środa, 2 października 2013

Rozdział 37

- Jesteś pewna, że zapytał o niego?
- Tak.
Wciąż staliśmy w korytarzu. Chłopaki mieli przerażenie wypisane na twarzy, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego.
- Co się stało? Nie powinnam mu mówić, gdzie mieszkałam, tak?
- Nie... to znaczy... Nie wiedziałaś...
- O czym? – zapytałam zniecierpliwiona.
Chłopcy spojrzeli po sobie.
- Wiesz... On... To znaczy... – zaczął niepewnie Liam.
- Uh, pójdę za nim – powiedziałam nieco zdenerwowana.
- Nie. Nic mu nie będzie, za parę godzin wróci.
- I co z tego! – krzyknęłam – Nie widzieliście, jak na mnie spojrzał, gdy mu powiedziałam z kim mieszkałam. Wróci i nawet na mnie nie zerknie! Nie wyjaśni mi, co się stało! A wy jak widzę mi nie powiecie.
- To nie tak – powiedział Harry podchodząc do mnie – Posłuchaj, najlepiej by było, gdyby Zayn ci to wyjaśnił...
- To pozwólcie mi za nim iść!
- Ania...
- Przepraszam. Nie powinnam tak krzyczeć... Już nawet nie chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Znajdę go, przeproszę i wrócę – niestety nie doczekałam się odpowiedzi, ale podobno milczenie oznacza zgodę – Nie wiecie, gdzie mógł pójść?
- Pewnie do jakiegoś baru – powiedział cicho Harry.
- Dzięki.
Ubrałam bluzę i wyszłam.
Gdy wracaliśmy z zakupów mniej więcej zorientowałam się, w którym miejscu Londynu mieszkają chłopcy. Teraz zastanawiałam się, gdzie jest najbliższy bar. Myśl... myśl... Wiem! Skręciłam w lewo przyspieszając kroku. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Stanęłam przed barem, wzięłam głęboki wdech modląc się w duchu, by w środku przy którymkolwiek stoliku siedział Zayn i weszłam. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to duży czarny zegar naprzeciwko wejścia, który wskazywał godzinę 21:18. Rozejrzałam się. Przy dwóch stolikach gromadziło się kilku młodych ludzi. Zrobiłam parę kroków i zauważyłam trzy osoby siedzące przy barze. Interesowała mnie jedna – opierająca się o blat i ze spuszczoną głową wpatrująca się w zawartość szklanki. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie. Usiadłam na wysokim krześle i spojrzałam na bruneta.
- Po co przyszłaś – powiedział ponurym tonem.
- Na początku za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, o co chodzi. Ale teraz... chciałam cię tylko przeprosić.
Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Co dla pani? – zapytał barman energicznie wycierając kufel.
- Proszę wodę – uśmiechnęłam się.
Kątem oka widziałam, że Zayn cały czas mi się przygląda wyczekując odpowiedzi.
- Przeprosić...?
- Dziękuję – powiedziałam, gdy barman postawił przede mną szklankę wody. Upiłam łyk i spojrzałam na bruneta – Widocznie uraziłam cię tym, co powiedziałam. Nie wiem, co było między tobą a tym zespołem. W każdym razie przepraszam.
Dopiłam resztę, położyłam na blacie pieniądze i wyszłam.
- Chyba nie było tak źle – powiedziałam do siebie i ruszyłam z powrotem do domu.
- Ania! – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego przed drzwiami baru Zayn`a – Zaczekaj – powiedział podchodząc do mnie.
- Wracamy do domu...?
- Tak – odparł po namyśle.

                 Kiedy wróciliśmy bez słowa zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Otwierałam drzwi, gdy coś mnie powstrzymało. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam Zayn`a, który przypatrywał mi się z nadzieją w oczach.
- Możemy pogadać?
- Jasne – odpowiedziałam i weszliśmy do pokoju.
Usiadłam na krześle przy stoliku, czekając, aż Zayn zrobi to samo, lecz chłopak stał w miejscu i nic nie wskazywało na to, że się ruszy.
- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o mojej byłej dziewczynie? – pokiwałam głową – To, jak bardzo ją wtedy kochałem... jest nie do opisania. Nie widziałem poza nią świata. Ale to nie o tym chciałem porozmawiać. Myślę, że to nawet nie będzie rozmowa, po prostu ci powiem. To było parę lat temu, miałem wtedy kumpla, któremu mówiłem wszystko. Mieszkaliśmy wtedy daleko od siebie, ale nie przeszkadzało nam to we wspólnych wypadach do klubu, czy coś tego rodzaju. Wiedział o niej. Wiedział, jak bardzo mi na niej zależało. I gdy wtedy zobaczyłem ich razem w łóżku...Nie odzywałem się do niego, mimo, iż dzwonił do mnie, pisał SMS-y i nagrywał wiadomości, których nigdy nie odsłuchałem... Mówię ci to, bo... może wtedy inaczej będziesz na to patrzeć... Tym chłopakiem... tym moim przyjacielem był... Nathan.
To, co powiedział poraziło mnie, jak paralizator. Spojrzałam na niego oczami pełnymi przerażenia. Nie wiedziałam nawet, co myśleć.
- N-nie... To... nie jest... możliwe...
- Nie mówię ci tego po to...
- To nie on! – krzyknęłam podnosząc się – Musiałeś się... pomylić... Nathan nie jest taki...!
- Też tak myślałem...
Z trudem przełknęłam ślinę. Nie mogłam w to uwierzyć, to było coś tak absurdalnego, że nie mogłam tego przyjąć do wiadomości.
- To nie... nie może być prawdą – wyszeptałam ze łzami w oczach. Wszystko się wali. Jedno, po drugim. Jeszcze niech mi powie, że wtedy ta dziewczyna zaszła z nim w ciążę i Nath ma nieślubne dziecko!
- Nie powiedziałem ci tego po to, żebyś się od nich odwróciła – powiedział zimnym tonem – Chciałem wytłumaczyć, dlaczego się tak zachowałem. Słyszałam w jego głosie coś, co podpowiadało mi, że ten temat jest ostatnią rzeczą o jakiej chciałby rozmawiać.
- Ja...
- Pójdę już. Dobranoc – powiedział i wyszedł. Wpatrywałam się w zamknięte drzwi i próbowałam to wszystko sobie jakoś poukładać, lecz na marne Jakoś nie mogłam zrozumieć, że Nath… A jednak….
Nie miałam już siły dłużej zagłębiać się w ten temat, więc wyciągnęłam z torby piżamy i poszłam do łazienki, by zażyć gorącej kąpieli. Nieco uspokojona ułożyłam się w łóżku i po chwili zasnęłam.


- Dlaczego ona... to zrobiła?
Nareesha wpatrywała się w kubek trzymany w ręce.
- Nie wiem. Nie znam jej tak dobrze...
- Myślisz, że ja ją znam? – powiedziała oschle. Spuściłam wzrok – Przepraszam...
- Nie zadręczaj się – pocieszyłam ją – Jak sama powiedziała, przeżywa to pierwszy raz. W sumie nie dziwię jej się. Mi samej ciężko byłoby tu zostać...
- Uh... Masz rację. Pójdę się przebrać – powiedziała i wyszła z kuchni. Nie dane mi było długo rozmyślać, bo mój telefon zaczął dzwonić. Bez zastanowienia odebrałam.
- Cześć – usłyszałam ciepły męski głos.
- O, cześć Max – nie wiedząc czemu, zarumieniłam się.
- Co słychać? Pewnie strasznie ci się nudzi bez nas – powiedział udając smutek.
- Haha tak, bardzo. Włóczę się po mieście nie wiedząc co ze sobą zrobić – śmiałam się – A tak na poważnie to nie ma tak źle, jak mówisz. Razem z Nareeshą pozwoliłyśmy sobie... dołączyć do Ani i spędzić u was w domu jedną noc.
- I mnie tam nie ma!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz..., tak się złożyło, że... no przypadkiem wybrałam twój pokój... mam nadzieję, że nie masz mi
tego za złe...
- Ależ skąd. Nawet, gdy wrócimy, to nadal możesz spać w moim łóżku...
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Wam tylko jedno w głowie!
- No wiesz co. Miałem na myśli... yyy... No, chciałem..., chciałem, żebyś przelała do mojego pokoju trochę pozytywnej babskiej energii. Tak, to miałem na myśli.
Znów zaczęłam się śmiać.
- Dobra, dobra.
- Więc wiesz. Zostało ci mało czasu, tylko dwie noce...
- Przemyślę to – uśmiechnęłam się do siebie – A co u was?
- Emm, jak to my, zawsze coś tam wymyślimy i później trzeba po tym sprzątać.
- Pewnie cały czas rozlewasz herbatę...
- Ej! To był przypadek – śmiał się.
- Tak się tłumacz.
- A będę się tłumaczyć, co mi tam! Wiesz, muszę kończyć. Chłopaki już się za mną stęsknili...
- Rozumiem. Nie mogą bez ciebie żyć.
- Dokładnie! Wolałbym, gdyby to były dziewczyny, no ale – zaczęliśmy się śmiać – Pogadamy, gdy
wrócę. Może..., tak sobie myślałem…
- Tak?
- Em, nieważne. To do zobaczenia za trzy dni.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam komórkę. Mimowolnie na moje usta wygramolił się uśmiech. Lubiłam z nim rozmawiać. Zawsze znalazł się jakiś temat. Świetny z niego kolega... Tak. Kolega. Tylko tak traktuję tę znajomość. Nie ma co się zagłębiać. Po tej poprzedniej "przygodzie"... Nie warto.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytała Nareesha wchodząc do kuchni.
- Em, dzwonił Max.
Dziewczyna zerknęła na mnie.
- Coś często ze sobą rozmawiacie...
- Polubiłam go, nic więcej.
- Nic więcej, powiadasz? – uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak. Powiedziałam sobie, że na razie nie będę się w nic angażować. Po tym ostatnim... Kiedyś ci
opowiem – dodałam, gdy Nareesha spojrzała na mnie wyczekująco.


                  Obudziłam się wcześnie, bo gdy otworzyłam oczy, zegarek stojący na nocnej szafce wskazywał godzinę 8:10. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam wykonać poranną toaletę. Gdy skończyłam podeszłam do okna i podziwiałam rozciągające się widoki. Słońce z każdą chwilą grzało coraz mocniej, zapowiadając ciepły dzień, dlatego też włożyłam na siebie ciemnozieloną bokserkę i jasnożółte spodenki. Włosy spięłam w koka i po cichu zeszłam do kuchni. W domu było cicho, co wcale mnie nie zdziwiło o tak wczesnej porze. Wpadłam na pomysł, by przygotować śniadanie. Nastawiłam wodę na herbatę i zajęłam się robieniem kanapek. Po 10 minutach na stole stały dwa pełne talerze i pięć kubków gorącej herbaty. Szósty trzymałam w ręce i zajadałam się drożdżówką. Właśnie wkładałam sobie do buzi ostatni kęs bułki, gdy do kuchni powłócząc nogami wszedł zaspany Louis. Spojrzał na śniadanie przecierając oczy.
- Mnie się to... śni?
- Nie – powiedziałam uśmiechając się. Chłopak dopiero teraz mnie zauważył.
- Oo, Ania. Czy ty...
- Wstałam wcześnie, więc postanowiłam się czymś zająć i zrobiłam śniadanie.
- Wiesz, że teraz cię stąd nie wypuścimy?
- Ups – śmiałam się.
Louis podrapał się po głowie i usiadł do stołu.
- To ja może zabiorę się za te apetycznie wyglądające kanapeczki, zanim reszta hołoty tu wpadnie i
wszystko zeżre.
- Nie bój nic, wystarczy dla wszystkich – śmiałam się.
Gdy chłopak pochłaniał drugą kanapkę do kuchni wkroczył Niall.
- Komu normalnemu inaczej zebrało się na rozmowy o tak nienormalnie wczesnej... ŚNIADANIE!
- Ciii! – uciszył go przyjaciel – Capie obudzisz resztę i zaraz nic nie zostanie!
Niestety, było już za późno, bo po chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi i kroki na schodach. Louis, przerażony tym, że zaraz nie będzie miał czego jeść wepchał sobie do buzi całą kromkę z pomidorem. Na widok jego okrągłych policzków zaczęłam się śmiać.
- Oooo. Co za anioł zrobił nam śniadanie? – zapytał uszczęśliwiony Harry.
- O ten, tutaj – wskazał mnie Blondynek.
- Nie wierzę. Wystarczy zrobić kilka kanapek by zdobyć pięciu facetów – śmiałam się.
- Żebyś wiedziała – powiedział Liam i razem z resztą przybyłych usiedli do stołu. Po kilkudziesięciu minutach na talerzu została ostatnia kanapka. Na szczęście nie zanosiło się, by chłopcy chcieli o nią walczyć – każdy z nich delektował się ciepłą jeszcze herbatą. Tylko Niall kończył jeść swoją kanapkę. Nagle ni stąd ni zowąd Blondynek gwałtownie się wyprostował.
- MUCHA!! – krzyknął przeraźliwie, po czym z całej siły pacnął otwartą dłonią w kromkę leżącą na talerzu. Niestety obiekt jego agresji zdążył uciec i zaczął krążyć wokół głowy Zayn`a. Chłopcy spojrzeli na niego i nie zadając zbędnych pytań powrócili do swoich rozmów. Domyślałam się, co Niall zaraz zrobi i modliłam się w duchu, żeby jednak do tego nie doszło. Niestety, chłopak powoli podniósł ubrudzoną majonezem rękę, poczekał aż owad usiądzie na głowie bruneta i... uderzył. Przytkałam ręką usta, by nie krzyknąć. Zaległa cisza i wszyscy patrzyli teraz na Zayn`a. Chłopak siedział nieruchomo lekko zgarbiony, ze zmrużonymi oczami. Powoli obrócił głowę w stronę Blondyna i lewą ręką dotknął swoich włosów upaplanych majonezem.
- Tylko nie włosy – szepnął Harry.

__________
Siema, siema, siema! Od wczoraj stosuję odmianę wypoczynku, brzydko zwaną opier*aling więc się wzięłam, poprawiłam, co czeba i !BUM! Rozdział :] Sie ciesze, że poprzedni się podoba :] Nawet nie wiecie, jak ;> Dzieeenki Wam ludzie za wszystko :D :D Kocham Was no po prostu :D.
A ten dedyk dla niesamowitego Anonimowego Czytacza, którego komentarze rzucają mną o podłogę :D No kocham je ^^. Dzięki!
Do następnego! ;* ;* :P
PS.: Co dumacie o nowym imiczu Jay`a? Osobiście uważam ze włosy innego wyjścia nie mają i jak się je przyciśnie to odrosną :)


♥♥♥

3 komentarze:

  1. spoko, jak Nathan się obciął, to też była taka akcja :D
    w Twoim rdz teeeż jest akcja, ale ja i tak czekam na powrót chłopaków ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. omggg niech chlopcy juz wrocaa :D
    rozdzial cudownie genialny :)
    btw. jak Jayowi tych loczkow nie szkoda bylo?? wg mnie sie oszpecil...
    mam nadzieje ze podloga ma sie dobrze ^^
    pozdrawiam, anonimowy czytacz :P

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony