- No nieźle. Tak ją zagadałeś, że z nudów zasnęła?
- Cii – uciszyłem go przykładając palec do ust.
- Co masz zamiar zrobić? – zapytał, tym razem szeptem.
- Chciałem zabrać ją do nas...
- Co? Powariowałeś? Myślisz, że się nie obudzi?
- Jeśli nie obudziła się, gdy z tobą rozmawiałem, to nic
jej nie ruszy.
Liam zastanawiał się nad czymś: - Na pewno nie ma innego
wyjścia? – zapytał.
- Nie ma, mówię ci. No pomyśl.
- No nie ma – odezwał się po chwili namysłu – Poczekaj
chwilkę – powiedział i pobiegł do wyjścia.Nie miałem pojęcia, co przyszło mu
do głowy, ale z pewnością był to dobry plan. Nie czekałem długo na odpowiedź.
Szalony Liam postanowił na wstecznym wjechać do parku. Jak najciszej się dało
podjechał do nas - Wstawaj – powiedział ponownie do nas podchodząc.
- Zabawne – rzuciłem mu irytujące spojrzenie.
- Co..., Że niby ja mam... – udawał zdziwionego.
- Liam, no! – wycedziłem cicho przez zęby.
- Haha, wiem wiem.
- Ostrożnie – wymknęło mi się, gdy chłopak nachylił się
do niej.
Przerwał i spojrzał na mnie: - Stary, spokojnie. Nic jej
nie zrobię. Zresztą, jak sam powiedziałeś, nic jej nie ruszy – ponownie
zgromiłem go spojrzeniem i czujnie obserwowałem każdy jego ruch. Liam jedną
rękę wsunął pod kolana dziewczyny, drugą zaś pod jej plecy, delikatnie
przyciskając jej ramię do ciała. Lekko przyklęknął, napiął mięśnie i
wyprostował się, układając dziewczynę na rękach.
- Otwórz mi drzwi – powiedział cicho. Podniosłem się, by
wykonać polecenie przyjaciela, gdy głowa dziewczyny opadła na ramię Liam`a.
Zatrzymałem się z obawą, że jakikolwiek wykonany przeze mnie ruch może ją
obudzić. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
- No na co czekasz – pogonił mnie – Bądź tak dobry i
otwórz te drzwi.
Podszedłem do auta i zrobiłem, o co poprosił. Cały Liam.
Nigdy nie pokazywał po sobie, że się denerwuje – takim zachowaniem działał na
nas kojąco, nie pozwalając panikować. Ale wiedziałem, że w środku przeżywa to
samo, co ja.
Patrzyłem, jak chłopak delikatnie układa dziewczynę na
fotelu pasażera, wycofuje się i zamyka drzwi.
- Heej, ja chciałem siedzieć z przodu – zrobiłem minę
zbitego psa.
- No już nie płacz – poczochrał mi idealnie ułożone włosy
– Siadaj z tyłu i nie marudź.
Wcisnąłem się na tylne siedzenie – dosłownie; wszędzie
walały się jakieś rzeczy – i ruszyliśmy. Mieszkaliśmy ok.
15 minut drogi od parku. Jechaliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy zauważyłem, że
w domu nie świeci się w ani jednym pokoju. Czyżby wszyscy grzecznie poszli
spać? Liam wjechał na podjazd i wysiedliśmy. Ponownie wziął dziewczynę na ręce,
zważając by jej nie obudzić. Dobra jest - ma naprawdę głęboki sen. Otworzyłem
drzwi domu i weszliśmy do środka. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę.
- A ty gdzie? – zapytał Liam.
- Jak to gdzie – przystanąłem – Do siebie.
- Chyba nie masz zamiaru z nią...
- Nie! Będę spał w salonie. Aż taki głupi nie jestem.
- Już myślałem... – powiedział cicho, lecz zdołałem
usłyszeć tę kąśliwą uwagę.
Chłopak ruszył za mną ostrożnie pokonując stopnie, by się
nie przewrócić. Po cichu weszliśmy do mojego pokoju i Liam powoli położył
dziewczynę na łóżku. Okryłem ją kołdrą i wyszliśmy na korytarz.
- No – odetchnął. Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem w
kierunku łazienki, by wziąć prysznic. Nie słyszałem, żeby Liam wracał do
siebie, więc odwróciłem się. Nadal stał w jednym miejscu. Spojrzałem na niego pytająco.
- Mama nie nauczyła cię chociaż tych trzech magicznych
słów?
- Eee, siusiu, paciorek i spać? – udawałem, że nie wiem o
co mu chodzi.
Zgromił mnie spojrzeniem.
- No dobra dobra – podszedłem do niego – Dziękuję ci, że
byłeś tak dobry i pomogłeś mi – poklepałem go po ramieniu.
- Eh... Nie ma sprawy – westchnął i chciał odejść, lecz
zatrzymałem go.
- Liam?
- Tak? – spojrzał na mnie.
- Dzięki.
Chłopak uśmiechnął się, skinął głową i poszedł do siebie.
Wpatrywałam się w to, co niezbyt szybką prędkością mijaliśmy taksówką.
Urodziłam się tu, ale do tej pory nie miałam okazji, by na spokojnie podziwiać
Londyn nocą. Mijane przez nas latarnie migały mi przed oczami, jak jakaś
ostrzegająca przed czymś żarówka. Większość domów pochłonęła ciemność, a w niektórych jeszcze paliły się pojedyncze światła. Z rozmyślań, jak ręka, która
brutalnie odbiera małemu dziecku słodycze, wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Spojrzałam
na Nareeshę, a ona na mnie. Nie był to mój telefon, a tym bardziej kierowcy,
który wesoło pogwizdywał sobie do jakiejś piosenki nadawanej w radiu, szczęśliwy z faktu, że właśnie w jego taksówce znajduję się znana modelka. Była
to komórka Nareeesh`y. Powoli wyjęła urządzenie z kieszeni. Przeniosła wzrok na
wyświetlacz i drgnęła. Siedziałam sztywno, jakbym bała się, że nawet
najmniejszy ruch może rozwiać nasze nadzieje. Podniosła głowę i odchrząknęła.
- Panie kierowco, mógłby się pan tutaj zatrzymać? Dalej pójdziemy pieszo, szkoda nam takiego pięknego wieczoru – uśmiechnęła się bez wyrazu.
- Panie kierowco, mógłby się pan tutaj zatrzymać? Dalej pójdziemy pieszo, szkoda nam takiego pięknego wieczoru – uśmiechnęła się bez wyrazu.
- Ależ oczywiście – odpowiedział zadowolony.
Zmarszczyłam brwi. Otworzyłam usta, by zapytać Nareeshę, o co chodzi, ale powstrzymałam się tłumacząc sobie, że zaraz się wszystkiego dowiem. Kierowca zjechał z pasa ruchu i zatrzymał się tuż przy krawężniku. Wysiadłam z samochodu, a za mną brunetka.
Zmarszczyłam brwi. Otworzyłam usta, by zapytać Nareeshę, o co chodzi, ale powstrzymałam się tłumacząc sobie, że zaraz się wszystkiego dowiem. Kierowca zjechał z pasa ruchu i zatrzymał się tuż przy krawężniku. Wysiadłam z samochodu, a za mną brunetka.
- Dziękujemy panu bardzo. Dobranoc! – powiedziała.
- Nie ma za co dziewczyny. Dobranoc! – odpowiedział
uśmiechając się szeroko i odjechał.
Zamyślona powiodłam wzrokiem za światłami oddalającego
się samochodu.
- Dostałam SMS – powiedziała poważnym tonem – Od Ani.
- Co napisała?! – prawie krzyknęłam.
- "Twoja
przyjaciółka jest bezpieczna, nic jej nie jest. Odwiozę ją jutro rano do domu” –
przeczytała.
Popatrzyłam na nią: - Ona tego nie pisała.
- Właśnie.
- Więc... kto?
- Siva opowiadał mi nieco o niej. Oni są przyjaciółmi –
uśmiechnęła się bardziej do siebie – Wiesz, jak się poznali? Zdesperowany Seev
podszedł do jakiejś dziewczyny, by pomogła mu zorganizować rocznicową randkę –
zaśmiała się po nosem – Pomogła mu. Najpierw myślałam, że mnie z nią zdradza, a
ona... po prostu mu pomogła. Wracając do tematu... Opowiadał mi, że Ania to
skryta dziewczyna i ma niewielu znajomych. Być może któryś z nich ją znalazł i
to właśnie on napisał tego SMS-a.
- Jesteś pewna?
- Nie. Ale czytając tą wiadomość nie odczułam strachu, że
ktoś... – urwała.
- ...mógł ją porwać – dokończyłam.
- Właśnie.
- Cóż. Jeśli masz rację, jutro rano powinna wrócić. Jeśli
nie zgłosimy to na policję.
- Nawet, gdybyśmy teraz to zgłosiły, Ania jest
pełnoletnia.
- Nie rozpoczęliby poszukiwań.
- Właśnie – powiedziała po raz drugi.
- A więc? – zapytałam wkładając ręce do kieszeni kurtki.
- A więc wracamy do domu.
- Do domu...
- Chłopaków oczywiście – uśmiechnęła się zadziornie.
- Okey – śmiałam się – Aaa.. daleko to? – zapytałam
rozglądając się.
- Na całe szczęście, nie. Tylko przecznicę dalej.
Chwyciłyśmy się pod ręce i ruszyłyśmy w stronę domu.
- Muszę wziąć gorącą kąpiel. Nie ma innej opcji –
powiedziała Nareesha zdejmując kurtkę.
- Wiesz, chyba się rozgoszczę i zrobię to samo –
uśmiechnęłam się.
- To ty idź pierwsza, a ja zrobię nam gorącej herbaty –
zaproponowałam.
Brunetka poszła na górę, a ja do kuchni. Po chwili na
stole stały już dwa kubki gorącego napoju.
- Mmm malinowa – uśmiechnęła się mulatka wchodząc do
kuchni – Lepiej być nie może.
- To teraz ja idę się rozkoszować gorącą kąpielą –
rozmarzyłam się.
- Okey – uśmiechnęła się – Ja zabieram herbatkę i zmywam
się do pokoju mojej gwiazdy – śmiała się - Ty też się nie
krępuj, połóż się w którymś z pokoi.
Odpowiedziałam jej skinieniem głowy. Odszukałam łazienkę
i sprawiłam sobie gorącą kąpiel z bąbelkami. Gdy skończyłam, zeszłam na dół po
herbatę i z powrotem udałam się na górę, by rozgościć się w którymś z pokoi.
Wybrałam pierwszy od prawej. Weszłam do środka i błądząc dłonią po ścianie
odnalazłam włącznik i zaświeciłam światło. Moim oczom ukazał się niemały pokój
ze ścianami koloru beżowego, podłogą wykonaną z ciemnego drewna i
rzucającym się w oczy dużym łóżkiem zasłanym kakaową pościelą. Meble idealnie
kontrastowały z ciemnobrązowymi panelami. Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam
nocną lampkę znajdującą się na stoliku obok łóżka. Postawiłam na nim kubek i
przyjrzałam się zdjęciu w ramce. Fotografia przedstawiała kobietę w dojrzałym wieku,
którą obejmował łysy chłopak... Podniosłam wzrok. To pokój Max`a. Jeszcze raz
rozglądnęłam się po pokoju. Poczułam się
nieco dziwnie. Polubiłam ich. Przed kamerami zachowywali się, jak należy
- poważni, rzeczowo odpowiadają na pytania, czasem się trochę powygłupiają - a
prywatnie, jak normalni ludzie, czasem jak uciekinierzy z psychiatryka, ale za
to ich tak polubiłam. A najbardziej Max`a... To znaczy, no. Był... miły...
Często wspominałam, jak przypadkiem oblał mnie herbatą i tak bardzo starał się
zmyć tę plamę, a ja tłumaczyłam mu, że to nie wino tylko najzwyklejsza w
świecie herbata i gdy wyschnie ślad po niej nie zostanie… Tak ładnie się przy
tym uśmiechał... Jest świetnym chłopakiem... Yy, no i to by było na tyle. Odkąd
wyjechali w tę krótką trasę prawie codziennie wieczorem wymienialiśmy kilka
SMS`ów, ot tak po przyjacielsku. Jednak, gdy widziałam wiadomość od niego
uśmiechałam się do siebie. Ale to pewnie da się jakoś wytłumaczyć... Starałam
się za dużo o nim nie myśleć, żeby przypadkiem się nie zakochać, albo coś...
- Haha, a to dobre. Ja zakochana – uśmiechnęłam się do
siebie.
Zastanowiłam się chwilę nad znaczeniem tych słów, lecz
natychmiast to odrzuciłam. Nie powinnam myśleć teraz o sobie, tylko o Ani. Nic
jej nie będzie. Na pewno.
Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka.
Tajemniczy autor wiadomości odwiezie ją jutro całą i
zdrową. A wtedy zastanowimy się, co dalej. Ale te jego popielate oczy...
Pomyśleć, że na co dzień kładzie się do tego właśnie łóżka, w którym ja się
teraz gramolę.
Przewróciłam się na lewy bok i od razu tego pożałowałam. Poranne jasne
słońce oznajmiało każdemu żywemu stworzeniu, że właśnie wstało i nie ma zamiaru
się schować za mniej niż dziesięć godzin. Jego oślepiające, jak laser promienie
padające przez okno dorwały się do moich zamkniętych oczu i z każdą chwilą
raziły jakby mocniej. Jak mogłam zapomnieć zasunąć rolety? Z powrotem obróciłam
swoje ciało o 180o i próbowałam zasnąć, lecz na marne. Westchnęłam
głęboko i wygramoliwszy jedną rękę spod jakże mięciutkiej pościeli przetarłam
oczy, po czym powoli je otworzyłam. Podniosłam się i usiadłam. Miałam jakiś
chory sen. Nie pamiętałam dokładnie, lecz z tego, co skojarzyłam, jakiś obcy
chłopak pocieszał mnie, a później inny całował się z jakąś dziewczyną... Czy na odwrót? Emm... Wiem, że jakoś...
Sekundę. Gdzie ja się obudziłam...? Ponownie przetarłam oczy i z przykrością
stwierdziłam, że nie jest to mój pokój. A bynajmniej nie... Jay`a.
Chwileczkę... To nie był sen...! Dziewczyny. Gazety. Zdjęcia... jego z tą...
- Boże, nie – wyszeptałam zatykając usta dłonią.
Układałam sobie wszystko w głowie błądząc oczami po jasnym dywanie. Jay...
On... całował inną... Do oczu napłynęły mi łzy, lecz zadziwiając sama siebie, nie
rozpłakałam się. Coś mówiło mi, że to nie wszystko, co się wczoraj wydarzyło. Wybiegłam
z domu... później park i ten... chłopak. Nie, nie, nie, To nie on. Złapałam się
za głowę usiłując spowolnić choć trochę napływające wspomnienia. Przewróciłam
oczami i spojrzałam przed siebie. Z całą pewnością to nie był mój pokój.
Poprawka: z całą pewnością nigdy nie byłam w tym pokoju. Wstałam i rozejrzałam
się. Ściany były koloru kawy z mlekiem, podłogę wykonano z ciemnego drewna, na
której spoczywały dwa duże jasne dywany – jeden jakby wylewający się spod łóżka,
na drugim zaś stał niewielki stół przy ścianie naprzeciwko niego. Po mojej
lewej stronie były dwa duże okna, przez które do pokoju wlewało się słońce; po
lewej stronie biurko, na którym stał laptop, obok niego duża ciemnobrązowa
szafa. Po podłodze gdzieniegdzie walały się buty i jakieś ciuchy. Ogólnie –
pokój był duży. Podeszłam do podłużnego lustra przytwierdzonego do ściany
między szafą, a biurkiem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Włosy miałam nieco
poczochranie, ale nie było tak źle. Bluzka była troszkę zmięta, ale po chwili
powinna się wyprostować. Odwróciłam się i zauważyłam stojące obok łóżka buty.
Moje buty. Potrząsnęłam głową i podeszłam do okna.
- Co tu się dzieje...? – powiedziałam przyglądając się
nieznanemu krajobrazowi.
Nagle białe drzwi pokoju otworzyły się z prędkością
światła i stanął w nich chłopak o obłędnie jasnych blond włosach.
__________
No hej! :D Miałam dodać wcześniej ale coś wypadło. No ale jest dzisiaj i mam nadzieje, że chociaż Wam się spodoba, bo mi jakoś nie... Ludzie ludzie dzięki za aż 7 komentarzy O.O. Zdziwionam ;>. Nawet nie wiecie, jaka byłam happy, jak to zobaczyłam :] Jesteście najlepsi! *o*. A co do nominacji to jestem w szoku, że ktoś to moje coś nominował i jak znajdę chwilę to zobaczę o co cho i napiszę, co trzeba. Pod jednym rozdziałem ktoś zapytał skąd mam taki szablon a ja tępa dzida zapomniałam odpowiedzieć XD. Zrobiła mi go pewna bloggerka ;). A narazie do następnego czytacze! ;*
Rozdział for:
Prisoner - dzieffczyno nie przepraszaj mnie za krótki komentarz! To żadna zasada, że ma być długi ;). Ważne, że jest. Cieszę się, że wpadłaś do mnie, też postaram się odwiedzić Twojego bloga i no cóż, zapraszam ponownie! ;) ;*
♥♥♥
JAythan ! <3
OdpowiedzUsuńCo za rozdział ! :D Wiedziałam, że Pati coś czuje do Max'a , to było od razu widac .
Szara rzeczywistość! JAkie to okrutne dla Ani. Głupi, głupi Jay ;x i don't like it now. :(
ciekawe co jej powie Niall. :D
czekam na nn
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
Hej !
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger.
Szczegóły u mnie na:
http://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/
cudowny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńszkoda mi Ani... mam nadzieje ze wsystko sie ulozy :D