niedziela, 1 września 2013

Rozdział 33

                 Rozłączyłem się. Ponownie spojrzałem na dziewczynę i pomyślałem, czy aby nikt się o nią nie martwi? Wyglądało to tak, jakby tu przybiegła, uciekając przed kimś lub czymś. Mogło być tak, że coś ją zdenerwowało... No nie wiem, mniejsza z tym. Byłem prawie pewien, że jest ktoś, kto jej teraz szuka lub nie może spać, martwiąc się, czy nic jej nie jest. Tylko, co teraz? Nie wiem gdzie mieszka, ani z kim, co równało się z tym, że zadzwonić do nikogo nie miałem jak. Chyba, że... Zerknąłem na kieszeń jej spodni. Była tak komórka. Ostrożnie wyjąłem urządzenie. Powiadomienie głosiło jedno nieodebrane połączenie od jakiejś Nareesh`y. Miałem rację. Ale... czemu tylko jedno? Może... Eh, nieważne. Wybrałem numer dziewczyny próbującej się dodzwonić, ale powstrzymałem się. Pomyślałem chwilę. Jeśli zadzwonię, rozmówczyni będzie chciała wiedzieć, kto dzwoni, skąd wziąłem jej komórkę, gdzie ją znalazłem i tak dalej. Jeśli tylko powiem, że nic jej nie jest, uzna to za porwanie i zadzwoni na policję, a tego mi nie trzeba było. Mimo, iż jestem znany, tłumaczenie, że zapłakana dziewczyna znalazła mnie w parku i usiadła obok mnie, po czym zmęczona zasnęła, nie było wiarygodne. A jeśli odpowiem na te wszystkie pytania, i nieznajoma będzie chciała po nią przyjechać, wątpię żeby mi uwierzyła, jeśli streszczę jej to, jak było. Pozostaje tylko jedno. Napisać zgrabnego, krótkiego SMS-a. Pomyślałem chwilę, po czym wystukałem: "Twoja przyjaciółka jest bezpieczna, nic jej nie jest. Odwiozę ją jutro rano do domu". Idealnie. Wysłałem wiadomość na numer tej dziewczyny i wsunąłem komórkę z powrotem do kieszeni. Nie minęło dziesięć minut, a zauważyłem, jak znany mi bentley zatrzymuje się przed parkiem. Po chwili usłyszałem kroki przyjaciela. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknął. Jego brwi powędrowały w górę.
- No nieźle. Tak ją zagadałeś, że z nudów zasnęła?
- Cii – uciszyłem go przykładając palec do ust.
- Co masz zamiar zrobić? – zapytał, tym razem szeptem.
- Chciałem zabrać ją do nas...
- Co? Powariowałeś? Myślisz, że się nie obudzi?
- Jeśli nie obudziła się, gdy z tobą rozmawiałem, to nic jej nie ruszy.
Liam zastanawiał się nad czymś: - Na pewno nie ma innego wyjścia? – zapytał.
- Nie ma, mówię ci. No pomyśl.
- No nie ma – odezwał się po chwili namysłu – Poczekaj chwilkę – powiedział i pobiegł do wyjścia.Nie miałem pojęcia, co przyszło mu do głowy, ale z pewnością był to dobry plan. Nie czekałem długo na odpowiedź. Szalony Liam postanowił na wstecznym wjechać do parku. Jak najciszej się dało podjechał do nas - Wstawaj – powiedział ponownie do nas podchodząc.
- Zabawne – rzuciłem mu irytujące spojrzenie.
- Co..., Że niby ja mam... – udawał zdziwionego.
- Liam, no! – wycedziłem cicho przez zęby.
- Haha, wiem wiem.
- Ostrożnie – wymknęło mi się, gdy chłopak nachylił się do niej.
Przerwał i spojrzał na mnie: - Stary, spokojnie. Nic jej nie zrobię. Zresztą, jak sam powiedziałeś, nic jej nie ruszy – ponownie zgromiłem go spojrzeniem i czujnie obserwowałem każdy jego ruch. Liam jedną rękę wsunął pod kolana dziewczyny, drugą zaś pod jej plecy, delikatnie przyciskając jej ramię do ciała. Lekko przyklęknął, napiął mięśnie i wyprostował się, układając dziewczynę na rękach.
- Otwórz mi drzwi – powiedział cicho. Podniosłem się, by wykonać polecenie przyjaciela, gdy głowa dziewczyny opadła na ramię Liam`a. Zatrzymałem się z obawą, że jakikolwiek wykonany przeze mnie ruch może ją obudzić. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
- No na co czekasz – pogonił mnie – Bądź tak dobry i otwórz te drzwi.
Podszedłem do auta i zrobiłem, o co poprosił. Cały Liam. Nigdy nie pokazywał po sobie, że się denerwuje – takim zachowaniem działał na nas kojąco, nie pozwalając panikować. Ale wiedziałem, że w środku przeżywa to samo, co ja.
Patrzyłem, jak chłopak delikatnie układa dziewczynę na fotelu pasażera, wycofuje się i zamyka drzwi.
- Heej, ja chciałem siedzieć z przodu – zrobiłem minę zbitego psa.
- No już nie płacz – poczochrał mi idealnie ułożone włosy – Siadaj z tyłu i nie marudź.
Wcisnąłem się na tylne siedzenie – dosłownie; wszędzie walały się jakieś rzeczy – i ruszyliśmy. Mieszkaliśmy ok. 15 minut drogi od parku. Jechaliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy zauważyłem, że w domu nie świeci się w ani jednym pokoju. Czyżby wszyscy grzecznie poszli spać? Liam wjechał na podjazd i wysiedliśmy. Ponownie wziął dziewczynę na ręce, zważając by jej nie obudzić. Dobra jest - ma naprawdę głęboki sen. Otworzyłem drzwi domu i weszliśmy do środka. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę.
- A ty gdzie? – zapytał Liam.
- Jak to gdzie – przystanąłem – Do siebie.
- Chyba nie masz zamiaru z nią...
- Nie! Będę spał w salonie. Aż taki głupi nie jestem.
- Już myślałem... – powiedział cicho, lecz zdołałem usłyszeć tę kąśliwą uwagę.
Chłopak ruszył za mną ostrożnie pokonując stopnie, by się nie przewrócić. Po cichu weszliśmy do mojego pokoju i Liam powoli położył dziewczynę na łóżku. Okryłem ją kołdrą i wyszliśmy na korytarz.
- No – odetchnął. Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem w kierunku łazienki, by wziąć prysznic. Nie słyszałem, żeby Liam wracał do siebie, więc odwróciłem się. Nadal stał w jednym miejscu. Spojrzałem na niego pytająco.
- Mama nie nauczyła cię chociaż tych trzech magicznych słów?
- Eee, siusiu, paciorek i spać? – udawałem, że nie wiem o co mu chodzi.
Zgromił mnie spojrzeniem.
- No dobra dobra – podszedłem do niego – Dziękuję ci, że byłeś tak dobry i pomogłeś mi – poklepałem go po ramieniu.
- Eh... Nie ma sprawy – westchnął i chciał odejść, lecz zatrzymałem go.
- Liam?
- Tak? – spojrzał na mnie.
- Dzięki.
Chłopak uśmiechnął się, skinął głową i poszedł do siebie.


                  Wpatrywałam się w to, co niezbyt szybką prędkością mijaliśmy taksówką. Urodziłam się tu, ale do tej pory nie miałam okazji, by na spokojnie podziwiać Londyn nocą. Mijane przez nas latarnie migały mi przed oczami, jak jakaś ostrzegająca przed czymś żarówka. Większość domów pochłonęła ciemność, a w niektórych jeszcze paliły się pojedyncze światła. Z rozmyślań, jak ręka, która brutalnie odbiera małemu dziecku słodycze, wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Spojrzałam na Nareeshę, a ona na mnie. Nie był to mój telefon, a tym bardziej kierowcy, który wesoło pogwizdywał sobie do jakiejś piosenki nadawanej w radiu, szczęśliwy z faktu, że właśnie w jego taksówce znajduję się znana modelka. Była to komórka Nareeesh`y. Powoli wyjęła urządzenie z kieszeni. Przeniosła wzrok na wyświetlacz i drgnęła. Siedziałam sztywno, jakbym bała się, że nawet najmniejszy ruch może rozwiać nasze nadzieje. Podniosła głowę i odchrząknęła.
- Panie kierowco, mógłby się pan tutaj zatrzymać? Dalej pójdziemy pieszo, szkoda nam takiego pięknego wieczoru – uśmiechnęła się bez wyrazu.
- Ależ oczywiście – odpowiedział zadowolony.
Zmarszczyłam brwi. Otworzyłam usta, by zapytać Nareeshę, o co chodzi, ale powstrzymałam się tłumacząc sobie, że zaraz się wszystkiego dowiem. Kierowca zjechał z pasa ruchu i zatrzymał się tuż przy krawężniku. Wysiadłam z samochodu, a za mną brunetka.
- Dziękujemy panu bardzo. Dobranoc! – powiedziała.
- Nie ma za co dziewczyny. Dobranoc! – odpowiedział uśmiechając się szeroko i odjechał.
Zamyślona powiodłam wzrokiem za światłami oddalającego się samochodu.
- Dostałam SMS – powiedziała poważnym tonem – Od Ani.
- Co napisała?! – prawie krzyknęłam.
- "Twoja przyjaciółka jest bezpieczna, nic jej nie jest. Odwiozę ją jutro rano do domu” – przeczytała.
Popatrzyłam na nią: - Ona tego nie pisała.
- Właśnie.
- Więc... kto?
- Siva opowiadał mi nieco o niej. Oni są przyjaciółmi – uśmiechnęła się bardziej do siebie – Wiesz, jak się poznali? Zdesperowany Seev podszedł do jakiejś dziewczyny, by pomogła mu zorganizować rocznicową randkę – zaśmiała się po nosem – Pomogła mu. Najpierw myślałam, że mnie z nią zdradza, a ona... po prostu mu pomogła. Wracając do tematu... Opowiadał mi, że Ania to skryta dziewczyna i ma niewielu znajomych. Być może któryś z nich ją znalazł i to właśnie on napisał tego SMS-a.
- Jesteś pewna?
- Nie. Ale czytając tą wiadomość nie odczułam strachu, że ktoś... – urwała.
- ...mógł ją porwać – dokończyłam.
- Właśnie.
- Cóż. Jeśli masz rację, jutro rano powinna wrócić. Jeśli nie zgłosimy to na policję.
- Nawet, gdybyśmy teraz to zgłosiły, Ania jest pełnoletnia.
- Nie rozpoczęliby poszukiwań.
- Właśnie – powiedziała po raz drugi.
- A więc? – zapytałam wkładając ręce do kieszeni kurtki.
- A więc wracamy do domu.
- Do domu...
- Chłopaków oczywiście – uśmiechnęła się zadziornie.
- Okey – śmiałam się – Aaa.. daleko to? – zapytałam rozglądając się.
- Na całe szczęście, nie. Tylko przecznicę dalej.
Chwyciłyśmy się pod ręce i ruszyłyśmy w stronę domu.

- Muszę wziąć gorącą kąpiel. Nie ma innej opcji – powiedziała Nareesha zdejmując kurtkę.
- Wiesz, chyba się rozgoszczę i zrobię to samo – uśmiechnęłam się.
- To ty idź pierwsza, a ja zrobię nam gorącej herbaty – zaproponowałam.
Brunetka poszła na górę, a ja do kuchni. Po chwili na stole stały już dwa kubki gorącego napoju.
- Mmm malinowa – uśmiechnęła się mulatka wchodząc do kuchni – Lepiej być nie może.
- To teraz ja idę się rozkoszować gorącą kąpielą – rozmarzyłam się.
- Okey – uśmiechnęła się – Ja zabieram herbatkę i zmywam się do pokoju mojej gwiazdy – śmiała się - Ty też się nie krępuj, połóż się w którymś z pokoi.
Odpowiedziałam jej skinieniem głowy. Odszukałam łazienkę i sprawiłam sobie gorącą kąpiel z bąbelkami. Gdy skończyłam, zeszłam na dół po herbatę i z powrotem udałam się na górę, by rozgościć się w którymś z pokoi. Wybrałam pierwszy od prawej. Weszłam do środka i błądząc dłonią po ścianie odnalazłam włącznik i zaświeciłam światło. Moim oczom ukazał się niemały pokój ze ścianami koloru beżowego, podłogą wykonaną z ciemnego drewna i rzucającym się w oczy dużym łóżkiem zasłanym kakaową pościelą. Meble idealnie kontrastowały z ciemnobrązowymi panelami. Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam nocną lampkę znajdującą się na stoliku obok łóżka. Postawiłam na nim kubek i przyjrzałam się zdjęciu w ramce. Fotografia przedstawiała kobietę w dojrzałym wieku, którą obejmował łysy chłopak... Podniosłam wzrok. To pokój Max`a. Jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju. Poczułam się  nieco dziwnie. Polubiłam ich. Przed kamerami zachowywali się, jak należy - poważni, rzeczowo odpowiadają na pytania, czasem się trochę powygłupiają - a prywatnie, jak normalni ludzie, czasem jak uciekinierzy z psychiatryka, ale za to ich tak polubiłam. A najbardziej Max`a... To znaczy, no. Był... miły... Często wspominałam, jak przypadkiem oblał mnie herbatą i tak bardzo starał się zmyć tę plamę, a ja tłumaczyłam mu, że to nie wino tylko najzwyklejsza w świecie herbata i gdy wyschnie ślad po niej nie zostanie… Tak ładnie się przy tym uśmiechał... Jest świetnym chłopakiem... Yy, no i to by było na tyle. Odkąd wyjechali w tę krótką trasę prawie codziennie wieczorem wymienialiśmy kilka SMS`ów, ot tak po przyjacielsku. Jednak, gdy widziałam wiadomość od niego uśmiechałam się do siebie. Ale to pewnie da się jakoś wytłumaczyć... Starałam się za dużo o nim nie myśleć, żeby przypadkiem się nie zakochać, albo coś...
- Haha, a to dobre. Ja zakochana – uśmiechnęłam się do siebie.
Zastanowiłam się chwilę nad znaczeniem tych słów, lecz natychmiast to odrzuciłam. Nie powinnam myśleć teraz o sobie, tylko o Ani. Nic jej nie będzie. Na pewno.
Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka.
Tajemniczy autor wiadomości odwiezie ją jutro całą i zdrową. A wtedy zastanowimy się, co dalej. Ale te jego popielate oczy... Pomyśleć, że na co dzień kładzie się do tego właśnie łóżka, w którym ja się teraz gramolę.


                  Przewróciłam się na lewy bok i od razu tego pożałowałam. Poranne jasne słońce oznajmiało każdemu żywemu stworzeniu, że właśnie wstało i nie ma zamiaru się schować za mniej niż dziesięć godzin. Jego oślepiające, jak laser promienie padające przez okno dorwały się do moich zamkniętych oczu i z każdą chwilą raziły jakby mocniej. Jak mogłam zapomnieć zasunąć rolety? Z powrotem obróciłam swoje ciało o 180o i próbowałam zasnąć, lecz na marne. Westchnęłam głęboko i wygramoliwszy jedną rękę spod jakże mięciutkiej pościeli przetarłam oczy, po czym powoli je otworzyłam. Podniosłam się i usiadłam. Miałam jakiś chory sen. Nie pamiętałam dokładnie, lecz z tego, co skojarzyłam, jakiś obcy chłopak pocieszał mnie, a później inny całował się z jakąś dziewczyną... Czy na odwrót? Emm... Wiem, że jakoś... Sekundę. Gdzie ja się obudziłam...? Ponownie przetarłam oczy i z przykrością stwierdziłam, że nie jest to mój pokój. A bynajmniej nie... Jay`a. Chwileczkę... To nie był sen...! Dziewczyny. Gazety. Zdjęcia... jego z tą...
- Boże, nie – wyszeptałam zatykając usta dłonią. Układałam sobie wszystko w głowie błądząc oczami po jasnym dywanie. Jay... On... całował inną... Do oczu napłynęły mi łzy, lecz zadziwiając sama siebie, nie rozpłakałam się. Coś mówiło mi, że to nie wszystko, co się wczoraj wydarzyło. Wybiegłam z domu... później park i ten... chłopak. Nie, nie, nie, To nie on. Złapałam się za głowę usiłując spowolnić choć trochę napływające wspomnienia. Przewróciłam oczami i spojrzałam przed siebie. Z całą pewnością to nie był mój pokój. Poprawka: z całą pewnością nigdy nie byłam w tym pokoju. Wstałam i rozejrzałam się. Ściany były koloru kawy z mlekiem, podłogę wykonano z ciemnego drewna, na której spoczywały dwa duże jasne dywany – jeden jakby wylewający się spod łóżka, na drugim zaś stał niewielki stół przy ścianie naprzeciwko niego. Po mojej lewej stronie były dwa duże okna, przez które do pokoju wlewało się słońce; po lewej stronie biurko, na którym stał laptop, obok niego duża ciemnobrązowa szafa. Po podłodze gdzieniegdzie walały się buty i jakieś ciuchy. Ogólnie – pokój był duży. Podeszłam do podłużnego lustra przytwierdzonego do ściany między szafą, a biurkiem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Włosy miałam nieco poczochranie, ale nie było tak źle. Bluzka była troszkę zmięta, ale po chwili powinna się wyprostować. Odwróciłam się i zauważyłam stojące obok łóżka buty. Moje buty. Potrząsnęłam głową i podeszłam do okna.
- Co tu się dzieje...? – powiedziałam przyglądając się nieznanemu krajobrazowi.
Nagle białe drzwi pokoju otworzyły się z prędkością światła i stanął w nich chłopak o obłędnie jasnych blond włosach.

__________
No hej! :D Miałam dodać wcześniej ale coś wypadło. No ale jest dzisiaj i mam nadzieje, że chociaż Wam się spodoba, bo mi jakoś nie... Ludzie ludzie dzięki za aż 7 komentarzy O.O. Zdziwionam ;>. Nawet nie wiecie, jaka byłam happy, jak to zobaczyłam :] Jesteście najlepsi! *o*. A co do nominacji to jestem w szoku, że ktoś to moje coś nominował i jak znajdę chwilę to zobaczę o co cho i napiszę, co trzeba. Pod jednym rozdziałem ktoś zapytał skąd mam taki szablon a ja tępa dzida zapomniałam odpowiedzieć XD. Zrobiła mi go pewna bloggerka ;). A narazie do następnego czytacze! ;*
Rozdział for:
Prisoner - dzieffczyno nie przepraszaj mnie za krótki komentarz! To żadna zasada, że ma być długi ;). Ważne, że jest. Cieszę się, że wpadłaś do mnie, też postaram się odwiedzić  Twojego bloga i no cóż, zapraszam ponownie! ;) ;*


♥♥♥

3 komentarze:

  1. JAythan ! <3
    Co za rozdział ! :D Wiedziałam, że Pati coś czuje do Max'a , to było od razu widac .
    Szara rzeczywistość! JAkie to okrutne dla Ani. Głupi, głupi Jay ;x i don't like it now. :(
    ciekawe co jej powie Niall. :D
    czekam na nn
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej !
    Nominowałam cię do The Versatile Blogger.
    Szczegóły u mnie na:
    http://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdzial ;)
    szkoda mi Ani... mam nadzieje ze wsystko sie ulozy :D

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony