek...
- Racja. Zostanę w domu.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - powiedział przytulając mnie. Odwzajemniłam uścisk i ruszyłam w stronę domu.


- Jay! - krzyknął Max, lecz chłopak nie reagował - Jay! Poczekaj!
Loczek zatrzymał się.
- Czego chcesz - warknął odwracając się do przyjaciela.
- Twój nos... może być złamany.
- Trzeba to obejrzeć - powiedział Tom.
- Nic mi nie będzie.
- Jay! - krzyknął Seev łapiąc chłopaka za ramię - Rozmawiaj z nami normalnie. Każdy z nas wie, dlaczego tak się zachowałeś i nikt nie ma do ciebie o to pretensji. Więc wsiądź do samochodu, wróć z nami do domu i daj sobie pomóc.
Loczek spojrzał na przyjaciela. Jego rozcięta brew napuchła jeszcze bardziej i przybrała kolor dojrzałej śliwki.
- Seev - westchnął - Puść mnie.
Mulat cofnął rękę nie spuszczając wzroku.
- Muszę się przejść... - powiedział Jay odwracając się do nas plecami.
- Gdzie idziesz? - zapytał cichy do tej pory Tom - W takim stanie?
- Poczekam na nią.
- W jej domu?
- Tak...
- A co, jeśli nie wróci na noc? - powiedział i natychmiast ugryzł się w język.
Każdy z nas wiedział, że może do tego dojść, ale lepiej było nie mówić tego na głos. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech z obawy na to, co zrobi Jay.
- Wiem - powiedział cicho - Jeśli nie wróci... poczekam do rana.
Widzieli, jak Nathan otwiera usta, by coś powiedzieć, lecz koniec końców zrezygnował. Natomiast Jay rozumiejąc, że żadne z nas nie ma ochoty się z nim kłócić i go zatrzymywać ruszył przed siebie. Spojrzeliśmy po sobie.
- Wracajmy do domu... - powiedział Seev i razem z Nareeshą udali się do swojego samochodu.
Za nimi poszedł zbity Nathan.
- Zostajesz? - zapytał Max patrząc na Patrycję.
Spojrzał na niego wyrwana z zamyślenia.
- Ja... Myślę, że lepiej będzie, jak wrócę do siebie.
- Czemu? - zapytał delikatnie marszcząc brwi.
- Już wystarczająco długo się u was namieszkałam. Zresztą..., to nie jest chyba najlepszy czas na gości... Pewnie będziecie chcieli zostać sami.
- Hmm... Chłopaki być może tak, ale nie ja. Najchętniej posiedziałbym z kimś i chciałbym, żebyś tą osobą była ty - powiedział po czym dziewczyna lekko się zarumieniła. Zganiła się za to w duchu. Przecież to tylko znajomy, nie mogła tak reagować, bo jeszcze coś sobie pomyśli - Chyba, że bardzo chcesz wrócić do domu, to...
- Nie, chętnie z tobą posiedzę - uśmiechnęła się koniec końców.

                 Gdy dotarli do domu było już dosyć późno. Chłopcy porozchodzili się do swoich pokoi. Nareesha została dzisiaj z Seev`em, więc Patrycja nie musiała się martwić, że jeste jedyną dziewczyną wśród pięciu chłopaków. Razem z Max`em poszli do jego pokoju i rozsieli się na łóżku.
- Lubię Anię..., ale nie mam zielonego pojęcia, co o tym wszystkim myśleć - powiedział leżąc na plecach i zakładając sobie ręce za głowę.
- Nie wiedziałam, że to właśnie z nimi mieszka...
- A gdybyś wiedziała, zmieniłoby to coś? - zapytał patrząc na nią wyczekująco, a ona zmieszana spuściłam wzrok - Przepraszam - powiedział podnosząc się - Nie dość, że jestem zmęczony tą krótką trasą, to jeszcze to mnie rozdrażniło i wyładowuję się na tobie... Wybacz.
Uśmiechnęła się do niego.
- Nie znam Ani tak długo, jak wy, ale wiem na pewno, że nie zrobiła wam tego na złość. Przypadkiem go poznała, później zobaczyła te zdjęcia i... było jej ciężko. Uciekła, szukałyśmy jej. A oni pomogli. Możecie się nienawidzić, ale nie pozwólcie, by cierpiał na tym ktoś inny...
Zastanowiła się, czy nie powiedziała za dużo i stwierdziła, że poszło jej całkiem dobrze. Swoje sprawy niech załatwiają między sobą, bez niewinnych ofiar.
- Masz rację - powiedział zerkając na okno - Nie powinniśmy jej w to mieszać, ale tak wyszło, że wplątała się bez naszej wiedzy. Poniosło nas po prostu... Ale byłaś przy niej ty... No i Nareesha - dodał szybko - Z wami na pewno było jej jakoś lepiej... z tobą...
- Nie zadręczaj się. To... musi być skomplikowane - uśmiechnęła się do siebie.
Chłopak popatrzył na nią i również się uśmiechnął.
- Dziękuję, że zostałaś.
- Nie ma sprawy - powiedziała - Będę się zbierać - podniosła się z łóżka.
- Chcesz wrócić? - zapytał jakby zdziwiony.
- No... tak. To źle?
- Nie, tylko... myślałem, że zostaniesz na noc... - powiedział zerkając w bok - Oczywiście ja położyłbym się w salonie, nie spałbym z tobą - dodał i zauważyła, że jego policzki zrobiły się jakby bardziej różowe.
- No wiesz, nie będę cię wyganiać z własnego łóżka, zwłaszcza, że wróciłeś z jakże męczącej trasy i chcesz odpocząć.
- Czy to była ironia? - zapytał z uśmiechem podnosząc się.
- Hmm, pewnie troszkę tak - pokiwała głową.
- Możesz mi nie wierzyć, ale to było bardzo wyczerpujące siedem dni mojego życia.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Powiedzmy? Siadaj - wskazał łóżko - Opowiem ci o tej trasie w taki sposób, żebyś zrozumiała, jak baaaardzo jestem zmęczony.

__________
Rozdział troszeczkę później XD Ale obiecuję dodać następny w niedzielę/poniedziałek :D zależy w jakim będę stanie :D Dziękówa za komentarze mordeczki moje szalone :33 Myślicie, że sytuacja się uspokaja? No i dobrze... :D :D Nic nie mówię :] Toooo do następnego i miłego czytania ^_^


♥♥♥

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 46

5 komentarzy:
                  Chłopak podniósł się i dotknął ust, z których spływała mu strużka krwi. Spojrzał na Jay`a i rzucił się na niego.
- Ej! Chłopaki, przestańcie!
Do domu wpadli Seev i Nareesha, a za nimi pozostała czwórka. Na widok bójki mulat błyskawicznie znalazł się przy Jay`u i próbował go odciągnąć od Zayn`a, lecz na nic. Bezradnie patrzyłam, jak ci idioci obkładają się nawzajem. W oczach stanęły mi łzy. To wszystko przeze mnie.
- Jay! Daj mu spokój!! – krzyknęłam.
Liam i Harry próbowali ich rozdzielić, przez co Styles oberwał po twarzy. Wszystko działo się szybko. Tom dołączył do mulata, a za nim Max i starali się choć na chwilę odsunąć Jay`a, natomiast Niall i Louis starali się pomóc Zayn`owi. Spojrzałam błagalnie na Patrycję i Nareeshę. Dziewczyny stały w drzwiach i tak, jak ja nie miały pojęcia, co zrobić. A to wszystko moja wina. Gdybym skłamała... Gdybym im nie powiedziała, z kim mieszkałam, że to Zayn chciał mnie uwieść... I teraz, jak skończona idiotka stoję i użalam się nad sobą, zamiast coś zrobić! Ja to zaczęłam, więc ja skończę. Bez zastanowienia zaczęłam przepychać się między chłopakami, próbując dostać się do Loczka. Z trudem wcisnęłam się między niego a Zayn`a i starałam się ich rozdzielić.
- Przestańcie!! – krzyknęłam najgłośniej, jak mogłam.
Nagle zrobiło się cicho. Wszyscy spojrzeli na mnie i powoli zaczęli się od siebie odsuwać. Podniosłam wzrok na Zayn`a. Z kącika ust sączyła mu się krew, a lewy policzek był podpuchnięty. Patrzył na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać. Odwróciłam się i spojrzałam na Jay`a. Ten z kolei miał nieco rozcięty łuk brwiowy, a z jego nosa wypływała bordowa strużka.
- Ania...
Obróciłam głowę. To Liam, podszedł do mnie i mocno przytulił. Stopniowo ogarniał mnie spokój i po chwili wtuliłam swoją twarz w jego ramię. Nie zwracałam uwagi czy chłopakom z The Wanted się to podoba, czy nie.
- Dziękuję – szepnęłam.
Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się ciepło.
- Em, co to... miało być? – zapytał niecierpliwy Niall.
Odsunęłam się od Liam`a i spojrzałam na Jay`a.
- Próbował cię wykorzystać – powiedział ze złością patrząc na Zayn`a.
- Co...? – wydusił zdziwiony brunet.
- To, co słyszałeś! – krzyknął i ruszył w jego kierunku, lecz na szczęście Tom zdążył go powstrzymać.
- Jay! Uspokój się... – powiedziałam patrząc mu w oczy – Co cię naszło?
- On chciał cię uwieść! Wykorzystać! Co mnie naszło? Kocham cię do cholery! To mnie naszło! Nie pozwolę, żeby jakiś dupek bawił się tobą!
To, co powiedział totalnie mnie zaskoczyło. Może i o tym wiedziałam, czułam gdzieś tam w środku, że o to mu chodzi, ale dopiero to do mnie dotarło, gdy powiedział to na głos. Zrobiłam krok w jego stronę, lecz on odwrócił się i wyszedł. Odwróciłam wzrok, a po moim policzku spłynęła łza. Nie wiedziałam, co robić…
- Khmm, wybaczcie za to..., co się stało – powiedział Seev – My nie...
- Nie musisz się tłumaczyć – przerwał Liam – Rozumiem.
Mulat skinął głową.
- Jeszcze raz... przepraszam – powiedział i wyszedł z domu, a za nim reszta chłopaków razem z Nareeshą i Patrycją.
Odprowadziłam ich wzrokiem i po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Nie czekali na mnie…, był to trudny moment i nikt z nas nie wiedział, jak ma się zachować… Sama nie miałam pojęcia, co robić dalej.
Odwróciłam się twarzą do chłopców, a po policzkach spłynęły mi łzy.
- Przepraszam... – wyszeptałam patrząc na Zayn`a.
Liam bez słowa ponownie mnie przytulił.
- Nie płacz. To nie jest twoja wina – powiedział gładząc mi włosy.
Już po raz drugi wtuliłam się w niego i powoli uspokoiłam. Po chwili odsunęłam się od niego i spojrzałam na bruneta.
- Macie wodę utlenioną?
- Po co ci... – zapytał Louis.
- Nie, Ania, nic mi nie będzie – powiedział Zayn.
- Przestań. Choć tyle mogę zrobić...
Chłopak popatrzył na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- No dobrze.
Poszliśmy do kuchni i usadowiliśmy się przy stole. Niall przyniósł plastry, lód i wodę utlenioną.
- Może troszkę szczypać – powiedziałam wycierając nasączoną ściereczką usta chłopaka.
- Będę dzielny – powiedział unosząc głowę.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Zrobić wam herbaty? – zapytał Harry.
Zdziwiona pokiwałam głową. Oni wcale nie przejmowali się tym, co przed chwilą miało miejsce. Miałam wrażenie, że to wszystko działo się odrobinę za szybko. Zachowywali się normalnie, o nic nie pytali. Może to i było mi na rękę, ale odczuwałam potrzebę wytłumaczenia się.
- Chłopaki... – zaczęłam niepewnie – Ja nie chciałam, żeby tak wyszło.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę.
- Ale... o co chodzi...?
- Przecież to nie twoja wina...
- Wiem – przerwałam – To znaczy..., miałam nadzieję, że nie będę musiała o was wspominać. Jednak, gdy zapytali, co robiłyśmy przez ten czas i..., gdy Nareesha powiedziała, że mieszkałam u znajomych nie wiedząc, że chodzi o was... musiałam się wytłumaczyć. Nie byłam pewna, czy rzeczywiście oni was nie lubią. Dopiero, gdy Liam mi powiedział... Myślałam, że może jednak nie będzie tak źle, ale nie miałam pojęcia, że oni aż tak bardzo was nienawidzą. Chciałam go zatrzymać, ale za późno zrozumiałam, co chce zrobić...
Spuściłam wzrok i otworzyłam pudełko plastrów.
- Ania, nie obwiniamy cię. Nie musisz... – zaczął Louis, ale mu przerwałam.
- Chciałam, żebyście wiedzieli, jak do tego doszło.
- Rozumiem – uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest i delikatnie przyłożyłam worek z lodem do policzka Zayn`a.
- Potrzymaj chwilkę.
Chłopak chwycił przedmiot delikatnie dotykając mojej dłoni.
- Khmm, może zostać siniak – powiedziałam.
- Nie przejmuj się Zayn i tak jesteś piękny – żartował Niall.
- No wiem – odpowiedział przejeżdżając sobie ręką po włosach.
Zaczęliśmy się śmiać. W pewnej chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Poczułam, jak po plecach przechodzą mi dreszcze, a całe ciało przeszedł nieprzyjemny chłód.
- Kto to...? – zapytał Harry delikatnie marszcząc brwi. Nie musiał długo czekać, bo odpowiedź na jego pytanie stanęła w drzwiach kuchni.

__________
Zdążę przed północą B-). Nie rozpiszę się dziś dużo, bo jestem padnięta, bolą mnie plecy i siedze z mokrą głową przed kompem w ręczniku jak jakiś zamachowiec XD Zaskoczyła mnie ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem, no szalejecie :D To fajne uczucie, gdy to co piszę się komuś podoba ^_^ Dziękuję, że komentujecie, to wiele znaczy :3 Za nominacje też Wam okropnie dziękuję, no nie spodziewałabym się że ktoś zgłosi to moje 'coś'.. ;). Wariaty kochane mam nadzieję, że ten krótki rozdział się spodobał :D Następny postaram się dłuższy :) Do następnego kochani! I pozdrawiam Nowych Czytaczy! Piona! :D :**


♥♥♥

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 45

7 komentarzy:
- Tom, ja nie...
- Czekaj, wróć. Mieszkałaś z... nimi? – zapytał zdziwiony Jay.
- Ja... – zaczęłam, lecz bałam się cokolwiek dopowiedzieć. Z drugiej strony... dlaczego mają mieć o to do mnie pretensje? Przecież jestem dorosła i jeśli im to przeszkadza, ich problem! – Wasza reakcja ma oznaczać, że nie powinnam?
- Wiesz, my niezbyt... przepadamy za...
- Nie wiedziałam, okey? Z początku nie miałam pojęcia kim są! Dopiero później..., ale wtedy było już za późno.
- Za późno?! – pytał milczący do tej pory Max.
- Ania, skąd ty ich... – zaczął Jay, lecz zignorowałam go patrząc na Max`a, który mierzył mnie morderczym spojrzeniem.
- Dowiedziałam się, gdy zabierałam stąd swoje rzeczy. Miałam tak po prostu zadzwonić do was i oświadczyć, że z nimi mieszkam? – zapytałam podnosząc się z kanapy. Zerknęłam na Nathana – siedział w fotelu i wpatrywał się w jeden punkt. Dobrze znałam ten stan..., gdy wspomnienia wracają...
- Więc... jak się dowiedziałaś? – zapytał Max nieco irytującym tonem.
Ugryzłam się w język. Nie mogłam powiedzieć im, że Zayn próbował mnie uwieść i o mało mu się to udało... Właśnie. Co z nim? Co z chłopakami? Polubiłam ich i nie mam zamiaru ot tak o nich zapomnieć. Mamy być szczerzy? Nie ma sprawy.
- Liam mi powiedział. Lecz pewnie was zasmucę, bo ich nastawienie do The Wanted jest całkiem inne, niż wasze do nich!
- Uwierzyłaś im?! – prychnął Tom.
- Tak – wycedziłam przez zaciśnięte zęby – Spędziłam z nimi trochę czasu i jestem pewna, że mnie nie okłamali!
- Oo, to może wyprowadzisz się od nas i zamieszkasz u nich na stałe?! – krzyknął Max.
- Uspokójcie się!
- Zaskoczę cię! Już od paru dni u was nie mieszkam! Wróciłam do siebie!
- Ciekawe, co jeszcze ci powiedzieli! – odezwał się cichy do tej pory Nath.
Spojrzałam na niego z niezrozumieniem.
- Co? Wy... myślicie, że oni... cały czas opowiadali mi, jacy są od was lepsi?! Wmawiali mi, że to oni są najbardziej rozpoznawalni, że... mają więcej fanów?! Pogłupieliście?! Są inni, niż myślicie! I nie mieszkam już z nimi!
- No proszę! Tak szybko? Więc kto będzie następny? Jakiś inny sławny zespół?! – krzyknął Tom chodząc po pokoju.
- Chłopaki, przestańcie... – Patrycja próbowała przerwać tę kłótnię, lecz nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Czemu to zrobiłaś? – zapytał spokojniej Seev.
- Nie planowałam tego! Nie siedziałam sobie w pokoju i nagle BUM! Co tam, wprowadzę się do One Direction! – krzyknęłam i zorientowałam się, że powinnam była powiedzieć to bardziej opanowanym tonem.
- Możesz mi powiedzieć jedno?! – spojrzałam pytająco na Jay`a. Wyraz jego twarzy nieco mnie przeraził. Wyglądał, jakby wszystko już rozumiał i potrzebował tylko mojego potwierdzenia... – Jak ich poznałaś.
Miałam ochotę palnąć się w czoło. Fuck. Myślałam, że ukryję to przed nimi, ale, jak widać, nic z tego. Ale, co mam im powiedzieć? Że Zayn chciał się mną zabawić? A może: "Malik kilka razy chciał mnie uwieść, lecz nie dałam się wykorzystać. Ale pewnego feralnego dnia, gdy nie mogłam znieść widoku tych zdjęć – wiecie których – wybiegłam z domu, spotkałam go w parku, a później jakimś dziwnym trafem zasnęłam i chłopak zawiózł mnie do siebie. Następnego dnia miałam wrócić do domu, ale jednak zostałam u nich. Bawiłam się świetnie, byliśmy na zakupach, a raz nawet pomyliłam pokoje i spałam z Zayn`em!"
- Przez przypadek...
- To znaczy?
Czułam, że nie odpuści. Więc, co mi pozostało? Sklecić to w jak najbardziej wiarygodną wersję i powiedzieć mu, co zaszło? No nie wiem.
- Kilka dni temu poznałam chłopaka... Wyszłam na spacer, a ten stał przed moim domem i pytał o sprzedaż. Wkurzyłam się i delikatnie powiedziałam mu, żeby spadał, a ten zaczął ze mną flirtować... Później znowu go spotkałam, lecz ponownie zignorowałam. A tego dnia, gdy zobaczyłam tę gazetę i te zdjęcia... Chciałam być sama, odsunąć od siebie wszystko i wszystkich. Uciekłam do parku no i tam znowu go spotkałam. Później... odwiózł mnie do siebie. Obudziłam się rano, poznałam wszystkich tych chłopaków i dopiero wtedy skojarzyłam, kim są...
- Kim był ten chłopak? – przerwał Loczek lodowatym tonem.
- Em..., to był Zayn..., ale po co ci to wiedzieć?
- Tak pytam... Zaraz wrócę – powiedział i wyszedł z domu.
- Jay...! Gdzie ty...  – w odpowiedzi usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami.
Spojrzałam na pozostałych. Najbardziej zaskoczone były dziewczyny. One także nic nie wiedziały... Nie chciałam, by dowiedziały się w takich okolicznościach.
- To nie tak, że my ich nienawidzimy... Po prostu... – zaczął Seev, ale Nath mu przerwał.
- To dokładnie tak! Niestety, nie wymyśliliśmy sobie tego, wręcz przeciwnie, mamy ku temu konkretny powód!
- Wy?! – zapytałam poirytowana. Jak on mógł tak mówić! Zwłaszcza on! – Ty to już na pewno! Wybacz, ale wydaje mi się, że powód do nienawiści masz nie ty, a Zayn! – chłopak spojrzał na mnie przerażony – Tak! Wiem, co się stało!
- Niech zgadnę, opowiedział ci swoją wersję?! – krzyknął odzyskując głos.
- A są dwie? Powiedz, dlaczego mnie to nie dziwi?!
- Ania...
- No nie wiem! Może dlatego, że "przyjaciel Zayn" wszystko przekręcił!
- Czyli dla ciebie zdrada, to nic złego, tak?!
- Nathan... przestańcie...
- Dla mnie?! Proszę cię! Nie chcę mówić, kto zdradził nas i zaprzyjaźnił się z wrogiem!
- No dalej! Proszę! – powiedziałam powstrzymując napływające do oczu łzy – Wyrzuć to z siebie!
- Mogłaś się domyślić! Wszystkiego! Chyba nie jesteś głupia?! Wystarczyło pomyśleć! To nie boli! Liam powiedział ci, że za nami "nie przepadają?" Ha! No, to już powinno wystarczyć!! Naprawdę, każdy chyba...
- DOŚĆ!! – krzyknęła Nareesha – Uspokójcie się!!
Patrzyłam na Nath'a mokrymi oczami. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo on i Zayn się nienawidzą.
- Nieważne... – wyszeptałam odwracając wzrok – Nie wiecie, gdzie... poszedł Jay?
- Wsiadł do auta i pojechał w stronę parku... – powiedział cicho Tom wyglądając przed okno.
- Do parku...? – zdziwiłam się. Po co o tej porze Jay miałby tam jechać? Zresztą, co takiego powiedziałam, że Loczek musiał wyjść? Zapytał kim był ten chłopak, powiedziałam, że Zayn i nic więcej... – Po co on... tam... O Boże.
Dotarło do mnie, co chłopak chce zrobić.
- Co się stało? – zapytała Patrycja, lecz jej słowa do mnie nie docierały.
Musiałam coś zrobić, zatrzymać go.
- Seev..., pożyczysz mi samochód...? – zapytałam zaniepokojona.
- Ym, samochód? No..., jasne – powiedział wyciągając kluczyki z kieszeni.
- Dzięki – wyciągnęłam rękę.
- Jeden warunek – spojrzałam na niego – Jadę z tobą.
- Siva, nie ma czasu...
- Nie ma czasu...? – pytał zdziwiony Max.
- Jadę z tobą. Chodź – powiedział mulat patrząc mi w oczy.
- Jadę z wami! – krzyknęła Nareesha.
- To my drugim autem – dodał Tom i wyszliśmy z domu.
Bez zastanowienia wsiadłam do samochodu. Obym się myliła. Oby go tam nie było. Obym się myliła...
- Co się dzieje? – zapytał Kaneswaran zapinając pasy.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Seev... przepraszam za to, nie zrobiłam tego umyślnie. Nie chcę się z wami kłócić, chciałabym ci teraz tyle powiedzieć, ale nie mamy czasu. Musimy jak najszybciej znaleźć Jay`a...
- Nie jestem zły – powiedział głaszcząc moją dłoń – Też chciałbym z tobą spokojnie porozmawiać, ale widzę po tobie, że masz złe przeczucia, co do Loczka, więc mówi mi, gdzie mam jechać.
Gdy do samochodu wsiadła Nareesha, wytłumaczyłam Sivie co i jak i szybko ruszyliśmy. Ciągnięcie ze sobą dziewczyn i reszty chłopaków wydawało mi się idiotyczne, ale nie miałam ani siły, ani ochoty znów się z nimi kłócić. Najchętniej to sama pojechałabym poszukać Loczka. Gdy byliśmy prawie na miejscu zobaczyłam to, czego najbardziej się bałam.
- O nie...
- To samochód Jay`a... Co on tu robi? – zapytał Seev.
Spojrzałam dalej i zobaczyłam zamykające się drzwi domu.
- Zatrzymaj się – powiedziałam i chłopak zjechał na pobocze.
Nie zwlekając wyskoczyłam z samochodu i jak najszybciej potrafiłam pobiegłam do mieszkania. Mogłam go zatrzymać! Mogłam wcześniej domyślić się, co będzie chciał zrobić! Drżącą ręką otworzyłam drzwi i wpadłam do środka.
- Jay!! – krzyknęłam, gdy chłopak zaciśniętą pięścią wymierzał cios. Zayn zatoczył się i upadł na schody – Zostaw go!!
Z pokojów na górze wyszła pozostała czwórka zespołu. Na widok leżącego przyjaciela opadły im szczęki.
- Co to ma być?! – krzyknął Liam zbiegając do bruneta – Zayn, żyjesz?

__________
Witam witam :D Jak tam, kac wyleczony? XD Mam nadzieję że ton rok będzie lepszy od poprzedniego :] Nie zabijcie mnie za te bójkę ;p wiecie, akcja musi być! :D Natchnęło mnie i mam zajebiaszczy pomysł, a jaki to się wkrótce okaże ^_^
Dreamer. - wybacz za kłótnię! :D Musiałam namieszać ;> Dziękuję że wpadasz do mnie, Twojego bloga oczywiście czytam tylko cienko z komentowaniem :/ ale poprawię się! :]
Wyłapałam nowych Czytaczy :> Jest mi baaardzo miło, że poświęcacie czas na moje opowiadanko :D Odwzajemnię się tym samym w miarę możliwości ^-^. No oczywiście do następnego mordeczki :D


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony