sobota, 28 września 2013

Rozdział 36

3 komentarze:
- No, masz rację – powiedziała dziewczyna rozmarzonym głosem – On jest taki... Aaaach.
- I jest wolny! Wystarczy, żeby wrócili do Londynu, spotkali nas... – odezwała się druga tym samym tonem.
- ... to by było cudowne! Te jego włoski... tak niesfornie ułożone...
- No tak... A te loczki!
Na samo to słowo przeszedł mnie dreszcz. Ze sklepu obok wyszły dwie wystrojone lalunie i nie zauważając nas ruszyły wzdłuż witryn sklepowych nie przerywając sobie zaciętej wymiany "ochów" i "achów".
- Takich nikt nie ma!
- Muszę cię zmartwić. On chyba już kogoś ma...
- Też widziałaś te foty?
Coś ukuło mnie w serce. Wiedziałam o czym rozmawiały. Przed oczami stanęły mi te zdjęcia, a oczy zaszły mgłą.
- Oj nie przejmuj się nią! Jesteś od niej sto razy lepsza...
Dziewczyny oddalały się i coraz mniej dochodziło do nas z ich rozmowy. Ale ja już nie słuchałam. Wpatrywałam się w jeden nieokreślony punkt przede mną. Myśli kłębiły się w mojej głowie, tworząc chaos. On... całował inną...
- Ania?
Spojrzałam na bruneta, jakby jego obecność tutaj była najdziwniejszym zjawiskiem na ziemi. W oczach gromadziło się coraz więcej łez. Znów wszystko powróciło i zakotwiczyło się w mojej głowie. Co mam teraz ze sobą zrobić? A co, gdy wrócą? Oni myślą... Seev myśli, że wszystko jest okej, że... Co mam zrobić?!
- Bez sensu... – powiedziałam cicho spuszczając wzrok.
- Co?
- Nieważne...
Pokręciłam głową i odeszłam od niego. Zrobiłam kilka kroków i zatrzymałam się. Poczułam wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i głośno przełknęłam ślinę, po czym drżącą ręką odebrałam.
- Słucham...
- Hej. Co tam u ciebie?
- Hej Seev. Bez zmian, nic... nowego. A u was?
- To chyba dobrze – zaśmiał się – Jesteśmy trochę zmęczeni i najchętniej spakowalibyśmy się i wrócili do domu pierwszym lepszym samolotem.
- No tak...
- Nie było cię wczoraj na skype...
- Emm, coś mi wypadło, wybacz.
- Ania, masz taki dziwny głos... płakałaś?!
- Ja..., nie, nie. Seev, po prostu... muszę kończyć. Ale wszystko jest... dobrze. Pogadamy, jak wrócicie... Cześć – powiedziałam i rozłączyłam się.
Nie mogłam dłużej z nim rozmawiać. Z pewnością wyczuł, że kłamię, a przynajmniej nie mówię mu całej prawdy. Zresztą nie potrafiłabym dalej go oszukiwać, a poza tym w gardle czułam narastającą gulę... musiałam to zrobić.
- Jeśli chcesz... wrócimy do domu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Zayn`a.
- Nie. Wszystko w porządku – uśmiechnęłam się sztucznie pociągając nosem.
- Jak chcesz – wzruszył ramionami i odszedł.
Ze zdziwieniem wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę bruneta. Tak po prostu sobie poszedł! Zresztą, czego się spodziewałam? Cały czas jestem dla niego oschła i niemiła. Ta cała sytuacja u mnie w domu... wciąż byłam o to zła. A on wczoraj w parku nie zostawił mnie, nie okazał się być takim, za jakiego go uważałam. Eh, teraz to wszystko jest nieważne.
Nie mając głowy do zakupów skierowałam się do wyjścia. Odnalazłam samochód chłopaków i stanęłam obok niego. Starałam się nie myśleć o chłopakach i o tym, co będzie, gdy wrócą. Będę musiała się z nimi spotkać. Porozmawiać o tym wszystkim, a dziewczyny...
Zauważyłam dwóch chłopaków zmierzających w moją stronę.
- Ty już po zakupach? – zapytał Niall. Chłopak taszczył ze sobą kilka toreb.
- Nie miałam głowy do tego. Ale widzę, że ty wręcz przeciwnie – uśmiechnęłam się.
- Nawet chłopak czasem potrzebuje iść na zakupy, nie Louis?
- Tak, jasne – śmiał się.
Po dłuższej chwili zjawili się pozostali zakupoholicy i wróciliśmy do domu.

- Seev, po prostu... muszę kończyć. Ale wszystko jest... dobrze. Pogadamy, jak wrócicie... Cześć – powiedziała i rozłączyła się.
Wpatrywałem się w komórkę, którą trzymałem w dłoni.
- Co słychać w Londynie? – zapytał Tom wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałem na niego – Czemu patrzysz na mnie, jak na śmierć?
- Coś jest nie tak...
- Nie tak w sensie...
- Rano dzwoniłem do Nareeshy. Gdy zapytałem o Anię, powiedziała, żebym wracał.
- Stęskniła się – powiedział nalewając sobie soku.
- Dzwoniłem teraz do Ani, a ona... powiedziała, że porozmawiamy, jak wrócę.
Przez twarz chłopaka przemknął cień.
- Chyba nie myślisz...
- Musimy wrócić.
- Seev, nie możemy odwołać reszty koncertów. Zostały niecałe trzy dni. Cokolwiek się stało – miejmy nadzieję, że nic poważnego – dziewczyny się nią zaopiekują.
- Masz rację...
W tym momencie do kuchni wpadła reszta zespołu. Widać było, że humor im dopisywał.
- Max! Wyglądasz w tej czapce, jak idiota. Oddaj mi ją! – krzyczał Nathan.
- A odczep się! Myślisz, że tylko ty jesteś taki piękny?
- Baby Nath się zdenerwował – śmiał się Jay – Uuuu.
- Nie odzywaj się Afrykański Buszmenie.
- Ej! Moje loczki to nie busz!
- Psst, Seev – spojrzałem na Tom`a – Jay dzwonił do Ani?
- Próbował – odpowiedziałem szeptem – Ale nie odbierała...
- Ooo Tom, Seev! Przyjaciele! – darł się Nath.
- Nie, nie pożyczę ci kasy.
- Chciałem zapytać, czy nie wiecie, co słychać u naszych dziewczyn. Dzwoniliście do nich?
- Tak, wszystko po staremu.
- A Ania? Co u niej? Nie mogę się do niej dodzwonić – zapytał Jay.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Jay...
- Chłopaki, dajcie spokój. Nie zrobiłem tego specjalnie! Nawet nie chciałem... Byłem pijany, dobrze o tym wiecie... Możecie się wreszcie normalnie zachowywać?
- Jay, chciałem powiedzieć, że... po rozmowie z nią wydaje mi się, że coś jest nie tak – odpowiedziałem. Wczoraj rozmawialiśmy o wszystkim i wyjaśniliśmy sobie to, co trzeba. Tak czy tak jesteśmy przyjaciółmi i ta kłótnia długo by nie potrwała. Postanowiłem być szczery i niczego przed nim nie ukrywać.
- Co? Jak to?
- Nie wiem..., ale za niedługo wrócimy i wszystkiego się dowiemy.
- Racja... – powiedział cicho.
- Będzie dobrze – powiedział uradowany Max. Nathan spojrzał na niego unosząc prawą brew.
- Pewnie tak, ale ty nadal wyglądasz idiotycznie. ODDAWAJ CZAPKĘ!!

                 Na miejscu wszyscy zgodnie uznaliśmy, że jesteśmy zbyt zmęczeni na jakiekolwiek pogaduchy i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Usiadłam na moim łóżku i odwróciłam wzrok na okno i przestrzeń za nim. Tyle się już wydarzyło... a ile jeszcze mnie czeka! Chłopcy wrócą z trasy, to jasne, że będą chcieli się ze mną widzieć. Mało tego – będą dopytywali, czemu wróciłam do siebie, skoro dziewczyny nocują u nich... Zbyt dużo pytań, a zbyt mało... Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam.
Drzwi uchyliły się i do pokoju wszedł Zayn. Przytoczyłam to, o czym myślałam w galerii. On mi pomógł. Przestań się boczyć...
- Gadałem chwilę z chłopakami i… Chciałem… zapytać na ile zostajesz…?
- Nie na długo. Muszę wrócić do siebie – powiedziałam ponownie odwracając się do okna.
- Wszystko… w porządku? Wtedy, w galerii...
- Jest okej.
- Jeśli coś na prawdę jest nie tak, to...
- Nie. Jest... dobrze.
Nastała chwila ciszy.
- Wiesz, nie naciskałem, byś wytłumaczyła mi, co się stało, że byłaś wtedy w parku. Nie obchodziło mnie to, a przynajmniej starałem się, żeby tak było. Tłumaczyłem sobie, że to nie moja sprawa, że ty sobie wszystko poukładasz. Zresztą miałem cię dziś odwieźć do domu, więc tym bardziej nie nalegałem. Ale ta sytuacja w galerii... w dodatku mieszkasz ze mną, więc... nie wypominam ci tego, ale chcę wiedzieć.
Odwróciłam się do niego. W jego głosie była tylko pewność siebie, zero jakiegokolwiek wahania. Niestety miał rację. Ja na jego miejscu nie wytrzymałabym tyle i od razu chciałabym wszystko wiedzieć. Podniosłam się i zrobiłam dwa kroki w jego stronę.
- Jakiś czas temu zakochałam się w kimś. Przez dłuższy czas nie dopuszczałam do siebie tej myśli, bo on jest... na pewno nie jest taki zwykły, jak ja. Zachowywałam się wobec niego, jak przyjaciółka, nic więcej. Było ciężko ukrywać prawdę, a pewnego dnia wyszło na jaw, że mnie okłamał... Nie chciałam mu wybaczyć, ale on był taki nachalny. W końcu postanowiłam mu odpuścić. I wtedy powiedział, co do mnie naprawdę czuje. Jak w bajce no nie? Na początku było pięknie ładnie kolorowo... do czasu. Wczoraj zobaczyłam zdjęcia... zdjęcia w gazecie, na których on po prostu całował inną. Najgorsze jest to, że cały czas żyłam w kłamstwie. Poczułam się tak okropnie...
Spuściłam wzrok powstrzymując łzy.
- Nie przejmuj się – powiedział przytulając mnie – Wiem, jak się czujesz i uwierz, to z czasem minie.
- Najbardziej dręczy mnie to, że byłam na tyle głupia, żeby myśleć, że taka gwiazda, jak on będzie czuć do mnie coś... więcej. Mało tego, ja z nimi mieszkałam...!
- Gwiazda...?
Pociągnęłam nosem i odsunęłam się od niego.
- To Jay z The Wanted...
Na moje słowa brunet cofnął ręce i odsunął się ode mnie. Na jego twarzy malowało się narastające z każdą chwilą zdziwienie.
- Ty... mieszkasz...
- Mieszkałam – powiedziałam z naciskiem – Czy to problem? Czy... wiesz, myślałam, że to stereotyp, że się nienawidzicie. Nawet Liam powiedział mi, że to nieprawda. Ale jak widać komuś to przeszkadza.
- On...
Chłopak zachowywał się dziwnie. Wcześniej zły – teraz błądził wzrokiem po pokoju, jakby coś sobie przypominał.
- Przepraszam. Poniosło mnie trochę...
- Mieszkałaś z nim...?
- Z kim? – nie odpowiedział. Patrzył na mnie z nadzieją, że zaprzeczę, lecz nie wiedziałam kogo ma na myśli – Zayn, o co chodzi?
Brunet spojrzał na mnie tak, że przeszły mnie dreszcze.
- Z... Nathan'em.
Powiedział to z taką pogardą, jakby była to najobrzydliwsza rzecz na świecie. Zdziwiłam się, bo nie myślałam, że to o niego może mnie zapytać.
- No tak..., ale Zayn, czemu o niego pytasz?
- Nieważne – powiedział i wyszedł z pokoju.
- Zayn!
Nie posłuchał mnie. Wybiegłam za nim, lecz usłyszałam tylko trzask wejściowych drzwi. Zeszłam na dół i w holu spotkałam Harry`ego.
- O co tym razem się obraził? – zapytał jakby to było normalne.
- Eee...
- Nie przejmuj się – uśmiechnął się – Ten typ tak ma.
- Ale...
- Naprawdę, nie ma się co zadręczać. Za jakąś godzinę mu przejdzie i wróci.
- Nie wydaje mi się...
- O czym gadacie? – powiedział przybyły Liam.
- Zayn "wyszedł" – odpowiedział Styles zakreślając palcami cudzysłów.
- Co tym razem?
- Pewnie nic ważnego – zamruczał Harry szukając czegoś po kieszeniach.
- Powiedziałam mu z kim mieszkałam, a on zapytał o Nathan`a i wyszedł – powiedziałam wpatrując się w drzwi, przez które przed chwilą wybiegł Zayn.
Harry i Liam spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem.
- Co jest...? – zapytałam cicho.

__________
Jak się podoba? Osobiście to nie wiem, czy jest taki dobry, no ale mam nadzieję, że da się go przetrawić ;). Dzięki za szalone wyświetlenia - zaskakujecie mnie ;). Jak dobrze pójdzie to w tygodniu powinien pojawić się kolejny rozdział, nie wiem zobaczę jak to będzie :D. Ostrzegam, ostatnio naszła mnie taka wena takie olśnienie *o*. Trzy słowa: Będzie. Się. Działo.
Dedykuję: willow - której nie sposób zapomnieć! Dzięki, że pamiętasz o takiej nieważnej osóbce, jak ja :*
Doo następnego! ;*;*


♥♥♥

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 35

4 komentarze:
- Naprawdę?
- Jeśli to nie problem.
- Ależ skąd! – ucieszył się – To zaczekaj tu, a ja skoczę i powiem mu, żeby się tyle nie stroił.
Chłopak pobiegł na górę, a ja zostałam sama. A jeśli Zayn powie mu do czego doszło? Ej, do niczego nie doszło. To była tylko chwila słabości, nic więcej. Przerwałam te idiotyczne rozmyślania, bo Liam zszedł na dół i stanął obok mnie.
- No – uśmiechnął się – To jedziemy.
Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- Mam pytanie – powiedział Liam przerywając ciszę – Może ono się wydać trochę... osobiste.
- Słucham?
- Czy Zayn... próbował cię uwieść?
Zaskoczyło mnie to. Czy on o wszystkim wie? Niemniej jednak postanowiłam odpowiedzieć na to pytanie.
- Tak.
- Eh, a jednak.
Spojrzałam na niego.
- Jak to...
- Wiesz, podwiozłem go raz pod twój dom. Podczas drogi powiedział mi o tobie. Nie wszystko, no ale przynajmniej domyślałem się, co ta szczwana bestia knuje – uśmiechnął się do siebie – Zayn nie był taki. Kiedyś zachowywał się, jak naprawdę miły chłopak, dopóki ta... Margaret...
- Wiem – przerwałam mu.
- Wiesz? – zerknął na mnie zdziwiony.
- Powiedział mi dziś...
- Ale jak...? – przerwał mi – Nieważne – dodał – W każdym razie kiedyś był inny. W stosunku do nas pozostał taki sam. Tylko długo po... nie odzywał się prawie do nikogo. Na szczęście z czasem mu przeszło, ale co do dziewczyn... Nienawidzi ich na swój sposób. Jedyny plus to to, że media się nie dowiedziały. Bo inaczej... byłoby z nim gorzej.
- Gdy ktoś nas zrani... zawsze po takim czymś mamy uraz, niechęć do kogoś lub czegoś... To tutaj – wskazałam palcem dom.
- Mam wjechać na podjazd, czy...
- Nie. Zostań tutaj – uśmiechnęłam się. Chłopak zaparkował kilka metrów dalej – Może mi to chwilę zająć...
- Nic się nie dzieje. Poczekam – powiedział posyłając mi uśmiech i wysiadłam z samochodu. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę domu. Weszłam do środka. Wewnątrz było cicho, jakby nikt w nim nie mieszkał. No cóż, chłopców nie było, a dziewczyny wróciły do siebie.
- Albo i nie – powiedziałam patrząc na dwie damskie kurtki wiszące na wieszaku. No super. Trzeba się spakować, jak najciszej się da i wyjść, jakby nigdy nic. Po cichu weszłam na górę. To nie tak, że nie chciałam ich widzieć. Po prostu nie czułam się na tyle dobrze, by opowiadać im to, co wczoraj zaszło. Po prostu...
Skręciłam w prawo i zobaczyłam świecące się światło w łazience. Zdrętwiałam. Może jeszcze nie wszystko stracone. Wejdę po cichu do pokoju, spakuję się, zostawię jakąś kartkę... Cały plan szlag trafił, bo drzwi łazienki otworzyły się i stanęła w nich Nareesha, której na mój widok dosłownie szczęka opadła.
- A... Ania?! – krzyknęła patrząc na mnie, jakbym miała się zaraz rozpłynąć w powietrzu.
- Nareesha, ja...
Dziewczyna podbiegła i przytuliła mnie.
- Tak się cieszę... Nic ci nie jest... Nawet nie wiesz, jak bardzo martwiłyśmy się o ciebie!
- Wiem, przeprasza...
- Gdy dostałyśmy tego SMS`a, że dzisiaj rano ktoś cię odwiezie, nieco się uspokoiłyśmy, ale...
- SMS`a?
- No tak, ktoś napisał wczoraj z twojej komórki..., ale czy to ważne? Jesteś cała! – krzyknęła i ponownie mnie przytuliła.
- Nareesha, posłuchaj...
- Ania...?
Odwróciłam się odsuwając od siebie brunetkę i w drzwiach jednego z pokoi zobaczyłam Patrycję. Ona też...?
- Wróciła! Tak, jak ktoś obiecał.
- Nic ci nie jest – powiedziała przytulając mnie.
Zrobiło mi się przykro. Wczoraj, gdy uciekłam, nie myślałam, że będą mnie szukać. Nie myślałam o niczym. Ale teraz... Nie mogłam tu zostać. Jest za wcześnie, jeszcze nie teraz...
- Przebierz się, a ja skombinuję coś na śniadanie – powiedziała ożywiona Nareesha.
- Dziewczyny...
- W takim razie ja skoczę do sklepu – przerwała mi Patrycja.
- Mogę coś powiedzieć?! – krzyknęłam. Przyjaciółki spojrzały na mnie, jakby po tym, co się stało, w ogóle nie powinnam się odzywać – Nie mogę tu zostać.
- Co??
- Nie mogę... Ja... muszę się wyprowadzić...
Dziewczyny patrzyły na mnie, jak na dziwoląga.
- Ale...
- Posłuchajcie. Ja to wszystko przeżywam po raz pierwszy, ja... nie wiem już, czy Jay cokolwiek jeszcze do mnie czuje – głos mi się załamał – Dlatego zabiorę swoje rzeczy i... wrócę do siebie. Przez dwa dni nie będzie mnie w domu, więc... proszę, nie szukajcie mnie. Wszystkiego się dowiecie, tylko... dajcie mi czas.
Nareesha zmarszczyła brwi. Miała coś powiedzieć, zapewne zaprotestować, ale Patrycja powstrzymała ją, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Przepraszam – wyszeptałam i poszłam po swoje rzeczy. Weszłam do pokoju, chwyciłam torbę i dosłownie zaczęłam wrzucać do niej swoje ciuchy. Pospiesznie ją zasunęłam i zbiegłam po schodach.
- Ania... – usłyszałam, gdy chwyciłam klamkę. Odwróciłam się i zobaczyłam Patrycję stojącą w drzwiach kuchni – Dzisiaj rano... dzwonił...
- Jay? – dokończyłam za przyjaciółkę.
- Nie, Seev. Pytał, co u ciebie, czy... wszystko w porządku...
- Nie powiedziałyście mu chyba... – przerwałam nieco zdenerwowana. Nie chciałam, by chłopak cokolwiek wiedział. Nie teraz. Jest w trasie i nie może się mną przejmować. Gdy wrócą... gdy wróci, wszystko mu wyjaśnię.
- Powiedziałyśmy mu, żeby wrócił. Za te trzy głupie dni. Po prostu... wrócił.
- Dzięki – odetchnęłam – Muszę iść... Jeszcze raz... przepraszam – powiedziałam i wyszłam.
Nie zastanawiając się podeszłam do samochodu Liam`a. Położyłam torbę na tylnym siedzeniu, a sama usadowiłam się z przodu. Odetchnęłam głęboko.
- Wszystko OK? – zapytał chłopak przyglądając mi się.
- Tak. Ja po prostu... Nie mogłam dłużej zostać w tym pokoju, w tym... domu...
- Hm, wydaje mi się, jakbym go już gdzieś widział – powiedział, zerkając w stronę, skąd przyszłam – Wiesz, wszystkie domy są prawie takie same, ale ten... Ah, może mi się coś pomieszało – uśmiechnął się.
- Może nie.
- Czemu?
- Bo to dom... The Wanted.
- Mieszkasz... Mieszkałaś z nimi? – zapytał patrząc na mnie.
Z trudem przełknęłam ślinę. Czyżbym powiedziała za dużo? Oh, jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B...
- Khm. Tak. Jeśli teraz to kłopot...
- Co? Nie! W żadnym wypadku. To nie tak, że my ich nienawidzimy i walczymy z nimi o każdego fana. To media podsycają to wszystko. Gdzie się nie pojawimy, tam nas pytają o The Wanted, a The Wanted zapewne o nas... My nic do chłopaków nie mamy. Zayn już chyba też...
- Czemu? – zapytałam zaciekawiona.
- Wiesz, niektóre rzeczy powinnaś dowiedzieć się od niego samego – powiedział przekręcając kluczyk – A zareagowałem tak, bo... wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu? Mieszkać ze swoimi idolami...
- No tak – uśmiechnęłam się

- Na górze mamy wolny pokój – powiedział Liam, gdy wchodziliśmy do ich mieszkania – Chodź, pokażę ci.
Zdjęłam buty i ruszyłam po schodach za chłopakiem.
- To pokój Niall`a, ten Zayn`a... – wskazywał kolejno pokoje od prawej – Tamten Louis`a – pierwszy od lewej – a te drzwi naprzeciw jego pokoju, to twój. Tam dalej jest łazienka. Pozostałe dwa – Harry`ego i mój – są na dole. Chodź – uśmiechnął się, podszedł do drzwi i otworzył je. Weszliśmy do środka – Podoba się?
- Pewnie – powiedziałam rozglądając się – Ściany były jasnożółte, zasłony obłędnie niebieskie, a meble w kolorze białej czekolady – Jest cudowny – Liam uśmiechnął się – A-ale wiesz. Khm. Jutro wieczorem już mnie tu nie będzie.
- Wiesz, możesz zostać, ile tylko chcesz.
- Dzięki, ale... to skomplikowane...
- Jeśli nie chcesz – nie mów. Nie nalegam.
Uśmiechnęłam się i pomyślałam, że należą mu się jakieś wyjaśnienia. Pozwolił mi u siebie zostać i nie wie, dlaczego wczoraj byłam w parku… Wzięłam głęboki wdech i wszystko mu opowiedziałam.
- Widzę, że życie ci się przewróciło do góry nogami – westchnął a ja spojrzałam na niego smutnym wzrokiem – Ale wiesz, nie będziemy teraz o tym rozmawiać – uśmiechnął się ciepło – Rozpakuj się i zejdź do nas.
Chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. W duchu byłam mu wdzięczna, że nie chciał ciągnąć dalej tej rozmowy. Rozpakowałam to, co ze sobą wzięłam, jeszcze raz zerknęłam na pokój i zeszłam na dół.
- Witamy naszego nowego lokatora! – krzyknął radośnie Niall, gdy weszłam do kuchni. W odpowiedzi uśmiechnęłam się nieśmiało.
Oprócz blondynka przy stole siedzieli jeszcze Liam i Harry.
- Czyli to już potwierdzone? – uśmiechnął się Loczek.
- Tak – powiedział Liam patrząc na mnie.
- Zapewniam cię, że z nami nie będziesz się nudzić – powiedział Harry zacierając ręce.
- A więc? – wtrącił Niall – Co robimy? Nie możemy tak siedzieć!
- Horan, uspokój się.
- Przykro mi, ale ja nie mogę tak bezczynnie... nic nie robić!
- ADHD? – zapytałam cicho.
Liam parsknął śmiechem.
- Hej! Nie śmiejcie się ze mnie! Jestem tylko małym niewinnym chłopcem, któremu strasznie się nudzi – powiedział robiąc maślane oczka.
- Eh, masz rację. To bezczynne siedzenie zaczyna mnie dobijać – powiedział Harry po chwili namysłu.
- Lodówka prawie pusta – mruknął Liam wpatrując się w jej wnętrze.
- O nie nie nie. Na mnie nie patrz – powiedział Styles unosząc ręce – Dzisiaj jest kolej Zayn`a. Ja zakupy robiłem wczoraj.
- To jest to! – zerwał się spokojny do tej pory Niall.
- Co?
- No zakupy! – krzyknął uradowany.
- Jeśli chcesz włóczyć się po spożywczaku z wózkiem i listą w ręce, to beze mnie – odparł Harry.
- Nie chodzi mi o takie zakupy głupku! Przydałyby mi się nowe buty... – powiedział przyglądając się swoim stopom.
- A mi nowe spodnie.
- To nie jest taki zły pomysł...
- Pewnie, że nie! Jedziesz z nami! – blondynek uśmiechnął się do mnie.
- Spróbowalibyście pojechać beze mnie – śmiałam się.
- Na co czekacie?
- Myy... Eee – zaczął Liam.
- Zbierać się i jedziemy! – krzyknął ponownie Niall i pogonił kolegów na korytarz.
- Hej, wolniej!
- Chcesz znaleźć wolne miejsce parkingowe? – mina Harry`ego mówiła sama za siebie – No to już!
Pospiesznie włożyliśmy buty, a Niall pobiegł po pozostałą dwójkę.
- Jak już mówiłaś, ADHD – uśmiechnął się Liam.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Zmieścimy się do jednego auta? – zapytałam.
- Dalibyśmy radę, ale skoro mamy zaszaleć, przyda się drugie auto na te zakupy.
Po chwili trójka chłopaków dołączyła do nas i ruszyliśmy. W jednym aucie był Louis, Harry i ja, a w drugim Niall, Zayn i Liam.
- Więc zostajesz u nas? – zapytał Louis.
- Tak, ale nie na długo – uśmiechnęłam się.
- Nie na długo mówisz... A więc musimy dzisiaj zaszaleć – odpowiedział z zawadiackim uśmiechem.
- Coś czuję, że nie zapomnę tego do końca życia – westchnął Harry.

Zatrzymaliśmy się przed jakąś galerią.
- Idziemy? – zapytał Louis.
- Pewnie! – krzyknął Niall dosłownie wyskakując z drugiego samochodu.
- Nie chcę być niemiła, ale on zachowuje się...
- ...jak baba – dokończył za mnie Liam i zaczęliśmy się śmiać.
- Więc... mamy cały dzień.
- O tak – westchnął radośnie Louis.
- Jakby co, spotkamy się przy aucie – powiedział Harry i weszliśmy do ogromnego budynku. Liam poszedł szukać butów , moi współlokatorzy z auta udali się do restauracji, ponieważ nie jedli śniadania, a ja ruszyłam przed siebie. Tak się złożyło, że zabrałam ze sobą kurtkę, do której włożyłam portfel, więc mogłam troszkę poszaleć. Skręciłam do jakiegoś sklepu odzieżowego. Moją uwagę przykuła bluzka w kratę. Uwielbiałam je, ale jakoś nigdy nie miałam okazji by sobie taką kupić. Może to właśnie ten dzień? Chwyciłam metkę. Uuu... Nigdy w życiu nie wydam tyle na marną koszulę. O nie. Była ładna, ale naprawdę. Nie przesadzajmy. Jak najszybciej wyszłam ze sklepu.
Przechadzałam się wzdłuż kolorowych witryn, gdy na jednej z wystaw zobaczyłam świetne okulary przeciwsłoneczne. Weszłam do sklepu. Ruszyłam do półki, na której leżały takie same, gdy ktoś nagle zastąpił mi drogę.
- Khmm, przepraszam, ale... mógłbyś się przesunąć?
Chłopak – który wciąż stał do mnie tyłem i kogoś mi przypominał – potrząsnął głową, jakby wyrwany z transu.
- Jasne, ja... tylko... Oo – powiedział odwracając się.
- Nieważne – rzuciłam zakłopotana i wyszłam ze sklepu.
- Czekaj!
Zayn wybiegł za mną.
- Em, tak?
- Unikasz mnie?
- Co...?
- Po tym, co... się dziś...
Nie usłyszałam, co powiedział, ponieważ jakiś znudzony mężczyzna przejechał obok nas z jakąś niemożliwie hałasującą maszyną. Brunet pokręcił głową, złapał mnie za rękę i zaprowadził w jakiś zaułek, gdzie było o wiele ciszej.
- Pytałem, czy mnie unikasz.
- Em, nie – odpowiedziałam krótko.
- Wydaje mi się, że jednak tak – powiedział odchylając głowę do tyłu.
- Nie unikam cię! Czekałam na korytarzu i... Liam zapytał, czy chcę u was chwilę pomieszkać... no i zgodziłam się... później pojechaliśmy do mnie... to znaczy do znajomych, bo...
- Będziesz u nas mieszkać? – przerwał mi.
- Tak – założyłam ręce na piersi – Co prawda tylko do jutra, ale...
- Hm, chłopaki nic mi o tym nie wspominali...
- Nie będę nocować w twoim łóżku. Nie bój się.
- Szkoda – posmutniał zbliżając się do mnie – Wiesz, mógłbym... nauczyć cię grać na... fortepianie na przykład... – mówił ściszonym głosem drapiąc się przy tym po głowie – albo na... gitarze...
Przysunął się do mnie jeszcze odrobinę i spojrzał mi w oczy. Czekałam, aż skończy swoją jakże długą wypowiedź, ale dotarło do mnie, co on kombinuje. Wyprostowałam się, gdy nagle usłyszałam kroki i strzępki jakiejś rozmowy.

__________
Siema, siema siemaaa!!! Moi kochanie jestem i sie nigdzie nie wybieram :) Rozdziały zapewne będą co tydzień się pojawiać. Chyba że znajdę chwilę - dłuższą - w moim napiętym planie lekcji to wtedy dodam :D No, ale narazie proszę oto... no dziełem tego nie nazwę xd Takie se o macie proszę przetrawcie i napiszcie, co o tym sądzicie :D Poprawianie błędów przy ---> Christina Aguilera - Something's Got a Hold On Me (Burlesque) piosenka coś pięknego POLECAM!
Dedykuję mojej Best Friend z ławki! Myszo moja Tyy :* :*
Dzięki dla mojej kochanej Czytaczce, która niiigdy mnie nie zostawi *o* Alejandra Shadowhunters
wybacz, że nie komentuję Twojego bloga, ale na razie nie mam jak :/
Do zobaczyska Mordy! ;* 



♥♥♥

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 34

1 komentarz:
- Zayn! Wstawaj, chłopie ileż można-aa... – spojrzał na mnie i nieco speszony przerwał przygotowany zapewne wcześniej monolog – Ja... Pomyliłem chybaa... – zamknął buzię, zmarszczył czoło i uniósł wskazujący palec prawej ręki – Przepraszam na chwilę – powiedział i wyszedł zamykając drzwi.
Co to było? Chwila, chwila. Zayn? To imię... Boże drogi, nie... Zmarszczyłam brwi. Jak nie, jak tak! Przecież wczoraj... O matko, wczoraj trafiłam na niego w parku! Płakałam. Okropnie płakałam. Usiadłam obok niego i...zasnęłam. A teraz? Znajdowałam się w jego pokoju! Gorzej. Spałam w jego łóżku! Całe szczęście, że bez niego.
Ze świstem wypuściłam powietrze z płuc. Poczułam, jakby ktoś lodowatą ręką ściskał mnie za serce. Do oczu ponownie napłynęły mi łzy i kilka spadło na koszulkę. Zamrugałam i odpędziłam narastającą chęć pogrążenia się w rozpaczy. Nie. Bynajmniej nie teraz. Może później. Aktualnie bardziej intrygowała mnie moja obecność w pokoju... Zayn`a. Jakim cudem ten arogancki dupek wczoraj mnie tu ściągnął? Zawiózł mnie? A ja głupia się nie obudziłam? A która w ogóle godzina? Odnalazłam wiszący na ścianie kolorowy zegar. Wskazywał 11:55. Dość rozmyślań. Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam. Wychyliłam głowę, sprawdziłam, czy nikogo nie ma i wyszłam na korytarz. Ten blondyn, skądś go kojarzyłam... Sekundę... był na tym teledysku... i na zdjęciach w Internecie... A to oznacza, że jestem w domu... No jak im tam... Hej! Już bym chciała. To, że zobaczyłam drugiego z członków zespołu nie oznacza jeszcze, że znajduję się w ich mieszkaniu, powoli. Zauważyłam schody. Podeszłam do nich na palcach i spojrzałam w dół. Buty. Mnóstwo butów. Zbyt dużo, jak na dwie osoby... Niestety. Wszystko wskazuje na to, że – czy to mi się podoba, czy nie – jestem w domu... One Direction. Powoli zeszłam po schodach. Skręciłam w prawo i ruszyłam przed siebie. Powoli weszłam do jakiegoś pomieszczenia i po chwili zorientowałam się, że po lewej jest salon – duży telewizor, kilka foteli i dwie sofy, a na jednej z nich ktoś spał – a po prawej zapewne kuchnia. Nagle usłyszałam jakieś szepty, lecz nie mogłam nic z nich zrozumieć. Nie lubiłam podsłuchiwać, ale musiałam dowiedzieć się co się dzieje. Podeszłam trochę bliżej.
- Mówię ci. W jego pokoju jest jakaś dziewczyna!
- Niall, weź się ogarnij, idź do łóżka, wytrzeźwiej i wróć.
- Bardzo śmieszne. No przecież trzeźwy jestem! Nie wierzysz? Chodź zobacz.
- Nigdzie nie idę, daj mi zjeść.
- Więc uwierz. W jego pokoju jest dziewczyna, a on śpi na sofie w salonie!
Obróciłam się i jeszcze raz spojrzałam na śpiącego chłopaka. To on... No super. I co teraz zrobić? Wejść tam i powiedzieć: „Hej, nie wiem, jak się tu znalazłam, ale chyba kojarzę jednego wrednego z was, który właśnie śpi na kanapie... Mógłby mnie ktoś odwieźć do domu?". Nie, to odpada. Zostaje mi wrócić do pokoju po buty i pieszo dojść do domu. Po cichutku wycofałam się do holu, odwróciłam się i stanęłam, jak wryta. Ze schodów schodził właśnie chłopak, który na mój widok delikatnie się uśmiechnął. Zgłupiałam. Otworzyłam buzię, lecz zaraz ją zamknęłam. Cofnęłam się o krok.
- Dzień dobry, jak się spało? – zapytał, jakby to, że spędziłam tu noc, było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
- Emm, dobrze dziękuję.
- Zayn wyjaśnił ci co i jak? – mówiąc to minął mnie i zajrzał do pokoju – Jasne. Śpi, jak suseł i ma wszystko gdzieś – pokręcił głową – Wiesz, jestem ciekaw, jak on ci to wszystko będzie wyjaśniał, więc powiem ci tylko tyle, że wczoraj cię tu przywiozłem.
Jak automat pokiwałam głową.
- Chodź do kuchni – ponownie się uśmiechnął i odszedł, a ja ruszyłam za nim.
Chłopak wszedł do pomieszczenia, w którym dwóch innych siedziało przy stole. Na mój widok jeden z nich zaczął krztusić się kanapką.
- A nie mówiłem! – powiedział uradowany blondyn, klepiąc kolegę po plecach.
- Hej – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Hej! – zerwał się blondynek, który zastał mnie wcześniej w pokoju – Jestem Niall – uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie rękę.
- Ania – uścisnęłam ją.
- To jest Louis a to Liam – wskazał kolejno przyjaciół.
- Skąd ty tu... – zaczął... Louis, ale mu przerwano.
- A ja jestem Harry – usłyszałam głos za plecami i podskoczyłam. Do kuchni wszedł brunet o lekko poodwijanych w każdą stronę włosach – Powiedz mi, jak Zayn cię przekonał, żebyś...
- Wstrzymaj się z pytaniami, Styles – przerwał mu Liam – Gdy nasza Śpiąca Królewna się obudzi, wszystko ci wyjaśni – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Zayn ją... tu...
- Przyjacielu – blondynek poklepał bruneta po ramieniu – Malik ci wszystko wytłumaczy.
- Ja... nie chcę wam przeszkadzać. Wezmę tylko buty i pójdę do siebie.
- Przeszkadzać? Nam? – pytał krztuszący się wcześniej chłopak – Przestań – posłał mi uśmiech – Po pierwsze, nie masz nam w czym przeszkadzać, a po drugie... jesteś "odskocznią od codzienności".
- Siadaj i zjedz coś – uśmiechnął się zachęcająco blondynek. Zrobiłam, jak kazał. W głębi duszy miałam nadzieję, że Zayn się nie obudzi, a ja wrócę do domu i uniknę rozmowy z nim.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał Harry.
- Od parku w lewo, około pół godziny pieszo.
- Hmm, nie tak daleko stąd – stwierdził Niall – wpadniemy kiedyś – puścił mi oko.
- Aktualnie mieszkam z..., a nieważne – machnęłam ręką – Dzisiaj już wracam do siebie – uśmiechnęłam się sztywno.
- Proszę – powiedział Liam stawiając przede mną kubek gorącego kakao.
- Dziękuję – zapatrzyłam się w brązową ciecz – Zawsze wstajecie tak późno? – zapytałam po chwili.
- Późno? – zdumiał się Louis – Kobieto, to jest dla nas szósta rano! – śmiał się.
- Nie mów, że wstajesz wcześniej... – przeraził się Harry.
- Haha, co wy. Wcześniej niż przed 13:00 z łóżka nie schodzę – śmiałam się razem z nimi – Wiecie... może niech... Zayn sobie śpi, a ja wrócę do domu, hm? – podsunęłam.
Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam przy nich siedzieć cały czas cicho. Miałam ochotę zapomnieć o wszystkim, co było i normalnie sobie z nimi pogadać.
- Co ty, nie będziesz się tak z rana przemęczać – powiedział Niall udając oburzenie – Zaraz załatwimy ci szofera, nie Louis? – szturchnął kolegę w bok poruszając porozumiewawczo brwiami.
- Zgadza się – przytaknął z chytrym uśmieszkiem.
Obydwoje wstali od stołu i po cichu podeszli do śpiącego bruneta. Razem z pozostałą dwójką przyglądałam się ich poczynaniom. Blondyn stanął za głową Zayn`a, a Louis przy nogach. Niall nachylił się nad uchem przyjaciela.
- Zaaaayn – powiedział melodyjnym głosem. Śpiący ani drgnął – Zaaaaaaaayyyn! – spróbował trochę głośniej. Chłopak poruszył się i zakrył sobie głowę kocem. Patrzyłam na nich i z uśmiechem pokręciłam głową.
- Patrz teraz – szepnął mi do ucha Harry.
Widziałam, jak Louis nabiera do płuc powietrza.
- Zayn! Jakiś dzieciak na hulajnodze porysował ci twoje porsche! – krzyknął przeraźliwie.
- A teraz jakiś gościu mamrocze pod nosem, że źle zaparkowałeś i... – wyrecytował Niall na jednym oddechu - Oouuu. Obsikał ci auto! - dokończyli razem.
Chłopak zerwał się, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody, pozbierał się z podłogi i biegiem ruszył do drzwi. Nie mogłam opanować śmiechu. To nic, bo dwaj przyjaciele tarzali się po podłodze. Po chwili wystraszony chłopak wrócił do salonu z ponurą miną. Spojrzał na żartownisi gniewnym wzrokiem i ruszył w stronę kuchni. Przypomniałam sobie jego idiotyczne zachowanie, gdy potraktował mnie, jak łatwą...
- Hej – powiedział patrząc na mnie lekko zmieszany.
- Khm, hej – wykrztusiłam.
Chłopak usiadł obok Harry`ego.
- Co dziś mamy na śniadanie? – zapytał drapiąc się po głowie.
- To, co sobie zrobisz – odparł Niall wchodząc do kuchni.
Usiadł obok mnie i uśmiechnął się. Brunet rzucił mu gniewne spojrzenie nawet na mnie nie zerkając. Zdziwiona uniosłam brwi. A więc tak? Będąc ze mną sam na sam był taki pewny siebie – chłopak nie do zdarcia. A teraz? Proszę! Boi się nawet na mnie spojrzeć. Popatrzyłam na niego, jak na idiotę i dopiłam kakao.
- Harry, dam ci dychę, jak zrobisz mi kawę – powiedział Zayn odchylając się do tyłu.
Poczochrany tylko na niego spojrzał.
- Mały kochany Zayn nie umie zrobić sobie kawusi? – droczył się Louis szczypiąc go w policzek.
- Może zadzwonimy po mamusię? – dodał Niall.
Liam smażył bekon i patrzył na nich śmiejąc się do siebie.
- Oj odczepcie się – warknął.
- Dzieciak – powiedziałam kaszląc. Nie mogłam się powstrzymać. Chłopcy spojrzeli na mnie.
- Uuu – zawył rozbawiony Harry.
- Dobre! Piona! – krzyknął blondynek wystawiając prawą rękę – Teraz druga! – powtórzył i wyciągnął drugą. Ponownie przybiłam – A teraz przytuuul! – rozłożył ramiona.
- Haha nie za dużo? – śmiałam się.
- Oj no choodź – powiedział i przysunął się do mnie.
Zerknęłam na Zayn`a. Nie wyglądało, żeby mu się to podobało, ale wciąż na mnie nie patrzył.
- Haha, no dobra – przytuliliśmy się.
- Też chcę! – krzyknął Louis i dołączył do nas.
- A ja to co? –  w jego ślady poszedł Harry.
- Jak słoooodko! – powiedział Liam robiąc nam zdjęcie swoją komórką.
- Chłopaki... duszę się – wymamrotałam.
- O jasne, wybacz – odskoczyli ode mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Wy zawsze tak..., gdy dziewczyna u was...
- Coś ty – powiedział Louis – Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, która tu nocowała – liczył w myślach.
- Ouu... wybaczcie... – zmieszałam się.
- Ale co mamy wybaczyć? – zapytał Liam stawiając na stole swoje śniadanie.
- Bo... jestem tutaj pierwszy raz, nawet nie wiem dlaczego i... zachowuję się, jak u siebie.
- No i bardzo dobrze – uśmiechnął się Harry – Czuj się, jak w domu.
- Dzięki – odwzajemniłam gest.
- Liaaaam?
- Tak?
- Radzę ci uważać na twoje śniadanie, bo Zayn wygląda, jakby miał się zaraz na nie rzucić – ostrzegł Niall.
- Ej ej ej! – powiedział Liam odsuwając się od aroganta – To moje!
- Przecież nic ci nie zrobiłem! Jeszcze...
- Żyj i daj żyć innym – powiedział chłopak wkładając sobie ostatni kęs do buzi, po czym wstał od stołu i podszedł do zlewu.
- Nie bądź pasożyt, zrób sobie śniadanie, jak normalny człowiek – pouczył Harry.
- Odezwał się – syknął.
- Uuu, przystojniaczek dzisiaj nie w humorze.
Wypiłam resztę napoju i podeszłam do Liam`a,.
- Dziękuję za kakałko, było pyyszne – powiedziałam wkładając kubek do zlewu.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się – Wiesz, w ramach podziękowania... mam brudne auto...
- Haha, no aż tak dobre nie było – śmiałam się.
Naszła mnie ochota, by zrobić Zayn`owi na złość. Postąpić tak, by czuł się nawet zazdrosny.
- Starałem się – udawał płacz Liam.
- Nie dąsaj się – stanęłam na palcach i musnęłam jego policzek – Kakałko było prze-py-szne!
- Też chcę buzi! – udarł się Niall.
- Zróbcie mi kakałko, to pogadamy – pokiwałam palcem i zaczęliśmy się śmiać – Wiecie, będę się zbierać. Skoczę tylko po buty – uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę.


- A więc...? – zapytał Horan, gdy dziewczyna wyszła z kuchni. Niestety przyjaciel zignorował go i nalał sobie soku do szklanki – Zayn! – krzyknął.
- No co – warknął.
- Przestań się tak fochać. Co w ciebie wstąpiło? – pytał Harry.
- Nie widziałeś, jak ona się zachowuje? Pocałowała go!
- Odbiło ci? Ledwie dotknęła mojego policzka – mówił ze spokojem Liam.
- A co... zazdrosny jesteś...?
Nie odpowiedział od razu. Upił łyk napoju i westchnął: - Nie ma o co.
- Dobra zostawmy ten temat na później – powiedział Louis, gdy zobaczył, że blondyn ma zamiar kłócić się o to z brunetem – Wyjaśnij, jakim cudem ona się tu znalazła.
Opowiedział im w skrócie, co zaszło wczoraj w parku.
- Czekaj nie wiesz, jak ona ma na imię?
- Kiedy miałem się dowiedzieć?
- Nie było pytania – wycofał się Niall, wiedząc, że nie ma sensu kłócić się z tak nadąsanym kolegą.
- Odwieziesz ją, czy ja mam to zrobić? – zapytał Liam.
- Odwiozę... – powiedział chłodno i wyszedł.
Harry głośno westchnął.
- Co go ugryzło – zastanawiał się Horan – Zdarzało się, że nie był w humorze, ale żeby aż tak?
- Dorastanie - skwitował Tomlinson i wybuchliśmy śmiechem.


                 Weszłam do pokoju i odszukałam moje kochane buty. Usiadłam na podłodze i je włożyłam.
Podniosłam się i jeszcze raz spojrzałam na nie z góry. Odwróciłam się, by wyjść z pokoju i na coś wpadłam. Zatoczyłam się do tyłu i upadłam. Pomieszałam coś? Wpadłam na ścianę? Potrząsnęłam głową i otworzyłam oczy.
- Wybacz, ja... myślałem, że mnie wi... – powiedział wyciągając ku mnie rękę.
- Poradzę sobie – wycedziłam, gdy zobaczyłam, kto to.
Podniosłam się i poprawiłam bluzkę. Chłopak się nie ruszył. Stał i patrzył na mnie.
- O co ci chodzi.
- Nic. Po prostu sobie na ciebie patrzę. Kto wie, kiedy następnym razem będę cię musiał ratować – odpowiedział irytująco.
- Ratować...? – Zayn wzruszył ramionami – Wcale nie musiałeś mnie nigdzie zabierać!
- Mówisz, że mogłem cię tam zostawić? Czyli nie dostanę całusa, jak Liam?
- To był żart! Ugh, jak ty wszystko wyolbrzymiasz!
- Oj nie denerwuj się tyle.
- Wiesz co... Zostań sobie w domu. Wrócę pieszo – warknęłam i minęłam go.
- Hej! – krzyknął i zdążył chwycić mnie za nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze były bardzo blisko. Za blisko – Nie wiesz, którędy iść – powiedział patrząc mi w oczy.
- Jakoś sobie... poradzę – odparłam drżącym głosem.
Brunet odgarnął mi opadające na twarz włosy. Wiedziałam, co powinno później nastąpić. O nie. On jest aroganckim, zadufanym w... sobie dupkiem... Ale chłopak nie czekał. Dłonią delikatnie podniósł mój podbródek i już miał mnie pocałować, gdy po raz drugi oprzytomniałam w odpowiedniej chwili. Odsunęłam się i już podniosłam rękę, by wymierzyć mu obiecany kiedyś siarczysty policzek, gdy w ostatniej chwili powstrzymałam się. Westchnęłam.
- Nigdy więcej nie próbuj mnie uwieść... Bo gówno wiesz, co naprawdę może łączyć dwoje ludzi! – powiedziałam głośniej, lecz przez łzy.
- Mylisz się – powiedział odwracając się do mnie tyłem – Poczułem kiedyś, co to miłość. Byłem kiedyś zakochany. Tak, nawet taki dupek, jak ja. Kilka lat temu poznałem dziewczynę. Kochałem ją. Była ideałem. Piękna, mądra i taka niewinna... Myślałem, że to co złe nie może nas dosięgnąć. I nie dosięgło. Bynajmniej nie nas. Odwiedzałem ją w każdy weekend. Coś nam wtedy wypadło, a jej zalało mieszkanie. Pozwoliłem jej u mnie przenocować. Próby w studio mieliśmy w innym mieście, a że skończyliśmy wcześniej, chciałem zrobić jej niespodziankę. Wróciłem do siebie i ona... była tam z… moim najlepszym… przyjacielem. W mojej sypialni... – urwał i nabrał powietrza – Wtedy poczułem, co to ból, rozczarowanie i... cierpienie. Znienawidziłem ją i wszystkie dziewczyny. Uwierzyłem, że każda jest taka sama – z początku słodka i niewinna, a później... wykorzysta cię, jak zabawkę. Od tej pory zmieniłem się. Raz... jeden jedyny raz postąpiłem z jedną tak, jak wtedy ona ze mną, ale nie potrafię być taki. Dlatego nie szukam sobie dziewczyny na stałe.
Stałam tam i miałam łzy w oczach. To co zrobiła tamta dziewczyna... zraniło go. Jaki by teraz nie był – zraniła go. A to, co było między mną i Jay`em? Tak, było. Niestety... Być może zbyt szybko o tym myślę, być może to jeszcze nie koniec, ale... Czy to było coś więcej? Przynajmniej z mojej strony. Ale co jest gorsze, to w jaki sposób zraniono jego, czy mnie? Ani jedno, ani drugie. To boli jednakowo, nie ma różnicy.
Teraz czułam się głupio. Nie wiedziałam o nim nic, a mówiłam takie rzeczy. Jedno wydarzenie i człowiek zmienia się nie do poznania. Znałam to po samej sobie...
- Przepraszam... – wyszeptałam – Nie miałam pojęcia..., że...
- Nie przepraszaj.
- Ja... może nie uwierzysz, ale wiem, jak się czujesz. Wczoraj... zobaczyłam coś... On całował się z inną... nie wyglądało, żeby „się na niego rzuciła”... Wiem, to nic w porównaniu do ciebie, ale... zakochałam się pierwszy raz. Głupie nie? Na mój wiek to był pierwszy raz? Niemożliwe! – westchnęłam – A ja głupia myślałam, że taki ktoś jak on może mnie... – pociągnęłam nosem – No, ale jednak nie.
Uśmiechnęłam się sztucznie i podniosłam wzrok. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas na mnie patrzy, a jego policzki... były mokre?
- Wybacz za tamto... myślałem, że jesteś taka, jak inne i... No wiesz, tylko zgrywasz taką niedostępną.
- Nie ma sprawy – powiedziałam przez łzy. Wciąż miałam przed oczami te okropne zdjęcia.
- Hej, nie płacz....
- Nie, ja tylko... tak jakoś... – pociągnęłam nosem.
Chłopak podszedł do mnie i wydawało mi się, że chciał mnie przytulić, lecz bał się mojej reakcji. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez i wtedy jakby zrozumiał. Zbliżył się i mnie objął. Wtuliłam się w niego i rozpłakałam. Wciąż nie mogłam zrozumieć, że Jay... To bolało. Bardzo bolało. Ja wiem, że życie nie jest proste..., ale żeby aż tak?! Do cholery, dlaczego akurat ja? Babciu, gdybyś tylko teraz mogła być ze mną...
- Lepiej? – zapytał cicho. Odsunęłam się od niego i pociągnęłam nosem.
- Tak... tak jakby.
- Nie płacz już, dobrze? On nie jest tego wart... – powiedział patrząc na mnie.
Pokiwałam głową. Ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Chłopak podniósł rękę i otarł ją. Błądziłam wzrokiem po jego klatce, aż wreszcie nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy... były takie czyste, takie... jeszcze nigdy takich nie widziałam. Już nie czułam tej złości, co wcześniej. Zapomniałam o wszystkim. Nawet o tym, jak mnie potraktował. Po tym, co powiedział i teraz, gdy patrzę w jego obłędnie brązowe oczy zrozumiałam, że on jest inny. Nie taki, jaki mi się wydawał. To tylko skorupa, pod którą kryje się zwykły chłopak ze zranionym sercem. Podobnie, jak ja...
Nie poruszył się. Nawet nie drgnął. Widać, wziął sobie do serca, co mu przed chwilą powiedziałam. A teraz? Sama nie wiem czemu, ale chciałam tego. Chciałam, żeby się przekonał, że nie każda dziewczyna jest taka. Minimalnie przysunęłam się do niego.
- Nie wszystkie są takie, jak myślisz. Ja nie rozmawiałam z nikim, aż nie poznałam jego... Bałam się, ale myślałam, że będzie dobrze, a teraz... Po raz drugi cierpię przez niego i... To tak cholernie boli! Żałuję, że w ogóle pozwoliłam..., jaka ja jestem...
- Nic już... nie mów... – przerwał mi świdrując mnie wzrokiem. Nie poruszył się. Nawet nie drgnął! Tylko patrzył mi w oczy. A ja? Walczyłam. Walczyłam ze sobą, by tego nie zrobić. Nie mogę! Ale, co mnie trzyma? Co powstrzymuje? No co?! Kto?! Właśnie, nikt. On już nie powie mi, że mnie kocha – poznał inną. Już tak na mnie nie spojrzy. Dramatyzuję? Być może, ale nie mam się czego uczepić by myśleć inaczej. Nie mam jakiegoś prostego powodu, by zacząć gdybać. Nie mam. Ja już... nic nie mam...
Na samą myśl o przeszłości zachciało mi się płakać, lecz uroniłam tylko jedną łzę. Zmrużyłam oczy i... stało się. Pokonałam tę nieznaczną odległość i musnęłam jego usta. Wszystko działo się naprawdę szybko. Chłopak z początku nie wiedział, co się dzieje, lecz po chwili przysunął się do mnie bardziej i nieco mocniej wpił się w moje usta. Poczułam, jak moje ciało przechodzi fala ciepła, jakbym zanurzyła się w wannie z gorącą wodą. Jego usta były takie delikatne, z każdą chwilą miałam ochotę...
"... przecież to Zayn... Nienawidzisz go!..."
Ocknęłam się i odsunęłam od niego.
- Przepraszam, ja... nie powinnam... – powiedziałam spuszczając wzrok.
- Nic się nie sta...
- Tak. Nie powinnam – przerwałam, rumieniąc się – Poczekam... na dole – rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Co we mnie wstąpiło? Dlaczego to cholerne sumienie nie daje mi spokoju? Owszem, nienawidziłam go. Lecz powiedział mi, co go tak zmieniło. Rozumiem, czemu stał się taki! Ale, nie, moje sumienie wie lepiej!
Zeszłam po schodach.
A jeśli on kłamał? Wymyślił to wszystko, żeby dopiąć swego i mnie... Nie. To niemożliwe. Widziałam, jak...
- Już wracasz? – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam... Liam`a.
- Em..., tak – wymusiłam uśmiech.
Chłopak wyglądał inaczej, niż rano. Włosy miał ułożone, ubrany był w ciemne dżinsy i białą koszulkę z jakimś napisem.
- Zayn się jeszcze nie zebrał? – pokręciłam głową – Wiesz..., może to ja cię odwiozę? Jemu pewnie zejdzie jeszcze z godzinę.
- Jeśli nie masz nic ciekawszego do roboty...
- Jasne, że nie – uśmiechnął się.
- Aktualnie mieszkam u znajomych. Czy mógłbyś mnie do nich podrzucić? Zabrałabym swoje rzeczy i wróciłabym do siebie.
- Nie ma sprawy. A mieszkasz sama?
- Tak. Odkąd moja babcia zmarła... Tak, mieszkam sama.
- Wiesz... Jeśli chcesz, możesz zostać u nas na parę dni.
- Nie wydaje mi się, żeby był to dobry pomysł – powiedziałam szybko.
Mieszkanie z Zayn`em pod jednym dachem? Nie, nie, nie.
- Możesz zostać tyle, ile chcesz. Jeśli nie masz ochoty, nie zmuszam. Chłopaki mieliby niezłe miny, gdyby dowiedzieli się...
Zamyśliłam się. Nie byłoby nic złego w tym, gdybym zgodziła się pomieszkać u nich choćby przez jeden dzień. Jeśli zostałabym w domu miałabym zbyt dużo wolnego czasu i zaczęłabym nad tym wszystkim rozmyślać, co nie byłoby dla mnie dobre. Poza tym Patrycja i Nareesha... Chciałyby wszystko wiedzieć i – co gorsza – zaczęłyby mnie pocieszać... Oczywiście nie miałam zamiaru niczego przed nimi ukrywać. Wszystko im wyjaśnię, tyle, że jeszcze nie teraz.
- To jak, jedziemy? – zapytał dźwięcząc kluczykami.
- Liam, wiesz ja... chyba jednak się zgodzę.

__________
Przybyłam :) Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, głupio mi :/. Cały pierwszy tydzień szkoły chorowałam -.- Uczepiła się mnie jakaś cholera i nie chciała odejść =.=. A gdy już mi przeszło, w kolejnym tygodniu rzadko wieczorami siedziałam na kompie, bo trzeba było przepisywać lekcje i wiecie... Mam nadzieję, że zrozumiecie :] Uwielbiam Was i nie chciałabym stracić Kochanych Czytaczy *o*. Dzieeeeenki Wam za komentarze - tylko 3 ale zawsze coś :].
Rozdział dla Kochanej Czytaczki, która zawsze jest na bieżąco :*
Alejandra Shadowhunters - co tu mówić. Kocham Cię za te zwariowane komentarze :* :*


♥♥♥

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 33

3 komentarze:
                 Rozłączyłem się. Ponownie spojrzałem na dziewczynę i pomyślałem, czy aby nikt się o nią nie martwi? Wyglądało to tak, jakby tu przybiegła, uciekając przed kimś lub czymś. Mogło być tak, że coś ją zdenerwowało... No nie wiem, mniejsza z tym. Byłem prawie pewien, że jest ktoś, kto jej teraz szuka lub nie może spać, martwiąc się, czy nic jej nie jest. Tylko, co teraz? Nie wiem gdzie mieszka, ani z kim, co równało się z tym, że zadzwonić do nikogo nie miałem jak. Chyba, że... Zerknąłem na kieszeń jej spodni. Była tak komórka. Ostrożnie wyjąłem urządzenie. Powiadomienie głosiło jedno nieodebrane połączenie od jakiejś Nareesh`y. Miałem rację. Ale... czemu tylko jedno? Może... Eh, nieważne. Wybrałem numer dziewczyny próbującej się dodzwonić, ale powstrzymałem się. Pomyślałem chwilę. Jeśli zadzwonię, rozmówczyni będzie chciała wiedzieć, kto dzwoni, skąd wziąłem jej komórkę, gdzie ją znalazłem i tak dalej. Jeśli tylko powiem, że nic jej nie jest, uzna to za porwanie i zadzwoni na policję, a tego mi nie trzeba było. Mimo, iż jestem znany, tłumaczenie, że zapłakana dziewczyna znalazła mnie w parku i usiadła obok mnie, po czym zmęczona zasnęła, nie było wiarygodne. A jeśli odpowiem na te wszystkie pytania, i nieznajoma będzie chciała po nią przyjechać, wątpię żeby mi uwierzyła, jeśli streszczę jej to, jak było. Pozostaje tylko jedno. Napisać zgrabnego, krótkiego SMS-a. Pomyślałem chwilę, po czym wystukałem: "Twoja przyjaciółka jest bezpieczna, nic jej nie jest. Odwiozę ją jutro rano do domu". Idealnie. Wysłałem wiadomość na numer tej dziewczyny i wsunąłem komórkę z powrotem do kieszeni. Nie minęło dziesięć minut, a zauważyłem, jak znany mi bentley zatrzymuje się przed parkiem. Po chwili usłyszałem kroki przyjaciela. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknął. Jego brwi powędrowały w górę.
- No nieźle. Tak ją zagadałeś, że z nudów zasnęła?
- Cii – uciszyłem go przykładając palec do ust.
- Co masz zamiar zrobić? – zapytał, tym razem szeptem.
- Chciałem zabrać ją do nas...
- Co? Powariowałeś? Myślisz, że się nie obudzi?
- Jeśli nie obudziła się, gdy z tobą rozmawiałem, to nic jej nie ruszy.
Liam zastanawiał się nad czymś: - Na pewno nie ma innego wyjścia? – zapytał.
- Nie ma, mówię ci. No pomyśl.
- No nie ma – odezwał się po chwili namysłu – Poczekaj chwilkę – powiedział i pobiegł do wyjścia.Nie miałem pojęcia, co przyszło mu do głowy, ale z pewnością był to dobry plan. Nie czekałem długo na odpowiedź. Szalony Liam postanowił na wstecznym wjechać do parku. Jak najciszej się dało podjechał do nas - Wstawaj – powiedział ponownie do nas podchodząc.
- Zabawne – rzuciłem mu irytujące spojrzenie.
- Co..., Że niby ja mam... – udawał zdziwionego.
- Liam, no! – wycedziłem cicho przez zęby.
- Haha, wiem wiem.
- Ostrożnie – wymknęło mi się, gdy chłopak nachylił się do niej.
Przerwał i spojrzał na mnie: - Stary, spokojnie. Nic jej nie zrobię. Zresztą, jak sam powiedziałeś, nic jej nie ruszy – ponownie zgromiłem go spojrzeniem i czujnie obserwowałem każdy jego ruch. Liam jedną rękę wsunął pod kolana dziewczyny, drugą zaś pod jej plecy, delikatnie przyciskając jej ramię do ciała. Lekko przyklęknął, napiął mięśnie i wyprostował się, układając dziewczynę na rękach.
- Otwórz mi drzwi – powiedział cicho. Podniosłem się, by wykonać polecenie przyjaciela, gdy głowa dziewczyny opadła na ramię Liam`a. Zatrzymałem się z obawą, że jakikolwiek wykonany przeze mnie ruch może ją obudzić. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
- No na co czekasz – pogonił mnie – Bądź tak dobry i otwórz te drzwi.
Podszedłem do auta i zrobiłem, o co poprosił. Cały Liam. Nigdy nie pokazywał po sobie, że się denerwuje – takim zachowaniem działał na nas kojąco, nie pozwalając panikować. Ale wiedziałem, że w środku przeżywa to samo, co ja.
Patrzyłem, jak chłopak delikatnie układa dziewczynę na fotelu pasażera, wycofuje się i zamyka drzwi.
- Heej, ja chciałem siedzieć z przodu – zrobiłem minę zbitego psa.
- No już nie płacz – poczochrał mi idealnie ułożone włosy – Siadaj z tyłu i nie marudź.
Wcisnąłem się na tylne siedzenie – dosłownie; wszędzie walały się jakieś rzeczy – i ruszyliśmy. Mieszkaliśmy ok. 15 minut drogi od parku. Jechaliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy zauważyłem, że w domu nie świeci się w ani jednym pokoju. Czyżby wszyscy grzecznie poszli spać? Liam wjechał na podjazd i wysiedliśmy. Ponownie wziął dziewczynę na ręce, zważając by jej nie obudzić. Dobra jest - ma naprawdę głęboki sen. Otworzyłem drzwi domu i weszliśmy do środka. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę.
- A ty gdzie? – zapytał Liam.
- Jak to gdzie – przystanąłem – Do siebie.
- Chyba nie masz zamiaru z nią...
- Nie! Będę spał w salonie. Aż taki głupi nie jestem.
- Już myślałem... – powiedział cicho, lecz zdołałem usłyszeć tę kąśliwą uwagę.
Chłopak ruszył za mną ostrożnie pokonując stopnie, by się nie przewrócić. Po cichu weszliśmy do mojego pokoju i Liam powoli położył dziewczynę na łóżku. Okryłem ją kołdrą i wyszliśmy na korytarz.
- No – odetchnął. Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem w kierunku łazienki, by wziąć prysznic. Nie słyszałem, żeby Liam wracał do siebie, więc odwróciłem się. Nadal stał w jednym miejscu. Spojrzałem na niego pytająco.
- Mama nie nauczyła cię chociaż tych trzech magicznych słów?
- Eee, siusiu, paciorek i spać? – udawałem, że nie wiem o co mu chodzi.
Zgromił mnie spojrzeniem.
- No dobra dobra – podszedłem do niego – Dziękuję ci, że byłeś tak dobry i pomogłeś mi – poklepałem go po ramieniu.
- Eh... Nie ma sprawy – westchnął i chciał odejść, lecz zatrzymałem go.
- Liam?
- Tak? – spojrzał na mnie.
- Dzięki.
Chłopak uśmiechnął się, skinął głową i poszedł do siebie.


                  Wpatrywałam się w to, co niezbyt szybką prędkością mijaliśmy taksówką. Urodziłam się tu, ale do tej pory nie miałam okazji, by na spokojnie podziwiać Londyn nocą. Mijane przez nas latarnie migały mi przed oczami, jak jakaś ostrzegająca przed czymś żarówka. Większość domów pochłonęła ciemność, a w niektórych jeszcze paliły się pojedyncze światła. Z rozmyślań, jak ręka, która brutalnie odbiera małemu dziecku słodycze, wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Spojrzałam na Nareeshę, a ona na mnie. Nie był to mój telefon, a tym bardziej kierowcy, który wesoło pogwizdywał sobie do jakiejś piosenki nadawanej w radiu, szczęśliwy z faktu, że właśnie w jego taksówce znajduję się znana modelka. Była to komórka Nareeesh`y. Powoli wyjęła urządzenie z kieszeni. Przeniosła wzrok na wyświetlacz i drgnęła. Siedziałam sztywno, jakbym bała się, że nawet najmniejszy ruch może rozwiać nasze nadzieje. Podniosła głowę i odchrząknęła.
- Panie kierowco, mógłby się pan tutaj zatrzymać? Dalej pójdziemy pieszo, szkoda nam takiego pięknego wieczoru – uśmiechnęła się bez wyrazu.
- Ależ oczywiście – odpowiedział zadowolony.
Zmarszczyłam brwi. Otworzyłam usta, by zapytać Nareeshę, o co chodzi, ale powstrzymałam się tłumacząc sobie, że zaraz się wszystkiego dowiem. Kierowca zjechał z pasa ruchu i zatrzymał się tuż przy krawężniku. Wysiadłam z samochodu, a za mną brunetka.
- Dziękujemy panu bardzo. Dobranoc! – powiedziała.
- Nie ma za co dziewczyny. Dobranoc! – odpowiedział uśmiechając się szeroko i odjechał.
Zamyślona powiodłam wzrokiem za światłami oddalającego się samochodu.
- Dostałam SMS – powiedziała poważnym tonem – Od Ani.
- Co napisała?! – prawie krzyknęłam.
- "Twoja przyjaciółka jest bezpieczna, nic jej nie jest. Odwiozę ją jutro rano do domu” – przeczytała.
Popatrzyłam na nią: - Ona tego nie pisała.
- Właśnie.
- Więc... kto?
- Siva opowiadał mi nieco o niej. Oni są przyjaciółmi – uśmiechnęła się bardziej do siebie – Wiesz, jak się poznali? Zdesperowany Seev podszedł do jakiejś dziewczyny, by pomogła mu zorganizować rocznicową randkę – zaśmiała się po nosem – Pomogła mu. Najpierw myślałam, że mnie z nią zdradza, a ona... po prostu mu pomogła. Wracając do tematu... Opowiadał mi, że Ania to skryta dziewczyna i ma niewielu znajomych. Być może któryś z nich ją znalazł i to właśnie on napisał tego SMS-a.
- Jesteś pewna?
- Nie. Ale czytając tą wiadomość nie odczułam strachu, że ktoś... – urwała.
- ...mógł ją porwać – dokończyłam.
- Właśnie.
- Cóż. Jeśli masz rację, jutro rano powinna wrócić. Jeśli nie zgłosimy to na policję.
- Nawet, gdybyśmy teraz to zgłosiły, Ania jest pełnoletnia.
- Nie rozpoczęliby poszukiwań.
- Właśnie – powiedziała po raz drugi.
- A więc? – zapytałam wkładając ręce do kieszeni kurtki.
- A więc wracamy do domu.
- Do domu...
- Chłopaków oczywiście – uśmiechnęła się zadziornie.
- Okey – śmiałam się – Aaa.. daleko to? – zapytałam rozglądając się.
- Na całe szczęście, nie. Tylko przecznicę dalej.
Chwyciłyśmy się pod ręce i ruszyłyśmy w stronę domu.

- Muszę wziąć gorącą kąpiel. Nie ma innej opcji – powiedziała Nareesha zdejmując kurtkę.
- Wiesz, chyba się rozgoszczę i zrobię to samo – uśmiechnęłam się.
- To ty idź pierwsza, a ja zrobię nam gorącej herbaty – zaproponowałam.
Brunetka poszła na górę, a ja do kuchni. Po chwili na stole stały już dwa kubki gorącego napoju.
- Mmm malinowa – uśmiechnęła się mulatka wchodząc do kuchni – Lepiej być nie może.
- To teraz ja idę się rozkoszować gorącą kąpielą – rozmarzyłam się.
- Okey – uśmiechnęła się – Ja zabieram herbatkę i zmywam się do pokoju mojej gwiazdy – śmiała się - Ty też się nie krępuj, połóż się w którymś z pokoi.
Odpowiedziałam jej skinieniem głowy. Odszukałam łazienkę i sprawiłam sobie gorącą kąpiel z bąbelkami. Gdy skończyłam, zeszłam na dół po herbatę i z powrotem udałam się na górę, by rozgościć się w którymś z pokoi. Wybrałam pierwszy od prawej. Weszłam do środka i błądząc dłonią po ścianie odnalazłam włącznik i zaświeciłam światło. Moim oczom ukazał się niemały pokój ze ścianami koloru beżowego, podłogą wykonaną z ciemnego drewna i rzucającym się w oczy dużym łóżkiem zasłanym kakaową pościelą. Meble idealnie kontrastowały z ciemnobrązowymi panelami. Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam nocną lampkę znajdującą się na stoliku obok łóżka. Postawiłam na nim kubek i przyjrzałam się zdjęciu w ramce. Fotografia przedstawiała kobietę w dojrzałym wieku, którą obejmował łysy chłopak... Podniosłam wzrok. To pokój Max`a. Jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju. Poczułam się  nieco dziwnie. Polubiłam ich. Przed kamerami zachowywali się, jak należy - poważni, rzeczowo odpowiadają na pytania, czasem się trochę powygłupiają - a prywatnie, jak normalni ludzie, czasem jak uciekinierzy z psychiatryka, ale za to ich tak polubiłam. A najbardziej Max`a... To znaczy, no. Był... miły... Często wspominałam, jak przypadkiem oblał mnie herbatą i tak bardzo starał się zmyć tę plamę, a ja tłumaczyłam mu, że to nie wino tylko najzwyklejsza w świecie herbata i gdy wyschnie ślad po niej nie zostanie… Tak ładnie się przy tym uśmiechał... Jest świetnym chłopakiem... Yy, no i to by było na tyle. Odkąd wyjechali w tę krótką trasę prawie codziennie wieczorem wymienialiśmy kilka SMS`ów, ot tak po przyjacielsku. Jednak, gdy widziałam wiadomość od niego uśmiechałam się do siebie. Ale to pewnie da się jakoś wytłumaczyć... Starałam się za dużo o nim nie myśleć, żeby przypadkiem się nie zakochać, albo coś...
- Haha, a to dobre. Ja zakochana – uśmiechnęłam się do siebie.
Zastanowiłam się chwilę nad znaczeniem tych słów, lecz natychmiast to odrzuciłam. Nie powinnam myśleć teraz o sobie, tylko o Ani. Nic jej nie będzie. Na pewno.
Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka.
Tajemniczy autor wiadomości odwiezie ją jutro całą i zdrową. A wtedy zastanowimy się, co dalej. Ale te jego popielate oczy... Pomyśleć, że na co dzień kładzie się do tego właśnie łóżka, w którym ja się teraz gramolę.


                  Przewróciłam się na lewy bok i od razu tego pożałowałam. Poranne jasne słońce oznajmiało każdemu żywemu stworzeniu, że właśnie wstało i nie ma zamiaru się schować za mniej niż dziesięć godzin. Jego oślepiające, jak laser promienie padające przez okno dorwały się do moich zamkniętych oczu i z każdą chwilą raziły jakby mocniej. Jak mogłam zapomnieć zasunąć rolety? Z powrotem obróciłam swoje ciało o 180o i próbowałam zasnąć, lecz na marne. Westchnęłam głęboko i wygramoliwszy jedną rękę spod jakże mięciutkiej pościeli przetarłam oczy, po czym powoli je otworzyłam. Podniosłam się i usiadłam. Miałam jakiś chory sen. Nie pamiętałam dokładnie, lecz z tego, co skojarzyłam, jakiś obcy chłopak pocieszał mnie, a później inny całował się z jakąś dziewczyną... Czy na odwrót? Emm... Wiem, że jakoś... Sekundę. Gdzie ja się obudziłam...? Ponownie przetarłam oczy i z przykrością stwierdziłam, że nie jest to mój pokój. A bynajmniej nie... Jay`a. Chwileczkę... To nie był sen...! Dziewczyny. Gazety. Zdjęcia... jego z tą...
- Boże, nie – wyszeptałam zatykając usta dłonią. Układałam sobie wszystko w głowie błądząc oczami po jasnym dywanie. Jay... On... całował inną... Do oczu napłynęły mi łzy, lecz zadziwiając sama siebie, nie rozpłakałam się. Coś mówiło mi, że to nie wszystko, co się wczoraj wydarzyło. Wybiegłam z domu... później park i ten... chłopak. Nie, nie, nie, To nie on. Złapałam się za głowę usiłując spowolnić choć trochę napływające wspomnienia. Przewróciłam oczami i spojrzałam przed siebie. Z całą pewnością to nie był mój pokój. Poprawka: z całą pewnością nigdy nie byłam w tym pokoju. Wstałam i rozejrzałam się. Ściany były koloru kawy z mlekiem, podłogę wykonano z ciemnego drewna, na której spoczywały dwa duże jasne dywany – jeden jakby wylewający się spod łóżka, na drugim zaś stał niewielki stół przy ścianie naprzeciwko niego. Po mojej lewej stronie były dwa duże okna, przez które do pokoju wlewało się słońce; po lewej stronie biurko, na którym stał laptop, obok niego duża ciemnobrązowa szafa. Po podłodze gdzieniegdzie walały się buty i jakieś ciuchy. Ogólnie – pokój był duży. Podeszłam do podłużnego lustra przytwierdzonego do ściany między szafą, a biurkiem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Włosy miałam nieco poczochranie, ale nie było tak źle. Bluzka była troszkę zmięta, ale po chwili powinna się wyprostować. Odwróciłam się i zauważyłam stojące obok łóżka buty. Moje buty. Potrząsnęłam głową i podeszłam do okna.
- Co tu się dzieje...? – powiedziałam przyglądając się nieznanemu krajobrazowi.
Nagle białe drzwi pokoju otworzyły się z prędkością światła i stanął w nich chłopak o obłędnie jasnych blond włosach.

__________
No hej! :D Miałam dodać wcześniej ale coś wypadło. No ale jest dzisiaj i mam nadzieje, że chociaż Wam się spodoba, bo mi jakoś nie... Ludzie ludzie dzięki za aż 7 komentarzy O.O. Zdziwionam ;>. Nawet nie wiecie, jaka byłam happy, jak to zobaczyłam :] Jesteście najlepsi! *o*. A co do nominacji to jestem w szoku, że ktoś to moje coś nominował i jak znajdę chwilę to zobaczę o co cho i napiszę, co trzeba. Pod jednym rozdziałem ktoś zapytał skąd mam taki szablon a ja tępa dzida zapomniałam odpowiedzieć XD. Zrobiła mi go pewna bloggerka ;). A narazie do następnego czytacze! ;*
Rozdział for:
Prisoner - dzieffczyno nie przepraszaj mnie za krótki komentarz! To żadna zasada, że ma być długi ;). Ważne, że jest. Cieszę się, że wpadłaś do mnie, też postaram się odwiedzić  Twojego bloga i no cóż, zapraszam ponownie! ;) ;*


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony