sobota, 19 października 2013

Rozdział 39

3 komentarze:
                  Dostałam SMS od Patrycji. Zdziwiona wyprostowałam się i odebrałam wiadomość. "Hej ;) Wiem, że trochę późno na spacer, ale mogłybyśmy się spotkać pod kafejką `First Time`?". Nieco zdziwiona odpisałam, że będę na miejscu za około pół godziny. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że z całej piątki tylko Louis nie śpi.
- Psst.
Chłopak spojrzał w moją stronę, a ja gestem głowy pokazałam mu, żebyśmy przeszli do holu.
- Słuchaj... muszę wyjść.
- Teraz? – zapytał nieco zdziwiony.
- Przyjaciółka napisała mi, czy możemy się spotkać.
- Aa, rozumiem. Podwieźć cię?
- Dzięki, ale... przejdę się – powiedziałam ubierając kurtkę.
- Jest późno... Gdyby coś się działo, dzwoń – wziął jakąś kartkę i napisał na niej swój numer.
- Okey – powiedziałam biorąc kawałek papieru – To pa – posłałam mu uśmiech i wyszłam.
Jak na środek wiosny wieczór był chłodny. Naciągnęłam rękawy i ruszyłam w kierunku kafejki. Szłam nieco szybszym krokiem, ponieważ miałam na sobie krótkie spodenki i po plecach zaczęły spacerować mi dreszcze. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Pod niewielkim budynkiem stała dziewczyna w miętowej kurtce. Podeszłam do niej.
- Patrycja...?
- O, hej – uśmiechnęła się odwracając się do mnie – Szybka jesteś.
- Tak jakoś... Coś się stało?
- Wiesz... Chciałam pogadać.
- Słuchaj... nie możemy tego przełożyć na jutro? Jest... troszkę zimno.
- Nie chciałam się spotkać, żeby ot tak sobie poplotkować. Odwiedziła nas dzisiaj siostra Nathana – Jess.
Niezbyt ucieszyła mnie ta wiadomość. Gdy poznałam Jessicę, wydała się sympatyczną dziewczyną, lecz odniosłam wrażenie, że czuje do mnie niechęć. Myślałam, że to tylko pozory, lecz z czasem nabrałam pewności, że ona po prostu mnie nie lubi. Problem w tym, że nie wiedziałam, czemu.
- Dlaczego mi o tym mówisz? – zapytałam, jak gdyby nigdy nic.
- Była nieco zdziwiona, że zastała nas, a nie ciebie. Widocznie wiedziała, że mieszkasz u chłopaków.
Pytała, gdzie jesteś i kiedy wrócisz... Powiedziałyśmy jej, że na jakiś czas zatrzymałaś się u znajomych. Wydawała się być lekko podenerwowana. Zauważyłam, że w ręce trzymała gazetę. Tę, w której... No wiesz...
- Wiem – powiedziałam przywołując widok zdjęć.
- Powiedziała jeszcze, że zależy jej na rozmowie z tobą... i wyszła.
- Ona... mnie szukała?
- A czy to dziwne?
No tak. Przecież Patrycja nic nie wie. Streściłam jej to, jak się poznałyśmy i powiedziałam o tym, że ona nie bardzo za mną przepada.
- Dlatego to wydaje mi się dziwne...
- Teraz rozumiem – powiedziała po chwili – Wydaje mi się, że zależy jej, byście porozmawiały przed przyjazdem chłopców.
- A... kiedy oni...
- Pojutrze wieczorem. Seev dzwonił do Nareesh`y.
- Nie wiem czemu, ale coś mi mówi, żebym się z nią nie spotykała. A i tak prędzej, czy później będę musiała pogadać z chłopakami... Boję się.
- Ale się porobiło, nie? – powiedziała po chwili patrząc w niebo.
- Taa... Odkąd wyjechali, dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy... Ciekawsze jest to, od kogo.
- Mam się bać? – zapytała przenosząc na mnie wzrok.
- Wiesz... – zaczęłam błądząc wzrokiem – Cieszę się, że cię poznałam. Gdy zmarła moja babcia, straciłam wszystko. Jedyną rodzinę, przyjaciółkę... Od tej pory nie miałam kogoś takiego, z kim mogłabym pogadać, jak dziewczyna z dziewczyną. Może to zabrzmi głupio, ale odkąd cię znam, wydaje mi się, że babcia jakby wróciła.
- Em, dziękuję. To miłe – uśmiechnęła się.
- To ja dziękuję. Prawie nic o mnie nie wiesz, a martwisz się. Tak jak Nareesha. Nie znamy się dobrze... Wszystko ci opowiem. Obiecuję. Ale teraz...
- Jest ci zimno – dodała, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Idź już – uśmiechnęła się – Jeszcze się przeziębisz.
- Haha, lepiej nie. Co by to było, gdyby... Khm, nieważne. Uściskaj Nareeshę ode mnie. Dobranoc.
- Dobranoc... – dziewczyna podeszła i przytuliła mnie – Będzie dobrze.
Odwzajemniłam uścisk, uśmiechnęłam się do niej i odeszłam. Być może ma rację. Kiedyś będzie dobrze. Tylko kiedy?

                  Gdy wróciłam do domu, była 22:56. Zdjęłam buty oraz kurtkę i po cichu wyszłam na górę. Sprawdziłam, czy wyjęłam z kieszeni komórkę i usłyszałam za sobą szmer. Gwałtownie obróciłam się, lecz nic nie zobaczyłam, jako, że w domu było ciemno. Z sercem przy gardle odwróciłam się i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka po cichu je zamykając. Zrobiłam krok do przodu i nagle zaświeciło się światło. Odruchowo zakryłam oczy ręką i powoli przyzwyczajałam oczy do oświetlenia. Spojrzałam przed siebie i drgnęłam. Na  fotelu przy łóżku siedział Zayn. Nie martwiło mnie, że wszedł sobie do tego pokoju bez mojego pozwolenia, lecz to, co będzie miał mi do powiedzenia. Mieszkam u nich i być może nie powinnam wychodzić bez słowa – chociaż Louis wiedział – i wracać tak późno.
- Przepraszam, że...
- Wszystko w porządku? – zapytał podnosząc się.
Tylko na niego popatrzyłam. On... martwi się, czy wszystko jest okej?
- Em... tak...
- Na pewno?
- Ymm... Nie powiesz, że wróciłam zbyt późno?
- Dlaczego miałbym tak mówić?
- Bo...
- Nie czekałem tutaj na ciebie – przepraszam, że tak wszedłem – żeby powiedzieć ci, że późne wracanie w tym domu jest niedopuszczalne – uśmiechnął się – Po prostu zmartwiło nas trochę, że twoja przyjaciółka chce się z tobą tak późno spotkać... Chłopaki stwierdzili, że.. jakby co, to... będziesz dzwonić..., no ale ja wolałem jednak poczekać.
- Wszystko w porządku – odpowiedziałam, rozumiejąc, co ma na myśli – Ona... chciała się spotkać, bo miała mi coś ważnego do powiedzenia.
Gdzieś tam moja podświadomość mówiła mi, że on najnormalniej w świecie martwił się o mnie, co było dla mnie miłe.
- Nie musisz mi się tłumaczyć - powiedział podchodząc do mnie – Dobranoc – chwycił za klamkę i
otworzył drzwi.
- Zayn – powiedziałam, sama nie wiedząc czemu.
Ugryzłam się w język. Co ja mu teraz powiem? Chłopak odwrócił się do mnie.
- Tak? – popatrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
Dlaczego oni tak na nas działają? Wystarczy jedno głupie spojrzenie i kolana mamy jak z waty. Całe szczęście w porę udało mi się coś wymyślić.
- Em..., to miłe, że na mnie czekałeś... dziękuję – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie ma za co – chłopak uśmiechnął się uroczo, podszedł do mnie i ku mojemu zaskoczeniu musnął mój policzek – Dobranoc.
Wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Lekko oszołomiona wpatrywałam się w jeden punkt. Nie bardzo trafiało do mnie to, co się stało. Potrząsnęłam lekko głową i z uśmiechem na ustach usiadłam na łóżku. Czułam się dziwnie. Zayn to dobry chłopak. Z pozoru wydaje się być oschły i arogancki, ale to tylko przykrywka. Nie miałam pojęcia, co dokładnie między nami jest. Nie była to zwykła znajomość, całowałam się z nim. Ale równocześnie nie było to nic więcej. Mogłabym spróbować z nim być..., ale coś we mnie mówiło mi, a nawet krzyczało, że powinnam zostawić go w spokoju, że to nie ten. Powinnam zaczekać. Jest zbyt wcześnie, by wplątać się w coś nowego. Ale czy ja właśnie tego nie robię?
Z głową pełną pytań poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w piżamki i ułożyłam w łóżku. Nie było łatwo zasnąć, ale w końcu odpłynęłam.


                           Przecierając oczy powoli je otworzyłam. Jedyne, co teraz potrzebowałam, to pilna wizyta w łazience. Wygramoliłam się z pościeli i poszłam do łazienki. Wychodząc zerknęłam w lustro, czy wyglądam na tyle normalnie, by po drodze nikogo nie przestraszyć i wróciłam do siebie. Cały czas patrzyłam przed siebie przez półprzymknięte oczy. Drapiąc się po głowie ruszyłam w stronę łóżka. Po drodze zawadziłam o ścianę, która nie wiedząc czemu, jakby wyrosła mi przed nosem. Ziewając wsunęłam się z powrotem pod kołdrę, przykrywając się po same uszy. Było mi tak bardzo wygodnie, że po kilku sekundach zasnęłam.
Mrużąc powieki, po raz drugi dzisiaj otwierałam oczy. Ostatni dzień mieszkania z chłopakami. Ciekawe, co wymyślą... Właśnie! Taki dzień, a ja leżę sobie w najlepsze śpiąc do... późna. Postanowiłam bezzwłocznie wstać z łóżka. Właśnie miałam się podnieść, lecz nie mogłam. Przerażona zesztywniałam. Poczułam, jak coś trzyma mnie w talii. Z trudem przełknęłam ślinę i powoli się odwróciłam. Sam widok zszokował mnie jeszcze bardziej. Zayn?! Do cholery, co on tu... O nie. Czy ja..., on... czy my... Nie, to niemożliwe. Przecież nic nie wypiłam, pamiętałabym! Powoli zaczęłam odsuwać się od niego, centymetr po centymetrze...
- Aaa!
Krzyknęłam spadając z łóżka. Jaka ja inteligentna. Zamiast normalnie się stąd zmyć, to odprawiam jakieś cyrki. Błagam, żeby się nie...
- Co jest... Ania? Wszystko... w porządku? – chłopak nachylił się i spojrzał na mnie zszokowany. Zlustrował mnie wzrokiem, a potem spojrzał na łóżko – Zaraz, czy... my spa... Khm...
Zrobiłam się czerwona. Nie miałam pojęcia, jak do tego doszło!
- Em, nie! To... nie na pewno nie, tylko... mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz... w... – rozejrzałam się i dotarło do mnie, że nie jestem u siebie – to nie jest... mój pokój.
- No nie – uśmiechnął się.
- A-ale... Przecież kładłam się w swoim łóżku! Nigdzie nie wychodziłam! Tylko rano..., gdy... Aaa, teraz wszystko jasne – mruknęłam do siebie podnosząc się z podłogi.
- To znaczy...?
Na twarz wlał mi się rumieniec. Ależ ja jestem ciamajda. Jak mogłam pomylić pokoje?! Tak to jest, gdy śpi się drugą noc w obcym mieszkaniu i spaceruje się na wpół żywym. Gdybym nie wpadła na to, jak się tu znalazłam, Zayn mógłby pomyśleć, że...
- Em, ja... przepraszam – zaczęłam, a z każdym słowem czułam, że staję się coraz bardziej czerwona – gdy..., wychodziłam z łazienki, musiałam pomylić pokoje i... wejść do twojego – powiedziałam ciszej. Na moje słowa twarz chłopaka rozjaśnił ciepły uśmiech. Patrzył na mnie zaspanymi oczami, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię – Jeszcze raz... przepraszam.
- No już, nie przepraszaj mnie tyle. Przecież nic mi się nie stało, nie pogryzłaś mnie chyba, prawda?
- No przecież – uśmiechnęłam się.
- Więc – zaczął przykrywając się kołdrą – Jeśli chcesz, możesz się tu położyć i dalej sobie pospać, mi to nie przeszkadza, albo wrócić do siebie – posłał mi uśmiech, okrył się i wtulił w poduszkę.
I co teraz? Szczerze? Miałam ochotę ułożyć się obok niego i ponownie zasnąć, ale znowu coś głęboko we mnie mówiło "Nie rób tego!". Tak naprawdę sama nie wiedziałam, czy coś do niego czuję. Nie chcę
ryzykować i niepotrzebnie robić komuś nadzieję. Owszem, nie miałam pewności, że on również coś do mnie czuje, ale po tym wszystkim, co się do tej pory stało miałam prawo myśleć, że jednak nie jestem mu obojętna.
- Coś nie tak? – zapytał odwracając się w moją stronę, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ymm... – zaczęłam niepewnie, siadając na brzegu łóżka – Wiesz... Ostatnio chyba zaczynam cię lubić i... Eh, po prostu posłuchaj. Nie ma co ukrywać, całowaliśmy się i nie mam pojęcia, czy tylko o to ci chodziło, czy... Wiem, to trochę głupie, bo od razu myślę, że taka gwiazda, jak ty pocałuje mnie raz i ze mną będzie, ale uwierz, każda chyba by tak pomyślała po tym, co się między nami wydarzyło. Więc... nie wiem, czy z czasem potraktuję cię tylko, jako przyjaciela, czy kogoś więcej. Dlatego nie chcę się zachowywać tak, jakbym na sto procent wiedziała, że dla mnie to nie tylko zwykła znajomość. I jestem trochę rozdarta, bo chciałabym tu zostać, ale... coś mi jakby... no mówi mi coś, żebym tego jednak nie robiła.
Pomyślałam, że całkiem nieźle mi poszło. Nie ma co owijać w bawełnę. Powiedziałam, co mi leży na wątrobie, a to, co on z tym zrobi... no cóż. Spojrzałam na niego po krótkiej chwili i zauważyłam, że jego usta wyginają się w delikatnym uśmiechu.
- Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie powiedziała mi czegoś takiego.
Nie bardzo wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy jak najszybciej wracać do siebie.
- Ja...
- Szczera jesteś, a to ważna cecha. Wracając do tematu... Podobasz mi się. Jesteś ładną dziewczyną i przede wszystkim – normalną. Też nie wiem, czy przerodzi się to w coś większego, czy też nie, ale jestem pewien, że nie chcę cię tylko wykorzystać. Wczoraj w kuchni... po tym, co się stało... Nie chciałem, żebyś myślała, że albo próbuję cię uwieść i odsunąć od The Wanted, albo tak bardzo się w tobie zakochałem. Ale ostatnio, kiedy tak na ciebie patrzę, to... nie mogę o tym nie pomyśleć. I wczoraj, gdy po raz kolejny, że tak to nazwę "nadarzyła" się okazja... No pocałowałem cię. Nie mogłem się powstrzymać. Oczywiście nic gorszego nie chodziło mi po głowie, broń Boże! No, ale jak widzę, jesteś inteligentną dziewczyną.
Siedziałam obok niego i przyswajałam każde jego słowo. Myślałam, że usłyszę wszystko, tylko nie to. Śmiało mogłam powiedzieć, że nie jest zadufaną w sobie gwiazdką, jak myślałam na początku. To, co powiedział... bardziej mnie cieszyło, niż smuciło. Oboje wszystko sobie wyjaśniliśmy i teraz mogłam spokojnie myśleć, że nie wszystko w moim życiu ostatnio się wali. Jeszcze raz na niego spojrzałam i mój wzrok utkwił na jego torsie... brunet nie miał na sobie koszulki. Jego ciało było po prostu idealne – każdy mięsień jakby osobno ćwiczony, by razem z pozostałymi stworzyć coś... boskiego. Na prawej ręce zauważyłam tatuaż, muszę przyznać, że nawet mi się spodobał. Ale ten jego brzuch... Przygryzłam dolną wargę i zorientowałam się, że cały czas, jak głupia gapię się na jego nagi tors. Speszona odwróciłam wzrok i zaczęłam nim błądzić po ścianach.
- Em, Ania... – powiedział rozbawionym głosem. Fuck, zauważył to. Odwróciłam głowę i zorientowałam się, że jesteśmy bardzo blisko siebie... – O, wiedziałaś, że masz takie ładne oczy? – uśmiechał się, a ja torturowałam się, by nie spojrzeć na... jego...
Nagle zauważyłam, że zbliża się, by mnie pocałować. Nie potrafiłam zaprotestować i sama zaczęłam zmniejszać odległość między nami, gdy ktoś wpadł do pokoju z hukiem otwierając drzwi. Odskoczyliśmy od siebie, jak gdyby nigdy nic.
- Zayn! Śpiochu, nie wiesz możeee... Oouuu...
W drzwiach stał nie kto inny, jak Niall, który, jak widać uwielbiał gwałtownie wyrywać przyjaciół ze snu. Lecz niestety – dzięki mnie – już drugi raz mu to nie wyszło.
- Khm. Potrzebujesz czegoś? – zapytał Zayn normalnym tonem.
- Ja... potrzebuję...? Aaa, tak potrzebuję – uśmiechnął się unosząc brwi – Em, chciałem zapytać, czy nie wiesz może, gdzie jest Ania, bo dzisiaj wieczorem – o ile Liam się nie pomylił i dobrze wszystko
zapamiętał – musi wracać, więc pomyśleliśmy, że coś pokombinujemy. Ale..., chyba macie co inneg do roboty, więc...
- Em, nie, nie. Ja... właśnie miałam wracać do siebie... przebrać się i... no – powiedziałam podnosząc się z łóżka. Blondynek nadal stał w drzwiach z tym wszystko mówiącym uśmiechem, jakby czekał na to aż wyjdę – Em, no to idę.
Zerknęłam na Zayn`a, który lekko się zarumienił i wyszłam z pokoju. Szybkim krokiem ruszyłam do siebie, by uniknąć jakichkolwiek pytań.
- Khmm – chrząknął Niall – Jak będziesz gotowa to zejdź do nas – powiedział posyłając mi ciepły uśmiech.
- Okey – odpowiedziałam i weszłam do pokoju.
Starając się nie myśleć, co miało miejsce przed kilkoma minutami wybrałam ciuchy. Włożyłam miętowe rurki i białą koszulkę ze złotym nadrukiem. Rozczesałam włosy, włożyłam ukochaną czapkę i skoczyłam jeszcze umyć zęby, po czym na prośbę Niall`a zeszłam na dół.
- Cześć wszystkim – powiedziałam z uśmiechem siadając przy stole.
- Sieema! – krzyknęli chórem. Brakowało tylko Zayn`a...
- Jak się spało? – zapytał Louis.
- Em, świetnie – zarumieniłam się.
Nie ma to, jak spać z chłopakiem i nawet o tym nie wiedzieć.
- To dobrze, bo mamy zamiar trochę się dziś poruszać – odparł zadowolony Harry.
- To znaczy...?

__________
Się spisałam ;) Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.. Trochę dłużej mnie tu nie było :/ Wybaczcie.
Musiałam niestety zmienić wygląd bloga, bo wystąpiły pewne problemy z dodawaniem postów i okazało się, że to wina szablonu.. Szkoda mi go trochę, no ale musiałam coś poświęcić ;p
Dziękuję anonimowemu czytaczowi który zostawia komentarze pod każdym postem. Jesteś wspaniały/ła, a twoje komentarze motywują! :D Dziękujee także innym którzy czytają - jesteście wspaniaali <3
Do następnego :D


♥♥♥

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 38

1 komentarz:
                 Być może sytuację złagodziłby fakt, że mucha została zamordowana, lecz niestety ta latała sobie swobodnie ponad naszymi głowami nieświadoma powagi sytuacji. Tymczasem Zayn patrzył na swoją brudną rękę, po czym przeniósł wzrok na sprawcę. Na jego twarzy malowała się złość, a z oczu buchały iskierki grozy. Przerażony Niall przełknął głośno ślinę. Zayn bez pośpiechu chwycił stojący na stole ketchup.
- Eee, stary... ja cię tak bar...
Nie dokończył, bo brunet otworzył pojemnik i z całej siły go ścisnął celując w chłopaka. Czerwony sos trysnął na jego włosy, twarz i koszulkę.
- Nie, nie piżamka w serek ... – wyszeptał tym razem Liam łapiąc się za głowę.
Każdy obecny w kuchni domyślił się, jak sytuacja dalej się potoczy. No to po spokojnym śniadaniu. Usatysfakcjonowany Zayn obrócił się z powrotem do Harry`ego. Tymczasem Niall jedną ręką wytarł sobie twarz, drugą zaś sięgnął po musztardę.
- Nie, Horan, nie – powiedział Liam patrząc na szykującego zemstę chłopaka.
Później wszystko działo się szybko. Zayn na słowa przyjaciela odwrócił się, zrozumiał, co Blondynek knuje i gdy Niall ściskał pudełko, zrobił unik, przez co cała musztarda wylądowała na twarzy Louis`a. Dalej, jak było, można się tylko domyślić. Tomlinson przejął ketchup i wycelował w muchobójcę, niestety trafił w Zayn`a, ten chwycił majonez i także nie trafiając poprawnie, ubrudził Liam`a. Rozpętała się prawdziwa bitwa. Chcąc wyjść z tego cało i czysto odsunęłam się i stanęłam koło okna. Miałam nadzieję, że skończy się na użyciu tego, co mieli pod ręką, lecz niestety nie. Harry podszedł do szafki i wyciągnął pudełko jajek. Niall odnalazł mąkę, a Lou mleko. To nie mogło skończyć się dobrze. Starając się uniknąć ciosu jakimkolwiek produktem pochyliłam się i powoli wyszłam z niebezpiecznego pomieszczenia. Wyprostowałam się stając w drzwiach kuchni i zauważyłam siedzącą na framudze muchę.
- I co, zadowolona?! – powiedziałam patrząc na nią gniewnie.
Owad zabrzęczał, jakby się zgadzał. Zrobiłam głupią minę i w tym samym momencie poczułam, jak coś roztrzaskuje się na mojej głowie i mokrą, lepką smugą spływa po szyi. Zrobiło się dziwnie cicho. Powoli odwróciłam się w stronę chłopaków, dotykając pokrytych czymś mokrym włosów.
- O kurde... – powiedział któryś z nich.
- To ja chcę być miła. Wstaję wcześnie i z dobrego serca robię wam śniadanie. A w zamian dostaję w
głowę... – spojrzałam na brudną rękę.
- To było jajko... – podpowiedział Harry.
- Dostaję jajkiem?!
Chłopcy mieli na twarzach wymalowane przerażenie. Spojrzałam po nich i zauważyłam pudełko jajek trzymane przez... Zayn`a. Bez słowa podeszłam do stołu, chwyciłam lekko zgniecionego pomidora, zamachnęłam się i rzuciłam nim w bruneta. Niestety schylił się i czerwonym warzywem oberwał Liam. Horan wybuchł śmiechem.
- Hahaha, prosto w nos!
Przeraziłam się. Celowałam w Zayn`a, ten zdążył uciec i...
- Liam, ja cię tak bardzo przepraszam! Nie chciałam rzucić w ciebie, ja...
Nie skończyłam, bo oberwałam od któregoś chłopaka ogórkiem. Lekko rozzłoszczona chwyciłam, co miałam pod ręką i rzuciłam, nie patrząc nawet w kogo. I tym sposobem ponownie rozpętała się wojna. Wszyscy byli prawie tak samo brudni, oprócz mnie, jako, że później dołączyłam do bitwy. W pewnym momencie tuż obok głowy przeleciał mi jakiś "pocisk". Spojrzałam w stronę, skąd go wyrzucono i zobaczyłam zbliżający się do mojej twarzy kawałek mięsa. Oberwałabym nim, gdyby coś, a raczej ktoś nie chwycił mnie za rękę i wciągnął pod stół. Potrząsnęłam głową i zobaczyłam, kto to.
- Uf, dzięki – powiedziałam cicho.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się Zayn – Nie jesteś... na mnie zła?
Spojrzałam na niego dziwnie, lecz po chwili zrozumiałam. Chłopak miał na myśli naszą wczorajszą rozmowę. Nathan... Jakoś nie miałam okazji dłużej nad tym porozmyślać. Może to i lepiej...
- Em, nie, nie jestem zła. To... to zdarzyło się dawno temu. Zostawmy przeszłość w spokoju – powiedziałam tłumacząc to zarówno jemu, jak i sobie.
- Cieszę się, że nie jesteś zła – uśmiechnął się ciepło – Ja... Uważaj! – krzyknął przysuwając mnie
bardziej do ściany.
- Po raz kolejny ratujesz mi życie – śmiałam się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego obłędnie brązowe tęczówki. Chłopak wpatrywał się w moje oczy, jakby czegoś w nich szukał. Poczułam, że jego ręka spoczywa na moich plecach. Była tak przyjemnie ciepła. Po raz kolejny nasze twarze dzielą centymetry i po raz kolejny powstrzymuję się, by nie zatopić się w jego ustach. Raz skończyło się to niepowodzeniem. Ale tym razem chciałam zachować silną wolę i nie dopuścić do tego. Brunet zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja próbowałam opanować drżenie – cała się trzęsłam.
- Jesteś... taka inna... – wyszeptał miękkim tonem – Przepraszam...
Nachylił się jeszcze bardziej i delikatnie musnął moje wargi. Nie odsunęłam się, nie protestowałam. Po prostu nie miałam już siły dłużej się opierać. Poczułam, że jego usta oddalają się od moich, więc wplotłam dłonie w jego gęste włosy i odwzajemniłam pocałunek. Nie chciałam, by to kiedykolwiek się skończyło. Na te kilka sekund chciałam zapomnieć o wszystkim, co było i cieszyć się chwilą. Trudno, że być może będę później przez to cierpieć. Wyleczę się z tego. Dam radę. Zayn wpił się w moje usta, przez co moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk. Jego wargi były tak przyjemnie...
- DAWAĆ KIEŁBASĘ!!
Krzyk któregoś z chłopaków ocucił nas i sprawił, że odsunęliśmy się od siebie.
- Khm... – odchrząknęłam odgarniając włosy za ucho.
- Em, lepiej ich powstrzymajmy – powiedział Zayn i wygramoliliśmy się spod stołu.
- Dość! – krzyknął brunet, gdy Niall wziął zamach, by rzucić mięsem w swoją ofiarę.
Cała trójka spojrzała na nas z zaciekawieniem.
- Wiecie, chyba starczy tej wojny – powiedziałam – teraz trzeba to wszystko posprzątać.
- Wiesz... ja lepiej pójdę się umyć, bo później, gdy to wszystko na mnie zaschnie, nie będzie chciało... no wiesz, zejść – mówił Harry kierując się do wyjścia z kuchni – To... wy tu sobie róbcie porządki, a ja... wpadnę później! – wykrzyknął i pobiegł na górę. Reszta spojrzała na nas i uśmiechnęła się podejrzanie.
- Nie! Nawet nie myślcie o tym, żeby zwiać! – powiedział Zayn zagradzając im drogę ucieczki.
- A Harry, to co – zaprotestował Lou.
- On pojedzie po brakujące po dzisiejszej bitwie produkty – powiedziałam – A my, sprzątamy.
Niechętnie, ale jednak zabraliśmy się za porządki. Kuchnia wyglądała okropnie – okno i firanki upaćkane były mąką i ketchupem, ściany pokrywały przeróżne wzorki z majonezu, krzesła lepiły się od soku pomarańczowego, a pod nogami chrupały skorupki po jajkach. To tylko niewielkie uwagi, jak wyglądało pomieszczenie. Po trzydziestu minutach sprzątania do kuchni wszedł zadowolony Harry. Włosy miał nienagannie ułożone i ubrany był w czyste ciuchy. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z irytacją wypisaną na twarzy.
- Eee... dobrze wam idzie nie przerywajcie sobie – powiedział wycofując się.
- Stój! – krzyknął Louis trzymając w ręku pozostałość po pomidorze.
- Ani się waż tym we mnie rzucać!
- Em, spokojnie. Nie potrzebujemy drugiej bitwy na żarcie – powiedział Liam.
- Właśnie – przytaknął Harry.
- A ty pojedziesz po zakupy.
- Co??
- Po zakupy – powtórzył Niall – Wywinąłeś się od sprzątania, więc pojedziesz po to, co straciliśmy w bitwie.
Styles zrobił krzywą minę.
- Ale... No dobra, dobra! Odłóż tego pomidora... – powiedział patrząc z przerażeniem na przyjaciela –Co mam kupić – zapytał biorą kluczyki.
- To, co widzisz – odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak rozejrzał się, klepnął się w czoło i wyszedł. Spojrzeliśmy na Louisa trzymającego warzywo i wybuchliśmy śmiechem. Po chwili wróciliśmy do porządkowania kuchni. Szło nam całkiem sprawnie i po godzinie z dumą stwierdziliśmy, że nasza praca dobiegła końca.
- No, zostaliśmy jeszcze my – westchnął Zayn.
Dopiero teraz zauważyłam, jacy jesteśmy brudni. Liam miał koszulkę i włosy całe w musztardzie, piżama Niall`a była czerwona od ketchupu, Louis miał na twarzy kawałki pomidora, a Zayn... cóż, on miał na sobie chyba wszystko, co było w lodówce.
- Więc... w końcu do tego doszło...
- Co? – zapytał zdziwiony Lou.
- To nowe hasło Niall`a – wyjaśnił Liam, na co ja zaczęłam się śmiać.
- Dobre! – krzyknęłam i razem z Blondynkiem przybiliśmy sobie piątkę.
- Mówiłem już, że macie takie same oczy? No ogarnijcie, są takie same!
- Mówiłeś – śmiałam się.
- Nieważne. Łazienki są dwie, a nas piątka... – powiedział Lou.
- Aktualnie tylko jedna...
- Jak to.
- Nie wiem, czy znasz taką zasadę, że panie mają pierwszeństwo? – zapytał Liam.
Zrobiło mi się miło.
- Dziękuję, że o mnie pamiętacie – zarumieniłam się lekko.
Chłopcy wymienili między sobą spojrzenia.
- Ja biorę drugą!
- Nie!! Ja jestem starszy, mam prawo iść pierwszy!!
- Jeszcze czego!!
- Zamknij się! To przez ciebie jesteśmy w takim stanie!!
- Idziesz ostatni!!
- Tam była mucha!!
Chłopcy przepychając się pobiegli do łazienki znajdującej się na parterze. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, więc poszłam do nich, by zobaczyć, co się dzieje. Przed łazienką stali Liam, Zayn i Louis, więc zapewne w środku siedział Niall.
- Wyłaź!!
- Nie! Hahaha, mistrz! – cieszył się Blondynek - Jestę geniuszę! Po prostu... Kurde.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Wszystko OK? – zapytałam podchodząc do nich.
- Tak! Oprócz tego, że nie mam się w co przebrać!!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Nie masz wyjścia Młody. Prędzej, czy później i tak stąd wyjdziesz – powiedział Zayn.
- Chłopaki… – pokręciłam głową i poszłam na górę, do drugiej łazienki.
- Ej, możecie przynieść mi czyste ciuchy?! Proszę!!
- Zapomnij!
- Hej...
- Hm?
- Ale..., gdy on w końcu wyjdzie, to mimo, iż któryś z nas wejdzie, nie umyje się, bo też nie... ma...
Louis nie dokończył bo cała trójka rzuciła się biegiem na górę o mało nie strącając mnie ze schodów.
- Wybacz!
- Przepraszam! – krzyknął Liam – Ale wiesz! To sprawa życia i śmierci, lub... czystości lub śmierci!
Z uśmiechem pokręciłam głową. Weszłam do swojego pokoju po czyste ciuchy i poszłam do łazienki, by doprowadzić się do normalnego stanu. Wzięłam prysznic, rozczesałam włosy, przebrałam się w szare szorty i bordową bokserkę i wróciłam do pokoju. Kończyłam suszyć włosy, gdy do pokoju wszedł Harry.
- Jak zakupy? – zapytałam uśmiechając się szyderczo.
- Nie było tak źle – odpowiedział śmiejąc się – Em, nie wiesz, co się dzieje na dole?
- Nie mów, że się pobili o łazienkę.
- Aaa, więc o to chodzi – spojrzałam na niego przerażona – Nie, nie pobili się. Tylko stoją przed nią
trzymając w ręku jakieś ciuchy i walą w drzwi grożąc przy tym biednemu Niall`owi.
- Przez cały czas tam siedział?
- Najwyraźniej tak...
- Chodźmy – powiedziałam ciągnąc chłopaka za sobą.
Zeszliśmy na dół. Tak, jak mówił Harry trzech wariatów ślęczało przed drzwiami łazienki.
- Chłopaki – zaczęłam – możecie go wypuścić?
- Ale czy my go trzymamy? – odezwał się Zayn.
- W pewnym sensie tak – odpowiedziałam – Em, zwolniła się druga łazienka, więc...
Na moje słowa chłopaki zerwali się i ponownie pobiegli na górę.
- Niall – szepnęłam do drzwi – Możesz wyjść.
Drzwi powoli uchyliły się i wyjrzał z nich Blondynek.
- Poszli sobie...?
- Pobiegli na górę.
- Uff – westchnął.
- Jeśli chcesz, popilnuję, żeby nikt ci nie zajął.
- A mogłabyś? – zapytał błagalnym tonem.
- Pewnie.
Chłopak z prędkością światła pobiegł po czyste ciuchy i wrócił wpadając do łazienki, po drodze mówiąc "dziękuję". Gdy reszta oszołomów doprowadziła się do normalności Harry – ku naszemu zadowoleniu – oświadczył, że w drodze powrotnej kupił parę filmów i możemy sobie zrobić seans filmowy. Tak więc przynieśliśmy sobie z kuchni prowiant i zasiedliśmy przed telewizorem. Okazało się, że Harry zna się na rzeczy, bo kupił całkiem niezłe filmy. W pewnej chwili spojrzałam na zegarek. Dochodziła 21:00. Cały dzień przesiedzieliśmy w domu, ale dla takich filmów było warto. Nagle poczułam wibracje komórki.

__________
Witam :) Nie było mnie długo, wiem :/ Ale ostatnio nie przesiaduje zbyt długo na komputerze.. Ale gdy u siebie będę miała internet to się zmieni :D Dzięki za komy i za wejścia - tak ich dużo :O - I do zobaczyska mordeczki :* :*


♥♥♥

środa, 2 października 2013

Rozdział 37

3 komentarze:
- Jesteś pewna, że zapytał o niego?
- Tak.
Wciąż staliśmy w korytarzu. Chłopaki mieli przerażenie wypisane na twarzy, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego.
- Co się stało? Nie powinnam mu mówić, gdzie mieszkałam, tak?
- Nie... to znaczy... Nie wiedziałaś...
- O czym? – zapytałam zniecierpliwiona.
Chłopcy spojrzeli po sobie.
- Wiesz... On... To znaczy... – zaczął niepewnie Liam.
- Uh, pójdę za nim – powiedziałam nieco zdenerwowana.
- Nie. Nic mu nie będzie, za parę godzin wróci.
- I co z tego! – krzyknęłam – Nie widzieliście, jak na mnie spojrzał, gdy mu powiedziałam z kim mieszkałam. Wróci i nawet na mnie nie zerknie! Nie wyjaśni mi, co się stało! A wy jak widzę mi nie powiecie.
- To nie tak – powiedział Harry podchodząc do mnie – Posłuchaj, najlepiej by było, gdyby Zayn ci to wyjaśnił...
- To pozwólcie mi za nim iść!
- Ania...
- Przepraszam. Nie powinnam tak krzyczeć... Już nawet nie chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Znajdę go, przeproszę i wrócę – niestety nie doczekałam się odpowiedzi, ale podobno milczenie oznacza zgodę – Nie wiecie, gdzie mógł pójść?
- Pewnie do jakiegoś baru – powiedział cicho Harry.
- Dzięki.
Ubrałam bluzę i wyszłam.
Gdy wracaliśmy z zakupów mniej więcej zorientowałam się, w którym miejscu Londynu mieszkają chłopcy. Teraz zastanawiałam się, gdzie jest najbliższy bar. Myśl... myśl... Wiem! Skręciłam w lewo przyspieszając kroku. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Stanęłam przed barem, wzięłam głęboki wdech modląc się w duchu, by w środku przy którymkolwiek stoliku siedział Zayn i weszłam. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to duży czarny zegar naprzeciwko wejścia, który wskazywał godzinę 21:18. Rozejrzałam się. Przy dwóch stolikach gromadziło się kilku młodych ludzi. Zrobiłam parę kroków i zauważyłam trzy osoby siedzące przy barze. Interesowała mnie jedna – opierająca się o blat i ze spuszczoną głową wpatrująca się w zawartość szklanki. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie. Usiadłam na wysokim krześle i spojrzałam na bruneta.
- Po co przyszłaś – powiedział ponurym tonem.
- Na początku za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, o co chodzi. Ale teraz... chciałam cię tylko przeprosić.
Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Co dla pani? – zapytał barman energicznie wycierając kufel.
- Proszę wodę – uśmiechnęłam się.
Kątem oka widziałam, że Zayn cały czas mi się przygląda wyczekując odpowiedzi.
- Przeprosić...?
- Dziękuję – powiedziałam, gdy barman postawił przede mną szklankę wody. Upiłam łyk i spojrzałam na bruneta – Widocznie uraziłam cię tym, co powiedziałam. Nie wiem, co było między tobą a tym zespołem. W każdym razie przepraszam.
Dopiłam resztę, położyłam na blacie pieniądze i wyszłam.
- Chyba nie było tak źle – powiedziałam do siebie i ruszyłam z powrotem do domu.
- Ania! – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego przed drzwiami baru Zayn`a – Zaczekaj – powiedział podchodząc do mnie.
- Wracamy do domu...?
- Tak – odparł po namyśle.

                 Kiedy wróciliśmy bez słowa zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Otwierałam drzwi, gdy coś mnie powstrzymało. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam Zayn`a, który przypatrywał mi się z nadzieją w oczach.
- Możemy pogadać?
- Jasne – odpowiedziałam i weszliśmy do pokoju.
Usiadłam na krześle przy stoliku, czekając, aż Zayn zrobi to samo, lecz chłopak stał w miejscu i nic nie wskazywało na to, że się ruszy.
- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o mojej byłej dziewczynie? – pokiwałam głową – To, jak bardzo ją wtedy kochałem... jest nie do opisania. Nie widziałem poza nią świata. Ale to nie o tym chciałem porozmawiać. Myślę, że to nawet nie będzie rozmowa, po prostu ci powiem. To było parę lat temu, miałem wtedy kumpla, któremu mówiłem wszystko. Mieszkaliśmy wtedy daleko od siebie, ale nie przeszkadzało nam to we wspólnych wypadach do klubu, czy coś tego rodzaju. Wiedział o niej. Wiedział, jak bardzo mi na niej zależało. I gdy wtedy zobaczyłem ich razem w łóżku...Nie odzywałem się do niego, mimo, iż dzwonił do mnie, pisał SMS-y i nagrywał wiadomości, których nigdy nie odsłuchałem... Mówię ci to, bo... może wtedy inaczej będziesz na to patrzeć... Tym chłopakiem... tym moim przyjacielem był... Nathan.
To, co powiedział poraziło mnie, jak paralizator. Spojrzałam na niego oczami pełnymi przerażenia. Nie wiedziałam nawet, co myśleć.
- N-nie... To... nie jest... możliwe...
- Nie mówię ci tego po to...
- To nie on! – krzyknęłam podnosząc się – Musiałeś się... pomylić... Nathan nie jest taki...!
- Też tak myślałem...
Z trudem przełknęłam ślinę. Nie mogłam w to uwierzyć, to było coś tak absurdalnego, że nie mogłam tego przyjąć do wiadomości.
- To nie... nie może być prawdą – wyszeptałam ze łzami w oczach. Wszystko się wali. Jedno, po drugim. Jeszcze niech mi powie, że wtedy ta dziewczyna zaszła z nim w ciążę i Nath ma nieślubne dziecko!
- Nie powiedziałem ci tego po to, żebyś się od nich odwróciła – powiedział zimnym tonem – Chciałem wytłumaczyć, dlaczego się tak zachowałem. Słyszałam w jego głosie coś, co podpowiadało mi, że ten temat jest ostatnią rzeczą o jakiej chciałby rozmawiać.
- Ja...
- Pójdę już. Dobranoc – powiedział i wyszedł. Wpatrywałam się w zamknięte drzwi i próbowałam to wszystko sobie jakoś poukładać, lecz na marne Jakoś nie mogłam zrozumieć, że Nath… A jednak….
Nie miałam już siły dłużej zagłębiać się w ten temat, więc wyciągnęłam z torby piżamy i poszłam do łazienki, by zażyć gorącej kąpieli. Nieco uspokojona ułożyłam się w łóżku i po chwili zasnęłam.


- Dlaczego ona... to zrobiła?
Nareesha wpatrywała się w kubek trzymany w ręce.
- Nie wiem. Nie znam jej tak dobrze...
- Myślisz, że ja ją znam? – powiedziała oschle. Spuściłam wzrok – Przepraszam...
- Nie zadręczaj się – pocieszyłam ją – Jak sama powiedziała, przeżywa to pierwszy raz. W sumie nie dziwię jej się. Mi samej ciężko byłoby tu zostać...
- Uh... Masz rację. Pójdę się przebrać – powiedziała i wyszła z kuchni. Nie dane mi było długo rozmyślać, bo mój telefon zaczął dzwonić. Bez zastanowienia odebrałam.
- Cześć – usłyszałam ciepły męski głos.
- O, cześć Max – nie wiedząc czemu, zarumieniłam się.
- Co słychać? Pewnie strasznie ci się nudzi bez nas – powiedział udając smutek.
- Haha tak, bardzo. Włóczę się po mieście nie wiedząc co ze sobą zrobić – śmiałam się – A tak na poważnie to nie ma tak źle, jak mówisz. Razem z Nareeshą pozwoliłyśmy sobie... dołączyć do Ani i spędzić u was w domu jedną noc.
- I mnie tam nie ma!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz..., tak się złożyło, że... no przypadkiem wybrałam twój pokój... mam nadzieję, że nie masz mi
tego za złe...
- Ależ skąd. Nawet, gdy wrócimy, to nadal możesz spać w moim łóżku...
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Wam tylko jedno w głowie!
- No wiesz co. Miałem na myśli... yyy... No, chciałem..., chciałem, żebyś przelała do mojego pokoju trochę pozytywnej babskiej energii. Tak, to miałem na myśli.
Znów zaczęłam się śmiać.
- Dobra, dobra.
- Więc wiesz. Zostało ci mało czasu, tylko dwie noce...
- Przemyślę to – uśmiechnęłam się do siebie – A co u was?
- Emm, jak to my, zawsze coś tam wymyślimy i później trzeba po tym sprzątać.
- Pewnie cały czas rozlewasz herbatę...
- Ej! To był przypadek – śmiał się.
- Tak się tłumacz.
- A będę się tłumaczyć, co mi tam! Wiesz, muszę kończyć. Chłopaki już się za mną stęsknili...
- Rozumiem. Nie mogą bez ciebie żyć.
- Dokładnie! Wolałbym, gdyby to były dziewczyny, no ale – zaczęliśmy się śmiać – Pogadamy, gdy
wrócę. Może..., tak sobie myślałem…
- Tak?
- Em, nieważne. To do zobaczenia za trzy dni.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam komórkę. Mimowolnie na moje usta wygramolił się uśmiech. Lubiłam z nim rozmawiać. Zawsze znalazł się jakiś temat. Świetny z niego kolega... Tak. Kolega. Tylko tak traktuję tę znajomość. Nie ma co się zagłębiać. Po tej poprzedniej "przygodzie"... Nie warto.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytała Nareesha wchodząc do kuchni.
- Em, dzwonił Max.
Dziewczyna zerknęła na mnie.
- Coś często ze sobą rozmawiacie...
- Polubiłam go, nic więcej.
- Nic więcej, powiadasz? – uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak. Powiedziałam sobie, że na razie nie będę się w nic angażować. Po tym ostatnim... Kiedyś ci
opowiem – dodałam, gdy Nareesha spojrzała na mnie wyczekująco.


                  Obudziłam się wcześnie, bo gdy otworzyłam oczy, zegarek stojący na nocnej szafce wskazywał godzinę 8:10. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam wykonać poranną toaletę. Gdy skończyłam podeszłam do okna i podziwiałam rozciągające się widoki. Słońce z każdą chwilą grzało coraz mocniej, zapowiadając ciepły dzień, dlatego też włożyłam na siebie ciemnozieloną bokserkę i jasnożółte spodenki. Włosy spięłam w koka i po cichu zeszłam do kuchni. W domu było cicho, co wcale mnie nie zdziwiło o tak wczesnej porze. Wpadłam na pomysł, by przygotować śniadanie. Nastawiłam wodę na herbatę i zajęłam się robieniem kanapek. Po 10 minutach na stole stały dwa pełne talerze i pięć kubków gorącej herbaty. Szósty trzymałam w ręce i zajadałam się drożdżówką. Właśnie wkładałam sobie do buzi ostatni kęs bułki, gdy do kuchni powłócząc nogami wszedł zaspany Louis. Spojrzał na śniadanie przecierając oczy.
- Mnie się to... śni?
- Nie – powiedziałam uśmiechając się. Chłopak dopiero teraz mnie zauważył.
- Oo, Ania. Czy ty...
- Wstałam wcześnie, więc postanowiłam się czymś zająć i zrobiłam śniadanie.
- Wiesz, że teraz cię stąd nie wypuścimy?
- Ups – śmiałam się.
Louis podrapał się po głowie i usiadł do stołu.
- To ja może zabiorę się za te apetycznie wyglądające kanapeczki, zanim reszta hołoty tu wpadnie i
wszystko zeżre.
- Nie bój nic, wystarczy dla wszystkich – śmiałam się.
Gdy chłopak pochłaniał drugą kanapkę do kuchni wkroczył Niall.
- Komu normalnemu inaczej zebrało się na rozmowy o tak nienormalnie wczesnej... ŚNIADANIE!
- Ciii! – uciszył go przyjaciel – Capie obudzisz resztę i zaraz nic nie zostanie!
Niestety, było już za późno, bo po chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi i kroki na schodach. Louis, przerażony tym, że zaraz nie będzie miał czego jeść wepchał sobie do buzi całą kromkę z pomidorem. Na widok jego okrągłych policzków zaczęłam się śmiać.
- Oooo. Co za anioł zrobił nam śniadanie? – zapytał uszczęśliwiony Harry.
- O ten, tutaj – wskazał mnie Blondynek.
- Nie wierzę. Wystarczy zrobić kilka kanapek by zdobyć pięciu facetów – śmiałam się.
- Żebyś wiedziała – powiedział Liam i razem z resztą przybyłych usiedli do stołu. Po kilkudziesięciu minutach na talerzu została ostatnia kanapka. Na szczęście nie zanosiło się, by chłopcy chcieli o nią walczyć – każdy z nich delektował się ciepłą jeszcze herbatą. Tylko Niall kończył jeść swoją kanapkę. Nagle ni stąd ni zowąd Blondynek gwałtownie się wyprostował.
- MUCHA!! – krzyknął przeraźliwie, po czym z całej siły pacnął otwartą dłonią w kromkę leżącą na talerzu. Niestety obiekt jego agresji zdążył uciec i zaczął krążyć wokół głowy Zayn`a. Chłopcy spojrzeli na niego i nie zadając zbędnych pytań powrócili do swoich rozmów. Domyślałam się, co Niall zaraz zrobi i modliłam się w duchu, żeby jednak do tego nie doszło. Niestety, chłopak powoli podniósł ubrudzoną majonezem rękę, poczekał aż owad usiądzie na głowie bruneta i... uderzył. Przytkałam ręką usta, by nie krzyknąć. Zaległa cisza i wszyscy patrzyli teraz na Zayn`a. Chłopak siedział nieruchomo lekko zgarbiony, ze zmrużonymi oczami. Powoli obrócił głowę w stronę Blondyna i lewą ręką dotknął swoich włosów upaplanych majonezem.
- Tylko nie włosy – szepnął Harry.

__________
Siema, siema, siema! Od wczoraj stosuję odmianę wypoczynku, brzydko zwaną opier*aling więc się wzięłam, poprawiłam, co czeba i !BUM! Rozdział :] Sie ciesze, że poprzedni się podoba :] Nawet nie wiecie, jak ;> Dzieeenki Wam ludzie za wszystko :D :D Kocham Was no po prostu :D.
A ten dedyk dla niesamowitego Anonimowego Czytacza, którego komentarze rzucają mną o podłogę :D No kocham je ^^. Dzięki!
Do następnego! ;* ;* :P
PS.: Co dumacie o nowym imiczu Jay`a? Osobiście uważam ze włosy innego wyjścia nie mają i jak się je przyciśnie to odrosną :)


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony