sobota, 6 października 2012

Rozdział 17

12 komentarzy:
                 Wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy. Przez całą drogę moje policzki były mokre. Na miejscu Emma zapytała, gdzie leży moja babcia i po chwili szłyśmy w kierunku jej sali. Stojąc przed drzwiami, błagalnym wzrokiem spojrzałam na lekarza.
- Pani Blake przeszła zawał. Nie był on groźny, lecz nie możemy go zlekceważyć. Zatrzymamy twoją babcię na parę dni w celu obserwacji. Możesz wejść do środka.
- Idź. Ja tu zaczekam – szepnęła Em.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam starszą kobietę, nieco bladą, podpiętą do różnej aparatury kontrolującej jej procesy życiowe. Pacjentka uśmiechnęła się na mój widok. Usiadłam obok łóżka.
- Ania...
- Babciu – chwyciłam jej dłoń.
- A miałam nadzieję, że zjemy pyszną włoską lazanię.
Uwielbiałam ten jej optymizm. Co by się nie stało, ona i tak zawsze się uśmiecha.
- Babciu, nie rób mi więcej takich wycieczek, dobrze?
- Postaram się. Co u chłopców?
W tym momencie powróciły wszystkie wspomnienia. On mnie okłamał, oszukał…, pobawił się, jak zabawką…
- Jak się czujesz? – szybko zmieniłam temat.
- Bywało lepiej.
Drzwi otworzyły się i weszła Emma.
- Dobry wieczór pani Leno – uśmiechnęła się.
- Dobry wieczór Emmo.
- Pani serce lubi płatać takie figle, co?
- Postaram się je uspokoić – odpowiedziała babcia.
- Aniu, chodź. Wrócimy do domu…
Spojrzałam na staruszkę. Nie chciałam jej teraz opuszczać.
- Idź. Wyśpisz się i odwiedzisz mnie jutro.
- Dobrze – odpowiedziałam cicho po dłuższym namyśle.
Nie chciałam się sprzeciwiać. Wiedziałam, że tej nocy nie zmrużę oka, ale cała asertywność uleciała ze mnie jak powietrze w pękniętego balonika. Na nic nie miałam ani siły ani ochoty.

- Dziękuję, że ze mną pojechałaś – powiedziałam w drodze do domu.
Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i skręciła w ulicę, na której mieszkałyśmy.
- Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć? Jeśli nie chcesz dziś być sama, to ja mam wolne łóżko.
- Nie, dziękuję – wymusiłam uśmiech – Ale jestem wdzięczna, że chcesz mi pomóc.
Spojrzałam w kierunku domu. Ktoś stał oparty o furtkę. Po chwili nieznajomy podniósł głowę…
- O nie – szepnęłam.
- Co to za chłopak? Unikasz go…? – czy to aż tak widać?
- Tak… Mogłabym wysiąść u ciebie? Przejdę przez płot i wejdę tylnymi drzwiami…
- Nie ma sprawy.
Poprosiłam, by zaparkowała za domem. Jeszcze raz jej podziękowałam i wysiadłam z samochodu. Poczekałam na odpowiedni moment i sprawnym skokiem pokonałam płot wokół domu pani Margaret. Przebiegłam kilka metrów dzielących obydwa ogrodzenia. Płot otaczający mój dom był kilka centymetrów wyższy od poprzedniego. Wspięłam się na jednej nodze, drugą przełożyłam na drugą stronę i już miałam kontynuować „ucieczkę”, gdy jedną nieszczęsną sznurówką zawadziłam o róg sztachety ogrodzenia i jak długa runęłam na ziemię.
- …Ania! Nic ci nie jest?! – pytał skądś znajomy mi głos.
Otrzeźwiałam po upadku i spojrzałam na tajemniczą osobę. Odskoczyłam, jak oparzona.
- Zostaw mnie!!
- Ania, posłuchaj. Ja chciałem…
- Nie obchodzi mnie, co chciałeś! Nie będę cię słuchać!
- Proszę – złapał mnie za rękę.
- Jay! – krzyknęłam wyrywając mu się – Puść mnie! Jak mogłeś… - mówiłam trochę spokojniej – Zrobiłam coś, na co nigdy bym się nie odważyła. Zaufałam ci! Sam pytałeś mnie o ten zespół, wiedziałeś!!
- Czekaj, to nie…
- Po co przyszedłeś?! Mało ci? Nie nabawiłeś się mną jeszcze? Znajdź sobie inną kretynkę!! – wykrzyczałam i pobiegłam do domu.
Trzasnęłam drzwiami i uklękłam chowając twarz w dłonie. Mam nauczkę za to, że złamałam zasady. Mogłam mu nie pomagać! Nie poznałabym Jay'a, nie zakochałabym się w nim i nie musiałabym teraz tak cierpieć!! Usłyszałam dzwonek mojej komórki. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na ekran. 20 nieodebranych połączeń od każdego z osobna, oraz 35 od Jay'a. Reszta to same wiadomości od McGuiness'a, których nawet nie czytałam. Ze łzami w oczach poszłam do pokoju. Wykończona dzisiejszymi wydarzeniami usiadłam na łóżku. Czemu mnie to spotyka? Sięgnęłam po laptopa. Miałam zamiar zrobić coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. W wyszukiwarkę wpisałam The Wanted i kliknęłam grafikę. Cierpliwie czekałam. Mój Boże… Każde zdjęcie było, jak cios zadany memu sercu. Jak kolec… Wszędzie oni, wszędzie uśmiechnięci…
„- Wy mieszkacie tak razem? W pięciu?
- Ymm… tak” jesteśmy zespołem (…) taka paczka, team. Wiesz, o co chodzi.”
„- Lubisz The Wanted? (…) A… wiesz chociaż, jak wyglądają…?”.
Wiedział, że nienawidzę tego zespołu i mimo to… nic nie powiedział… Chciał mnie sprawdzić… Kliknęłam jedno ze zdjęć. Był na nim Jay, do którego garnęła się masa dziewczyn. Przecież on może mieć każdą! Co ja sobie myślałam? Nic do niego nie czuję! Każda chwila…, te wszystkie momenty z nim spędzone…, uśmiechy… Tak naprawdę robiłam wszystko w towarzystwie członka znienawidzonego przeze mnie zespołu… Wydawał się taki zwyczajny… Normalny chłopak, podobny do mnie… Pewnie wcale taki nie jest! Nienawidzę go!! Czemu nic mi nie powiedział?!

__________
No... Taki sobie oo może.
Jestem zaskoczona. Pozytywnie oczywiście! Dziękuję Wam kochani za aż taką ogromną ilość wyświetleń! 7278!! Czuję się zaszczycona, że tak wspaniałe osoby czytają mojego bloga i mimo tak długiej nieobecności komentują go. Naprawdę!! Jestem prze szczęśliwa ;** Uwielbiam Was!! A te 14 komentarzy to dla mnie szok O.O nie spodziewałam się ani jednego a tu masz ;DD
Kocham Was!!
Dedykuję rozdział:
Anku ;D  - Dziękuję za wszystko Kochana! ;**
willow - Trzymaj mi się tam! Dziękuję za każdy komentarz ;**
Oraz nowym czytelnikom:
Anonimowej osobie która zaszczyciła mnie swym pięknym komentarzem - dziękuję! ;**
Patrycja Graczyk - Dziękuję, że wpadłaś i przeczytałaś ;D Zaglądnęłam na link przez Cb podany i będę czytać bloga i postaram się o parę komentarzy ;** Zapraszam ponownie ;D
dedykacja także dla każdego czytacza ;**
Kocham Was moi Kochani!!


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony