piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 65

- Louis, możesz mnie w końcu puścić? – pytała wiercąc się w jego uścisku.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę – powiedział przez zaciśnięte zęby uśmiechając się sztucznie.
Po dziesięciu minutach wyswobodził jej rękę i uśmiechnął się, tym razem szczerze.
- Louis! Co to było?
- Wybacz mi, ale gdy zobaczyłem, jak zaczęliście się szarpać, postanowiłem to przerwać – mówił patrząc, jak dziewczyna rozmasowuje sobie kończynę – Kto wie, co stałoby się później – wzruszył ramionami.
- No tak… dziękuję – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ale wszystko już w porządku?
- Myślę…, że tak – odparła patrząc w stronę, gdzie przed chwilą rozmawiała z Jay’em – On chce dać nam drugą szansę.
- A ty nie – dokończył chłopak wsadzając ręce do kieszeni spodni – Może to w końcu zrozumie.
- Niech zajmie się Jess, a mnie da w końcu spokój.
- Jesteś zazdrosna? – zapytał i ruszyli w kierunku galerii.
- Nie! To znaczy… To smutna zazdrość… Kiedy powinniśmy się interesować sobą nawzajem w okresie, gdy jest między nami nie za ciekawie, on stara się odzyskać ją, a mnie stawia na drugim miejscu. Ale to ja jestem… byłam jego dziewczyną. Nie rozumiem, co poszło nie tak.
- Zmieniłaś się… Pamiętam, jak pierwszy raz Zayn cię do nas przyprowadził… Byłaś nieśmiała, nieufna i patrzyłaś tylko na Liam’a. Jakby to wyłącznie on cię rozumiał i mógł ci pomóc.
Chłopak wystawił twarz do słońca i rozkoszował się jego promieniami.
- Tak, pamiętam – Ania uśmiechnęła się do siebie wspominając tamten dzień – Chyba już wtedy czułam, że coś nas łączy.
- Jak to? Jesteście parą? To świetnie! Już wiem, skąd wziął się pomysł na te wczorajsze szaleństwa – powiedział puszczając jej oczko, a kąciki jego ust wygięły się w górę – Myślałem, że to Zayn się tobą interesuje, a tu proszę…
- Nie! To nie tak, my… nie, nigdy – kręciła głową śmiejąc się – To znaczy… Nigdy nie czułam do niego coś, co… Oj Louis, nie to miałam na myśli – mówiąc to dała mu kuksańca w bok.
- W takim razie oświeć mnie, bo nie mam pojęcia o czym mówisz – uniósł ręce na znak, że się poddaje i skręcili w ulicę, na której znajdował się ich cel.
- Mieliśmy powiedzieć wam to w domu i jak będziemy wszyscy razem – powiedziała drapiąc się po głowie – No, ale trudno. Może Liam mnie nie udusi.
- Zaczynasz mnie przerażać…
- Tylko nie krzycz, dobrze? – wzięła głęboki wdech – Liam jest moim bratem – dodała z uśmiechem mrużąc prawe oko.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią z otwartą buzią.
- Że co proszę?! Żartujesz sobie! Nabijasz się!
- Louis, miałeś nie krzyczeć! – śmiała się szczerze dziewczyna – Nie, nie żartuję i powiem ci tylko tyle, że prawda wyszła na jaw przez te badania Liam’a w szpitalu. Resztę powiemy wam dzisiaj wieczorem. I ani słowa chłopakom!
- Nie no, nie wierzę – mówił cały czas się przy tym uśmiechając – Ty i Liam to rodzeństwo… No kto by pomyślał! Wybacz, ale to jest… Po prostu nie mieści mi się to w głowie!
Louis przytulił ją wkładając w tę czynność wszystkie swoje siły.
- Też się cieszę wariacie! – krzyknęła, gdy chłopak ją podniósł.
- To co, teraz zamieszkasz z nami? Czy u rodziców? A zresztą, nieważne! – mówił z radością podnosząc ją i obracając wokół siebie.
- Tak, zajmijmy się tymi zakupami – odpowiedziała zmieszana i ruszyli w stronę galerii.
Louis zaczął ekscytować się tym, jak wiele zmian teraz ją czeka, lecz ona myślami przywoływała jego poprzednie słowa. Jak to teraz będzie? Gdzie i z kim zamieszka? Dopiero teraz zauważyła, jak rzadko przebywa w swoim domu, a co dopiero śpi we własnym łóżku. Kochała to miejsce. Spędziła tam prawie osiemnaście lat wraz z kobietą, która bezinteresownie ofiarowała jej miłość. Na każdym kroku czekały na nią wspomnienia, mniej lub bardziej bolesne. Przypominały o pani Lenie i o tym, że już nigdy nie przywita ją swoim uroczym uśmiechem. Czy nadszedł czas, by pożegnać się z tym miejscem? Ale co się z nią stanie? Czy jej rodzice będą chcieli ją przygarnąć? Właśnie, jej rodzice. To słowo, zapomniane i niechciane, nagle wraca do niej, nabierając ciepłego i przyjemnego znaczenia.


- Kurwa – syknął Jay z trzaskiem otwierając drzwi mieszkania.
- Ej, co jest? – zapytał zaskoczony Tom.
- Gówno! Straciłem ją, to jest!
- Uspokój się – powiedział Siva podnosząc się z kanapy i podchodząc do zdenerwowanego Loczka – Sam się o to prosiłeś.
- Co?! Powariowałeś?!
- Stary, no przecież ona ma rację – westchnął Max – Przestałeś się nią interesować.
- Tylko Jess i Jess – dodał Nath.
- Śmieszne, że akurat mówisz to ty, który powinieneś ją teraz wspierać! – wydarł się McGuiness.
- Nie poznaję cię – odwrócił się w jego stronę Sykes – Gdyby nie ja, Ania prawdopodobnie byłaby teraz w depresji. A co do mojej siostry, nie jestem jakimś księdzem, żeby ot tak jej przebaczyć, bo wariatką nie jest i gdzieś w tym, co zrobiła, było trzeźwe myślenie. I wierz co, rzygać mi się chce twoim idiotycznym zachowaniem. Zapomniałeś, jak jęczałeś, że ją kochasz, ale nie wiesz, jak jej to powiedzieć, przecież ona nienawidzi The Wanted… W dupie mam to, co czujesz teraz do Jess, ale powinieneś normalnie iść do Ani i z nią pogadać!
- Gówno ci do tego! – krzyknął i ruszył z pięściami w kierunku Nath’a.
- Ej, ej! – Max chwycił go za ręce i razem z mulatem powstrzymali Loczka przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Jay. Jesteśmy przyjaciółmi i wiesz, że zawsze trzymamy twoją stronę. Ale tym razem się mylisz. Skrzywdziłeś ją, kolejny raz – powiedział Parker.
- Myślę, że to zaczęło się po naszym powrocie z tej jednotygodniowej trasy… - westchnął Seev pocierając dłonią czoło.
- Wszystko w porządku? – zapytał cichy kobiecy głos.
Chłopcy obejrzeli się i zobaczyli Jessicę stojącą przy schodach z naciągniętymi na dłonie rękawami jej niebieskiego sweterka. Patrzyła na nich wyczekującym spojrzeniem.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział Nath zirytowanym tonem – Ania zerwała z Jay’em. A ty masz iść i ją przeprosić.
- Nathan – szepnął w jego stronę Jay.
- To lekarz powie mi, kiedy mam to zrobić…
- Nie obchodzi mnie to. To żaden wysiłek iść do niej i przeprosić ją za to, co zrobiłaś.
Blondynka przełknęła ślinę i spojrzałam na brata błagalnymi oczami. Bolało ją to, jak bardzo jej nienawidzi. Oczywiście, że przeprosi Anię, lecz nie wiedziała, kiedy znajdzie w sobie siłę, by to zrobić.
Jej wybryk zmienił także ją samą. Kiedy usłyszała diagnozę, przycichła. Nie była już taka roześmiana i szalona, jak kiedyś. Skończyły się czasy, kiedy to szczęśliwa Jess wpadała, jak huragan do mieszkania chłopaków i wyciągała ich sprzed telewizora. Teraz nawet nie była pewna tego, co ją tak zaślepiało i popychało do czynów przeciwko Ani. Jay jest tylko i wyłącznie jej przyjacielem. Tak jak kiedyś. Ale jednak nie, bo przecież wszystko się zmieniło. Wszakże teraz Jay prawdopodobnie troszczy się o nią tylko z litości. Było jej przykro, że tak bardzo dała się omamić temu uczuciu strachu, że ta dziewczyna zabierze jej przyjaciela. Po części tak się też stało, bo Jay przestał z nią rozmawiać, tak jak to robił kiedyś, ale przecież Ania nie robiła tego umyślnie! Była dla niej miła, nie musiały się od razu przyjaźnić, ale ona była dla niej miła…
Teraz zrozumiała w pełni, co zrobiła. Chciała zniszczyć życie dziewczynie, która nie jest niczemu winna. Więc kto jest? Ania nie chciała mnie z nim rozdzielić, Jay ją kocha i to normalne, że z nią chciał spędzać każdą wolną chwilę, ale czy powinien tak bardzo się od niej oddalać? Była jego przyjaciółką, powinien z nią rozmawiać na ten temat! A ona sama? Wyolbrzymiła sobie stratę kogoś tak bardzo dla niej bliskiego i tak się tego obawiała, że wykrzyczała mu w twarz słowa, które teraz zdają się nie być prawdą. A zrobiła to po to, by go przy sobie jakoś zatrzymać.
Spojrzała na Nathan’a, który miał zamiar opuścić salon.
- Przepraszam – wypowiedziała to tak stanowczo, że wszyscy skierowali w jej stronę swoje spojrzenia pełne zdziwienia i podziwu – Przepraszam, że robiłam wszystko byś mnie teraz nienawidził. Może i wiedziałam, co robię, ale nie myślałam ani dlaczego, ani o tego konsekwencjach. Ciebie Jay też przepraszam, nie chciałam, żeby między tobą i Blake cokolwiek się zmieniło. I proszę, nie traktujcie mnie, jak dziecka. Jestem tylko chora i mam tego świadomość. A teraz pozwólcie, że wrócę do domu.
Wzięła głęboki wdech i dumna z siebie wyszła z mieszkania chłopców. Nie wierzyła, że udało jej się to zrobić. Rozpierała ją duma. I po raz pierwszy od jakiegoś czasu na jej twarzy zagościł uśmiech.


- Liam, co was tak wczoraj naszło na kilka piw? I w ogóle, na takie szaleństwa? – zapytał Niall podnosząc pustą szklaną butelkę.
- Po prostu – uśmiechnął się w odpowiedzi – Czemu pytasz?
Gdy w końcu każdy z chłopców zebrał się z łóżka i doprowadził się do porządku, wspólnie postanowili posprzątać pozostałości po wczorajszej zabawie. Liam cały czas miał przed oczami roześmiane oczy Ani, kiedy powiedział jej, że jest jego siostrą. A właściwie, to Clary…
- Ej, co ty taki zamyślony od rana? A może to jeszcze kac? – dopytywał Harry przyglądając się chłopakowi.
- Oj czepiacie się – odpowiedział prostując plecy – Po prostu… nie wyspałem się – wzruszył ramionami.
- Nie obijać się! Jeszcze połowa salonu – wtrącił się Zayn z uśmiechem na ustach. Chłopcy spojrzeli na niego zdziwieni i z powrotem zabrali się do pracy – No co, po prostu mam dobry humor.
- Oh, gdzie ten Louis… Nie dość, że padam ze zmęczenia, to jeszcze z głodu – jęknął blondynek i opadł wyczerpany na sofę.
- Widziałem go godzinę temu, jak wychodził. Rzeczywiście powinien już być – zauważył Malik pakując ostatnie butelki do worka pełnego śmieci.
Jak na zawołanie drzwi mieszkania otworzyły się i do salonu dobiegły strzępki ożywionej rozmowy. Po chwili do pomieszczenia wszedł Louis, a zaraz za nim Ania, która odszukała wzrokiem Liam’a i uśmiechnęła się do niego promiennie. Zauważył to Zayn i zmieszany kontynuował sprzątanie.
- Jest i nasza zguba! – ucieszył się Niall, patrząc świecącymi oczami na siatki wypełnione po brzegi, które trzymał Tomlinson.
- No to kierunek kuchnia i bierzemy się za obiad!
- Chłopaki, poczekajcie – powiedział Liam przerywając okupację kuchni.
Zaskoczeni Niall, Harry i Zayn zatrzymali się spoglądając w jego stronę. Chłopak zerknął w kierunku Ani.
- Wpadnijcie dzisiaj na kolację do moich rodziców – powiedział – Chcą o czymś z nami porozmawiać.
- Em… No okej – rzucił szybko blondyn i w sekundzie znalazł się z Harrym i Louisem w kuchni.
- Psst, Liam. Louis już wie – szepnęła dziewczyna, gdy ten zbliżył się do niej – Nie chciałam się wygadać…
- Szczerze, to jestem zdziwiony, że to się jeszcze nie wydało – zaśmiał się – Idę im pomóc.
Jeszcze raz posłał siostrze ciepły uśmiech i odszedł. Szczęśliwa otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała w kierunku Zayn’a, który kończył sprzątać.
- Pomogę ci z tym workiem – powiedziała i chwyciła go od spodu.
- Dzięki – odparł Zayn i razem wynieśli ostatnie już śmieci przed dom.
- Wybacz, że tak was zostawiłam i nie pomogłam sprzątać. Musiałam coś załatwić…
- Nie przepraszaj, jakoś sobie poradziliśmy – puścił jej oczko.
- Zmieniłeś się, wiesz? – powiedziała po chwilowym zastanowieniu.
- No, ty też się zmieniłaś – odparł lekko onieśmielony – A… czemu tak sądzisz? – dodał poprawiając włosy.
- No wiesz, tyle okazji już miałeś, żeby mnie pocałować i ani jednej nie wykorzystałeś. Jestem zaskoczona – zaśmiała się delikatnie.
- O, no tak – odpowiedział zmieszany.
Dziewczyna westchnęła i pacnęła się w czoło.
- Przepraszam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Ostatnio najpierw mówię, a dopiero potem myślę… Uh.
- Nie czuję się urażony, ale moje ego tak – powiedział aktorsko machając dłonią.
- Haha, ja cię tu przepraszam, to nie jest śmieszne!
- Idziecie na obiad? – zapytał Louis stając w drzwiach domu.
- Już gotowe? – zdziwił się mulat – Za pięć minut będziemy! – odpowiedział przyjacielowi po czym ten wrócił do środka – Masz rację, trochę się zmieniłem. Może w końcu dorosłem – zwrócił się do Ani, która spoglądała na zegarek.
- Wiesz co, ja już lecę. Muszę wziąć kąpiel i znaleźć jakąś sukienkę, czy… no cokolwiek – uśmiechnęła się lekko sztucznie.
- Zaraz, ty też jesteś zaproszona? Em, to znaczy… to trochę dziwne.
- Tak, wszystkiego dowiesz się wieczorem. To do osiemnastej – powiedziała i ruszyła w stronę domu.
Chłopak podbiegł do niej, zagrodził jej drogę i spojrzał w oczy.
- Coś…
Nie dokończyła, bo ten zbliżył się i musnął jej policzek, po czym powiedział, że widzą się wieczorem i odszedł, jak gdyby nigdy nic. Minęło trochę czasu, zanim dziewczyna ocknęła się z szoku i kontynuowała powrót do domu. Jeszcze tylko palcami musnęła miejsce, w którym poczuła jego delikatne usta.
A Zayn?
Może i się zmienił, ale ciągle siedział w nim ten nieprzewidywalny chłopiec, który jednak potrafił znaleźć i wykorzystać moment. Coś wisiało w powietrzu i dotyczyło to na pewno Ani. I jeszcze kogoś. Czyżby Liam go uprzedził i zdobył jej serce? Od tej cholernej niepewności zaczyna wariować. Przecież powiedziałaby mu, żeby dał sobie spokój. Żeby raz na zawsze odpuścił, bo ona już ma dość jego podchodów.
Potrząsnął głową, by oddalić głupie podejrzenia i wrócił do domu na obiad.


               16:30. Już od pół godziny Anna siedziała po turecku przed szafą podpierając dłonią twarz. Malowała się na niej rezygnacja. Nie znalazła nic, w czym mogłaby pójść na dzisiejszą kolację i pokazać się w tym swoim rodzicom. Nieznanym dotąd rodzicom.
Westchnęła.
Pocierając twarz opadła na podłogę i patrzyła w sufit, jakby to z niego miała zaraz spaść jakaś odpowiednia kreacja. Sufit… Strych… No tak! Przecież to właśnie tam leżą pudła z ciuchami, których – jak kiedyś sądziła – nigdy w życiu by na siebie nie włożyła. Zerwała się i wybiegła z pokoju.
Na końcu korytarza w kącie stał długi kij zakończony haczykiem. Wzięła go i zaczepiła za małe srebrne kółeczko wystające z sufitu. Pociągnęła delikatnie i chwyciła opadającą klapę, do której przymocowana była drabina. Zasłoniła oczy, by kurz, który po kilkunastu latach znalazł w końcu drogę ucieczki nie dostał się jej do nosa i oczu. Była uczulona na kurz, roztocza i inne tego typu rzeczy, a jakoś nie miała ochoty na spędzenie tego wieczoru z chusteczką przy nosie. Odstawiła kijek i powoli weszła na górę. Odnajdując po omacku wiszący sznurek, pociągnęła za niego i pomieszczenie oblał żółty blask starej dyndającej żarówki. Jej oczom ukazał się stos niemałych pudeł, starannie ułożonych jedno na drugim. Spojrzała na zegarek. 16:45, a ona nie wzięła jeszcze kąpieli, nie przekąsiła czegoś, nie umalowała się… Wzięła głęboki wdech i zdeterminowana podeszła do kartonowej piramidy i zaczęła szukać czarnego słowa wypisanego na którymś z tych wszystkich pudeł.
Po dziesięciu minutach kichania odnalazła karton z napisem sukienki i razem z nim zeszła ze strychu. Złożyła drabinę, zamknęła klapę i otworzyła pudło. Było w nich kilkanaście różnych sukienek: zwiewne na lato, obcisłe na imprezę, rozkloszowane na bardziej poważne okazje… W końcu znalazła to, czego szukała. Z szerokim uśmiechem na ustach rozwiesiła ją na wieszaku i szybkim krokiem weszła pod prysznic.
Gdy wyprostowała już włosy i spięła grzywkę na bok, delikatnie pociągnęła rzęsy tuszem i włożyła sukienkę. Do tego wybrała żółty pasek i tego samego koloru baleriny. Jeszcze raz stanęła przed lustrem, by upewnić się, że wszystko wygląda dobrze i wyszła, zamykając uprzednio dom.
Przemierzała ulice nocnego Londynu z tysiącem myśli w głowie. Starała się wyrzucić je z siebie i dać sobie chwilę odpocząć. Bała się, to oczywiste. Tyle lat uważała ich za okropnych rodziców, myślała, że ją porzucili. A teraz już tylko minuty dzielą ją od spojrzenia swojej mamie w oczy…
Skręciła w lewo i podchodząc do drzwi zapukała w nie.

__________
Rozdział dla Kami PL, aga5574, Mr. Hemmings oraz Dreamer., której bloga odnalazłam i polecam Wam go, bo ja go uwielbiam i mogę czytać setki razy.
Dziękuję Wam bardzo serdecznie za wyświetlenia i tę motywację, którą dajecie mi komentując rozdziały. Wiele dla mnie znaczy to, że nie jest złe to, co Wam tu wypisuję. Dziękuję, że piszecie, co Wam się podoba, a czego/kogo nie lubicie. Naprawdę, lubię także takie komentarze :)
Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Mam w planach założyć kolejne, jeśli macie na nie ochotę.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam Was serdecznie życząc gorących i udanych wakacji :*


♥♥♥

8 komentarzy:

  1. Już się nie mogę doczekać jej spotkania z rodzicami :) No i oczywiście reakcji chłopaków na to wszystko ;)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Z powodu tego, ze jestem zmęczona i nie chce mi się mysleć, dziś krótki komentarz.
    Boski rozdział.
    Obiecuję, że następnym razem się wysilę.
    Do następnego. xx
    Queen of the Night

    OdpowiedzUsuń
  3. Owwww... dziekuje bardzo za dedykacje. 😙😙😙
    Rozdzial jest super! Czekam na spotkanie Ani z rodzicami i jest mi jednoczesnie troche smutno, ze powoli juz konczysz. Mam nadzieje, ze nie zostawisz nas calkowicie, dlatego czekam na kolejne historie 😁
    Tobie Slonce, rowniez milych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja sie tu zżyłam z tym opowiadaniem a ty mi mówisz, że powoli zbliżamy sie do końca ?! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :ccc

    Rozdział super ! CHce juz kolejny !
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No kurde jaki koniec? Dopiero zaczęłam czytać a tu już koniec?! No nie zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, i jeszcze raz wow. Powiem Ci, że nie jestem od początku tej historii, ale napewno sobie zaległości nadrobie. Masz talent dziewczyno, podnosisz wszystkich na duchu. Słowami i "gestami". Jesteś wspaniała, rób to co robisz dalej. A serce odtworzy Ci drzwi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć,
    Mam nadzieję, że Jess w najbliższej przyszłości przeprosi też Anię za to, co zrobiła. Podoba mi się relacja Ani i Zayn'a. Nie mogę się doczekać, co wydarzy się na tej kolacji. (W sumie zaraz się tego dowiem, bo czytam z opóźnieniem, ale i tak postanowiłam to napisać ^^). Tak więc, nie przedłużając, biorę się za czytanie następnego rozdziału.
    Całusy :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
  8. Wróciłam z wakacji i przyszedł czas na nadrabianie twojego opowiadania.
    Jestem ciekawa spotkania Ani i jej rodziców oraz reakcji chłopaków (TW też, jeśli w ogóle się o tym dowiedzą). Super rozdział i już lecę do następnego.

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony