czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 66

- Cześć. Denerwujesz się? – zapytał Liam stając w drzwiach.
- Ciebie też miło widzieć – uśmiechnęła się szeroko – braciszku – dodała szeptem, a w jej oczach zalśniły łzy.
- No już już. Nie wzruszamy się – powiedział przytulając ją – Na to będzie czas później – puścił jej oczko.
- Jesteście już gotowi?
- Tak. Harry układa jeszcze włosy. Uwierz mi, że nie wiem po co. Skończy i wychodzimy. Poza tym, to pięknie wyglądasz.
- Dziękuję – odpowiedziała rumieniąc się.
Ania oderwała wzrok od chłopaka i spojrzała w kierunku drzwi. W korytarzu stał Zayn i gdy napotkał jej spojrzenie odwrócił się. Na jej twarz wlało się zaskoczenie i niezrozumienie. Co się stało? Zrobiła coś nie tak? Chwilami miała dość jego humorków. Rozmawiasz z nim i czujesz, że jest jakiś poważny, następnie podbiega i całuje cię w policzek, by za kilka godzin unikać twojego spojrzenia. Doprawdy, dziwne.
Spojrzał na swoje buty i zganił się za to, że na nią zerknął. Wyglądała pięknie. Ale w objęciach Liam’a dodawała mu tylko argumentów, że coś między nimi powstaje. Pogubił się. Odpychał nadchodzące domysły i podejrzenia, które napływały, by nie dawać mu spokoju przez kolejne minuty. Podniósł głowę i spojrzał w lustro. Poprawił włosy i uniósł głowę, by na jego kości policzkowe padł cień, co tylko dodało mu uroku. Zasłonił obawy dumą i ruszył w kierunku drzwi wejściowych.
- Chłopaki, wychodzimy! – krzyknął.
Po chwili przed domem stała już cała szóstka. Niall włożył ciemne dżinsowe spodnie, białą koszulę i brązowy sweterek. Harry postawił na jasne materiałowe spodnie, białą koszulkę i granatową marynarkę. Mulat założył ciemne spodnie i białą koszulę, której ostatni guzik pod szyją postanowił nie zapinać. Louis zdecydował się ubrać czarne materiałowe spodnie, tego samego koloru koszulkę z białymi akcentami i do tego szarą marynarkę. Natomiast Liam włożył białą koszulę w czarną kratę i jasne spodnie. Efekt końcowy całej piątki był powalający. Kiedy stwierdzili, że o niczym nie zapomnieli, wsiedli do dwóch samochodów i ruszyli.
Kiedy dwa pojazdy zatrzymały się przed białym domem, wszyscy je opuścili i powoli ruszyli do wejścia. Wszyscy, oprócz Ani. Siedziała na przednim fotelu pasażera. Kiedy Harry i Niall wyszli z auta, ona nie wiedząc czemu zawahała się. Siedziała w półmroku i wpatrywała się w nieokreślony punkt przed sobą poruszając nerwowo palcami. Przeszedł ją dreszcz, gdy Liam podszedł do samochodu i otworzył drzwi. Jej ciało musnęło ciepłe letnie powietrze.
- Wszystko w porządku? – zapytał opierając się rękoma o dach i drzwi pojazdu.
- Nie wiem – westchnęła, wciąż nie przenosząc wzroku na brata – Jeśli ich rozczaruję?
- Uwierz mi, że nic takiego się nie stanie. Mama pewnie drepcze teraz w jednym miejscu i denerwuje się tym wszystkim – uśmiechnął się kucając przy niej. Dziewczyna spojrzała na niego. W jej oczach zobaczył strach wymieszany z radością – Ania… Wszystko się ułoży – mówiąc to chwycił jej dłoń i pomógł jej wysiąść.
- Nie puszczaj mnie – odpowiedziała i zacisnęła jego palce swoimi.
Liam niemo skinął głową na znak zgody i pociągnął rękę dziewczyny. Chłopcy powoli weszli do środka i tylko oni zostali na zewnątrz. Powolnym krokiem ruszyli w stronę światła wylewającego się z wnętrza domu. Przechodząc przez próg, dziewczyna wzięła głęboki wdech. Starała się nie myśleć teraz o tym, co powinno wydarzyć się za kilka minut. Pozwoliła ponieść się chwili. Zero rozmyślań, gdybań. Tylko tu i teraz.
Zbliżali się do jadalni. W korytarzu panował półmrok, który rzucał cień na ich postacie.
- Poczekaj tu – szepnął Liam i wszedł do pomieszczenia.
- Czekaj… – jęknęła, gdy chłopak puścił jej dłoń.
Stół znajdował się w głębi pokoju, po lewej stronie, dlatego Ania nie miała jak obserwować, co tam się teraz dzieje. Przez moment miała ochotę odwrócić się i uciec stąd. Wyjechać. Zapomnieć. Żyć od nowa. Lecz jej myśli przerwał znajomy ciepły głos Liam’a z wnętrza jadalni.
- Nie wiem od czego zacząć – powiedział przerywając radosne rozmowy – Powodem, dla którego zaprosiłem was tutaj, jest radosna i nieco szokująca informacja. Po tym, co wam powiem, odłóżcie pytania na kilka minut. Wiem, że ciężko będzie w to uwierzyć, ale… - powiedział podchodząc do wyjścia na korytarz – chciałbym wam przedstawić… moją siostrę.
Ania zdrętwiała. Nie mogła się ruszyć i najgorsze było to, że nie miała pojęcia, dlaczego w takiej chwili zawładnął nią strach. Usłyszała szepty. Spojrzała błagalnym wzrokiem na chłopaka, by coś zrobił, by jej pomógł. Ten wyciągnął rękę w jej stronę, na którą po części padał cień. Nabrała powietrza w płuca i chwyciła wyciągniętą dłoń. Payne delikatnie pociągnął ją w swoją stronę. Zrobiła krok w jego kierunku i zmrużyła oczy, gdy na jej twarz padło ciepłe światło.
Kiedy wzrok przyzwyczaił się do jasnego oświetlenia, otworzyła szerzej oczy. Zobaczyła chłopców, których miny mówiły same za siebie. Szok, niedowierzanie, nikłe uśmiechy, otwarte usta. Przeniosła spojrzenie na prawą stronę stołu i ujrzała ich. W oczach kobiety malowała się nieograniczona radość i szczęście. Stojący za nią mężczyzna trzymał dłoń na ramieniu żony, a starsza pani siedząca obok nich przytkała dłonią usta. Liam zrobił krok, zachęcając dziewczynę, by poszła w jego ślady. Podeszli do nich. Nikt nie był w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku. Powietrze, jakby zgęstniało. Do czasu, gdy zniecierpliwiona czekaniem starsza kobieta przewróciła oczami.
- Na litość boską – szepnęła do córki – Karen, no rusz się!
Kobieta, jakby wyrwana z transu poprawiła machinalnie grzywkę i zrobiła krok w stronę dziewczyny.
- Em… Nie wiem, od czego zacząć – powiedziała nerwowo przebierając palcami – My… po prostu cieszymy się, że tu jesteś…
- Mamo… - wyszeptała ledwo słyszalnie, lecz jednak na tyle, by kobieta to usłyszała.
Dziewczyna puściła dłoń Liam’a, po czym zbliżyła się jeszcze o krok do blondwłosej kobiety i patrząc głęboko w jej oczy padła w jej ramiona. Karen przytuliła ją z całych sił, wtulając twarz we włosy dziewczyny. Napawała się jej zapachem, jakby chciała go zapamiętać na zawsze i przywoływać w trudnych chwilach. Przepełniało ją szczęście, które w tej chwili przybrało postać łez na twarzach wtulonych w siebie kobiet.
Po chwili dołączyli do nich Geoff  i Miriam, a Liam przyglądał się temu z delikatnym, lecz mówiącym wszystko uśmiechem. Chłopcy patrzyli na tę scenę i starali się cokolwiek z tego pojąć, lecz zgodnie postanowili poczekać z pytaniami i nie przerywać tej niezwykłej chwili.
- Cieszymy się, że w końcu do tego doszło – powiedział cicho Geoff odsuwając się nieznacznie od żony i córki.
- Mamy ci tyle do opowiedzenia – szepnęła Miriam patrząc na kochaną wnuczkę zaszklonymi oczyma.
- Ja… nawet was nie szukałam – zaczęła z gulą w gardle – Myślałam, że mnie nie chcieliście, a teraz…
- Cicho skarbie – Miriam objęła czule wnuczkę – Teraz już nic nas nie rozdzieli.
- Wiem, że to magiczna chwila, ale może zjedzmy kolację i wyjaśnijmy chłopakom jak do tego doszło – powiedział uśmiechnięty Liam.
- Dzięki, że o nas przypomniałeś stary – wydusił Niall.
- Tak jakby trochę… wbiło nas w podłogę – powiedział sztywno Harry i zgromadzeni zaczęli się śmiać.
Po chwili wszyscy usiedli do stołu. Ania cały czas się uśmiechała. Przez to wszystko, co do tej pory przeszła, te łzy, ten ból, w końcu czuła, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Tak bardzo bała się, że coś pójdzie nie tak. Lecz niepotrzebny był ten strach. Był to wieczór przepełniony miłością i radością. Nic nie mogło zepsuć tej chwili. Co jakiś czas zerkała w stronę mamy, taty i energicznej, jak na swój wiek babci. To byli jej rodzice, jej rodzina. Nie będzie już sama.
- I wtedy postanowiliśmy jechać po kilka piw do sklepu, by to uczcić. A później wrócili Zayn, Niall, Harry i Louis.
- Wszystko jasne – uśmiechnął się blondyn – Ale to naprawdę niesamowite. Świat jest tak ogromny, a Ania była tak blisko.
- I w końcu się odnalazła! To się liczy – krzyknął radośnie Lou podnosząc lampkę wina na znak toastu. To był kolejny, w jego wykonaniu.
- Nie wiem co powiedzieć – szepnęła, gdy chłopcy zaczęli żywą rozmowę – Nie dociera to do mnie, że tak po prostu siedzę sobie teraz przy jednym stole z moją… rodziną.
- Skarbie… - zaczęła Miriam, słysząc rozmyślania wnuczki – Może to dzieje się zbyt szybko, ale przywykniesz do tego. I nie bądź taka spięta, nikt tu nie będzie wytykał ci błędów.
- Dziękuję… Babciu – odpowiedziała i po jej policzku spłynęła łza.
- Wszystko w porządku? – zapytała Karen spostrzegając córkę ocierającą twarz. Wszyscy popatrzyli w jej kierunku z troską w oczach.
- Tak, przepraszam. Nie chciałam wam przerywać rozmowy.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać naprawdę – powiedział ciepło Geoff.
- Ja po prostu… Przypomniałam sobie, jak ostatni raz nazwałam babcią panią Lenę… To kobieta, która mnie znalazła, przygarnęła i wychowywała przez cały ten czas. Żałuję, że nie ma jej tu teraz ze mną… Ale wiem, że na pewno jest teraz szczęśliwa.
- Aniu… - zaczęła Karen podnosząc się – Przykro mi, że kobieta, która ofiarowała ci tyle miłości przez te lata nie może być tutaj. Obiecuję ci, że odwiedzimy ją razem na cmentarzu.
- Naprawdę? – kobieta skinęła głową – Dziękuję.
- Nie masz za co skarbie – odpowiedziała i ucałowała córkę w głowę, po czym wróciła na swoje miejsce.
- Masz jeszcze nas – powiedział Niall puszczając dziewczynie oczko.
- Dzięki chłopaki – uśmiechnęła się do nich szeroko i wzięła do ręki lampkę wypełnioną bordowym winem. Pomyślała o The Wanted i o tym, jak bardzo za nimi tęskniła, za Jay’em… Ale szybko odepchnęła od siebie tę myśl i wciągnęła się w rozmowę z bliskimi. Porozmawia z nimi, to oczywiste. Ale teraz postanowiła zająć się czymś innym.
Karen uśmiechała się ciepło. Geoff wpatrywał się w twarz swojej córki, kiedy ta nie patrzyła, by przypomnieć sobie, jak ostatni raz widział te piwne oczy w szpitalu osiemnaście lat temu. Miriam po kilku toastach Louisa, którym nie zdołała się oprzeć, zaczęła opowiadać historie związane z rodem królewskim. I tak, w ten zdawać by się mogło zwyczajny lipcowy wieczór dzieją się cuda. Dziewczyna, która nie miała zamiaru do nikogo obcego się odezwać, a tym bardziej zawiązywać jakiekolwiek przyjaźnie, odnalazła dzisiaj swoją rodzinę i siedzi przy stole z piątką swoich przyjaciół oraz odnalezionymi rodzicami.

               Późnym, naprawdę późnym wieczorem chłopcy, wraz z Anią i jej rodziną kończyli sprzątanie po kolacji. Wszyscy mieli w zanadrzu mnóstwo opowieści, które zdawały się nie mieć końca. Lecz niestety, ta chwila musiała kiedyś nastąpić i przyjemne rozmowy zostały przerwane przez oznaki zmęczenia. Karen i Geoff musieli wstać wcześnie następnego dnia, by pójść do pracy, a Miriam umówiona była na 9:00 w pałacu z królową Elżbietą na herbatę. Wszyscy zgodnie ustalili, że bliżej weekendu Ania spotka się z Liam’em i rodzicami i dokładniej się poznają.
- To już ostatni talerz – powiedział Harry podając blondynowi naczynie.
Ten wytarł je i podał Ani, która wkładała czystą zastawę do wiszących czarnych szafek.
- Skończyliśmy – zakomunikowała dumna.
- My też! – zawtórował jej Lou zaglądając z jadalni.
- Przykro nam, że nie mogliśmy dłużej posiedzieć z wami i posłuchać… - zaczęła Karen ze smutkiem w głosie.
- Proszę się nie smucić, rozumiem dlaczego państwo… - Ania ugryzła się w język. Po raz kolejny się zapomniała i zwróciła się do nich oficjalnie – Przepraszam, mamo.
- Nie przepraszaj, mamy dużo czasu – odpowiedział Geoff całując córkę w czoło.
- Właśnie. Mamy dużo czasu, więc na pewno spotkamy się szybciej, niż myślicie – wtrącił się Liam z najszerszym uśmiechem na świecie.
- Masz rację – przytaknęła mama – Jestem szczęśliwa, dziękuję – wyszeptała i w jej oczach ponownie tego wieczoru pojawiły się łzy szczęścia.
Blake widząc to, podeszła do rodziców i ich przytuliła.
- Teraz już jestem z wami i nigdzie się nie wybieram. Obiecuję.
Gdy w końcu Ania zdołała pożegnać się i co gorsza opuścić rodziców, razem z chłopakami wrócili do ich mieszkania. Postanowiono, że Ania na tę noc także zostanie u chłopców, więc po drodze zabrała z domu najpotrzebniejsze rzeczy. Na miejscu zmęczeni przyjaciele rozeszli się do swoich pokoi.
- I co powiesz? – zapytał Liam, zatrzymując się z Anią przed jej pokojem.
- Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa – westchnęła z uśmiechem – Nadal mam wrażenie, że to sen i zaraz się z niego obudzę. Przez cały wieczór przepełniało mnie szczęście, nie mogłam się na nich napatrzeć!
- Ja też się cieszę… - powiedział i przytulił ją czule do siebie. Dziewczyna odwzajemniła gest i oparła głowę na jego ramieniu – Kocham cię, Claro.
- Ja ciebie… Słucham? – zapytała odsuwając się na tyle, by mogła spojrzeć mu w oczy.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać – pokręcił głową z uśmiechem – Rodzice nazwali się Clara Eleonor Payne. Pewnie będziemy o tym rozmawiać, czy chcesz przyjąć to imię, czy nie, ale nie mogłem się opanować, by tak do ciebie nie powiedzieć.
- Oh, rozumiem – powiedziała zaskoczona – Ja… Naprawdę mam na imię Clara…? Nie wiem, co powiedzieć, nie myślałam o tym, że mogę mieć inne imię.
- Wybacz. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień, co? – odpowiedział marszcząc słodko nos.
- Nie umiesz trzymać języka za zębami braciszku – dziewczyna dała mu kuksańca w bok.
- To jest właśnie nasza wspólna cecha siostrzyczko – odwdzięczył jej się tym samym i obydwoje zaczęli się śmiać - Nie zatrzymuję cię dłużej, dobranoc.
- Dobranoc i dziękuję za wszystko – odpowiedziała i odprowadziła chłopaka wzrokiem, gdy ten schodził po schodach.

__________
Rozdział dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam i wrócę koło środy.
Dzisiaj rozdział dla Ateliee, której dziękuję bo zawsze mnie wspiera :* Queen of the Night, kochana nie musisz mi się rozpisywać, żebym była zadowolona (choć wiem, że to uwielbiasz :) ). Dla mnie liczy się sam fakt, że tu jesteś i zostawiasz po sobie ślad, chociaż nie przeczę uwielbiam te Twoje epopeje :* Oraz dla będę kimś, Mr. Hemmings, Kami PL i Natiś*. Wasze komentarze dodają otuchy - dziękuję.
Dziękuję także wszystkim anonimkom którzy czytają.
Jestem wdzięczna za wszystko.
Do następnego kochani, pozdrawiam <3


♥♥♥

4 komentarze:

  1. To spotkanie to było coś pięknego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.
    Kochana, tak mi się cieplutko na serduszku zrobiło. Bardzo mnie to cieszy, że, jak to ujęłaś, uwielbiasz moje epopeje. Nigdy w ten sposób nie myślałam. Po prostu jestem wielką gadułą, a Twoje rozdziały lubię komentować, ponieważ zawsze są ciekawe i nie przynudzasz. Wielu autorkom po 50 rozdziałach brakuje pomysłu i ich opowiadania zaczynają robić się nudne. Ale wracając do rozdziału:
    W tym epizodzie mogę wyróżnić kilka bardzo ciekawych wydarzeń:
    1. Zazdrość w wykonaniu Pana-Arcy-Debila-Numer-Dwa-Malika (McGuiness to nr jeden)
    2. Wieeeelka radość rodziny Payne’ów
    3. Szok One Direction
    4. Strach Ani.
    Niech Zayn weźmie się do roboty bo ktoś mu Ankę sprzątnie sprzed nosa. I nie dokładaj Jaya. Stracił swoją szansę.
    Mam nadzieje, że miło spędziłaś ten wyjazd.
    Do następnego, buziaki xx
    Queen of the Night

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj znowu,
    Rozdział jak zwykle ciekawy.
    Rozumiem, że Ania denerwowała się przed spotkaniem z rodzicami. Świetnie to opisałaś. Ja nie wiedziałabym jak się zachować na jej miejscu. Fajnie, że była taka dobra atmosfera i miło ją przyjęli. Chłopcy byli z pewnością zdziwieni tą informacją, nie spodziewali się tego.
    Ania zasługiwała na to, żeby znaleźć rodzinę i w końcu jej się to udało. Jej mama i tato bardzo dobrze ją traktują, więc okazało się, że nie było czego się bać.
    Pozdrawiam i lecę dalej :)
    Optimist ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że spotkanie się udało i wszyscy tak dobrze przyjęli tę wiadomość. Mam nadzieję, że Ania nie przyjmie nowego imienia, bo tak jakoś dziwnie będzie po tylu rozdziałach. Rozdział jak zwykle świetny.

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony