piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 67

6 komentarzy:
               Westchnęła. Tyle się dzieje w jej życiu, tyle faktów wychodzących na światło dzienne…
Weszła do swojego pokoju kręcąc głową z uśmiechem. Zapaliła światło przy łóżku, zdjęła baleriny i odpięła grzywkę, pozwalając jej swobodnie opadać na policzek. Wciąż utrzymując na twarzy ten promienny uśmiech odchyliła głowę do tyłu i rozkładając ręce zrobiła kilka obrotów dając ujście przepełniającemu ją szczęściu. Opadła na łóżko wciąż się uśmiechając. Jej wzrok padł w kierunku uchylonych drzwi na balkon. Podniosła się i wyszła z pokoju pozwalając, by nocne powietrze owiało jej ciało. Wystawiła twarz w kierunku gwiazd i delektowała się chwilą, gdy wiatr muskał jej włosy i policzki. Trwając w tej pozycji usłyszała pukanie do drzwi. Odwróciła twarz w ich kierunku mówiąc „proszę” i wróciła do poprzedniej pozycji. Pomyślała, że to pewnie Liam. Z tej dzisiejszej radości nie może zasnąć albo stęsknił się już za swoją siostrzyczką.
               Chłopak rozejrzał się po pokoju i gdy nie zauważył nigdzie dziewczyny, skierował się w stronę balkonu. Stała tam, w blasku nocnych świateł pochodzących od przydrożnych latarni i pobliskich domów, z głową lekko odchyloną do tyłu. Wyglądała cudownie. Rozpuszczone włosy opadały na jej ramiona dodając uroku i mimo, że nie patrzył na nią z bliska wiedział, że dodaje jej to kobiecości.
Wziął głęboki wdech i ruszył w jej kierunku. Dziewczyna słysząc kroki uśmiechnęła się do siebie.
- Też nie możesz spać? – zapytała miękkim głosem nie zmieniając pozycji.
Chłopak zdziwił się, gdyż sądził, że nie wie, kto to. Mimo to postanowił odpowiedzieć jej tak spokojnie, jak tylko mu się to uda.
- Niestety tak – odparł i na dźwięk jego głosu dziewczyna wyprostowała się i odwróciła głowę w jego kierunku.
- Zayn – powiedziała twardo – Spodziewałam się kogoś innego – stwierdziła i odwróciła głowę w przeciwną stronę.
Nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać. Przez jego ostatnie dziwne zachowanie nie wiedziała, jak ma się zachowywać w jego obecności. Raz jest dobrze, raz źle. Raz z nią rozmawia, raz odwraca wzrok. Co to miało znaczyć?
Mulat, z początku poirytowany, teraz uspokoił się i oparł o drewnianą balustradę.
- A ja zaczynałem myśleć, że łączy cię z Liam’em coś głębszego – przerwał ciszę, mówiąc jakby do siebie i kręcąc głową z ironicznym uśmiechem.
Podziałało.
Dziewczyna powoli odwróciła głowę w jego stronę.
- Słucham…? – zapytała nieśmiało. Wiatr sprawił, że kilka kosmków opadło na jej policzek, zasłaniając oczy.
- Te spojrzenia i objęcia… Zacząłem się zastanawiać, po co zwierzyłem ci się zeszłej nocy. Wyszedłem na idiotę.
- Nie mów tak – powiedziała stanowczo, a chłopak tylko westchnął – Myślę, że powinnam cię przeprosić. W tak krótkim czasie wydarzyło się tak wiele… Wychodząc od ciebie poszłam do chłopaków porozmawiać z Jay’em, a ten sobie ucinał pogawędkę z Jess, zerwałam z nim w czasie kłótni, a nie tego chciałam. Później spotkanie z rodzicami… Zachowywałam się wobec ciebie trochę dziwnie.
- Em… Nie mam żalu – wydukał.
Ona przeprasza jego? To chyba on powinien ją, za to ile razy próbował ją uwieść i wykorzystać. Poczuł się zbity z tropu. Wyprostował się i zerknął na nią. Pochylona sylwetka dziewczyny wyglądała zmysłowo w tej ciemnej sukience. Opinała ją w tych miejscach, gdzie powinna, dodając jej uroku. Badał każdy centymetr jej ciała, wpatrywał się w nią, jakby czegoś szukał. Błądził wzrokiem po zarysach jej twarzy… I nie zauważył nawet kiedy zmniejszył odległość między nimi o kilka centymetrów.
Dziewczyna przekręciła głowę w jego stronę i podniosła wzrok odszukując jego oczy. Czekoladowe tęczówki chłopaka pochłaniały piękno jej twarzy, patrzyły na nią, wyobrażając sobie przeróżne scenariusze.
- Proszę… - szepnął przesuwając dłoń po ciemnym drewnie w kierunku jej palców. Ania wyprostowała się powoli i spojrzała na niego zaskoczona – Wybacz mi te wszystkie chwile, kiedy kierowało mną pożądanie, kiedy mieszałem ci w głowie… Przepraszam cię.
Usta dziewczyny rozchyliły się lekko ze zdziwienia. Przybrała wyprostowaną postawę i prawą ręką rozmasowała sobie zmęczone oczy.
- Zayn, jestem już trochę… zmęczona… - zaczęła odsuwając dłoń od twarzy.
Nie zdawała sobie sprawy, że stoją tak blisko siebie i jej ręka wylądowała na torsie mulata. Popatrzyła na nią, jakby zobaczyła coś bardzo interesującego. Opuszkami palców delikatnie przesunęła po jedwabnej białej koszuli. Czuła, jak delikatny wiatr muska jej ciało, wywołując u niej przyjemny dreszcz. Błądziła powoli palcem po jego klatce, gdy w końcu zatrzymała się na kancie kołnierzyka. Chwyciła go delikatnie i przesuwając po nim kciukiem powoli podniosła wzrok.
Zayn patrzył, jak dziewczyna bawi się jego koszulą. Na jej twarz padał cień. Dokładnie w tych miejscach, gdzie powinien, przez co wydała mu się jeszcze bardziej piękna. Malowało się na niej ogromne skupienie. Nie wiedział, co było tego powodem, lecz wyglądała tak słodko, jak dziecko próbujące rozwiązać jakiś niesamowicie nurtujący go problem. Kosmki włosów niesfornie łaskotały jej policzek. Nie mógł oprzeć się pokusie, by je uspokoić, więc powoli wyciągnął dłoń i odgarnął je z twarzy dziewczyny. Ta spojrzała mu głęboko w oczy, lecz spuściła wzrok zaabsorbowana czymś innym. Wyprostował się i zrobił minimalny krok w jej stronę, tym samym zmniejszając odległość między nimi tak, że czuł na sobie jej równomierny oddech. Przeniósł wzrok na jej dłoń.
Jej palce powoli przesuwały się niżej, aż w końcu napotkały zapięty guzik koszuli. Nie widząc powodu swojego zachowania, dziewczyna była tym zajęciem ogromnie zaabsorbowana. Nawet będąc z Loczkiem nie znalazła się w takiej sytuacji. Nie poznała zakamarków jego ciała, nie gładziła jego miękkiej skóry – tak naprawdę nie pamiętała nawet jego zapachu – nie wpatrywała się w niego godzinami, gdy ten spał. I rozumiała, że między innymi to doprowadziło do ich końca.
Odsuwając podświadomość dała ponieść się chwili i subtelnie wsunęła palec wskazujący za rozpięty pod szyją materiał koszuli.
Przeszedł ich dreszcz.
Zayn westchnął cicho. Po jego ciele rozchodziły się przyjemne fale ciepła. Kochał się z wieloma dziewczynami, ale jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. A przecież ona tylko musnęła jego skórę.
Brunetka delikatnie odpięła przeszkadzający jej guzik i wsunęła za koszulę całą dłoń. Opuszkami palców przesuwała po idealnie zarysowanych mięśniach, aż natrafiła na miejsce, którego nieświadomie szukała. Jej dłoń unosiła się niewidocznie pod rytmicznym, lecz nieco przyspieszonym biciem jego serca. Czuła, jak jej ciało z każdą chwilą staje się coraz bardziej rozpalone. Rytm, jaki wybijał jego organ doprowadzał każdą komórkę jej ciała do szaleństwa. Ponownie przeszedł ją dreszcz, lecz tym razem była to reakcja na coraz chłodniejsze powietrze.
Zayn zauważył to i nie spuszczając z niej wzroku zaczął odpinać brązowe guziki swojej miękkiej w dotyku koszuli. Dziewczyna gwałtownie zabrała rękę z jego nagiego już torsu. Była jak w amoku, nie wiedziała, co chłopak ma zamiar zrobić, a mimo to nie odczuwała strachu. W tym momencie świat się dla nich zatrzymał. Nic się nie liczyło poza tym, co działo się tu i teraz.
Mulat zdjął z siebie koszulę i przysuwając się jeszcze bliżej do swojej towarzyszki, narzucił jej materiał na ramiona, otulając ją dokładnie. Co się z nim działo? Od kiedy to Zayn Malik przejawia troskę i współczucie?
Zakłopotana dziewczyna spuściła wzrok, gdy przyłapała się na tym, że cały czas wpatruje się w klatkę chłopaka, zagryzając przy tym delikatnie dolną wargę. Zayn na sam widok tego uśmiechnął się do siebie i subtelnie ją przytulił. Ta wcisnęła się głębiej w jego ramiona zaznając przyjemnego ciepła rozchodzącego się po jej skórze.
- Lepiej? – wyszeptał miękko opierając brodę na jej głowie.
- Dziękuję – powiedziała cicho unosząc usta w stronę jego ucha – Dlaczego to robisz? – dodała po chwili namysłu.
Brunet odsunął się od niej na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy, lecz nadal nie zmniejszał odległości miedzy nimi. Jego twarz wyrażała spokój, lecz jednocześnie w oczach tliły się iskierki zaskoczenia wywołanego tym pytaniem. Spojrzał głęboko w jej piękne piwne tęczówki i rozchylił usta nachylając się nad jej twarzą. Dziewczyna wspięła się lekko na palcach, by ułatwić mu zadanie.
Nagle usłyszeli żwawe pukanie i ktoś, nie czekając na zaproszenie, wszedł do pokoju.
- Cześć siostra, nie śpisz… - uśmiechnięty Liam zmienił wyraz twarzy, gdy tylko zobaczył obejmującą się dwójkę. Wyprostował się i odchrząknął – Jednak jeszcze nie śpisz – dokończył zimnym tonem.
Zayn wypuścił dziewczynę z uścisku i zakłopotany stanął obok niej. Na twarz Ani wlał się rumieniec, kolorując jej policzki na czerwony kolor. Gdyby nie tak późna pora, byłoby to bardzo wyraźnie widoczne.
- Liam… - zaczęła nieśmiało wchodząc do pokoju – My… rozmawialiśmy.
- Nie, nie tłumacz mi się. Przepraszam, że tak wparowałem…
- Ja już pójdę – wtrącił Zayn, który nie wiadomo skąd wyrósł nagle obok nich drapiąc się w tył głowy, przy czym wyglądał bardzo uroczo – Dobranoc – powiedział i wyszedł z pokoju, rzucając jeszcze Ani ukradkowe spojrzenie. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na brata. Ten stał z założonymi rękami i uniósł teatralnie prawą brew.
- No co tak patrzysz – powiedziała nabierając pewności siebie, którą gdzieś zgubiła w obecności Malika.
- Jestem ciekawy, jak mi to wytłumaczysz? – odparł z sarkazmem uśmiechając się na swój sposób i rozkładając ręce.
- Proszę cię! Zawstydzasz mnie – podeszła do łóżka zdejmując z siebie koszulę Zayn’a i ukradkiem wciągając zapach jego odurzających perfum.
- Hej, chcę wiedzieć, co jest między moją siostrzyczką, a przyjacielem – powiedział sadowiąc się na jej łóżku.
- Po prostu tu przyszedł. Ja byłam na balkonie, rozmawialiśmy, zrobiło mi się zimno… więc mnie okrył i przytulił. Po prostu chciał mnie rozgrzać – odparła zamykając szczelnie balkonowe drzwi.
- Nie mogliście po prostu wejść do środka? – zapytał, a siostra zgromiła go spojrzeniem – Okej, okej, nie mogliście.
- Nie nabijaj się ze mnie! – krzyknęła i rzuciła się na niego chwytając poduszkę.
- No już, już! Przepraszam! Odszczekuję to!
- Dobrze robisz – odpowiedziała z triumfem siedząc na jego brzuchu.
- Chciałem wiedzieć, co między wami jest – powiedział cicho, gdy dziewczyna usiadła na łóżku obok niego, wtulając się w aksamitne poduszki.
- Nie wiem – odpowiedziała po zastanowieniu – Liam, po prostu dzisiejszy dzień jest nieco zwariowany… Wczoraj w nocy rozmawiałam z nim i chyba jest we mnie zakochany, tak się złożyło, że spałam u niego w łóżku. Nie, do niczego nie doszło – dodała widząc zmarszczone czoło brata – Kiedy stąd wyszłam pobiegłam do chłopaków, do Jay’a. Pokłóciliśmy się i z nim zerwałam… A chciałam z nim spokojnie porozmawiać, no! Wyjaśnić wszystko i w najlepszym wypadku zostać przyjaciółmi. Później zgarnął mnie Lou, poszliśmy na zakupy no i resztę już znasz…
Liam przysunął się do niej i mocno ją przytulił.
- Było minęło. Teraz masz mnie, rodziców… Obiecuję ci, że będzie już tylko dobrze.
- Kto by pomyślał, że tak szybko potrafisz zamienić się z wścibskiego w opiekuńczego braciszka – zaśmiała się.
- To jedna z moich zalet – odpowiedział i ziewnął przeciągle.
- Dobra, wierzę ci śpiochu. Może pójdziemy spać? Dochodzi druga…
- Wyjęłaś mi to z ust – powiedział przecierając oczy – To ja już cię nie męczę. Dobranoc siostra – popatrzył na nią z czułością i pocałował ją w czoło.
- Wiesz, że czuję się, jak mała dziewczynka, kiedy tak robisz? – stwierdziła marszcząc nos.
- Więc muszę robić tak częściej – zaśmiał się – Śpij dobrze.
- Dziękuję! Dobranoc Liam.
Odprowadziła go wzrokiem i opadła na poduszki. Czy dzisiaj wydarzy się coś jeszcze? Chyba miała dość takiej częstotliwości wydarzeń. Wolała, żeby rozłożyły się one jakoś w czasie, chociaż z drugiej strony lepiej mieć to wszystko już za sobą.
Wyszła z pokoju i po cichu zeszła po schodach. Wzięła kluczyki do samochodu i wyszła na zewnątrz kierując się w stronę pojazdu. Po cichu odblokowała drzwi i wyjęła torbę z rzeczami, które wcześniej zabrała z domu. Zamknęła samochód, wróciła do domu i poszła prosto do łazienki, by wziąć prysznic. Włosy związała w niedbałego koka, gdyż nie miała już siły myć ich dzisiaj. Zsunęła z ciała granatową sukienkę i weszła do kabiny. Po kilkunastu minutach, przebrana w opinającą szarą koszulkę na ramiączka i czarne koronkowe majteczki na palcach skradała się do pokoju. Usiadła na łóżku i już miała ochotę wtulić się w pościel i zasnąć, lecz jej wzrok przykuła koszula, leżąca na skraju materaca. Przypomniała sobie, jak Zayn ją otulił i trzymał w ramionach. Było jej wtedy tak dobrze, nie chciała niczego więcej… potrząsnęła głową i przyłapała się na gładzeniu materiału białej koszuli. Cały czas o nim myślała. Z pewnością nie zmrużyła by teraz oka.
Westchnęła biorąc koszulę w ręce i wyszła z pokoju. Trzymane przez nią ubranie wywoływało u niej dziwną reakcję. Wolała mu ją po cichu odnieść, niż leżeć teraz w łóżku i zastanawiać się, czy to zrobić. Spod drzwi nie wydobywało się żadne światło, co prawdopodobnie świadczyło o tym, że chłopak już spał. Najciszej jak mogła uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka. Zrobiła kilka kroków nie rozglądając się na boki i położyła koszulę na beżowym fotelu przy oknie. Odetchnęła. Odwróciła się na pięcie i mało nie krzyknęła.
- Wszystko w porządku? – zapytał rozbawiony.
- Myślałam że śpisz! Zgłupiałeś?! – powiedziała uspokajając oddech.

__________
Trochę poszalałam z długością.
Mam nadzieję, że się spodoba. Starałam się :P
Dziękuję za dwa poprzednie komentarze Natiś* oraz Queen of The Night. Jesteście kochane, że motywujecie mnie na każdym kroku.
Jestem wdzięczna, że czytacie. Do następnego kochani.
Pozdrawiam :*


♥♥♥

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 66

4 komentarze:
- Cześć. Denerwujesz się? – zapytał Liam stając w drzwiach.
- Ciebie też miło widzieć – uśmiechnęła się szeroko – braciszku – dodała szeptem, a w jej oczach zalśniły łzy.
- No już już. Nie wzruszamy się – powiedział przytulając ją – Na to będzie czas później – puścił jej oczko.
- Jesteście już gotowi?
- Tak. Harry układa jeszcze włosy. Uwierz mi, że nie wiem po co. Skończy i wychodzimy. Poza tym, to pięknie wyglądasz.
- Dziękuję – odpowiedziała rumieniąc się.
Ania oderwała wzrok od chłopaka i spojrzała w kierunku drzwi. W korytarzu stał Zayn i gdy napotkał jej spojrzenie odwrócił się. Na jej twarz wlało się zaskoczenie i niezrozumienie. Co się stało? Zrobiła coś nie tak? Chwilami miała dość jego humorków. Rozmawiasz z nim i czujesz, że jest jakiś poważny, następnie podbiega i całuje cię w policzek, by za kilka godzin unikać twojego spojrzenia. Doprawdy, dziwne.
Spojrzał na swoje buty i zganił się za to, że na nią zerknął. Wyglądała pięknie. Ale w objęciach Liam’a dodawała mu tylko argumentów, że coś między nimi powstaje. Pogubił się. Odpychał nadchodzące domysły i podejrzenia, które napływały, by nie dawać mu spokoju przez kolejne minuty. Podniósł głowę i spojrzał w lustro. Poprawił włosy i uniósł głowę, by na jego kości policzkowe padł cień, co tylko dodało mu uroku. Zasłonił obawy dumą i ruszył w kierunku drzwi wejściowych.
- Chłopaki, wychodzimy! – krzyknął.
Po chwili przed domem stała już cała szóstka. Niall włożył ciemne dżinsowe spodnie, białą koszulę i brązowy sweterek. Harry postawił na jasne materiałowe spodnie, białą koszulkę i granatową marynarkę. Mulat założył ciemne spodnie i białą koszulę, której ostatni guzik pod szyją postanowił nie zapinać. Louis zdecydował się ubrać czarne materiałowe spodnie, tego samego koloru koszulkę z białymi akcentami i do tego szarą marynarkę. Natomiast Liam włożył białą koszulę w czarną kratę i jasne spodnie. Efekt końcowy całej piątki był powalający. Kiedy stwierdzili, że o niczym nie zapomnieli, wsiedli do dwóch samochodów i ruszyli.
Kiedy dwa pojazdy zatrzymały się przed białym domem, wszyscy je opuścili i powoli ruszyli do wejścia. Wszyscy, oprócz Ani. Siedziała na przednim fotelu pasażera. Kiedy Harry i Niall wyszli z auta, ona nie wiedząc czemu zawahała się. Siedziała w półmroku i wpatrywała się w nieokreślony punkt przed sobą poruszając nerwowo palcami. Przeszedł ją dreszcz, gdy Liam podszedł do samochodu i otworzył drzwi. Jej ciało musnęło ciepłe letnie powietrze.
- Wszystko w porządku? – zapytał opierając się rękoma o dach i drzwi pojazdu.
- Nie wiem – westchnęła, wciąż nie przenosząc wzroku na brata – Jeśli ich rozczaruję?
- Uwierz mi, że nic takiego się nie stanie. Mama pewnie drepcze teraz w jednym miejscu i denerwuje się tym wszystkim – uśmiechnął się kucając przy niej. Dziewczyna spojrzała na niego. W jej oczach zobaczył strach wymieszany z radością – Ania… Wszystko się ułoży – mówiąc to chwycił jej dłoń i pomógł jej wysiąść.
- Nie puszczaj mnie – odpowiedziała i zacisnęła jego palce swoimi.
Liam niemo skinął głową na znak zgody i pociągnął rękę dziewczyny. Chłopcy powoli weszli do środka i tylko oni zostali na zewnątrz. Powolnym krokiem ruszyli w stronę światła wylewającego się z wnętrza domu. Przechodząc przez próg, dziewczyna wzięła głęboki wdech. Starała się nie myśleć teraz o tym, co powinno wydarzyć się za kilka minut. Pozwoliła ponieść się chwili. Zero rozmyślań, gdybań. Tylko tu i teraz.
Zbliżali się do jadalni. W korytarzu panował półmrok, który rzucał cień na ich postacie.
- Poczekaj tu – szepnął Liam i wszedł do pomieszczenia.
- Czekaj… – jęknęła, gdy chłopak puścił jej dłoń.
Stół znajdował się w głębi pokoju, po lewej stronie, dlatego Ania nie miała jak obserwować, co tam się teraz dzieje. Przez moment miała ochotę odwrócić się i uciec stąd. Wyjechać. Zapomnieć. Żyć od nowa. Lecz jej myśli przerwał znajomy ciepły głos Liam’a z wnętrza jadalni.
- Nie wiem od czego zacząć – powiedział przerywając radosne rozmowy – Powodem, dla którego zaprosiłem was tutaj, jest radosna i nieco szokująca informacja. Po tym, co wam powiem, odłóżcie pytania na kilka minut. Wiem, że ciężko będzie w to uwierzyć, ale… - powiedział podchodząc do wyjścia na korytarz – chciałbym wam przedstawić… moją siostrę.
Ania zdrętwiała. Nie mogła się ruszyć i najgorsze było to, że nie miała pojęcia, dlaczego w takiej chwili zawładnął nią strach. Usłyszała szepty. Spojrzała błagalnym wzrokiem na chłopaka, by coś zrobił, by jej pomógł. Ten wyciągnął rękę w jej stronę, na którą po części padał cień. Nabrała powietrza w płuca i chwyciła wyciągniętą dłoń. Payne delikatnie pociągnął ją w swoją stronę. Zrobiła krok w jego kierunku i zmrużyła oczy, gdy na jej twarz padło ciepłe światło.
Kiedy wzrok przyzwyczaił się do jasnego oświetlenia, otworzyła szerzej oczy. Zobaczyła chłopców, których miny mówiły same za siebie. Szok, niedowierzanie, nikłe uśmiechy, otwarte usta. Przeniosła spojrzenie na prawą stronę stołu i ujrzała ich. W oczach kobiety malowała się nieograniczona radość i szczęście. Stojący za nią mężczyzna trzymał dłoń na ramieniu żony, a starsza pani siedząca obok nich przytkała dłonią usta. Liam zrobił krok, zachęcając dziewczynę, by poszła w jego ślady. Podeszli do nich. Nikt nie był w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku. Powietrze, jakby zgęstniało. Do czasu, gdy zniecierpliwiona czekaniem starsza kobieta przewróciła oczami.
- Na litość boską – szepnęła do córki – Karen, no rusz się!
Kobieta, jakby wyrwana z transu poprawiła machinalnie grzywkę i zrobiła krok w stronę dziewczyny.
- Em… Nie wiem, od czego zacząć – powiedziała nerwowo przebierając palcami – My… po prostu cieszymy się, że tu jesteś…
- Mamo… - wyszeptała ledwo słyszalnie, lecz jednak na tyle, by kobieta to usłyszała.
Dziewczyna puściła dłoń Liam’a, po czym zbliżyła się jeszcze o krok do blondwłosej kobiety i patrząc głęboko w jej oczy padła w jej ramiona. Karen przytuliła ją z całych sił, wtulając twarz we włosy dziewczyny. Napawała się jej zapachem, jakby chciała go zapamiętać na zawsze i przywoływać w trudnych chwilach. Przepełniało ją szczęście, które w tej chwili przybrało postać łez na twarzach wtulonych w siebie kobiet.
Po chwili dołączyli do nich Geoff  i Miriam, a Liam przyglądał się temu z delikatnym, lecz mówiącym wszystko uśmiechem. Chłopcy patrzyli na tę scenę i starali się cokolwiek z tego pojąć, lecz zgodnie postanowili poczekać z pytaniami i nie przerywać tej niezwykłej chwili.
- Cieszymy się, że w końcu do tego doszło – powiedział cicho Geoff odsuwając się nieznacznie od żony i córki.
- Mamy ci tyle do opowiedzenia – szepnęła Miriam patrząc na kochaną wnuczkę zaszklonymi oczyma.
- Ja… nawet was nie szukałam – zaczęła z gulą w gardle – Myślałam, że mnie nie chcieliście, a teraz…
- Cicho skarbie – Miriam objęła czule wnuczkę – Teraz już nic nas nie rozdzieli.
- Wiem, że to magiczna chwila, ale może zjedzmy kolację i wyjaśnijmy chłopakom jak do tego doszło – powiedział uśmiechnięty Liam.
- Dzięki, że o nas przypomniałeś stary – wydusił Niall.
- Tak jakby trochę… wbiło nas w podłogę – powiedział sztywno Harry i zgromadzeni zaczęli się śmiać.
Po chwili wszyscy usiedli do stołu. Ania cały czas się uśmiechała. Przez to wszystko, co do tej pory przeszła, te łzy, ten ból, w końcu czuła, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Tak bardzo bała się, że coś pójdzie nie tak. Lecz niepotrzebny był ten strach. Był to wieczór przepełniony miłością i radością. Nic nie mogło zepsuć tej chwili. Co jakiś czas zerkała w stronę mamy, taty i energicznej, jak na swój wiek babci. To byli jej rodzice, jej rodzina. Nie będzie już sama.
- I wtedy postanowiliśmy jechać po kilka piw do sklepu, by to uczcić. A później wrócili Zayn, Niall, Harry i Louis.
- Wszystko jasne – uśmiechnął się blondyn – Ale to naprawdę niesamowite. Świat jest tak ogromny, a Ania była tak blisko.
- I w końcu się odnalazła! To się liczy – krzyknął radośnie Lou podnosząc lampkę wina na znak toastu. To był kolejny, w jego wykonaniu.
- Nie wiem co powiedzieć – szepnęła, gdy chłopcy zaczęli żywą rozmowę – Nie dociera to do mnie, że tak po prostu siedzę sobie teraz przy jednym stole z moją… rodziną.
- Skarbie… - zaczęła Miriam, słysząc rozmyślania wnuczki – Może to dzieje się zbyt szybko, ale przywykniesz do tego. I nie bądź taka spięta, nikt tu nie będzie wytykał ci błędów.
- Dziękuję… Babciu – odpowiedziała i po jej policzku spłynęła łza.
- Wszystko w porządku? – zapytała Karen spostrzegając córkę ocierającą twarz. Wszyscy popatrzyli w jej kierunku z troską w oczach.
- Tak, przepraszam. Nie chciałam wam przerywać rozmowy.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać naprawdę – powiedział ciepło Geoff.
- Ja po prostu… Przypomniałam sobie, jak ostatni raz nazwałam babcią panią Lenę… To kobieta, która mnie znalazła, przygarnęła i wychowywała przez cały ten czas. Żałuję, że nie ma jej tu teraz ze mną… Ale wiem, że na pewno jest teraz szczęśliwa.
- Aniu… - zaczęła Karen podnosząc się – Przykro mi, że kobieta, która ofiarowała ci tyle miłości przez te lata nie może być tutaj. Obiecuję ci, że odwiedzimy ją razem na cmentarzu.
- Naprawdę? – kobieta skinęła głową – Dziękuję.
- Nie masz za co skarbie – odpowiedziała i ucałowała córkę w głowę, po czym wróciła na swoje miejsce.
- Masz jeszcze nas – powiedział Niall puszczając dziewczynie oczko.
- Dzięki chłopaki – uśmiechnęła się do nich szeroko i wzięła do ręki lampkę wypełnioną bordowym winem. Pomyślała o The Wanted i o tym, jak bardzo za nimi tęskniła, za Jay’em… Ale szybko odepchnęła od siebie tę myśl i wciągnęła się w rozmowę z bliskimi. Porozmawia z nimi, to oczywiste. Ale teraz postanowiła zająć się czymś innym.
Karen uśmiechała się ciepło. Geoff wpatrywał się w twarz swojej córki, kiedy ta nie patrzyła, by przypomnieć sobie, jak ostatni raz widział te piwne oczy w szpitalu osiemnaście lat temu. Miriam po kilku toastach Louisa, którym nie zdołała się oprzeć, zaczęła opowiadać historie związane z rodem królewskim. I tak, w ten zdawać by się mogło zwyczajny lipcowy wieczór dzieją się cuda. Dziewczyna, która nie miała zamiaru do nikogo obcego się odezwać, a tym bardziej zawiązywać jakiekolwiek przyjaźnie, odnalazła dzisiaj swoją rodzinę i siedzi przy stole z piątką swoich przyjaciół oraz odnalezionymi rodzicami.

               Późnym, naprawdę późnym wieczorem chłopcy, wraz z Anią i jej rodziną kończyli sprzątanie po kolacji. Wszyscy mieli w zanadrzu mnóstwo opowieści, które zdawały się nie mieć końca. Lecz niestety, ta chwila musiała kiedyś nastąpić i przyjemne rozmowy zostały przerwane przez oznaki zmęczenia. Karen i Geoff musieli wstać wcześnie następnego dnia, by pójść do pracy, a Miriam umówiona była na 9:00 w pałacu z królową Elżbietą na herbatę. Wszyscy zgodnie ustalili, że bliżej weekendu Ania spotka się z Liam’em i rodzicami i dokładniej się poznają.
- To już ostatni talerz – powiedział Harry podając blondynowi naczynie.
Ten wytarł je i podał Ani, która wkładała czystą zastawę do wiszących czarnych szafek.
- Skończyliśmy – zakomunikowała dumna.
- My też! – zawtórował jej Lou zaglądając z jadalni.
- Przykro nam, że nie mogliśmy dłużej posiedzieć z wami i posłuchać… - zaczęła Karen ze smutkiem w głosie.
- Proszę się nie smucić, rozumiem dlaczego państwo… - Ania ugryzła się w język. Po raz kolejny się zapomniała i zwróciła się do nich oficjalnie – Przepraszam, mamo.
- Nie przepraszaj, mamy dużo czasu – odpowiedział Geoff całując córkę w czoło.
- Właśnie. Mamy dużo czasu, więc na pewno spotkamy się szybciej, niż myślicie – wtrącił się Liam z najszerszym uśmiechem na świecie.
- Masz rację – przytaknęła mama – Jestem szczęśliwa, dziękuję – wyszeptała i w jej oczach ponownie tego wieczoru pojawiły się łzy szczęścia.
Blake widząc to, podeszła do rodziców i ich przytuliła.
- Teraz już jestem z wami i nigdzie się nie wybieram. Obiecuję.
Gdy w końcu Ania zdołała pożegnać się i co gorsza opuścić rodziców, razem z chłopakami wrócili do ich mieszkania. Postanowiono, że Ania na tę noc także zostanie u chłopców, więc po drodze zabrała z domu najpotrzebniejsze rzeczy. Na miejscu zmęczeni przyjaciele rozeszli się do swoich pokoi.
- I co powiesz? – zapytał Liam, zatrzymując się z Anią przed jej pokojem.
- Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa – westchnęła z uśmiechem – Nadal mam wrażenie, że to sen i zaraz się z niego obudzę. Przez cały wieczór przepełniało mnie szczęście, nie mogłam się na nich napatrzeć!
- Ja też się cieszę… - powiedział i przytulił ją czule do siebie. Dziewczyna odwzajemniła gest i oparła głowę na jego ramieniu – Kocham cię, Claro.
- Ja ciebie… Słucham? – zapytała odsuwając się na tyle, by mogła spojrzeć mu w oczy.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać – pokręcił głową z uśmiechem – Rodzice nazwali się Clara Eleonor Payne. Pewnie będziemy o tym rozmawiać, czy chcesz przyjąć to imię, czy nie, ale nie mogłem się opanować, by tak do ciebie nie powiedzieć.
- Oh, rozumiem – powiedziała zaskoczona – Ja… Naprawdę mam na imię Clara…? Nie wiem, co powiedzieć, nie myślałam o tym, że mogę mieć inne imię.
- Wybacz. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień, co? – odpowiedział marszcząc słodko nos.
- Nie umiesz trzymać języka za zębami braciszku – dziewczyna dała mu kuksańca w bok.
- To jest właśnie nasza wspólna cecha siostrzyczko – odwdzięczył jej się tym samym i obydwoje zaczęli się śmiać - Nie zatrzymuję cię dłużej, dobranoc.
- Dobranoc i dziękuję za wszystko – odpowiedziała i odprowadziła chłopaka wzrokiem, gdy ten schodził po schodach.

__________
Rozdział dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam i wrócę koło środy.
Dzisiaj rozdział dla Ateliee, której dziękuję bo zawsze mnie wspiera :* Queen of the Night, kochana nie musisz mi się rozpisywać, żebym była zadowolona (choć wiem, że to uwielbiasz :) ). Dla mnie liczy się sam fakt, że tu jesteś i zostawiasz po sobie ślad, chociaż nie przeczę uwielbiam te Twoje epopeje :* Oraz dla będę kimś, Mr. Hemmings, Kami PL i Natiś*. Wasze komentarze dodają otuchy - dziękuję.
Dziękuję także wszystkim anonimkom którzy czytają.
Jestem wdzięczna za wszystko.
Do następnego kochani, pozdrawiam <3


♥♥♥

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 65

8 komentarzy:
- Louis, możesz mnie w końcu puścić? – pytała wiercąc się w jego uścisku.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę – powiedział przez zaciśnięte zęby uśmiechając się sztucznie.
Po dziesięciu minutach wyswobodził jej rękę i uśmiechnął się, tym razem szczerze.
- Louis! Co to było?
- Wybacz mi, ale gdy zobaczyłem, jak zaczęliście się szarpać, postanowiłem to przerwać – mówił patrząc, jak dziewczyna rozmasowuje sobie kończynę – Kto wie, co stałoby się później – wzruszył ramionami.
- No tak… dziękuję – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ale wszystko już w porządku?
- Myślę…, że tak – odparła patrząc w stronę, gdzie przed chwilą rozmawiała z Jay’em – On chce dać nam drugą szansę.
- A ty nie – dokończył chłopak wsadzając ręce do kieszeni spodni – Może to w końcu zrozumie.
- Niech zajmie się Jess, a mnie da w końcu spokój.
- Jesteś zazdrosna? – zapytał i ruszyli w kierunku galerii.
- Nie! To znaczy… To smutna zazdrość… Kiedy powinniśmy się interesować sobą nawzajem w okresie, gdy jest między nami nie za ciekawie, on stara się odzyskać ją, a mnie stawia na drugim miejscu. Ale to ja jestem… byłam jego dziewczyną. Nie rozumiem, co poszło nie tak.
- Zmieniłaś się… Pamiętam, jak pierwszy raz Zayn cię do nas przyprowadził… Byłaś nieśmiała, nieufna i patrzyłaś tylko na Liam’a. Jakby to wyłącznie on cię rozumiał i mógł ci pomóc.
Chłopak wystawił twarz do słońca i rozkoszował się jego promieniami.
- Tak, pamiętam – Ania uśmiechnęła się do siebie wspominając tamten dzień – Chyba już wtedy czułam, że coś nas łączy.
- Jak to? Jesteście parą? To świetnie! Już wiem, skąd wziął się pomysł na te wczorajsze szaleństwa – powiedział puszczając jej oczko, a kąciki jego ust wygięły się w górę – Myślałem, że to Zayn się tobą interesuje, a tu proszę…
- Nie! To nie tak, my… nie, nigdy – kręciła głową śmiejąc się – To znaczy… Nigdy nie czułam do niego coś, co… Oj Louis, nie to miałam na myśli – mówiąc to dała mu kuksańca w bok.
- W takim razie oświeć mnie, bo nie mam pojęcia o czym mówisz – uniósł ręce na znak, że się poddaje i skręcili w ulicę, na której znajdował się ich cel.
- Mieliśmy powiedzieć wam to w domu i jak będziemy wszyscy razem – powiedziała drapiąc się po głowie – No, ale trudno. Może Liam mnie nie udusi.
- Zaczynasz mnie przerażać…
- Tylko nie krzycz, dobrze? – wzięła głęboki wdech – Liam jest moim bratem – dodała z uśmiechem mrużąc prawe oko.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią z otwartą buzią.
- Że co proszę?! Żartujesz sobie! Nabijasz się!
- Louis, miałeś nie krzyczeć! – śmiała się szczerze dziewczyna – Nie, nie żartuję i powiem ci tylko tyle, że prawda wyszła na jaw przez te badania Liam’a w szpitalu. Resztę powiemy wam dzisiaj wieczorem. I ani słowa chłopakom!
- Nie no, nie wierzę – mówił cały czas się przy tym uśmiechając – Ty i Liam to rodzeństwo… No kto by pomyślał! Wybacz, ale to jest… Po prostu nie mieści mi się to w głowie!
Louis przytulił ją wkładając w tę czynność wszystkie swoje siły.
- Też się cieszę wariacie! – krzyknęła, gdy chłopak ją podniósł.
- To co, teraz zamieszkasz z nami? Czy u rodziców? A zresztą, nieważne! – mówił z radością podnosząc ją i obracając wokół siebie.
- Tak, zajmijmy się tymi zakupami – odpowiedziała zmieszana i ruszyli w stronę galerii.
Louis zaczął ekscytować się tym, jak wiele zmian teraz ją czeka, lecz ona myślami przywoływała jego poprzednie słowa. Jak to teraz będzie? Gdzie i z kim zamieszka? Dopiero teraz zauważyła, jak rzadko przebywa w swoim domu, a co dopiero śpi we własnym łóżku. Kochała to miejsce. Spędziła tam prawie osiemnaście lat wraz z kobietą, która bezinteresownie ofiarowała jej miłość. Na każdym kroku czekały na nią wspomnienia, mniej lub bardziej bolesne. Przypominały o pani Lenie i o tym, że już nigdy nie przywita ją swoim uroczym uśmiechem. Czy nadszedł czas, by pożegnać się z tym miejscem? Ale co się z nią stanie? Czy jej rodzice będą chcieli ją przygarnąć? Właśnie, jej rodzice. To słowo, zapomniane i niechciane, nagle wraca do niej, nabierając ciepłego i przyjemnego znaczenia.


- Kurwa – syknął Jay z trzaskiem otwierając drzwi mieszkania.
- Ej, co jest? – zapytał zaskoczony Tom.
- Gówno! Straciłem ją, to jest!
- Uspokój się – powiedział Siva podnosząc się z kanapy i podchodząc do zdenerwowanego Loczka – Sam się o to prosiłeś.
- Co?! Powariowałeś?!
- Stary, no przecież ona ma rację – westchnął Max – Przestałeś się nią interesować.
- Tylko Jess i Jess – dodał Nath.
- Śmieszne, że akurat mówisz to ty, który powinieneś ją teraz wspierać! – wydarł się McGuiness.
- Nie poznaję cię – odwrócił się w jego stronę Sykes – Gdyby nie ja, Ania prawdopodobnie byłaby teraz w depresji. A co do mojej siostry, nie jestem jakimś księdzem, żeby ot tak jej przebaczyć, bo wariatką nie jest i gdzieś w tym, co zrobiła, było trzeźwe myślenie. I wierz co, rzygać mi się chce twoim idiotycznym zachowaniem. Zapomniałeś, jak jęczałeś, że ją kochasz, ale nie wiesz, jak jej to powiedzieć, przecież ona nienawidzi The Wanted… W dupie mam to, co czujesz teraz do Jess, ale powinieneś normalnie iść do Ani i z nią pogadać!
- Gówno ci do tego! – krzyknął i ruszył z pięściami w kierunku Nath’a.
- Ej, ej! – Max chwycił go za ręce i razem z mulatem powstrzymali Loczka przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Jay. Jesteśmy przyjaciółmi i wiesz, że zawsze trzymamy twoją stronę. Ale tym razem się mylisz. Skrzywdziłeś ją, kolejny raz – powiedział Parker.
- Myślę, że to zaczęło się po naszym powrocie z tej jednotygodniowej trasy… - westchnął Seev pocierając dłonią czoło.
- Wszystko w porządku? – zapytał cichy kobiecy głos.
Chłopcy obejrzeli się i zobaczyli Jessicę stojącą przy schodach z naciągniętymi na dłonie rękawami jej niebieskiego sweterka. Patrzyła na nich wyczekującym spojrzeniem.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział Nath zirytowanym tonem – Ania zerwała z Jay’em. A ty masz iść i ją przeprosić.
- Nathan – szepnął w jego stronę Jay.
- To lekarz powie mi, kiedy mam to zrobić…
- Nie obchodzi mnie to. To żaden wysiłek iść do niej i przeprosić ją za to, co zrobiłaś.
Blondynka przełknęła ślinę i spojrzałam na brata błagalnymi oczami. Bolało ją to, jak bardzo jej nienawidzi. Oczywiście, że przeprosi Anię, lecz nie wiedziała, kiedy znajdzie w sobie siłę, by to zrobić.
Jej wybryk zmienił także ją samą. Kiedy usłyszała diagnozę, przycichła. Nie była już taka roześmiana i szalona, jak kiedyś. Skończyły się czasy, kiedy to szczęśliwa Jess wpadała, jak huragan do mieszkania chłopaków i wyciągała ich sprzed telewizora. Teraz nawet nie była pewna tego, co ją tak zaślepiało i popychało do czynów przeciwko Ani. Jay jest tylko i wyłącznie jej przyjacielem. Tak jak kiedyś. Ale jednak nie, bo przecież wszystko się zmieniło. Wszakże teraz Jay prawdopodobnie troszczy się o nią tylko z litości. Było jej przykro, że tak bardzo dała się omamić temu uczuciu strachu, że ta dziewczyna zabierze jej przyjaciela. Po części tak się też stało, bo Jay przestał z nią rozmawiać, tak jak to robił kiedyś, ale przecież Ania nie robiła tego umyślnie! Była dla niej miła, nie musiały się od razu przyjaźnić, ale ona była dla niej miła…
Teraz zrozumiała w pełni, co zrobiła. Chciała zniszczyć życie dziewczynie, która nie jest niczemu winna. Więc kto jest? Ania nie chciała mnie z nim rozdzielić, Jay ją kocha i to normalne, że z nią chciał spędzać każdą wolną chwilę, ale czy powinien tak bardzo się od niej oddalać? Była jego przyjaciółką, powinien z nią rozmawiać na ten temat! A ona sama? Wyolbrzymiła sobie stratę kogoś tak bardzo dla niej bliskiego i tak się tego obawiała, że wykrzyczała mu w twarz słowa, które teraz zdają się nie być prawdą. A zrobiła to po to, by go przy sobie jakoś zatrzymać.
Spojrzała na Nathan’a, który miał zamiar opuścić salon.
- Przepraszam – wypowiedziała to tak stanowczo, że wszyscy skierowali w jej stronę swoje spojrzenia pełne zdziwienia i podziwu – Przepraszam, że robiłam wszystko byś mnie teraz nienawidził. Może i wiedziałam, co robię, ale nie myślałam ani dlaczego, ani o tego konsekwencjach. Ciebie Jay też przepraszam, nie chciałam, żeby między tobą i Blake cokolwiek się zmieniło. I proszę, nie traktujcie mnie, jak dziecka. Jestem tylko chora i mam tego świadomość. A teraz pozwólcie, że wrócę do domu.
Wzięła głęboki wdech i dumna z siebie wyszła z mieszkania chłopców. Nie wierzyła, że udało jej się to zrobić. Rozpierała ją duma. I po raz pierwszy od jakiegoś czasu na jej twarzy zagościł uśmiech.


- Liam, co was tak wczoraj naszło na kilka piw? I w ogóle, na takie szaleństwa? – zapytał Niall podnosząc pustą szklaną butelkę.
- Po prostu – uśmiechnął się w odpowiedzi – Czemu pytasz?
Gdy w końcu każdy z chłopców zebrał się z łóżka i doprowadził się do porządku, wspólnie postanowili posprzątać pozostałości po wczorajszej zabawie. Liam cały czas miał przed oczami roześmiane oczy Ani, kiedy powiedział jej, że jest jego siostrą. A właściwie, to Clary…
- Ej, co ty taki zamyślony od rana? A może to jeszcze kac? – dopytywał Harry przyglądając się chłopakowi.
- Oj czepiacie się – odpowiedział prostując plecy – Po prostu… nie wyspałem się – wzruszył ramionami.
- Nie obijać się! Jeszcze połowa salonu – wtrącił się Zayn z uśmiechem na ustach. Chłopcy spojrzeli na niego zdziwieni i z powrotem zabrali się do pracy – No co, po prostu mam dobry humor.
- Oh, gdzie ten Louis… Nie dość, że padam ze zmęczenia, to jeszcze z głodu – jęknął blondynek i opadł wyczerpany na sofę.
- Widziałem go godzinę temu, jak wychodził. Rzeczywiście powinien już być – zauważył Malik pakując ostatnie butelki do worka pełnego śmieci.
Jak na zawołanie drzwi mieszkania otworzyły się i do salonu dobiegły strzępki ożywionej rozmowy. Po chwili do pomieszczenia wszedł Louis, a zaraz za nim Ania, która odszukała wzrokiem Liam’a i uśmiechnęła się do niego promiennie. Zauważył to Zayn i zmieszany kontynuował sprzątanie.
- Jest i nasza zguba! – ucieszył się Niall, patrząc świecącymi oczami na siatki wypełnione po brzegi, które trzymał Tomlinson.
- No to kierunek kuchnia i bierzemy się za obiad!
- Chłopaki, poczekajcie – powiedział Liam przerywając okupację kuchni.
Zaskoczeni Niall, Harry i Zayn zatrzymali się spoglądając w jego stronę. Chłopak zerknął w kierunku Ani.
- Wpadnijcie dzisiaj na kolację do moich rodziców – powiedział – Chcą o czymś z nami porozmawiać.
- Em… No okej – rzucił szybko blondyn i w sekundzie znalazł się z Harrym i Louisem w kuchni.
- Psst, Liam. Louis już wie – szepnęła dziewczyna, gdy ten zbliżył się do niej – Nie chciałam się wygadać…
- Szczerze, to jestem zdziwiony, że to się jeszcze nie wydało – zaśmiał się – Idę im pomóc.
Jeszcze raz posłał siostrze ciepły uśmiech i odszedł. Szczęśliwa otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała w kierunku Zayn’a, który kończył sprzątać.
- Pomogę ci z tym workiem – powiedziała i chwyciła go od spodu.
- Dzięki – odparł Zayn i razem wynieśli ostatnie już śmieci przed dom.
- Wybacz, że tak was zostawiłam i nie pomogłam sprzątać. Musiałam coś załatwić…
- Nie przepraszaj, jakoś sobie poradziliśmy – puścił jej oczko.
- Zmieniłeś się, wiesz? – powiedziała po chwilowym zastanowieniu.
- No, ty też się zmieniłaś – odparł lekko onieśmielony – A… czemu tak sądzisz? – dodał poprawiając włosy.
- No wiesz, tyle okazji już miałeś, żeby mnie pocałować i ani jednej nie wykorzystałeś. Jestem zaskoczona – zaśmiała się delikatnie.
- O, no tak – odpowiedział zmieszany.
Dziewczyna westchnęła i pacnęła się w czoło.
- Przepraszam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Ostatnio najpierw mówię, a dopiero potem myślę… Uh.
- Nie czuję się urażony, ale moje ego tak – powiedział aktorsko machając dłonią.
- Haha, ja cię tu przepraszam, to nie jest śmieszne!
- Idziecie na obiad? – zapytał Louis stając w drzwiach domu.
- Już gotowe? – zdziwił się mulat – Za pięć minut będziemy! – odpowiedział przyjacielowi po czym ten wrócił do środka – Masz rację, trochę się zmieniłem. Może w końcu dorosłem – zwrócił się do Ani, która spoglądała na zegarek.
- Wiesz co, ja już lecę. Muszę wziąć kąpiel i znaleźć jakąś sukienkę, czy… no cokolwiek – uśmiechnęła się lekko sztucznie.
- Zaraz, ty też jesteś zaproszona? Em, to znaczy… to trochę dziwne.
- Tak, wszystkiego dowiesz się wieczorem. To do osiemnastej – powiedziała i ruszyła w stronę domu.
Chłopak podbiegł do niej, zagrodził jej drogę i spojrzał w oczy.
- Coś…
Nie dokończyła, bo ten zbliżył się i musnął jej policzek, po czym powiedział, że widzą się wieczorem i odszedł, jak gdyby nigdy nic. Minęło trochę czasu, zanim dziewczyna ocknęła się z szoku i kontynuowała powrót do domu. Jeszcze tylko palcami musnęła miejsce, w którym poczuła jego delikatne usta.
A Zayn?
Może i się zmienił, ale ciągle siedział w nim ten nieprzewidywalny chłopiec, który jednak potrafił znaleźć i wykorzystać moment. Coś wisiało w powietrzu i dotyczyło to na pewno Ani. I jeszcze kogoś. Czyżby Liam go uprzedził i zdobył jej serce? Od tej cholernej niepewności zaczyna wariować. Przecież powiedziałaby mu, żeby dał sobie spokój. Żeby raz na zawsze odpuścił, bo ona już ma dość jego podchodów.
Potrząsnął głową, by oddalić głupie podejrzenia i wrócił do domu na obiad.


               16:30. Już od pół godziny Anna siedziała po turecku przed szafą podpierając dłonią twarz. Malowała się na niej rezygnacja. Nie znalazła nic, w czym mogłaby pójść na dzisiejszą kolację i pokazać się w tym swoim rodzicom. Nieznanym dotąd rodzicom.
Westchnęła.
Pocierając twarz opadła na podłogę i patrzyła w sufit, jakby to z niego miała zaraz spaść jakaś odpowiednia kreacja. Sufit… Strych… No tak! Przecież to właśnie tam leżą pudła z ciuchami, których – jak kiedyś sądziła – nigdy w życiu by na siebie nie włożyła. Zerwała się i wybiegła z pokoju.
Na końcu korytarza w kącie stał długi kij zakończony haczykiem. Wzięła go i zaczepiła za małe srebrne kółeczko wystające z sufitu. Pociągnęła delikatnie i chwyciła opadającą klapę, do której przymocowana była drabina. Zasłoniła oczy, by kurz, który po kilkunastu latach znalazł w końcu drogę ucieczki nie dostał się jej do nosa i oczu. Była uczulona na kurz, roztocza i inne tego typu rzeczy, a jakoś nie miała ochoty na spędzenie tego wieczoru z chusteczką przy nosie. Odstawiła kijek i powoli weszła na górę. Odnajdując po omacku wiszący sznurek, pociągnęła za niego i pomieszczenie oblał żółty blask starej dyndającej żarówki. Jej oczom ukazał się stos niemałych pudeł, starannie ułożonych jedno na drugim. Spojrzała na zegarek. 16:45, a ona nie wzięła jeszcze kąpieli, nie przekąsiła czegoś, nie umalowała się… Wzięła głęboki wdech i zdeterminowana podeszła do kartonowej piramidy i zaczęła szukać czarnego słowa wypisanego na którymś z tych wszystkich pudeł.
Po dziesięciu minutach kichania odnalazła karton z napisem sukienki i razem z nim zeszła ze strychu. Złożyła drabinę, zamknęła klapę i otworzyła pudło. Było w nich kilkanaście różnych sukienek: zwiewne na lato, obcisłe na imprezę, rozkloszowane na bardziej poważne okazje… W końcu znalazła to, czego szukała. Z szerokim uśmiechem na ustach rozwiesiła ją na wieszaku i szybkim krokiem weszła pod prysznic.
Gdy wyprostowała już włosy i spięła grzywkę na bok, delikatnie pociągnęła rzęsy tuszem i włożyła sukienkę. Do tego wybrała żółty pasek i tego samego koloru baleriny. Jeszcze raz stanęła przed lustrem, by upewnić się, że wszystko wygląda dobrze i wyszła, zamykając uprzednio dom.
Przemierzała ulice nocnego Londynu z tysiącem myśli w głowie. Starała się wyrzucić je z siebie i dać sobie chwilę odpocząć. Bała się, to oczywiste. Tyle lat uważała ich za okropnych rodziców, myślała, że ją porzucili. A teraz już tylko minuty dzielą ją od spojrzenia swojej mamie w oczy…
Skręciła w lewo i podchodząc do drzwi zapukała w nie.

__________
Rozdział dla Kami PL, aga5574, Mr. Hemmings oraz Dreamer., której bloga odnalazłam i polecam Wam go, bo ja go uwielbiam i mogę czytać setki razy.
Dziękuję Wam bardzo serdecznie za wyświetlenia i tę motywację, którą dajecie mi komentując rozdziały. Wiele dla mnie znaczy to, że nie jest złe to, co Wam tu wypisuję. Dziękuję, że piszecie, co Wam się podoba, a czego/kogo nie lubicie. Naprawdę, lubię także takie komentarze :)
Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Mam w planach założyć kolejne, jeśli macie na nie ochotę.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam Was serdecznie życząc gorących i udanych wakacji :*


♥♥♥

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 64

8 komentarzy:
               Długo zastanawiała się nad zachowaniem chłopaka. Przywoływała jego wczorajsze słowa i nie mogła uwierzyć, że to ten sam Zayn, który z początku chciał ją wykorzystać. Obwiniał siebie o to, że między nią i Jay’em się popsuło.
I w końcu do niej dotarło. Mulat nie chciał dłużej zostać z nią sam w pokoju, nie chciał, by do czegoś między nimi doszło, bo przecież wciąż jest z McGuiness’em. Musi uporządkować sprawy między nią i Loczkiem i wtedy wróci do chłopaków. Porozmawia z nimi, przecież ona i Liam… muszą im powiedzieć, że są rodzeństwem! Była to wiadomość, która przepełniała Anię ogromną radością. Co prawda, mieli się udać na testy, które miały to potwierdzić, lecz wszystko tylko na to wskazywało, że jej nowe nazwisko będzie brzmieć Payne. Tak, trudno było się jej rozstać z jedyną częścią, którą miała zawsze przy sobie i należała do jej przybranej babci, ale wiedziała, że pani Lena nie miała by nic przeciwko.
Skręciła do domu i pobiegła do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w białe spodenki z wysokim stanem, różową zwiewną koszulę i szybkim krokiem wyszła z domu, kierując się w stronę mieszkania The Wanted.


               Brunet patrzył na dziewczynę siedzącą po turecku na jego łóżku. Jego gość nerwowo skubał rękaw swojego niebieskiego sweterka, zerkając czasem w stronę chłopaka.
- Nie denerwuj się – powiedział podchodząc do blondynki.
- Ja… nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nie powinnam tu przychodzić – odpowiedziała po dłuższej chwili patrząc na swoje palce, jakby akurat teraz było w nich coś  na tyle interesującego, by nie spojrzeć na chłopaka.
- Hej… Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym – ucięła szybko.
- Najpierw to chcę cię przeprosić, za to, co ci wtedy powiedziałem. Byłem wściekły. Wybacz za te ostre słowa.
- Jay… powinieneś być wściekły – wzięła głęboki wdech – To, co zrobiłam było niemądre i nie myślałam o konsekwencjach swojego czynu – wyrecytowała, jak wierszyk z pamięci.
Miała olbrzymie szczęście, że nie siedziała teraz więzieniu oczekując na rozprawę za fałszerstwo. Rodzice porozmawiali z dyrektorem szpitala, wyjaśnili mu wszystko i ten jakimś cudem nie wniósł oskarżenia. Mało tego, to dzięki niemu dziewczyna tak szybko rozpoczęła terapię. Nie docierało do niej jeszcze w pełni to, co mogłoby się stać, gdyby Nathan wtedy nie znalazł prawdziwego listu. Lecz była na dobrej drodze, by dokładnie zdiagnozować chorobę i zacząć brać odpowiednie leki. Nikt nie przypuszczał, że Jessica Sykes jest chora psychicznie. Dopiero po rozmowie z psychologiem skierowano ją na głębsze badania psychiatryczne, które tylko potwierdziły obawy. Nathan nadal trzymaj ją na dystans, chora siostra to ciężar, który musi nauczyć się dźwigać. Minie trochę czasu, zanim wybaczy jej wszystko i zacznie ją inaczej traktować.
- Wiem Jess… Rozmawiałem z twoimi rodzicami. Powiedział gładząc ją po policzku.
- Nie jestem dzieckiem Jay. Mimo choroby, o której sama nie wiedziałam, do tej pory jakoś normalnie z wami rozmawiałam i wykonywałam codzienne czynności, więc proszę nie traktuj mnie jak wariatki.
- Wybacz – odpowiedział zaskoczony.

               W tym samym czasie Ania weszła do domu przyjaciół. Siva przywitał ją przyjacielskim uściskiem i reszta chłopców zaczęła wypytywać ją, co u niej słychać.
- Wkrótce wszystko wam opowiem, obiecuję.
- Wszystko? To coś się dzieje? – dopytywał Max.
- Em… powiedzmy, że tak – odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
- Te szczerzące się białe ząbki mówią wszystko – cieszył się Tom – To coś dobrego!
- Spokojnie, wszystkiego się dowiecie. A gdzie jest Jay?
- U siebie, zawołać go?
- Dzięki Seev, pójdę do niego – odpowiedziała i pobiegła na górę.
- Ale tam jest Jess… - powiedział Nath stając w drzwiach kuchni.
Dziewczyna biorąc głęboki wdech zapukała w brązowe dębowe drzwi i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
- Cześć Jay! Możemy poro… Ooo.
Loczek spojrzał na dziewczynę z otwartymi ustami, które miały zamiar coś powiedzieć, lecz koniec końców żaden dźwięk się z nich nie wydostał.
- Ania… - wyszeptała Jess.
- Oh, przepraszam. Nie będę wam przeszkadzać – uśmiechnęła się tak sztucznie, na ile było ją stać i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Przyłożyła rękę do twarzy masując sobie powieki. Wzięła wdech i zrobiła kilka kroków, gdy drzwi, które przed chwilą tak zamaszyście zamknęła otworzyły się i wyjrzał z nich Jay.
- Poczekaj – złapał ją za nadgarstek.
- Puść mnie – wyrwała mu się odwracając się do niego twarzą.
- Ania proszę…
- Czego chcesz? Widzę, że ze mną nie potrzebujesz już niczego wyjaśniać. Idź do niej, nie przeszkadzaj sobie.
- Nie mów tak! To nie jest tak, jak myślisz – odpowiedział stanowczo chwytając ją delikatnie za rękę.
Po ciele dziewczyny przeszedł znajomy dreszcz, lecz opanowała się.
- A jak jest? Zresztą… Nieważne. Przyszłam, żeby spokojnie z tobą porozmawiać, wyjaśnić kilka rzeczy, ale jak widać, ty już sobie wszystko poukładałeś bez jakiejkolwiek rozmowy ze mną, więc pójdę już – drugi raz dzisiaj posłała mu ten sztuczny uśmiech i skinęła głową na do widzenia.
Rozgoryczony Jay ponownie chwycił dziewczynę za nadgarstek i z całej siły przyciągnął ją do siebie, po czym wpił się namiętnie w jej miękkie usta. Oszołomiona zesztywniała. Gdy w końcu odzyskała dostęp do zdrowego rozsądku, jak najszybciej odsunęła się od chłopaka. W jej oczach krył się strach, a na twarzy malowało się niemałe zaskoczenie. Bez słowa zbiegła po schodach i mijając po prawej salon chciała jak najszybciej stąd wyjść, lecz zatrzymał ją zaskoczony Nath.
- Ania! Co się dzieje? – zapytał nerwowym głosem.
- Poczekaj!
Jay dogonił ją i po raz kolejny chwycił za ręce, by mu nie uciekła. Zdezorientowany Nath cofnął się i wrócił do salonu przyglądając się sytuacji z pozostałymi przyjaciółmi.
- Zostaw mnie, proszę.
- Co się stało?
- Właśnie chciałam z tobą porozmawiać, nie rozumiesz?! Ale ty nie potrzebujesz, jak widzę, doprowadzić nierozwiązanych spraw do końca!
- Wybacz… Chodź, poproszę Jess, by wyszła, a my spokojnie porozmawiamy.
- A dlaczego nie tutaj? Ja nie mam przed nimi żadnych tajemnic – powiedziała wskazując ręką chłopaków siedzących na sofie w salonie i przyglądających się im.
- Dobrze, a więc o czym chciałaś porozmawiać? – zapytał nieco podenerwowany.
- Czyli ty nie miałeś zamiaru rozmawiać ze mną, co dalej z nami?
Widać było, że zaskoczyło go to pytanie.
- Oczywiście, że chciałem. Ale kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie Jess, chciałem ją przeprosić za to, co jej wtedy powiedziałem.
- Ja chyba oszaleję – westchnęła łapiąc się za czoło – Ty chciałeś przeprosić ją? A czy ona przeprosiła ciebie? Albo mnie? Gdyby nie Nath do tej pory płakałabym gdzieś i zastanawiała się, jak to się stało, że nie poczułam do ciebie jakiejś więzi! I że byłam zdolna kochać się z moim bratem! Czy ona przeprosiła mnie za to? Nie jestem ani mściwa, ani pamiętliwa, ale to nie był wypadek. Ona to zaplanowała i już wtedy chyba każdy z nas się domyślił, że coś jest z nią nie tak. Bez obrazy Nathan – dodała spoglądając na niego.
- To jest moja przyjaciółka, spróbuj zrozumieć, że nie potrafię jej teraz tak zostawić.
- A ja jestem twoją dziewczyną! I mnie potrafisz zostawić.
Zapadła cisza. Wypowiedziane przed chwilą słowa jakby zawisły nad nimi w powietrzu i zagęszczały atmosferę. Nikt nie odważył się nawet mrugnąć. Każdy czekał na reakcję Jay’ a.
- Przepraszam cię… Nie wiem, dlaczego tak postąpiłem, może zrobiło mi się żal Jess przez tą chorobę, może to dlatego, że znam ją już tak długo…
- Proszę cię – prychnęła przerywając mu – Mnie nie było ci żal, kiedy wybiegłam stąd zdruzgotana?
- Ania, ale…
- Nie. Przestań się tłumaczyć, bo to mnie rani.
- Ale ja chcę z tobą być – powiedział zbliżając się do niej.
Dziewczyna marszcząc czoło spojrzała na niego. Była przekonana, że gdyby doszło między nimi do spokojnej rozmowy, Jay przyznałby jej rację i zostaliby przyjaciółmi, nikim więcej. A tymczasem on na każdym kroku potrafi ją zaskoczyć.
- Posłuchaj, ja nie uważam, że my…
- Ale ja cię kocham!
- Ale ja tego nie czuję, że mnie kochasz! Myślisz teraz o Jess, o tym, że jest chora, że trzeba ją wspierać, pomagać jej i nie widzisz poza tym innych problemów. Nie widzisz mnie.
- Dasz mi coś powiedzieć? Nie wiem, dlaczego tak się zachowuję, mówiłem ci! Nie chcę tego tak kończyć, spróbujmy jeszcze raz, może to jeszcze nie jest… koniec.
Ania westchnęła obracając głowę. Nie spodziewała się, że to będzie tak trudne. Do niego nic nie dociera, wmawiaj mu, że czujesz się źle przez jego zachowanie, a on i tak powie ci, że nie wie dlaczego, ale tak ma być.
- Jay… Nie mogę się zgodzić… Obydwoje patrzyliśmy tylko na uczucie. Nie rozmawialiśmy, nie szukaliśmy wspólnych cech, zainteresowań, tematów… Przykro mi, nie mam zamiaru niczego ciągnąć na siłę i dalej tłumaczyć ci, że oprócz biednej, zranionej Jess, na tym świecie jestem jeszcze zraniona ja – odpowiedziała stanowczo i odwróciła się, by wyjść z mieszkania – Przez nią i teraz również przez ciebie – dodała otwierając drzwi.
- To by było na tyle z romantycznej pogawędki – westchnął Nath i obrócił się w fotelu włączając telewizję.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Nikt nie spodziewał się, że ich historia tak szybko się skończy. Zaskoczony Seev opadł na sofę odchylając głowę do tyłu. Jedyne, co go teraz pocieszało, to to, że Ania nie była załamana. Zachowała się, jak dorosła osoba, przyszła tu i chciała spokojnie porozmawiać z Jay’em. Ale ten, zachował się gorzej niż nastolatek. Dziewczyna miała rację i mulat w nosie miał, do kogo Loczek coś teraz czuł; czy jednak gdzieś tam skrycie kochał Jess, czy nie… nieważne. Ale powinien zamknąć sprawę między nim i Anią. I zarówno ona, jak i Seev nigdy mu tego nie wybaczą.
- Ania, zaczekaj! – krzyknął Loczek i budząc się z namysłu wybiegł za dziewczyną.


               Lodówka w mieszkaniu chłopaków świeciła pustkami i jakoś nikt nie palił się do tego, by jak najszybciej ją uzupełnić. Jedynie Louis zauważając na zewnątrz piękną pogodę postanowił wybrać się po zakupy, przy okazji zażywając świeżego powietrza. Reszta chłopaków jeszcze spała. Jedyną żywą osobą – poza nim samym – jaką zauważył przed wyjściem z domu, był Zayn, który zrobił sobie herbatę i szybko wrócił z nią do pokoju, by zapewne znów pogrążyć się we śnie.
I tak oto Tomlinson przemierzał teraz spokojne ulice Londynu napawając się lipcowym słońcem. Gdy tak szedł mijając zaparkowane samochody, po swojej lewej zauważył jakąś kłócącą się parę. Uśmiechnął się do siebie kręcąc głową.
- Ale żeby tak publicznie… - westchnął.
Pewnie przeszedłby obok nich tak obojętnie, jak tylko by potrafił, lecz gdy w stojącym przodem do niego chłopaku rozpoznał Jay’a McGuiness’a zwolnił kroku.
- Kocham cię, rozumiesz? I nie dam ci tak odejść! Nie chcę tego w ten sposób kończyć! – krzyczał chłopak.
- Jay, przepraszam! Okej? Myślę, że ty też przez chwilę czułeś, że to między nami… Coś jest nie tak! I zamiast starać się to naprawić, to ty wolisz naprawiać coś innego! A mianowicie, przyjaźń z Jess.
- A ty, co wtedy robiłaś?!
- Starałam się zrozumieć, co jest nie tak! Tłumaczyłam ci już, że przestaliśmy się interesować tym, co ważne, by związek dwojga ludzi miał przyszłość! I przestań nam wmawiać, że mnie kochasz!
Dziewczyna wykrzyczała to prawdopodobnie najgłośniej, jak mogła. Louis rozglądnął się nieswojo, sprawdzając, czy ktoś oprócz niego jest jeszcze świadkiem tej kłótni.
- Przestań tak mówić, jeszcze nic nie jest stracone! Daj nam jeszcze jedną szansę!
- Dlaczego dopiero teraz się obudziłeś? Gdybym dzisiaj do ciebie nie przyszła, kiedy raczyłbyś się mną zainteresować?
- Porozmawiałbym z Jess i zadzwoniłbym do ciebie. Ania, proszę. Daj nam tę szansę! – krzyknął chłopak gwałtownie chwytając dziewczynę za rękę.
Louis widząc to przeszedł na drugą stronę ulicy, na której znajdowała się obserwowana przez niego para. Był kilkanaście metrów od nich, więc przyspieszył kroku i jakby nigdy nic zaczął gwizdać i szukać czegoś w telefonie. Zerkał co chwilę przed siebie i sprawdzał, jak blisko nich się znajduje. Ania zaczęła się szarpać. Nie mógł dopuścić, by przerodziło się to w coś groźniejszego.
- Puść mnie, Jay...!
- Oo, przepraszam bardzo… O, Ania?
- Lo-Louis? – zapytała patrząc na niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.
- Szedłem właśnie do sklepu… Zagapiłem się, czytając wiadomość – uśmiechnął się machając telefonem – Przepraszam, że tak w was wpadłem.
- Nic się nie stało. Tylko rozmawialiśmy – powiedział uszczypliwie Jay.
- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem w ważnym momencie – śmiał się Tomlinson, zaprzeczając samemu sobie – dokładnie o to mu chodziło.
- Nie, nic się nie… stało – odpowiedziała dziewczyna wyswobadzając rękę z uścisku Loczka.
- To świetnie! – stwierdził nazbyt entuzjastycznie Louis – Dobrze się składa, bo jesteś mi potrzebna. To co, porywam cię na zakupy!
Zdezorientowany Jay patrzył to na niego, to na Anię.
- Ale my… mieliśmy rozmawiać! – krzyknął chłopak, lecz Tomlinson chwycił dziewczynę pod rękę i żwawym krokiem oddalali się od niego.
- Przykro mi Jay… - szepnęła na odchodne i odwróciła się od niego, zostawiając chłopaka samego.
- Miło było cię widzieć!
- Ciebie… też – odpowiedział nadal nie rozumiejąc, co tu się przed chwilą wydarzyło.

__________
Rozdział dla Optimist, Karolina Ciska, Ateliee oraz będę kimś. A także dla Alicee_, której bloga, brzydko mówiąc odgrzebałam i teraz go sobie przypominam czytając od początku. Cieszę się, że go znalazłam i jeśli autorka to czyta, dziękuję Ci :) No i jeszcze  Queen of the Night - zakręcona pozytywnie osóbko cieszę się, że jesteś :)
Jestem wdzięczna za komentarze - dodają otuchy i napędzają do pisania.
Cieszę się z kilku nowych osób, które przeczytały bądź będą czytać od początku i dały o sobie znać, to dla mnie ważne.
Do następnego Kochani :)


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony