niedziela, 15 września 2013

Rozdział 34

- Zayn! Wstawaj, chłopie ileż można-aa... – spojrzał na mnie i nieco speszony przerwał przygotowany zapewne wcześniej monolog – Ja... Pomyliłem chybaa... – zamknął buzię, zmarszczył czoło i uniósł wskazujący palec prawej ręki – Przepraszam na chwilę – powiedział i wyszedł zamykając drzwi.
Co to było? Chwila, chwila. Zayn? To imię... Boże drogi, nie... Zmarszczyłam brwi. Jak nie, jak tak! Przecież wczoraj... O matko, wczoraj trafiłam na niego w parku! Płakałam. Okropnie płakałam. Usiadłam obok niego i...zasnęłam. A teraz? Znajdowałam się w jego pokoju! Gorzej. Spałam w jego łóżku! Całe szczęście, że bez niego.
Ze świstem wypuściłam powietrze z płuc. Poczułam, jakby ktoś lodowatą ręką ściskał mnie za serce. Do oczu ponownie napłynęły mi łzy i kilka spadło na koszulkę. Zamrugałam i odpędziłam narastającą chęć pogrążenia się w rozpaczy. Nie. Bynajmniej nie teraz. Może później. Aktualnie bardziej intrygowała mnie moja obecność w pokoju... Zayn`a. Jakim cudem ten arogancki dupek wczoraj mnie tu ściągnął? Zawiózł mnie? A ja głupia się nie obudziłam? A która w ogóle godzina? Odnalazłam wiszący na ścianie kolorowy zegar. Wskazywał 11:55. Dość rozmyślań. Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam. Wychyliłam głowę, sprawdziłam, czy nikogo nie ma i wyszłam na korytarz. Ten blondyn, skądś go kojarzyłam... Sekundę... był na tym teledysku... i na zdjęciach w Internecie... A to oznacza, że jestem w domu... No jak im tam... Hej! Już bym chciała. To, że zobaczyłam drugiego z członków zespołu nie oznacza jeszcze, że znajduję się w ich mieszkaniu, powoli. Zauważyłam schody. Podeszłam do nich na palcach i spojrzałam w dół. Buty. Mnóstwo butów. Zbyt dużo, jak na dwie osoby... Niestety. Wszystko wskazuje na to, że – czy to mi się podoba, czy nie – jestem w domu... One Direction. Powoli zeszłam po schodach. Skręciłam w prawo i ruszyłam przed siebie. Powoli weszłam do jakiegoś pomieszczenia i po chwili zorientowałam się, że po lewej jest salon – duży telewizor, kilka foteli i dwie sofy, a na jednej z nich ktoś spał – a po prawej zapewne kuchnia. Nagle usłyszałam jakieś szepty, lecz nie mogłam nic z nich zrozumieć. Nie lubiłam podsłuchiwać, ale musiałam dowiedzieć się co się dzieje. Podeszłam trochę bliżej.
- Mówię ci. W jego pokoju jest jakaś dziewczyna!
- Niall, weź się ogarnij, idź do łóżka, wytrzeźwiej i wróć.
- Bardzo śmieszne. No przecież trzeźwy jestem! Nie wierzysz? Chodź zobacz.
- Nigdzie nie idę, daj mi zjeść.
- Więc uwierz. W jego pokoju jest dziewczyna, a on śpi na sofie w salonie!
Obróciłam się i jeszcze raz spojrzałam na śpiącego chłopaka. To on... No super. I co teraz zrobić? Wejść tam i powiedzieć: „Hej, nie wiem, jak się tu znalazłam, ale chyba kojarzę jednego wrednego z was, który właśnie śpi na kanapie... Mógłby mnie ktoś odwieźć do domu?". Nie, to odpada. Zostaje mi wrócić do pokoju po buty i pieszo dojść do domu. Po cichutku wycofałam się do holu, odwróciłam się i stanęłam, jak wryta. Ze schodów schodził właśnie chłopak, który na mój widok delikatnie się uśmiechnął. Zgłupiałam. Otworzyłam buzię, lecz zaraz ją zamknęłam. Cofnęłam się o krok.
- Dzień dobry, jak się spało? – zapytał, jakby to, że spędziłam tu noc, było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
- Emm, dobrze dziękuję.
- Zayn wyjaśnił ci co i jak? – mówiąc to minął mnie i zajrzał do pokoju – Jasne. Śpi, jak suseł i ma wszystko gdzieś – pokręcił głową – Wiesz, jestem ciekaw, jak on ci to wszystko będzie wyjaśniał, więc powiem ci tylko tyle, że wczoraj cię tu przywiozłem.
Jak automat pokiwałam głową.
- Chodź do kuchni – ponownie się uśmiechnął i odszedł, a ja ruszyłam za nim.
Chłopak wszedł do pomieszczenia, w którym dwóch innych siedziało przy stole. Na mój widok jeden z nich zaczął krztusić się kanapką.
- A nie mówiłem! – powiedział uradowany blondyn, klepiąc kolegę po plecach.
- Hej – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Hej! – zerwał się blondynek, który zastał mnie wcześniej w pokoju – Jestem Niall – uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie rękę.
- Ania – uścisnęłam ją.
- To jest Louis a to Liam – wskazał kolejno przyjaciół.
- Skąd ty tu... – zaczął... Louis, ale mu przerwano.
- A ja jestem Harry – usłyszałam głos za plecami i podskoczyłam. Do kuchni wszedł brunet o lekko poodwijanych w każdą stronę włosach – Powiedz mi, jak Zayn cię przekonał, żebyś...
- Wstrzymaj się z pytaniami, Styles – przerwał mu Liam – Gdy nasza Śpiąca Królewna się obudzi, wszystko ci wyjaśni – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Zayn ją... tu...
- Przyjacielu – blondynek poklepał bruneta po ramieniu – Malik ci wszystko wytłumaczy.
- Ja... nie chcę wam przeszkadzać. Wezmę tylko buty i pójdę do siebie.
- Przeszkadzać? Nam? – pytał krztuszący się wcześniej chłopak – Przestań – posłał mi uśmiech – Po pierwsze, nie masz nam w czym przeszkadzać, a po drugie... jesteś "odskocznią od codzienności".
- Siadaj i zjedz coś – uśmiechnął się zachęcająco blondynek. Zrobiłam, jak kazał. W głębi duszy miałam nadzieję, że Zayn się nie obudzi, a ja wrócę do domu i uniknę rozmowy z nim.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał Harry.
- Od parku w lewo, około pół godziny pieszo.
- Hmm, nie tak daleko stąd – stwierdził Niall – wpadniemy kiedyś – puścił mi oko.
- Aktualnie mieszkam z..., a nieważne – machnęłam ręką – Dzisiaj już wracam do siebie – uśmiechnęłam się sztywno.
- Proszę – powiedział Liam stawiając przede mną kubek gorącego kakao.
- Dziękuję – zapatrzyłam się w brązową ciecz – Zawsze wstajecie tak późno? – zapytałam po chwili.
- Późno? – zdumiał się Louis – Kobieto, to jest dla nas szósta rano! – śmiał się.
- Nie mów, że wstajesz wcześniej... – przeraził się Harry.
- Haha, co wy. Wcześniej niż przed 13:00 z łóżka nie schodzę – śmiałam się razem z nimi – Wiecie... może niech... Zayn sobie śpi, a ja wrócę do domu, hm? – podsunęłam.
Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam przy nich siedzieć cały czas cicho. Miałam ochotę zapomnieć o wszystkim, co było i normalnie sobie z nimi pogadać.
- Co ty, nie będziesz się tak z rana przemęczać – powiedział Niall udając oburzenie – Zaraz załatwimy ci szofera, nie Louis? – szturchnął kolegę w bok poruszając porozumiewawczo brwiami.
- Zgadza się – przytaknął z chytrym uśmieszkiem.
Obydwoje wstali od stołu i po cichu podeszli do śpiącego bruneta. Razem z pozostałą dwójką przyglądałam się ich poczynaniom. Blondyn stanął za głową Zayn`a, a Louis przy nogach. Niall nachylił się nad uchem przyjaciela.
- Zaaaayn – powiedział melodyjnym głosem. Śpiący ani drgnął – Zaaaaaaaayyyn! – spróbował trochę głośniej. Chłopak poruszył się i zakrył sobie głowę kocem. Patrzyłam na nich i z uśmiechem pokręciłam głową.
- Patrz teraz – szepnął mi do ucha Harry.
Widziałam, jak Louis nabiera do płuc powietrza.
- Zayn! Jakiś dzieciak na hulajnodze porysował ci twoje porsche! – krzyknął przeraźliwie.
- A teraz jakiś gościu mamrocze pod nosem, że źle zaparkowałeś i... – wyrecytował Niall na jednym oddechu - Oouuu. Obsikał ci auto! - dokończyli razem.
Chłopak zerwał się, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody, pozbierał się z podłogi i biegiem ruszył do drzwi. Nie mogłam opanować śmiechu. To nic, bo dwaj przyjaciele tarzali się po podłodze. Po chwili wystraszony chłopak wrócił do salonu z ponurą miną. Spojrzał na żartownisi gniewnym wzrokiem i ruszył w stronę kuchni. Przypomniałam sobie jego idiotyczne zachowanie, gdy potraktował mnie, jak łatwą...
- Hej – powiedział patrząc na mnie lekko zmieszany.
- Khm, hej – wykrztusiłam.
Chłopak usiadł obok Harry`ego.
- Co dziś mamy na śniadanie? – zapytał drapiąc się po głowie.
- To, co sobie zrobisz – odparł Niall wchodząc do kuchni.
Usiadł obok mnie i uśmiechnął się. Brunet rzucił mu gniewne spojrzenie nawet na mnie nie zerkając. Zdziwiona uniosłam brwi. A więc tak? Będąc ze mną sam na sam był taki pewny siebie – chłopak nie do zdarcia. A teraz? Proszę! Boi się nawet na mnie spojrzeć. Popatrzyłam na niego, jak na idiotę i dopiłam kakao.
- Harry, dam ci dychę, jak zrobisz mi kawę – powiedział Zayn odchylając się do tyłu.
Poczochrany tylko na niego spojrzał.
- Mały kochany Zayn nie umie zrobić sobie kawusi? – droczył się Louis szczypiąc go w policzek.
- Może zadzwonimy po mamusię? – dodał Niall.
Liam smażył bekon i patrzył na nich śmiejąc się do siebie.
- Oj odczepcie się – warknął.
- Dzieciak – powiedziałam kaszląc. Nie mogłam się powstrzymać. Chłopcy spojrzeli na mnie.
- Uuu – zawył rozbawiony Harry.
- Dobre! Piona! – krzyknął blondynek wystawiając prawą rękę – Teraz druga! – powtórzył i wyciągnął drugą. Ponownie przybiłam – A teraz przytuuul! – rozłożył ramiona.
- Haha nie za dużo? – śmiałam się.
- Oj no choodź – powiedział i przysunął się do mnie.
Zerknęłam na Zayn`a. Nie wyglądało, żeby mu się to podobało, ale wciąż na mnie nie patrzył.
- Haha, no dobra – przytuliliśmy się.
- Też chcę! – krzyknął Louis i dołączył do nas.
- A ja to co? –  w jego ślady poszedł Harry.
- Jak słoooodko! – powiedział Liam robiąc nam zdjęcie swoją komórką.
- Chłopaki... duszę się – wymamrotałam.
- O jasne, wybacz – odskoczyli ode mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Wy zawsze tak..., gdy dziewczyna u was...
- Coś ty – powiedział Louis – Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, która tu nocowała – liczył w myślach.
- Ouu... wybaczcie... – zmieszałam się.
- Ale co mamy wybaczyć? – zapytał Liam stawiając na stole swoje śniadanie.
- Bo... jestem tutaj pierwszy raz, nawet nie wiem dlaczego i... zachowuję się, jak u siebie.
- No i bardzo dobrze – uśmiechnął się Harry – Czuj się, jak w domu.
- Dzięki – odwzajemniłam gest.
- Liaaaam?
- Tak?
- Radzę ci uważać na twoje śniadanie, bo Zayn wygląda, jakby miał się zaraz na nie rzucić – ostrzegł Niall.
- Ej ej ej! – powiedział Liam odsuwając się od aroganta – To moje!
- Przecież nic ci nie zrobiłem! Jeszcze...
- Żyj i daj żyć innym – powiedział chłopak wkładając sobie ostatni kęs do buzi, po czym wstał od stołu i podszedł do zlewu.
- Nie bądź pasożyt, zrób sobie śniadanie, jak normalny człowiek – pouczył Harry.
- Odezwał się – syknął.
- Uuu, przystojniaczek dzisiaj nie w humorze.
Wypiłam resztę napoju i podeszłam do Liam`a,.
- Dziękuję za kakałko, było pyyszne – powiedziałam wkładając kubek do zlewu.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się – Wiesz, w ramach podziękowania... mam brudne auto...
- Haha, no aż tak dobre nie było – śmiałam się.
Naszła mnie ochota, by zrobić Zayn`owi na złość. Postąpić tak, by czuł się nawet zazdrosny.
- Starałem się – udawał płacz Liam.
- Nie dąsaj się – stanęłam na palcach i musnęłam jego policzek – Kakałko było prze-py-szne!
- Też chcę buzi! – udarł się Niall.
- Zróbcie mi kakałko, to pogadamy – pokiwałam palcem i zaczęliśmy się śmiać – Wiecie, będę się zbierać. Skoczę tylko po buty – uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę.


- A więc...? – zapytał Horan, gdy dziewczyna wyszła z kuchni. Niestety przyjaciel zignorował go i nalał sobie soku do szklanki – Zayn! – krzyknął.
- No co – warknął.
- Przestań się tak fochać. Co w ciebie wstąpiło? – pytał Harry.
- Nie widziałeś, jak ona się zachowuje? Pocałowała go!
- Odbiło ci? Ledwie dotknęła mojego policzka – mówił ze spokojem Liam.
- A co... zazdrosny jesteś...?
Nie odpowiedział od razu. Upił łyk napoju i westchnął: - Nie ma o co.
- Dobra zostawmy ten temat na później – powiedział Louis, gdy zobaczył, że blondyn ma zamiar kłócić się o to z brunetem – Wyjaśnij, jakim cudem ona się tu znalazła.
Opowiedział im w skrócie, co zaszło wczoraj w parku.
- Czekaj nie wiesz, jak ona ma na imię?
- Kiedy miałem się dowiedzieć?
- Nie było pytania – wycofał się Niall, wiedząc, że nie ma sensu kłócić się z tak nadąsanym kolegą.
- Odwieziesz ją, czy ja mam to zrobić? – zapytał Liam.
- Odwiozę... – powiedział chłodno i wyszedł.
Harry głośno westchnął.
- Co go ugryzło – zastanawiał się Horan – Zdarzało się, że nie był w humorze, ale żeby aż tak?
- Dorastanie - skwitował Tomlinson i wybuchliśmy śmiechem.


                 Weszłam do pokoju i odszukałam moje kochane buty. Usiadłam na podłodze i je włożyłam.
Podniosłam się i jeszcze raz spojrzałam na nie z góry. Odwróciłam się, by wyjść z pokoju i na coś wpadłam. Zatoczyłam się do tyłu i upadłam. Pomieszałam coś? Wpadłam na ścianę? Potrząsnęłam głową i otworzyłam oczy.
- Wybacz, ja... myślałem, że mnie wi... – powiedział wyciągając ku mnie rękę.
- Poradzę sobie – wycedziłam, gdy zobaczyłam, kto to.
Podniosłam się i poprawiłam bluzkę. Chłopak się nie ruszył. Stał i patrzył na mnie.
- O co ci chodzi.
- Nic. Po prostu sobie na ciebie patrzę. Kto wie, kiedy następnym razem będę cię musiał ratować – odpowiedział irytująco.
- Ratować...? – Zayn wzruszył ramionami – Wcale nie musiałeś mnie nigdzie zabierać!
- Mówisz, że mogłem cię tam zostawić? Czyli nie dostanę całusa, jak Liam?
- To był żart! Ugh, jak ty wszystko wyolbrzymiasz!
- Oj nie denerwuj się tyle.
- Wiesz co... Zostań sobie w domu. Wrócę pieszo – warknęłam i minęłam go.
- Hej! – krzyknął i zdążył chwycić mnie za nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze były bardzo blisko. Za blisko – Nie wiesz, którędy iść – powiedział patrząc mi w oczy.
- Jakoś sobie... poradzę – odparłam drżącym głosem.
Brunet odgarnął mi opadające na twarz włosy. Wiedziałam, co powinno później nastąpić. O nie. On jest aroganckim, zadufanym w... sobie dupkiem... Ale chłopak nie czekał. Dłonią delikatnie podniósł mój podbródek i już miał mnie pocałować, gdy po raz drugi oprzytomniałam w odpowiedniej chwili. Odsunęłam się i już podniosłam rękę, by wymierzyć mu obiecany kiedyś siarczysty policzek, gdy w ostatniej chwili powstrzymałam się. Westchnęłam.
- Nigdy więcej nie próbuj mnie uwieść... Bo gówno wiesz, co naprawdę może łączyć dwoje ludzi! – powiedziałam głośniej, lecz przez łzy.
- Mylisz się – powiedział odwracając się do mnie tyłem – Poczułem kiedyś, co to miłość. Byłem kiedyś zakochany. Tak, nawet taki dupek, jak ja. Kilka lat temu poznałem dziewczynę. Kochałem ją. Była ideałem. Piękna, mądra i taka niewinna... Myślałem, że to co złe nie może nas dosięgnąć. I nie dosięgło. Bynajmniej nie nas. Odwiedzałem ją w każdy weekend. Coś nam wtedy wypadło, a jej zalało mieszkanie. Pozwoliłem jej u mnie przenocować. Próby w studio mieliśmy w innym mieście, a że skończyliśmy wcześniej, chciałem zrobić jej niespodziankę. Wróciłem do siebie i ona... była tam z… moim najlepszym… przyjacielem. W mojej sypialni... – urwał i nabrał powietrza – Wtedy poczułem, co to ból, rozczarowanie i... cierpienie. Znienawidziłem ją i wszystkie dziewczyny. Uwierzyłem, że każda jest taka sama – z początku słodka i niewinna, a później... wykorzysta cię, jak zabawkę. Od tej pory zmieniłem się. Raz... jeden jedyny raz postąpiłem z jedną tak, jak wtedy ona ze mną, ale nie potrafię być taki. Dlatego nie szukam sobie dziewczyny na stałe.
Stałam tam i miałam łzy w oczach. To co zrobiła tamta dziewczyna... zraniło go. Jaki by teraz nie był – zraniła go. A to, co było między mną i Jay`em? Tak, było. Niestety... Być może zbyt szybko o tym myślę, być może to jeszcze nie koniec, ale... Czy to było coś więcej? Przynajmniej z mojej strony. Ale co jest gorsze, to w jaki sposób zraniono jego, czy mnie? Ani jedno, ani drugie. To boli jednakowo, nie ma różnicy.
Teraz czułam się głupio. Nie wiedziałam o nim nic, a mówiłam takie rzeczy. Jedno wydarzenie i człowiek zmienia się nie do poznania. Znałam to po samej sobie...
- Przepraszam... – wyszeptałam – Nie miałam pojęcia..., że...
- Nie przepraszaj.
- Ja... może nie uwierzysz, ale wiem, jak się czujesz. Wczoraj... zobaczyłam coś... On całował się z inną... nie wyglądało, żeby „się na niego rzuciła”... Wiem, to nic w porównaniu do ciebie, ale... zakochałam się pierwszy raz. Głupie nie? Na mój wiek to był pierwszy raz? Niemożliwe! – westchnęłam – A ja głupia myślałam, że taki ktoś jak on może mnie... – pociągnęłam nosem – No, ale jednak nie.
Uśmiechnęłam się sztucznie i podniosłam wzrok. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas na mnie patrzy, a jego policzki... były mokre?
- Wybacz za tamto... myślałem, że jesteś taka, jak inne i... No wiesz, tylko zgrywasz taką niedostępną.
- Nie ma sprawy – powiedziałam przez łzy. Wciąż miałam przed oczami te okropne zdjęcia.
- Hej, nie płacz....
- Nie, ja tylko... tak jakoś... – pociągnęłam nosem.
Chłopak podszedł do mnie i wydawało mi się, że chciał mnie przytulić, lecz bał się mojej reakcji. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez i wtedy jakby zrozumiał. Zbliżył się i mnie objął. Wtuliłam się w niego i rozpłakałam. Wciąż nie mogłam zrozumieć, że Jay... To bolało. Bardzo bolało. Ja wiem, że życie nie jest proste..., ale żeby aż tak?! Do cholery, dlaczego akurat ja? Babciu, gdybyś tylko teraz mogła być ze mną...
- Lepiej? – zapytał cicho. Odsunęłam się od niego i pociągnęłam nosem.
- Tak... tak jakby.
- Nie płacz już, dobrze? On nie jest tego wart... – powiedział patrząc na mnie.
Pokiwałam głową. Ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Chłopak podniósł rękę i otarł ją. Błądziłam wzrokiem po jego klatce, aż wreszcie nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy... były takie czyste, takie... jeszcze nigdy takich nie widziałam. Już nie czułam tej złości, co wcześniej. Zapomniałam o wszystkim. Nawet o tym, jak mnie potraktował. Po tym, co powiedział i teraz, gdy patrzę w jego obłędnie brązowe oczy zrozumiałam, że on jest inny. Nie taki, jaki mi się wydawał. To tylko skorupa, pod którą kryje się zwykły chłopak ze zranionym sercem. Podobnie, jak ja...
Nie poruszył się. Nawet nie drgnął. Widać, wziął sobie do serca, co mu przed chwilą powiedziałam. A teraz? Sama nie wiem czemu, ale chciałam tego. Chciałam, żeby się przekonał, że nie każda dziewczyna jest taka. Minimalnie przysunęłam się do niego.
- Nie wszystkie są takie, jak myślisz. Ja nie rozmawiałam z nikim, aż nie poznałam jego... Bałam się, ale myślałam, że będzie dobrze, a teraz... Po raz drugi cierpię przez niego i... To tak cholernie boli! Żałuję, że w ogóle pozwoliłam..., jaka ja jestem...
- Nic już... nie mów... – przerwał mi świdrując mnie wzrokiem. Nie poruszył się. Nawet nie drgnął! Tylko patrzył mi w oczy. A ja? Walczyłam. Walczyłam ze sobą, by tego nie zrobić. Nie mogę! Ale, co mnie trzyma? Co powstrzymuje? No co?! Kto?! Właśnie, nikt. On już nie powie mi, że mnie kocha – poznał inną. Już tak na mnie nie spojrzy. Dramatyzuję? Być może, ale nie mam się czego uczepić by myśleć inaczej. Nie mam jakiegoś prostego powodu, by zacząć gdybać. Nie mam. Ja już... nic nie mam...
Na samą myśl o przeszłości zachciało mi się płakać, lecz uroniłam tylko jedną łzę. Zmrużyłam oczy i... stało się. Pokonałam tę nieznaczną odległość i musnęłam jego usta. Wszystko działo się naprawdę szybko. Chłopak z początku nie wiedział, co się dzieje, lecz po chwili przysunął się do mnie bardziej i nieco mocniej wpił się w moje usta. Poczułam, jak moje ciało przechodzi fala ciepła, jakbym zanurzyła się w wannie z gorącą wodą. Jego usta były takie delikatne, z każdą chwilą miałam ochotę...
"... przecież to Zayn... Nienawidzisz go!..."
Ocknęłam się i odsunęłam od niego.
- Przepraszam, ja... nie powinnam... – powiedziałam spuszczając wzrok.
- Nic się nie sta...
- Tak. Nie powinnam – przerwałam, rumieniąc się – Poczekam... na dole – rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Co we mnie wstąpiło? Dlaczego to cholerne sumienie nie daje mi spokoju? Owszem, nienawidziłam go. Lecz powiedział mi, co go tak zmieniło. Rozumiem, czemu stał się taki! Ale, nie, moje sumienie wie lepiej!
Zeszłam po schodach.
A jeśli on kłamał? Wymyślił to wszystko, żeby dopiąć swego i mnie... Nie. To niemożliwe. Widziałam, jak...
- Już wracasz? – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam... Liam`a.
- Em..., tak – wymusiłam uśmiech.
Chłopak wyglądał inaczej, niż rano. Włosy miał ułożone, ubrany był w ciemne dżinsy i białą koszulkę z jakimś napisem.
- Zayn się jeszcze nie zebrał? – pokręciłam głową – Wiesz..., może to ja cię odwiozę? Jemu pewnie zejdzie jeszcze z godzinę.
- Jeśli nie masz nic ciekawszego do roboty...
- Jasne, że nie – uśmiechnął się.
- Aktualnie mieszkam u znajomych. Czy mógłbyś mnie do nich podrzucić? Zabrałabym swoje rzeczy i wróciłabym do siebie.
- Nie ma sprawy. A mieszkasz sama?
- Tak. Odkąd moja babcia zmarła... Tak, mieszkam sama.
- Wiesz... Jeśli chcesz, możesz zostać u nas na parę dni.
- Nie wydaje mi się, żeby był to dobry pomysł – powiedziałam szybko.
Mieszkanie z Zayn`em pod jednym dachem? Nie, nie, nie.
- Możesz zostać tyle, ile chcesz. Jeśli nie masz ochoty, nie zmuszam. Chłopaki mieliby niezłe miny, gdyby dowiedzieli się...
Zamyśliłam się. Nie byłoby nic złego w tym, gdybym zgodziła się pomieszkać u nich choćby przez jeden dzień. Jeśli zostałabym w domu miałabym zbyt dużo wolnego czasu i zaczęłabym nad tym wszystkim rozmyślać, co nie byłoby dla mnie dobre. Poza tym Patrycja i Nareesha... Chciałyby wszystko wiedzieć i – co gorsza – zaczęłyby mnie pocieszać... Oczywiście nie miałam zamiaru niczego przed nimi ukrywać. Wszystko im wyjaśnię, tyle, że jeszcze nie teraz.
- To jak, jedziemy? – zapytał dźwięcząc kluczykami.
- Liam, wiesz ja... chyba jednak się zgodzę.

__________
Przybyłam :) Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, głupio mi :/. Cały pierwszy tydzień szkoły chorowałam -.- Uczepiła się mnie jakaś cholera i nie chciała odejść =.=. A gdy już mi przeszło, w kolejnym tygodniu rzadko wieczorami siedziałam na kompie, bo trzeba było przepisywać lekcje i wiecie... Mam nadzieję, że zrozumiecie :] Uwielbiam Was i nie chciałabym stracić Kochanych Czytaczy *o*. Dzieeeeenki Wam za komentarze - tylko 3 ale zawsze coś :].
Rozdział dla Kochanej Czytaczki, która zawsze jest na bieżąco :*
Alejandra Shadowhunters - co tu mówić. Kocham Cię za te zwariowane komentarze :* :*


♥♥♥

1 komentarz:

  1. Ty uwielbiasz moje komentarze, ja Twoje rozdziały !
    Świetny rozdział <3
    Zayn.. cóż - jego historia mnie poruszyła.
    Niall mnie rozśmieszył, fajny facet z niego.
    A Jay - niech wraca, a go rozszarpie. Chciałabym mu za to rozszarpać gardło, ale wtedy ucierpiały, by jego struny głosowe, a tego bym akurat nie chciała..
    Czekam na nn <3
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony