niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 41

4 komentarze:
                Jej słowa sprawiły, że nie mogłam się ruszyć. To było tak absurdalne, że nie wiedziałam, czy się śmiać, czy rozpłakać.
- Co proszę? Przecież... Ona ma włosy ciemniejsze niż ja! Nie mam takich!
Dziewczyna uważnie mi się przyjrzała.
- Hmm..., czyli jednak nie... – mruknęła do siebie i złożyła gazetę.
- Hej! – krzyknęłam powstrzymując ją – O co... O co właściwie ci chodzi?
Jessica spojrzała mi w oczy.
- Gdy zobaczyłam te zdjęcia w telewizji, pomyślałam, że to ty. No, wybacz, nie widuję cię codziennie i aż tak dobrze nie pamiętam, jak wyglądasz. Z tego, co zapamiętałam z telewizji, ta dziewczyna, z boku wyglądała jak ty. A przynajmniej była do ciebie podobna... – rzuciłam jej irytujące spojrzenie – No dobra, wybacz. Wracając do tematu..., następnego dnia wybrałam się do sklepu i zobaczyłam tę gazetę. Bez zastanowienia kupiłam ją i gdy przyjrzałam się tym zdjęciom, zaczęłam myśleć, że to jednak nie możesz być ty, ale z drugiej strony nie byłam tego taka pewna. Poszłam do domu chłopaków, bo domyśliłam się, że tam zostałaś. Niestety nie było cię, a pomysłu, gdzie mogłabyś być nie miałam, więc chyba sobie odpuściłam te poszukiwania... No, a gdy dzisiaj spacerowałam sobie po parku zauważyłam grupkę chłopaków grających w nogę, a wśród nich ciebie... Resztę już znasz. I... bądź tak dobra i puść moją rękę.
Na słowa dziewczyny cofnęłam dłoń.
- Ale... skąd przyszło ci do głowy, że to mogę być ja?! Przecież... Nie rozmawiałyśmy długo, nie widywałyśmy się... Czemu pierwszą osobą, o której pomyślałaś, byłam ja?
- Cóż... Mieszkasz z nimi, co oznacza, że jesteście przyjaciółmi. Widzę, że... Jay cię lubi – ostatnie słowa powiedziała takim tonem, jakby miała zaraz je zwymiotować – i pomyślałam, że to była ustawka. Rzadko się zdarzało, żeby Jay tak się zachowywał... Chyba nawet wcale nie było takiego przypadku. Mniejsza z tym. Nie wiem, jaka jesteś. Pomyślałam, że pewnie chcesz się wybić, zostać sławna, czy coś... Ustawili cię pod sceną, Jay "przypadkiem" cię zobaczył, zaprosił i potem... czule pożegnał – znów ten obrzydliwy ton – ... w każdym razie... Dzięki za rozmowę – powiedziała podnosząc się – Możesz... wrócić do swoich nowych znajomych – mówiąc to, uśmiechnęła się chytrze.
- Czekaj... Chyba nie powiesz im, że...
- ...że pod ich nieobecność zadajesz się z zespołem, którego najprawdopodobniej nienawidzą najbardziej na świecie?
- Ja nie... Hej! Przecież nie robię tego specjalnie! Nie mam zamiaru mścić się na nim, za to co...
- O co ci znowu chodzi? To nie jest mój interes, a poza tym... to tylko twój przyjaciel, czyż nie? Przecież nie złamał ci tym serca.
Zdziwiły mnie jej słowa. Czyżby ona nie miała pojęcia, co się między nami wydarzyło?
- Jess, my...
- Jutro wracają, więc...
- Więc nic im nie powiesz – przerwałam jej ostrym tonem – Nie robię tego specjalnie, nie szukałam ich i nie prosiłam o pomoc! Gdy chłopaki jutro wrócą, wszystko im powiem, możesz być tego pewna.
Dziewczyna patrzyła na mnie lekko zdziwiona, lecz po chwili znów zmieniła wyraz twarzy.
- Cześć – powiedziała i odeszła.
Wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę blondynki rozmyślając, jak to się stało, że ona niczego nie wie. Tylko o tym potrafiłam myśleć, bo w głowie miałam bałagan. Powoli zaczęłam sobie wszystko układać i to, co powiedziała mi Jess zgadzało się z tym, co usłyszałam od Patrycji.
Przejechałam dłonią po twarzy i podniosłam się ruszając w stronę chłopaków.
- Kto to był? – zapytał Niall.
- Sio... Khmm, znajoma – uśmiechnęłam się sztucznie zerkając na Liam`a.
- To jak, gramy? – powiedział Louis zacierając ręce.
- Jeśli macie ochotę na porażkę... – dodał Zayn i ruszyliśmy z powrotem na boisko.
Moi przeciwnicy – Niall, Zayn i Liam – rozpoczęli grę. Tym razem udało im się nas ominąć i skutecznie zakończyli swoją akcję. Nie mogłam się skupić na grze, cały czas myślałam o rozmowie z Jess...
- Nie martw się, to tylko jeden gol. Odrobimy to – powiedział do mnie Harry.
Pokiwałam głową i wróciliśmy do gry. Jako, że straciliśmy bramkę, zaczynaliśmy od środka. Wybiegłam do przodu, by Loczek mógł mi podać. Tymczasem on zwinnie wyminął Blondynka i biegł w moją stronę. Jedyną przeszkodą na mojej drodze był Zayn. Na mój widok uśmiechnął się delikatnie, zerkając co chwilę w stronę Niall`a. Jak ona mogła pomyśleć, że robię to specjalnie? Może to tak wygląda, ale skąd miałam wiedzieć, że się nienawidzą! Przecież nie śledzę nałogowo mediów i tego, o czym w nich gadają na temat chłopaków. Liam powiedział mi, że za sobą nie przepadają, ale żeby aż tak? Swoją drogą mogłam ją zapytać, dlaczego tak bardzo mnie nie lubi. Przecież...
- Ania!!
Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Harry`ego, który do mnie podał.
- Strzelaj! – darł się Louis.
Bez dłuższego wahania podbiegłam do piłki i kopnęłam ją w kierunku bramki. Niestety uderzenie było zbyt słabe i Niall zdążył przyjąć na główkę, zanim Liam by ją złapał. Pokręciłam głową i ruszyłam za uciekającym z piłką brunetem. Dogoniłam go, lecz było za późno. Zayn podał do Blondynka, a ten uciekł Harry`emu i wpakował piłkę do bramki.
- Jestę! Mistrzę!! – darł się chłopak.
- Haha, brawo Niall!
- Ania, wszystko w porządku? – zapytał Lou podchodząc do mnie.
- Em, przepraszam, poprawię się.
- Nie chodzi o grę – uśmiechnął się – przecież to tylko zabawa.
- Macie dość? – żartował przybyły Liam.
- Ja chyba tak – powiedziałam – Wcześniej... Ta dziewczyna, z którą rozmawiałam, to siostra... Nathana – dodałam szeptem. Miny chłopaków mówiły same za siebie – Po prostu przez tę rozmowę nie mogę się skupić.
- Wiesz, nie wiem, jak reszta, ale na dziś mam dość – Louis uśmiechnął się pocieszająco.
- Jak tam cieniasy? – śmiał się Niall – Ania, bez obrazy, ale... przegraliście!
- Wybacz mi przyjacielu, że muszę zniszczyć twą radość – powiedziałam obejmując go ramieniem – i zburzyć dumę ze zwycięstwa, ale... jest remis.
- Co??
- No to, że jest 2:2.
- A niech to... Więc na co czekamy? Do roboty!
- Niall, na dzisiaj koniec. Jesteśmy zmęczeni – powiedział Liam.
- Wybacz, ale muszę się z nim zgodzić – przytakną Zayn.
- W sumie to... macie rację. Wracajmy.
Zgodnie ruszyliśmy w stronę domu.
- A może wstąpimy na jakieś ciacho, hmm? – podsunął Harry.
- Zgadzam się!
- A nie musisz przypadkiem dbać o linię? – zapytał Niall`a Zayn.
- Martw się o swoje fałdki grubasie!
- No wiesz co... Sam jesteś grubas!
- Ja grubas? Popatrz w lustro!
Razem z pozostałą trójką zaczęliśmy się śmiać. Widać było, że oni sami się z tego śmieją.
- Kto to mówi? Taki prosiaczek jak ty!
- Ja nie podjadam czekolady wieczorami!!
- A więc to ty... – wtrącił Lou poważnym tonem i ponownie wybuchłam śmiechem.
- Oj no już, nie gniewaj się – powiedział Zayn czochrając przyjaciela.
- Hej! Moje kochane włoski! – odsunął się Blondynek.
- Nie bądź zły! To z miłości – uśmiechnął się brunet ponownie dobierając się do włosów chłopaka.
- Tak? Okey! – krzyknął i w odpowiedzi poczochrał Zayn`a.
- Ey!!
- No co. To z miłości.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział Harry zatrzymując się przed jakąś cukiernią.
- No to chodźmy!
Wszyscy zgodnie weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku pod oknem. Po chwili zastanowienia zamówiłam sobie kawę i jakieś ciasto z malinami, którego nazwy nie potrafiłam przeczytać, a co dopiero wymówić.
- Więc dzisiaj już wracasz? – zapytał Louis.
- Tak, niestety tak – odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Odwieziemy cię.
- Wszyscy...?
- Czemu nie! – powiedział zadowolony Niall.
Zza rogu wyszedł kelner z sześcioma talerzykami, a za nim drugi niosący tyle samo napojów. Podziękowaliśmy i zajęliśmy się smakowaniem zamówionych ciast.
- Najlepsze... – mruknął Zayn masując się po brzuchu.
- Myślę, że jeszcze dwa takie by ci się zmieściły – powiedziałam wskazując pusty talerzyk – W końcu od czegoś ma się te fałdki, no nie?
Na moje słowa Niall wybuchł śmiechem.
- Piątka siostro! – wystawił rękę.
Przybiłam i razem z Blondynkiem zaczęliśmy chichotać.
- Ha ha ha. Baardzo śmieszne – udawał Zayn – Wam całe menu by nie wystarczyło.
Wymieniliśmy z Niall`em spojrzenia.
- A ty jesteś taki gruby, że...
- Nie! Nie tutaj... – powiedziałam powstrzymując Niall`a, który nabrał na łyżeczkę ogromny kawałek ciasta i zrobił z niej katapultę.
- Masz szczęście, murzynie – wycedził przez zęby.
Razem z pozostałymi zaczęłam się śmiać. Gdy wszyscy się już uspokoili zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. Weszłam do swojego pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Zasuwałam właśnie jedną z kieszeni torby, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Liam.
- Hej, nie przeszkadzam?
- Nie nie. Pakuję się – posłałam mu uśmiech.
- Wszystko w porządku? Chodzi mi o te rozmowę z Jess...
- Znasz ją?
- Nie, ale obiło mi się o uszy, jak ma na imię.
- Skąd wiedziałeś, że mam ochotę pogadać? – zapytałam siadając na łóżku.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i usiadł obok mnie.
- Więc...?
- Wczoraj, gdy wyszłam na to spotkanie z przyjaciółką, dowiedziałam się, że Jessica pilnie chciała ze mną porozmawiać. Niezbyt mnie to ucieszyło, bo od początku słusznie wydawało mi się, że ta dziewczyna mnie nie lubi. Dzisiaj, gdy już doszło do tej rozmowy pokazała mi tę gazetę ze zdjęciami... Myślała, że ta dziewczyna to ja. Wyjaśniłam jej, że to niemożliwe i zapytałam, czemu akurat pomyślała o mnie. Odpowiedziała, że jestem ich przyjaciółką i wpadło jej do głowy, że to wszystko może być ustawione, bo być może "chcę się wybić". Zaczęła coś mówić o tym, że się z wami poznałam, ale ja wytłumaczyłam jej, że nie miałam pojęcia – jeśli tak jest – że chłopaki was nie lubią i nie robię tego z zemsty. Wtedy powiedziała, że to jej nie obchodzi, bo przecież nie miałabym się za co mścić. W końcu nikt nie złamał mi serca.
- Jak to? – zapytał zdziwiony.
- No właśnie. Jak to się stało, że ona nie wiedziała o nas. Wiesz, oficjalnie, czy jak to tam nie byliśmy razem, ale... No rozumiesz... – chłopak skinął głową – Zastanawia mnie to, czemu ona nic nie wiedziała. Gdy mówiła, że Jay mnie lubi, powiedziała to tak, jakby... były to najobrzydliwsze słowa, jakie miała wypowiedzieć.
- Hmm... Może ona sama coś do niego czuje?
Spojrzałam na niego.
- Nie, to niemożliwe. Oni przyjaźnią się od dobrych kilku lat.
- W takim razie, nie mam pojęcia, dlaczego się tak zachowała. Ale najwidoczniej dziewczyna ma jakiś powód.
- Tylko jaki?
- Tego nie wiem.
- Eh... – westchnęłam.
- Kiedy chłopaki wracają?
- Jutro wieczorem – chłopak uśmiechnął się do mnie – A czemu py... Czeeemu masz taki dziwny
uśmie... O nie. No przestań. Nie, nie, nie!
- No, ale dlaczego. Proszę! Bardzo ładnie proszę!
- Liam, bardzo chętnie, ale... no nie będę tak wam siedzieć na...
- Na czym? – spojrzał na mnie teatralnie unosząc brwi.
- Ty zboczuchu! – śmiałam się.
- Proszę. Zostań jeszcze jedną noc. Jutro pójdziemy... yyy.. no gdzieś na pewno. Zjemy obiad i cię odwieziemy.
- Liam...
- Proszę...
- Eh. Niech ci będzie.
- Jest! – krzyknął uradowany – Pójdę powiedzieć...
Nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Wyjęłam ją z kieszeni i odebrałam.
- Słucham?
- Ania? Jak dobrze, nie mogę się do siebie dodzwonić. Wszystko w porządku? – to był Seev. Spojrzałam porozumiewawczo na Liam`a, żeby nigdzie nie wychodził – Cześć Seev. Wybacz, komórka mi padła i nie mogłam znaleźć ładowarki...
- Nic się nie dzieje. Max telefonuje do Patrycji także jesteśmy na bieżąco – śmiał się.
- Ooo, widzę, że się polubili.
- Pewnie tak. Wiesz, dzwonię, bo mam świetną wiadomość.
- Jaką?
- Właśnie jesteśmy w drodze do domu.

__________
No heeej :) Jestem jestem :D Nie było mnie długo bo ostatnio jakoś niezbyt przesiaduję na kompie :/ Ale bloga nie zostawię, nie ma szans ;). Dzięki za wejścia, oszalałam jak zobaczyłam dzisiaj liczbę wyświetleń :o
Anonimowy Czytaczwybacz, że tak naciągam twoje nerwy, wytrzymaj jeszcze trochę i chłopcy wrócą, jak widzisz o jeden dzień szybciej ;) ;*


♥♥♥

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 40

1 komentarz:
- Zagramy w nogę! – krzyknął Niall pokazując mi piłkę.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Nie bój się, wszystkiego cię nauczymy – powiedział Liam.
- Myślę, że nie będzie trzeba. Lubię piłkę nożną i gdy byłam młodsza, babcia... zapisała mnie na lekcje, więc... może nie będzie tak źle.
- Ooo, w takim razie chcę cię mieć u siebie! – powiedział Harry podnosząc rękę.
- Eeeeej! – oburzył się Blondynek – W takim razie ja biorę Liam`a!
- Bierzemy Lou! – krzyknął Loczek przybijając piątkę przyjacielowi.
- No to my Zayn`a!
W tym momencie do kuchni wszedł brunet.
- Co znowu zrobiłem? – zapytał siadając na krześle.
- Gramy dziś w nogę. Jesteś ze mną – oświadczył zadowolony Niall.
- Jestem z tobą? Od kiedy jesteś gejem?
Zaczęliśmy się śmiać.
- W drużynie głupku!
- Dobra dobra, spokój – powiedział Liam stawiając na stole talerz z tostami – najpierw śniadanie.
Tym sposobem rozmowy na temat zaplanowanej gry ucichły i zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy, pomogłam chłopakom pozmywać. Następnie poszliśmy się przebrać w lżejsze ciuchy nadające się do gry i wszyscy oprócz Blondynka, który gdzieś się zapodział usiedliśmy w salonie.
- Mogę wiedzieć, co robicie? – zapytał Niall trzymając w jednej ręce piłkę, a w drugiej buty.
- Myy... yyy... odpoczy...
- Żadne odpoczywamy!! LŚ!! Cały czas tylko byście siedzieli! Co za...!! Już, ubierać się!! IDZIEMY!
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i bez zastanowienia ruszyliśmy do holu.
- LŚ? – szepnęłam do Liam`a.
- Lenie Śmierdzące – zaśmiał się cicho.
- Aaaa – odpowiedziałam tłumiąc śmiech.
Po dziesięciu minutach zwarci i gotowi ruszyliśmy w stronę parku. Śmiejąc się dotarliśmy na miejsce, którym było mini boisko do gry w piłkę nożną.
- A więc – zaczął Niall – jedna drużyna to ja, Liam i Zayn, a druga to Harry, Ania i Lou.
Nie zwlekając ustawiliśmy się na miejscach i zaczęliśmy grę. Chłopaki ruszyli do przodu, a ja zostałam na obronie. Cieszyłam się, bo szczerze powiedziawszy nie wiem ile umiejętności zostało mi z tych lekcji. Zauważyłam, że w przeciwnej drużynie na tej samej pozycji, co ja, stoi Liam. Zakończyłam rozmyślania, bo przeciwnicy niebezpiecznie zbliżali się do naszej bramki. Widziałam, jak Niall daje znak, by Zayn wyszedł do przodu. O nie, to wam się nie uda. Nie czekając wybiegłam ku nim i w momencie, gdy Blondynek kopnął piłkę do bruneta, zrobiłam ślizg, wybijając ją. Chłopaki zatrzymali się i spojrzeli na mnie.
- No co – powiedziałam dysząc – To, że jestem... dziewczyną, nie oznacza..., że nie umiem grać.
Harry uśmiechnął się do mnie.
- Nie macie szans! – krzyknął radośnie Lou.
Odszukałam wzrokiem piłkę i rzuciłam chłopakom porozumiewawcze spojrzenie. Zerwaliśmy się i we trójkę wykonaliśmy piękną akcję, którą Harry zakończył bramką.
- Goooool!
- Nie no, to jest nie fair! – bulwersował się Blondynek – Wy macie naj...
- Niall! Nie wierzysz w nas? – zapytał zdziwiony Zayn.
- Jaa... No wierzę wierzę...
Po ustawieniu się na swoich miejscach, Louis zaproponował mi zmianę miejsc, więc stanęłam obok Harry`ego i ponownie rozpoczęliśmy grę. Niall wykonał świetny zwód i razem z Zayn`Em niebezpiecznie zbliżali się do naszej bramki. Lou był skoncentrowany, ale w pojedynku dwa na jeden nie miał szans. Kiwnęłam Loczkowi, żeby zablokował Blondynka. Chłopak ruszył w stronę przyjaciela i gdy skutecznie uniemożliwił mu przyjęcie piłki, podbiegłam do Zayn`a, który dopiero po chwili zauważył, że nie ma do kogo podać. Chłopak tak zaczął bawić się piłką, bym nie mogła mu jej zabrać.
- Pogódź się z tym, że nie masz ze mną szans – powiedział uśmiechając się zadziornie.
- Czyżby? – odpowiedziałam wciąż usiłując mu ją zabrać.
- No ba! – krzyknął robiąc unik i oddalił się ode mnie. Spojrzałam na Harry`ego.
- Szybciej! – powiedział głośno, patrząc na mnie błagalnie.
- Wytrzymaj jeszcze minutkę! – odparłam i ruszyłam w stronę uciekiniera.
Czas najwyższy na tajną broń. Podbiegłam do niego od tyłu i nachyliłam się nad jego ramieniem.
- Wiesz... w tej koszulce wyglądasz bardzo... pociągająco... – zamruczałam mu do ucha.
Na moje słowa chłopak przestał zwodzić piłkę i odwrócił się do mnie. Wykorzystałam to i przejęłam ją, krzycząc do Loczka, że jest mi potrzebny. Zerknęłam za siebie i zobaczyłam ruszającego w moją stronę Zayn`a. Uśmiechnęłam się do siebie i podałam piłkę do Styles`a. Chłopak już miał ją wbić do bramki, gdy nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Niall zatrzymując atak. Kopnął do Liam`a, który bezbłędnie ją przyjął i zamierzał się, by podać ją Zayn`owi. Wtem Harry wykonał piękne podcięcie, tym samym wykopując piłkę do mnie, co wykorzystałam i wpakowałam ją do siatki.
- Idealnie!! – darł się Loczek zbierając się z ziemi. Podbiegł do mnie i wziął na ręce.
- Harry! Puść mnie! – śmiałam się.
- Co za akcja! Jesteś wielka! – powiedział stawiając mnie z powrotem na ziemi.
- Hej, to było nieczyste zagranie! – protestował Zayn.
- Czemu niby? – zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
- Przecież nie było faulu – wtrącił Lou podchodząc do nas.
- Ale... to było... to był faul psychiczny!
- Nikt nie mówił, że nie wolno go używać – zauważył Loczek.
- No no, już się tak nie złość – poklepałam bruneta po ramieniu – No, chłopaki, wbijmy im jeszcze z pięć bramek!
Zawodnicy zaczęli ustawiać się na swoich pozycjach.
- Skoro... nikt nie mówił, że... nie wolno go używać..., to lepiej uważaj... – szepnął mi do ucha Zayn
rozmarzonym tonem, a po moim ciele przeszły ciarki.
Chłopak minął mnie uśmiechając się. Szczwana bestia – teraz będzie chciał wykorzystać moją tajną broń. Odszedł kilka kroków, tym samym odsłaniając widok na najbliższą ławkę. Stała przy niej osoba, na której widok zdrętwiałam.
- Hej, nie bój się – śmiał się brunet – nie będę aż taki brutalny.
Chłopak myślał, że patrzę na niego, lecz niestety tak nie było. Wpatrywałam się w postać obok ławki, która mierzyła mnie wzrokiem. Nie ruszyłam się. Nawet nie drgnęłam.
- Gramy, czy nie?! – krzyknął któryś z chłopaków.
- Ania, idziesz? – zapytał Zayn podchodząc do mnie. Przyjrzał mi się i spojrzał tam, gdzie ja – Kto to...?
- Ja... – powiedziałam odwracając się do pozostałych – Zrobimy sobie przerwę?!
- Okey...! – odpowiedział nieco zdziwiony Liam.
- Coś się stało? – zapytał Zayn.
- Muszę... Ymm, zaraz wrócę – powiedziałam patrząc mu w oczy.
Nie czekając na odpowiedź wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę ławki. Nie wiedząc czemu z każdym krokiem denerwowałam się coraz bardziej. Stanęłam naprzeciw i z trudem przełknęłam ślinę.
- Cześć Jessica...
- Cześć – powiedziała bez wyrazu – Usiądziesz? – zapytała wskazując ławkę. Skinęłam głową i posłusznie usiadłam. Przypomniały mi się słowa Patrycji. Ona mnie szukała. No i znalazła... - Co u ciebie słychać? – zapytała szukając czegoś w torbie.
- Em..., nie narzekam... – odpowiedziałam lekko zdziwiona.
- Widzę, że dobrze się bawisz – uśmiechnęła się do siebie.
- Khm – chrząknęłam zmieszana – Podobno chciałaś się ze mną wi... – przerwałam na widok feralnej
gazety, którą blondynka wyjęła z torby.
- Możesz mi to wytłumaczyć? – powiedziała rzucając gazetę na ławkę. Otwarta była na stronie z tymi... zdjęciami... Do oczu napłynęły mi łzy.
- Dlaczego... Ja mam ci to... tłumaczyć?
- Słucham? – zapytała zirytowana – Przecież to ty!

__________
Witam witam :) Wybaczcie za długą przerwę, musiałam się trochę ogarnąć. No, ale jestem i nigdzie się nie wybieram ^^. Rozdział krótki i muszę się przyznać, że troszkę specjalnie Was tak trzymam w niepewności, co to będzie. Ale jesteśmy coraz bliżej, także akcja nabiera tempa :D. Dziękuję za komentarze. Dedykuję:
Anonimowemu Czytaczowi - jesteś po prostu niesamowitym czytaczem :D
niepoprawna romantyczka - witam witam nowego czytacza! mam nadzieję, że się podoba i wpadniesz tu jeszcze ^^
Alejandra Shadowhunters - dzięki, że jesteś i czytasz wariatko moja :*


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony