czwartek, 27 sierpnia 2015

Coś od siebie

12 komentarzy:
               Tak naprawdę, to nie wiem od czego zacząć tę notkę. Więc może zacznę od początku ;)
                   Sądząc po komentarzach pewnie jakaś część z Was doznała szoku widząc tydzień temu epilog. Mnie też złapało coś za serce, gdy wpisywałam tytuł posta, lecz przez większość czasu byłam szczęśliwa. Kilka lat prowadziłam tego bloga, z dłuższymi, bądź krótszymi przerwami, ale udało mi się doprowadzić go do końca. I to dzięki Wam, bo oczywiście dajecie tego kopa motywacji. Naprawdę się ucieszyłam, kiedy okazało się, że ślub okazał się zaskoczeniem dla niektórych. Ma się jeszcze ten zmysł do zaskakiwania ;)
                   Cóż, tyle z moich rozmyślań, teraz przejdę do części, która i tak w pełni nie wyrazi tego, co czuję.
                   Jestem wdzięczna. Wszystkim. Naprawdę wdzięczna każdej pojedynczej osobie, która przez te lata wchodziła na stronę i czytała opowiadanie, która zostawiła choćby jeden jedyny komentarz, która pozwoliła poczuć, że warto pisać dalej i dokończyć tę historię. Zeszłoby mi trochę, gdybym wszystkich Was wymieniła, ale Wy dobrze wiecie, że to Was mam na myśli. Tych, którzy czytali poprzedniego bloga i byli ze mną do czasu mojej prawie rocznej przerwy, tych, którzy przypadkiem tu trafili i wciągnęłam ich jakoś, tych, którzy mimo braku czasu zawsze coś po sobie napisali, tych, którzy czytali i uśmiechali się do siebie na widok kolejnego rozdziału... Po prostu Wam wszystkim dziękuję. Jesteście dla mnie siłą i jakimś swego rodzaju oparciem, pomocą, kiedy nie chce mi się wstawać z łóżka, bo czeka mnie naprawdę ciężki dzień...
Jesteście niesamowici. Wspaniali. Cudowni i nieocenieni, że byliście i jesteście tu ze mną. Że Was zaintrygowałam do dalszego czytania. Bo napisanie pod rozdziałem zwykłe "Przeczytałem/am!" Jest dla mnie kopniakiem do pisania więcej. Nigdy nie usunę żadnego z moich blogów, więc jeśli ktoś kiedyś będzie czytał to opowiadanie i dotrze do tej notki, to proszę, niech pozostawi komentarz, nie ważne jaki to będzie rok, jaki czas. Kiedyś, być może za kilka lat wejdę, sprawdzę, poczytam i na pewno się do siebie uśmiechnę.
                   I tak w jakiejś mierze dziękuję Wam za te lata bycia przy mnie. Czasem Was rozczarowałam, czasem zasmuciłam, czasem wywołałam uśmiech, bądź zaskoczyłam to granic spadnięcia z krzesła. Dziękuję, że wytrzymaliście do końca :)
                   W planach jest kolejne opowiadanie. Nie zdradzę o czym, czy o The Wanted, czy też nie. Po prostu mam pomysł, mam ideę napisania kolejnego opowiadania. Myślałam, że mam jeszcze miesiąc wolnego i napiszę trochę, z czego później będę dodawać rozdziały, lecz ja i moje nieszczęście sprawiło, że pomylono się i zaczynam "studia" od września... Informacja szokująca, naprawdę... Będę się starać coś napisać. Dodam tutaj notkę z odnośnikiem do nowego opowiadania, nie obiecuję, że stanie się to szybko, lecz jeśli już się stanie, to będziecie wiedzieć. Nie obiecuję także, że rozdziały będą systematycznie, bo sami wiecie jak to jest z tą nauką i czasem wolnym...
                   Tyle ode mnie, mam nadzieję, że rozumiecie, bądź mnie zrozumiecie. Ten blog jest zakończony, bo zawsze przychodzi taki czas, gdy brakuje pomysłów dla bohaterów, gdy ma się już trochę dość rzucania im kłód pod nogi i kiedy w końcu ma się tę wizję szczęśliwego zakończenia. Ja się tak poczułam drugi raz i naprawdę się z tego cieszę, bo czuję, że robię to w odpowiednim momencie.
                   Jeszcze raz Wam dziękuję za obecność i jeszcze raz piszę, że mam zamiar powrócić z nowym pomysłem. Trochę cierpliwości mnie i Wam życzę i w końcu spotkamy się po raz kolejny.


Wasza Anka ;)

"Bo życie, to droga usłana różami
spomiędzy których wystają kolce"

PS.

Dziękuję... 

piątek, 21 sierpnia 2015

Epilog

10 komentarzy:
*Rok później*

- …ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci…
Brunetka delikatnie uśmiechała się do swojego ukochanego. Wpatrywała się w jego oczy pełne miłości, kiedy wsunął na jej serdeczny palec srebrną obrączkę. Nie zastanawiali się długo nad ich wyborem. Gdy tylko przekroczyli próg jubilera, wiedzieli czego chcą.
- …jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…
Mężczyzna spojrzał na delikatnie rumiane policzki kobiety, która do końca życia będzie trwać przy jego boku. Wiedział o tym. W tym momencie był szczerze przekonany, że wszystko może się dobrze skończyć.
Wszyscy, którzy zebrali się w świątyni, by uczestniczyć w nabożeństwie, z uwagą obserwowali młodą parę. Starsze kobiety ocierały łzy, rodzice nowożeńców rozpamiętywali dzień, kiedy to oni wypowiadali słowa przysięgi, a nieco młodsi wyobrażali sobie, jak to będzie wyglądało w ich przypadku. Lecz z pewnością wszyscy byli jednej myśli. Ta dwójka jest zapatrzona w siebie bez granic. I było pewnym, że wspólnie zbudują coś pięknego.
Po kilkudziesięciu minutach para młoda została obsypana ryżem, płatkami róż i złotymi drobniakami. Co jak co, ale tradycji, to jednak trzeba się trzymać. Zgromadzeni zaczęli bić brawo, kiedy młodzi zbliżyli się do siebie i delikatnie pocałowali. Odebrali życzenia, prezenty i razem z gośćmi udali się do restauracji.
o, kiedy młodzi zbliżyli się do siebie i delikatnie pocałowali. Odebrali życzenia, prezenty i razem z gośćmi udali się do restauracji.

               Pierwszy taniec. Moment, w którym pana młodego zżera zdenerwowanie i prawdopodobnie zażenowanie także. Ale kiedy pomyśli, że to jest jego wieczór, kiedy spojrzy w jej oczy, w te zawsze roześmiane i błyszczące tęczówki zapomina o tym, co dzieje się wokół.
- Nieźle im idzie – szepnął brunet do blondynki.
- Bałam się, że pomyli kroki, albo zacznie jej deptać po palcach. Ale na całe szczęście się pomyliłam – odpowiedziała i uśmiechnęła się do swojego ukochanego.
- Może za kilka miesięcy ty będziesz tak tańczyć – rozmarzył się chłopak.
- Tom! Zwariowałeś! Wiesz ile takie coś trzeba przygotowywać? – na twarzy dziewczyny malowała się radość i zmieszanie – Ale jeśli się oświadczysz, to się zgodzę – pocałowała go w policzek i powróciła do podziwiania pary młodej.
- Muszę przyznać, że nie poszło im tak źle – mówił głośno Niall bijąc brawa.
- Znalazł się znawca – szturchnął go Harry.
- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do stołu. Ten rosół pachnie smakowicie – odezwał się Nathan wskazując głową na kelnerkę niosącą białą parującą wazę.
- Ten tylko o jedzeniu – pokręcił głową Jay i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wiecie co, podoba mi się to wesele. Jest urządzone w takim innym stylu…
- Ty nie gadaj tylko chodź – uciszył przyjaciela Lou i pociągnął go w stronę okrągłego stołu.
Wnętrze restauracji było cudowne. Lustra przy ścianie parkietu sprawiały, że pomieszczenie wyglądało na obszerniejsze. Ściany obite były matowym materiałem i ciemnym drewnem, co w połączeniu ze starodawnymi kinkietami i żyrandolami nadawało sali starodawny, nieco barokowy charakter. Krzesła opatrzone były białymi pokrowcami ze lśniącego materiału, a każdy ze sztućców miał zawiązaną beżową kokardkę.
               Kelnerzy zbierali właśnie ostatnie talerze po obiedzie, gdy panna młoda z uśmiechem na twarzy opuściła restaurację w towarzystwie cichego szelestu jej rozkloszowanej tiulowej sukni. Rozglądała się przez chwilę, gdy w końcu jej wzrok napotkał poszukiwaną parę przyjaciół.
- Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku i nic wam nie zaszkodziło – odezwała się miękko sprawiając, że młodzi odwrócili się w jej kierunku.
- Ależ nie, wszystko jest w porządku! Po prostu po tak pysznym obiedzie mój żołądek potrzebuje dawki świeżego powietrza – dziewczyna uśmiechnęła się.
- Przyjęcie jest naprawdę udane – dodał partner brunetki.
- Cieszę się, naprawdę. Nie macie pojęcia ile to wszystko kosztowało mnie stresu… - westchnęła, lecz uśmiech wciąż nie odkleił się z jej poziomkowych ust.
- Dobrze sobie poradziłaś.
- Oh, Claro… - zaczęła chwytając przyjaciółkę za dłonie – Naprawdę jestem ci wdzięczna za wszystko.
- Wesele jeszcze się nie skończyło, nie kracz – uśmiechnęła się szeroko do brunetki – Poza tym nigdy nie zapomnę, jak cały czas nazywałaś mnie Ania… To było naprawdę zabawne.
- Tu się nie ma z czego nabijać! – śmiała się panna młoda – Chłopcy przy tym byli i przez dwa tygodnie to przyswoili, a The Wanted i ja? Masakra! – mówiła przez śmiech.
- Mimo wszystko jakoś to przełknęliśmy – powiedział mulat tuląc do siebie swoją dziewczynę.
- Masz rację… Dużo się wydarzyło, odnalazłaś rodziców, Liam okazał się być twoim bratem no i oczywiście ty się zmieniłaś… Mimo wszystko nowe imię to dobre posunięcie – dodała ciepło tuląc do siebie przyjaciółkę.
- No już, bo się zaraz rozkleję! – Payne uśmiechnęła się szeroko ocierając niewidzialną łzę.
- Pan młody już się za tobą stęsknił – powiedział Malik wskazując głową na George’a wychodzącego z restauracji.
- Muszę już iść, ale jeszcze was dopadnę – śmiech Patrycji był przepełniony szczęściem i serdecznością – Naprawdę jestem ci wdzięczna za to, co zrobiłaś.
- Już mi uciekasz? – zapytał Max obejmując kobietę w talii i przyciągając ją do siebie.
- Tobie? Nigdy w życiu! – odpowiedziała radośnie i delikatnie pocałowała jego usta, po czym wrócili do gości.
Para odprowadziła młodych wzrokiem i uśmiechnęli się do siebie.
- Miałeś rację. Dom jako prezent to naprawdę świetny pomysł.
- Mieliśmy o połowę mniej roboty papierkowej i sama widzisz, jacy są szczęśliwi – odparł całując dziewczynę w czubek głowy.
- Naprawdę wciąż myślisz, że zmiana imienia to był dobry pomysł? – odchyliła głowę by spojrzeć w jego czekoladowe oczy, na które padały ostatnie promienie zachodzącego słońca.
- Sama słyszałaś, co powiedziała Patrycja. Nie masz się czym martwić, było trochę ciężko i zabawnie, ale koniec końców po roku już każdy, kto znał cię, jako Annę Blake, mówi do ciebie Clara.
- Jak zwykle masz rację – odpowiedziała wzdychając – Wszystko dobrze się ułożyło – uśmiechnęła się – Nathan w końcu z tobą porozmawiał o tej dziewczynie i wybaczyliście sobie… Przeprosiliście się z Jay’em za tę bójkę i chłopcy się zaprzyjaźnili. Patrycja wyszła za Max’a…
- A ty jesteś moją narzeczoną – dokończył i pocałował dziewczynę w usta, gładząc pierścionek na jej dłoni.
- Wciąż nie wiem, jak udało ci się mnie przekonać – zaśmiała się melodyjnie.
- Urokiem osobistym i perswazją – odpowiedział teatralnie.
- Czeka nas jeszcze poinformowanie o tym gromadki naszych przyjaciół – oświadczyła ciągnąc chłopaka do środka.
- No tak, ale teraz dajmy innym pobyć w centrum uwagi. A kiedy im o tym powiemy porwę cię na jakąś wyspę i weźmiemy cichy ślub, po czym przez miesiąc będziemy wylegiwać się na plaży i pływać w krystalicznej wodzie…
- Jesteś okropny! Jeśli nam to wybaczą, to będzie wspaniale – śmiała się brunetka. Ostatnio Zayn cały czas sprawiał, że z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Nie mam zamiaru ciągnąć tych wariatów ze sobą.
- Spokojnie, nikt nie powiedział, że nasz ślub będzie świętowało dwieście osób… Chwila…
- Wszystko w porządku? – zapytał z obawą narzeczony widząc, jak ukochana się zatrzymuje.
- Czy… Czy ja właśnie planuję swój ślub? – zapytała unosząc brew.
- Tak i to ja będę tym, który wsunie ci na palec obrączkę z chipsów – uśmiechnął się po czym ucałował wierzch jej dłoni.
- Po prostu wciąż nie mogę w to uwierzyć…
- A teraz wierzysz? – mężczyzna przysunął się do niej i delikatnie, lecz zarazem namiętnie pocałował kobietę swojego życia.
- Tak – odpowiedziała odrywając się od niego i patrząc w lśniące tęczówki Malika.
- Khmm. Komuś się pomyliły uroczystości. To jeszcze nie wasz ślub - W drzwiach restauracji stali Liam oraz Louis i z podpartymi na biodrach rękoma przypatrywali się zakochanym – No już! Na parkiet. Zobaczymy co też potraficie.
Zayn uśmiechnął się szeroko do przyjaciół i chwytając dłoń dziewczyny zaprowadził ją do środka. Liam spojrzał na Tomlinsona, który westchnął teatralnie.
- Ah, ci młodzi.
- No chodź staruszku. Pokażmy, że nie tylko potrafimy dobrze śpiewać – powiedział podwijając rękawy i wrócili do środka.

 Koniec



♥♥♥

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 71

7 komentarzy:
               Chłopak zapukał delikatnie w brązowe dębowe drzwi i otworzył je, wpuszczając dziewczynę przodem. Uśmiechnął się do niej, na co ona odwdzięczyła mu się tym samym. Zdjęli buty i skierowali się w głąb korytarza.
- Jesteśmy! – krzyknął brunet, gdy nikt nie zareagował na ich obecność.
Po chwili dało się słyszeć szybkie kroki po schodach i z jadalni wyłoniła się blondwłosa kobieta.
- Jak miło was widzieć – powiedziała i przywitała się z dziećmi radosnym uściskiem – Chodźcie, zrobiłam pyszną kremówkę – uśmiechnęła się promiennie i zaprowadziła rodzeństwo do gabinetu.
Rozsiedli się wygodnie na sofie naprzeciw siebie i kobieta nalała do filiżanek herbaty.
- Cieszymy się, że w końcu mamy czas tylko dla naszej czwórki – odezwał się Geoff.
- Ja też się z tego cieszę – zaczęła dziewczyna podnosząc wzrok na rodziców – Może nie mówiłam o tym głośno, ani nie myślałam non stop, ale gdzieś tam w podświadomości nie mogłam się tego doczekać – uśmiechnęła się.
- Nam też przez całe dnie gdzieś tam po głowie chodziło to spotkanie – powiedział radośnie starszy mężczyzna.
- To może… Opowiesz nam trochę o sobie? – zapytała zachęcająco Karen.
- Chętnie – uśmiechnęła się ponownie – Pani Lena znalazła mnie w parku, podczas spaceru. Usłyszała płacz i tak to się zaczęło. Podała mnie jako swoją wnuczkę, a brak rodziców tłumaczyła tym, że wyjechali z kraju. Chciała uniknąć opieki społecznej, tony papierkowych spraw i tak dalej… Na bransoletce szpitalnej widoczna było tylko data urodzenia, więc stąd ją znam. Imię zyskałam bo matce pani Leny, a nazwisko po niej samej. Nie chodziłam do szkoły, uczyłam się w domu. Jak teraz tak nad tym myślę, to dochodzę do wniosku, że po części to przez to stałam się oschłą dla obcych osobą i nienawidziłam każdego, kto chciał mnie poznać – przerwała i uśmiechnęła się do siebie na samo wspomnienie dnia, kiedy poznała The Wanted… - Później jakoś tak wyszło, że zechciałam pomóc obcej dla mnie osobie, no i… potem był już Liam – dokończyła, nie chcąc przywoływać smutnych myśli.
- Czyli bardzo się zmieniłaś – stwierdził Geoff popijając herbatę.
- To ty byłaś tą dziewczyną… - zaczęła kobieta, przystawiając zgięty palec do brody – Kiedy przyszłam do chłopców, żeby przypomnieć o badaniach Liam’a. Pamiętam, że przywitałaś się podając mi dłoń… I miałaś tak bardzo zimne dłonie… Tak jak twój brat – powiedziała uśmiechając się serdecznie.
- Pamiętam to! – odparł entuzjastycznie młody Payne.
- Naprawdę mamy takie zimne ręce? – zapytała Ania przez śmiech.
- To rodzinne, też takie mam – powiedział Geoff unosząc do góry swoje duże dłonie i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Chcielibyśmy porozmawiać o ważnych sprawach – zaczął Liam po chwili ciszy i spojrzał na siostrę.
- Tak – potwierdziła kiwając głową – Mój braciszek wygadał się, co do mojego prawdziwego imienia i… Myślę, że chciałabym je nosić.
- Naprawdę? – zaskoczona Karen odłożyła filiżankę na stolik – My… Nie myśleliśmy, że… - zmieszała się i spojrzała na męża.
- Po prostu nie chcieliśmy cię naciskać. Przewidywaliśmy, że będziesz tego chciała, gdy upłynie trochę czasu i wszystko przemyślisz – dokończył spokojnym tonem.
- Rozważyłam to i sądzę, że dobrze będzie zrobić to teraz – odpowiedziała patrząc na swoje dłonie. W głowie kłębiła jej się masa wspomnień dotycząca ostatnich kilku miesięcy – Odnajdując Liam’a i was zaczynam coś nowego i chcę to jakoś zaznaczyć. Spalić za sobą wszystkie mosty. Oczywiście przybranej babci i przyjaciół nigdy nie zapomnę. Ale po prostu…
- Chcesz zacząć nowe życie – dokończył za nią Liam chwytając ją za dłoń.
Dziewczyna przytaknęła uśmiechem i spojrzała na rodziców.
- Cieszymy się z tego kochanie – powiedział Geoff – Jutro rano wypełnimy wszystkie potrzebne dokumenty, a wyniki DNA dołączymy, gdy je przyślą.
- Dziękuję – rzekła – Jest jeszcze jedna sprawa, dotycząca mojego domu. Prawie wcale w nim nie przebywam, a jeśli już tak jest, to tylko zabieram jakieś rzeczy… Postanowiłam wystawić go na sprzedaż.
- Zgadzam się z tobą – poparł siostrę Liam – Możesz mieszkać z nami, lub z rodzicami – dodał patrząc na nią.
- Mamy miejsce, więc jeśli chcesz w każdej chwili możesz przeprowadzić się do nas – oświadczyła radośnie Karen.
- Ale coś mi mówi, że zamieszkasz u chłopców – uśmiechnął się mężczyzna.
- To znaczy… Bardzo dużo czasu spędzam z nimi i… Nie chcę, by to wyglądało tak, jak teraz z moim domem, że wpadałabym tu tylko po rzeczy…
- Skarbie… - zaczęła kobieta patrząc na nią z miłością – Wprowadzisz się tam, gdzie będziesz czuć się szczęśliwa. A przecież nie mieszkamy na dwóch końcach kraju i nie ma przeszkody, żebyśmy się widywali kilka razy w tygodniu.
- Mama ma rację – zgodził się Liam – Poza tym, wszystkich rzeczy na pewno u nas nie zmieścisz, więc jakiekolwiek pudła, czy rzeczy na chłodniejsze dni będę tutaj na strychu.
- Od teraz to jest twój rodzinny dom – dodał Geoff i Ania otarła płynącą po policzku łzę.
Czuła, że żyje. Że w końcu zaczyna się układać. Rodzice byli wspaniali i to nie tylko dlatego, że ją odnaleźli. W głębi czuła, że naprawdę ją rozumieją i są dobrymi ludźmi. Tak naprawdę nikt nie potrafi odciąć się od swojej przeszłości, ale kto powiedział, że Anna Blake to robi? Chce zacząć nowy etap, nie oglądać się wstecz, tylko iść naprzód. Wiedziała, że czeka ją jeszcze jedna ważna rzecz do zrobienia, ale na to potrzebowała dowodu i musiała jeszcze trochę z tym poczekać. Czy robi dobrze? Niczego nie można być do końca pewnym, ale pani Lena na pewno byłaby z niej teraz dumna. Jest z niej dumna, to pewne.
Kiedy już wszystkie ważne sprawy zostały rozwiązane i przemyślane, rodzina zaczęła swobodną rozmowę. Karen nałożyła na lśniące porcelanowe talerzyki swój wypiek specjalnie na tę okazję. I jak się później okazało, kremówka była czymś nieziemsko pysznym. Rozmawiając tak, Ania wróciła myślami do wczorajszego wieczoru, kiedy po fantastycznej i urokliwej randce wróciła z Zayn’em do domu.

               Wdrapali się cicho po schodach i weszli do pokoju mulata. Śmiejąc się cicho zapalili lampę przy łóżku i opadli na dwa fotele, które teraz wydawały się być zrobione z puchu.
- Nie mam sił – szepnęła odchylając głowę do tyłu, która zatopiła się w miękkim materiale. Pokochała ten fotel. Był po prostu wielką skórzaną poduchą , na której można było przybrać jakąkolwiek pozycję – Zasnę tutaj, zobaczysz – mruknęła przymykając oczy.
- Cieszę się, że ci się podobało – odparł wpatrując się w dziewczynę.
Ten długi spacer ich trochę zmęczył, lecz jak widać nie na tyle, by Zayn mógł przestać zachwycać się jej urodą.
- To było cudowne… Naprawdę nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć, żeby wyrazić swój zachwyt – odpowiedziała z trudem podnosząc się z fotela.
- Mówiłaś to już  – wystawił jej język.
- Nie mam siły się z tobą droczyć – odpowiedziała wzdychając z delikatnym uśmiechem – Idę wziąć prysznic i później prościutko do łóżka.
- Dobrze – w sekundzie znalazł się przy niej i złożył na miękkich wargach czuły pocałunek, co natychmiast rozbudziło brunetkę.
- Idę! – powiedziała odrywając się od niego i zabierając ze swojego pokoju potrzebne rzeczy ruszyła w stronę łazienki…

- Tak, Miriam z pewnością będzie chciała spędzić trochę czasu sam na sam ze swoją kochaną wnuczką – powiedział Liam, a Ania, na dźwięk imienia swojej babci powróciła do rzeczywistości.
- Sama nie mogę się tego doczekać – odparła karcąc się w duchu, że nie słuchała od początku tej rozmowy.
- Ta kobieta jest bardzo energiczną osobą, jak na swój wiek – powiedział Geoff – Musisz trochę poćwiczyć, jeśli chcesz za nią nadążyć – puścił córce oczko.
- Każda motywacja jest dobra – zaśmiała się.
- Już 18:00 – powiedział Liam unosząc brwi i patrząc na swój lewy nadgarstek.
- Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął – rzekła kobieta uśmiechając się delikatnie.
- A więc jutro po pracy podrzucimy ci potrzebny wniosek do zmiany imienia, i później pomożemy ci pozałatwiać te sprawy, żeby odbyło się to w miarę szybko – dodał starszy Payne podnosząc się z sofy.
- Damy wam znać, kiedy załatwimy sprzedaż domu – powiedział Liam wychodząc na korytarz.
- Dobrze, na pewno pomożemy w przeprowadzce – uśmiechnęła się Karen i Ania przytuliła się do niej.
- Cieszę się, że jesteście – wyszeptała, a pozostali członkowie rodziny przyłączyli się do uścisku.
- My także kochanie – odpowiedziała równie cicho i pociągnęła nosem – Jesteś prawie dorosła, odnalazłaś się, więc gdziekolwiek byś teraz była, ważne, byś była szczęśliwa.
- Już ja się o to postaram – powiedział dumnie Liam dodając trochę radości zaistniałej atmosferze.
Rodzeństwo pożegnało się z rodzicami i ruszyło w drogę powrotną. Mimo tylu już spędzonych ze sobą chwil, Ania wciąż miała tyle do opowiedzenia swojemu bratu i na odwrót. Rozmawiali, śmiali się, lecz myśli dziewczyny wciąż błądziły wokół wczorajszego wieczoru.

               Wzięła naprawdę szybki prysznic. Przywołując moment na stadionie rozkoszowała się gorącą wodą spływającą po jej nagim ciele. Kiedy zatapiała się w jego ustach… A on błądził palcami po jej ciele… Coś cudownego. Przerywając zachwycanie się nad mulatem uśmiechnęła się do siebie kręcąc pobłażliwie głową i osuszyła swoje ciało. Włożyła beżowe majteczki z czarną koronką, szarą opinającą koszulkę i wyszła z łazienki. Miała skręcać do sypialni, gdy zobaczyła, jak Zayn wychodzi z pokoju.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał unosząc ponętnie brwi – Śpisz dzisiaj u mnie – powiedział nie czekając na odpowiedź.
- Słucham? – odparła cicho zaskoczona, lecz na jej usta wdarł się zadziorny uśmiech.
Chłopak bez odpowiedzi przejął z jej rąk ciuchy, odłożył je na łóżko w jej pokoju i łapiąc ją za rękę zaprowadził do siebie.
- Ja pójdę wziąć prysznic, a ty połóż się i zaczekaj – posłał jej zaczepny uśmiech i wyszedł.
Pozytywnie zaskoczona dziewczyna wzruszyła ramionami i wsunęła się pod aksamitną pościel. Ułożyła głowę na poduszce starając się nie zasnąć. Po dziesięciu minutach drzwi pokoju otworzyły się cicho i Zayn podszedł do łóżka.
- Zeszło ci dłużej, niż mnie – obróciła się w jego stronę, na co chłopak uśmiechnął się i położył obok niej – No co? – dodała widząc, jak ten się jej przygląda.

- Coś cię trapi? – zapytał tak poważnym tonem, że dziewczyna ocknęła się z zamyślenia.
Miał rację. Bo oprócz nocy, którą wczoraj ponownie spędziła w łóżku mulata, po głowie chodziły jej myśli, które niekoniecznie chciała już teraz rozważać. Każdy chyba miał taki moment w swoim życiu, że wiedział o tym, że musi coś zrobić, czegoś się podjąć, lecz odsuwał to od siebie na tak długo ile się da.
- Tak, ale… Odkładam to narazie.
- Masz na myśli The Wanted? – podsunął zgrabnie Liam.
- Mhm – mruknęła – Po prostu, kiedy dużo się dzieje, ja zapominam o całym świecie i koncentruję się na jednej rzeczy… Ale kto tak nie ma? – zapytała retorycznie wznosząc oczy ku górze – Eh… po prostu mam wyrzuty sumienia, że zaniedbałam tyle osób… - westchnęła żałośnie i spuściła wzrok wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Ej… Nie obwiniaj się tak… Dostałaś od nich jakąś wiadomość?
- No… nie – odpowiedziała marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Sama widzisz. Ta przerwa najwyraźniej była wam potrzebna. Oni też byli czymś zajęci. Tak się nie da Aniu… Nie możesz wszystkich zadowolić, co nie oznacza, że popieram twoje myśli – uśmiechnął się – Oni są zespołem, są sławni. Musisz nauczyć się, że nie można dbać o tę przyjaźń tak, jak z każdą zwykłą osobą. Prześpij się z tą myślą. Jutro postanowisz, co dalej – objął ją ramieniem i poczochrał po włosach.
- Jesteś zbyt mądry – uśmiechnęła się zawadiacko i dźgnęła go w bok.
W poprawionych nastrojach wrócili do domu ciesząc się popołudniowym słońcem. Mając chwilę ciszy brunetka spojrzała w niebo i ponownie zaczęła rozmyślać.

               Jak to Malik miał w zwyczaju, nie odpowiedział, tylko przysunął ją do siebie i zaczął składać na jej ustach krótkie pocałunki. Dziewczyna nie opierała się. Uwielbiała to, gdy czuła na sobie smak jego ust. Ułożyła dłonie na nagim torsie chłopaka, gdy ten przewrócił ją na plecy i podpierając się na kolanach oraz łokciach, zaczął coraz zachłanniej obejmować jej wargi. Jęknęła cicho, gdy przesunął palcem po jej brzuchu. Oddając każdy jego pocałunek czuła, jak jej ciało przechodzą fale podniecającego gorąca. Podciągnęła się do góry na rękach oplatając jego szyję dłońmi. Wyprostowali się i klęcząc naprzeciw siebie chłopak przysunął ją jeszcze bliżej. Odgarnął jej włosy na plecy i powoli przeniósł swoją dłoń na pośladki brunetki. Ciało dziewczyny przeszedł dreszcz wywołując gęsią skórkę na jej skórze, co jeszcze bardziej go podnieciło. Blake przywarła do niego sprawiając, że Zayn opadł na łóżko i to ona teraz była górą. Nie wiedzieli, a raczej nie myśleli o tym, do czego może doprowadzić ich zachowanie. Pożądanie zablokowało ich zdrowy rozsądek, do którego dobijały się racjonalne myśli. Byli jak różnoimienne ładunki. Przyciągali się i gdy w końcu mieli na to okazję, pragnęli, by stać się jednością.
Chłopak otworzył oczy, gdy dłoń dziewczyny zaczęła zsuwać jego szare bokserki. Niechętnie, ale jednak, mulat powstrzymał ją, delikatnie się podnosząc. Brunetka rozłączyła powieki i zrozumiała, co stałoby się, gdyby jej nie zatrzymał.
- Przepraszam – wyszeptała z bólem.
- To ja przepraszam – odparł zbliżając ją do siebie – Kiedy cię widzę w takim stanie… nie wiem, co się ze mną dzieje – przesunął wierzchem dłoni po jej policzku. Drżała. Nie mogła pojąć, że jedna osoba potrafi doprowadzić ją do takiego stanu – Uśmiechnij się, proszę.
- Jeszcze raz zaczniesz całować mnie w ten sposób, a dostaniesz kopniaka – spełniła jego prośbę, przy okazji grożąc mu palcem.
- Już widzę, jak będzie wyglądał mój tyłek po tygodniu – zaśmiał się i zarobił tym lekkie kopnięcie w udo – Ej! O śmianiu się nie było mowy – pokazał jej język.
- Dobranoc zboczeńcu! – powiedziała dumnie tłumiąc śmiech i nakrywając się kołdrą ułożyła głowę na poduszce.
- Dobranoc – szepnął całując dziewczynę w skroń i położył się obok niej tuląc ją od tyłu.


*Dwa tygodnie później*


               Biała koperta lśniła w jej rękach. Tak, lśniła. Od kilku minut obracając przedmiot w dłoniach zastanawiała się, czy na świecie istnieje coś bardziej białego. Ta czystość papieru aż biła po oczach. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na czarnej pieczątce z eskulapem w herbie.
- Może nikogo nie ma – przerwał ciszę brunet.
Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie dając znak, żeby zaczekali jeszcze kilka minut. Z powrotem miała spojrzeć na to, co trzymała, lecz ktoś zamaszystym ruchem otworzył drzwi. Chłopak miał już przygotowaną wymówkę, lecz na widok niespodziewanych gości zamknął usta i zmarszczył brwi w geście pozytywnego zaskoczenia.
- Ania! – obudził się po chwili zdumienia i szerzej otworzył drzwi – Wchodźcie – uśmiechnął się i wpuścił rodzeństwo do środka.
- Cześć, Liam – chłopak wyciągnął rękę w stronę łysolka.
- Max, miło mi poznać – odpowiedział szczerze ściskając jego dłoń – Wybaczcie, że kazaliśmy wam czekać, pół godziny temu wróciliśmy z trasy – westchnął teatralnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Zawsze podziwiała to poczucie humoru, które nie opuszczało chłopaków na krok.
- Kto to? – zapytał schodzący po schodach Tom – Ania! Kopę lat! – podbiegł i przytulił ją najmocniej, jak potrafił.
- Ja też się cieszę, ale mnie dusisz – powiedziała ostatnim tchem.
- Wybacz. Co to za okazja? – zapytał, lecz nie zdążył usłyszeć odpowiedzi.
- Może zawołaj resztę, a my pójdziemy do kuchni, bo w salonie rozłożyliśmy walizki i… no wiecie – mówił Max drapiąc się po głowie.
- Jakbym skądś to znał – odparł Liam i zaczęli się śmiać.
Weszli do kuchni i George nalał wszystkim zimnego brzoskwiniowego soku. Po chwili do pomieszczenia zawitała reszta zespołu i rodzeństwo przywitało się z każdym. Tak, brunetka przytuliła nawet Loczka.
- Naprawdę miło was widzieć – Seev uśmiechnął się szeroko wpatrując się w przyjaciółkę – Wolelibyśmy, żeby odbyło się to w bardziej przyjemnym miejscu, niż kuchnia, ale nie narzekam.
- Max wspomniał, że wróciliście z trasy – zaczął grzecznie Liam – Jeśli chcecie odpocząć, to…
- Nie, nie! Zostańcie. To żaden kłopot – odezwał się Nathan – A co do trasy, to takie dwutygodniowe tourne po Azji. Męczące, ale również przyjemne. Sam wiesz.
- O tak, to potrafi dać w kość. A byliście w tej restauracji… Em, jak to…
- W tej, gdzie są najostrzejsze dania na świecie? – ożywił się Tom – Masakra! Przez dwa dni chodziłem z butelką mleka!
- Haha, skąd ja to znam! Niall brał kąpiel mleczną – odparł Payne i wszyscy zaczęli się śmiać.
Dziewczyna uśmiechnęła się bardziej do siebie. Myślami błądziła nad tym, jaka będzie ich reakcja na to wszystko. Tyle się wydarzyło podczas ich nieobecności…
- A ty, Ania? Co tak zaniemówiłaś? – dopytywał Max.
- I co to za koperta? – dodał jak zwykle podejrzliwy Tom.
- My… Przyszliśmy właśnie w tej sprawie – zaczął Payne.
- Tak, chcieliśmy, żebyście dowiedzieli się o tym od nas, a nie z gazet. To by było nie fair wobec was – powiedziała odważniej i przysunęła kopertę na środek stołu.
- Tajemnicza sprawa – zaczął mulat marszcząc czoło.
Nathan chwycił nóż i zgrabnie przeciął biały papier. Wyciągnął ze środka kredową kartkę i przeleciał wzrokiem po zapisanym tekście.
- Naprawdę?! – krzyknął głosem pełnym emocji.
- Co tam jest? Pokaż to! – Tom podszedł do przyjaciela i zabrał mu papier – Osz w mordę. Jesteście rodzeństwem?!
Zapadła cisza, podczas której chłopcy wymieniali ze sobą zdziwione oraz zszokowane spojrzenia. Liam ścisnął pocieszająco dłoń siostry, dodając jej otuchy. Denerwowała się. Nie chciała, żeby pomyśleli o niej źle, że zrobiła coś wbrew im.
Ciszę przerwał Nathan, który zauważył w kopercie drugą kartkę.
- Może najpierw porozmawiajmy o…
- Clara Payne – przerwał jej Sykes i spojrzał na nią wzrokiem, z którego nic nie dało się wyczytać.
Dziewczyna wyprostowała się i westchnęła cicho.
- Przepraszam, że tak nagle spadają na was te dwie informacje. Dowiedziałam się w ten sam dzień, kiedy Jess chciała zrobić ze mnie i Jay’a rodzeństwo – mówiąc to popatrzyła w jego kierunku – Lecz nic nie było tak naprawdę pewne. Po tej strzelaninie omyłkowo zbadano nasze materiały genetyczne i… prawda wyszła na jaw. Osiemnaście lat temu w tym samym szpitalu miała miejsce ewakuacja, podczas której zaginęłam. Pani Lena znalazła mnie w parku, a ja całe dotychczasowe życie myślałam, że rodzice mnie porzucili – spuściła wzrok – Naprawdę przepraszam was, że od razu nie zadzwoniłam. Tyle się wtedy wydarzyło…
- Nie przepraszaj nas – odezwał się do tej pory milczący McGuiness – Po naszej kłótni wyjechaliśmy w trasę, więc też nie mieliśmy czasu, żeby się z tobą skontaktować, pogadać…
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, tym samym zapominając o wszystkim, co było złe.
- On ma rację – zaczął Seev – W twoim życiu dużo się wydarzyło, w naszym też… Nie mamy do ciebie żalu, że nic nam nie powiedziałaś.
- Zrobiłaś to teraz, w najwłaściwszy dla tej całej sytuacji sposób – dodał Tom obejmując przyjaciółkę.
- Kamień z serca – powiedziała, a na jej ustach zagościł szczery uśmiech ulgi.

- Kiedy będziecie mieć chwilę, dzwońcie i piszcie. Zorganizujemy jakieś spotkanie – Tom uśmiechnął się poklepując nowego znajomego po plecach. Kto by się spodziewał, że chłopak przypadnie im do gustu.
Po jakiejś godzinie rodzeństwo postanowiło wracać. Rozmowa z nimi była naprawdę wyczerpująca, a chłopcy i tak byli zmęczeni po tej dwutygodniowej trasie. Wypytywali ich, jak dokładnie się o tym dowiedziała, jak wyglądało jej pierwsze spotkanie z rodzicami i naprawdę szczerze cieszyli się z tego, że przyjaciółka odnalazła w końcu swoją rodzinę. W trakcie ożywionej rozmowy Clara i Jay udali się do pokoju Loczka, by na spokojnie porozmawiać. Ten wciąż usiłował przekonać ją do tego, że mogą dać sobie drugą szansę i wszystko się ułoży. Lecz odpuścił, gdy dziewczyna oświadczyła mu, że jest już kimś zainteresowana. Obawiając się jego reakcji, gdy dowiedziałby się, o kogo chodzi, postanowiła wyjawić mu, z kim się spotyka. Nie był zły. Po prostu zrozumiał, że miał swoją szansę. Postanowili się więcej o to nie kłócić. Nie zapominać o tym, co było i zostać przyjaciółmi.
Pożegnali się czule z wszystkimi i opuścili dom zespołu. Wchodząc na chodnik Clara zauważyła skądś znajomą jej postać zmierzającą w ich kierunku. Zatrzymała się i odczekała, aż zbliży się na tyle, by ją skojarzyć. Uśmiechnęła się szeroko.
- Liam, nie czekaj na mnie. Wrócę wieczorem – powiedziała i ruszyła w przeciwnym kierunku.
- To do zobaczenia! – pożegnał się z siostrą i wrócił do domu.
Tajemnicza postać wyostrzyła wzrok i z uwagą przyglądała się znajomej osobie. Gdy podeszła wystarczająco blisko przyspieszyła kroku i wpadła dziewczynie w ramiona.
- Ania! Nie masz pojęcia, jak się cieszę! Gdzie się podziewałaś? Muszę ci tyle opowiedzieć!
- Jak miło cię widzieć… - powiedziała ze łzami w oczach tuląc się do przyjaciółki – Masz rację, musimy porozmawiać – odsunęła ją od siebie i spojrzała w brązowe lśniące oczy.
- To co, idziemy na lody – chwyciła brunetkę pod rękę i ruszyły w kierunku centrum.

- Na początku, to ja chciałabym cię bardzo przeprosić…
Clara kończyła opróżniać swój pucharek pełen kremowego puchu. Zastanawiała się nad tym, jak to wszystko powiedzieć Patrycji, lecz nie spodziewała się spotkać ją tak szybko. Znowu ogarnęło ją to poczucie winy, którego doświadczyła przy kuchennym stole z białą kopertą w ręku.
- O – zdziwiła się podnosząc wzrok – Jestem ciekawa za co – uśmiechnęła się szeroko.
- Za to, że od dłuższego czasu nie dawałam oznak życia… Chłopcy, ty… Tak wiele się wydarzyło, a ja nie potrafiłam zachować podzielności uwagi i dbać o przyjaźnie… Wybaczysz mi? – zakończyła wypowiedź patrząc na dziewczynę.
- Nie wybaczę ci, bo nie mam czego. Przecież się na ciebie nie gniewam! – powiedziała radośnie i opadła na oparcie fotela – Ja mogłabym posądzać siebie samą o identyczne zachowanie, bo także przestałam się z tobą kontaktować. Ale uwierz, że u mnie też wiele się wydarzyło i nie da się być w centrum uwagi i o wszystkim pamiętać. To normalne – posłała jej kolejny uśmiech.
- Uh – westchnęła – Dobrze to słyszeć – odpowiedziała rozluźniając spięte mięśnie twarzy. Byłam dziś u chłopaków i martwiło mnie to samo. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że rozumiecie.
- No to teraz opowiadaj, co takiego się u ciebie działo – zapytała bez ogródek i opierając brodę na splecionych dłoniach wsłuchała się w długą, lecz ciekawą opowieść przyjaciółki.


- Jeszcze jeden… Jeszcze… Cicho… Jeszcze krok…
Miała wrócić do domu wieczorem – tak przynajmniej powiedziała. Tak też myślała! Ale, jak to bywa z kobietami, pogaduchy czasem mogą się przedłużyć o godzinę, dwie… lub cztery. Kiedy ostatni raz zerknęła na zegarek była 23:47. Niedobrze. Kiedy Zayn zapytał, o której będzie odpisała, że za godzinkę, może więcej. Była wtedy 21:00.
Skradała się na palcach, najciszej jak tylko mogła do swojej sypialni. Nie chciała budzić Malika i tłumaczyć się pół nocy, dlaczego tak późno wróciła. Zresztą, ciekawe, czy mężczyźni zawsze dotrzymują obietnic i wracają o ustalonej porze…
Wstrzymała oddech, chwyciła za klamkę… i usłyszała chrząknięcie, które o mało nie zwaliło jej z nóg. Odwróciła się wiedząc, co ją czeka. Światło wydobywające się z pokoju obrysowało sylwetkę chłopaka, który opierał się o futrynę z założonymi na nagiej piersi rękami.
- Czyli… nie odłożymy tego do jutra? – zapytała z rezygnacją w głosie marszcząc nos. Chłopak w odpowiedzi uniósł jedynie brwi do góry – Uh… Wezmę tylko prysznic – westchnęła i ruszyła w stronę łazienki.
Po kilkudziesięciu minutach, pachnąca czekoladowym żelem do kąpieli, Clara siedziała na łóżku pana ATerazSięTłumacz. Nie odezwał się słowem, tylko siedział na swoim fotelu i patrzył na nią obojętnym wzrokiem. Denerwowało ją to, lecz wiedziała, że o to właśnie mu chodzi.
- A więc – zaczęła, postanawiając, że nie da się wciągnąć w żadne jego gierki. Jest zmęczona, powie mu, jak było i pójdzie spać, bez względu na to, co sobie pomyśli, bądź zrobi – Poszłyśmy w kilka miejsc, o których nie miałam pojęcia. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, co się działo, kiedy się nie widywałyśmy no i zajęło to trochę czasu. Wybacz, nie planowałam tego. Po prostu… Kiedy Patrycja coś opowiada, aż chce się jej słuchać, uwierz. Musiałyśmy jakoś nadrobić ten czas, a teraz obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy w kontakcie. Częściej, lub rzadziej, ale jedna drugiej nie zostawi…
- Martwiłem się – przerwał, podchodząc do niej – Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni i może dramatyzuję, ale…
- Uspokój się głuptasie. Nie ucieknę ci, zresztą nie pozwoliłbyś na to – uśmiechnęła się zadziornie i czule wpiła się w jego usta. Zdezorientowany chłopak rozluźnił się i objął dziewczynę w talii.
- Kocham cię Claro – wyszeptał odsuwając ją od siebie i patrząc w te lśniące piwne oczy.
W końcu wyznali sobie uczucia. Kilka dni temu, wieczorem, kiedy po raz drugi leżeli na kocu na tyłach domu i wpatrywali się w gwiazdy. Uznali, że to będzie ich ulubione odtąd zajęcie. Pocałował ją spojrzał w oczy i powiedział to. Wyznał jej, że kocha, że pragnie i nie zostawi, bo tak mówi mu serce.
- Ja ciebie też kocham głuptasie – odpowiedziała i zaczęła się słodko śmiać na widok miny chłopaka.
- Nie nazywaj mnie głuptasem – pokazał jej język i dołączył do dziewczyny.
- Chodź spać głu…  Khm, skarbie – poprawiła się, gdy ten spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Masz szczęście, bo za trzeciego głuptasa zrzuciłbym cię w nocy kilka razy z łóżka.
- A ty za to nie miałbyś się czym przykryć!
- Dobra, wygrałaś – powiedział z szerokim uśmiechem i cmoknął dziewczynę w policzek – Dobranoc.
- Niech ci będzie – odparła – Dobranoc.
Wtuliła się w ciało mulata i uśmiechnęła w duchu. Była szczęśliwa i wiedziała, że to się nie zmieni. Można by rzec, że postępuje źle, że przecież tyle spotka ją przeciwności, że… Ale ona czuła całą sobą, że póki Zayn jest przy niej, niczego nie musi się bać.
Mulat pocałował brunetkę w czubek głowy i przymknął oczy. Czuł, jakby obejmował właśnie cały swój świat. Dla tej dziewczyny się zmienił, ta dziewczyna go zmieniła i przy tej dziewczynie chce i będzie się budził do końca życia. Nie pozwoli, by cokolwiek stanęło im na drodze do szczęścia.
Z tymi pozytywnymi myślami, wtuleni w siebie zasnęli.

__________
Witajcie!
Dzisiaj wtorek, ale dodaję go, bo naszła mnie jeszcze wena ;)
W rozdziale jest chyba wszystko, urywane rozmowy, podróże w czasie, wspomnienia, starzy przyjaciele, romanse.. Może trochę Wam namieszam takim rozdziałem, ale to nic, następny wszystko wyprostuje :*
Dziękuję wszystkim, wszystkim i jeszcze raz wszystkim! Poprzedni rozdział miał chyba rekordową liczbę wyświetleń w tak krótkim czasie! Niesamowici jesteście.
Nie rozpisuje się więcej, jeszcze tylko dedykacje dla poprzednich komentujących, których kocham i uwielbiam i im dziękuję! :3
Neva, Natiś*, Queen of The Night (o ile nic nie pomyliłam i dobrze odczytałam :o jeśli tak to przepraszam! ), Patrycja i Mrs. Hemmings.
Dziękuję po raz setny, ale jest za co! Więc do następnego! :*




♥♥♥

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 70

6 komentarzy:
               Następnego dnia Blake obudziła się dosyć późno. Tak, tę noc także spędziła w domu zespołu, lecz już w swoim łóżku. Samo badanie zajęło kilka minut. Pielęgniarka połaskotała ich patyczkiem higienicznym wewnątrz jamy ustnej i powiedziała, że za dwa tygodnie powinny być wyniki. Ich rodzice także oddali swoje próbki, by mieć twardo na papierze, że Ania jest ich córką. Poza tym to było potrzebne do dokumentacji, zmiany imienia i miejsca zamieszkania…
Po opuszczeniu szpitala rodzeństwo postanowiło wybrać się na spacer, zwiedzić trochę zapomniane zakamarki Londynu. Wiele przy tym rozmawiali, nadrabiając osiemnaście lat rozłąki. Powoli i stopniowo Ania zaczęła oswajać się z myślą, że po śmierci pani Leny nie jest sama, ma rodzinę i ukochanego brata. Natomiast Liam przyzwyczajał się, że do jego rodziny dołączyła dziewczyna, z którą o wszystkim może porozmawiać. Martwił go fakt, co zrobią media, gdy się dowiedzą. Ale odsuwał te myśli do momentu spotkania się w czwórkę z rodzicami
               Dziewczyna opuściła ciepłe łóżko i udała się do łazienki, by umyć twarz. Włożyła później zabrane wczoraj czyste ciuchy z domu i zeszła do kuchni. Ostatnio coraz częściej miewa myśli dotyczące sprzedania swojego „rodzinnego” mieszkania. Myślała, że chłopcy zgodzą się, żeby zamieszkała z nimi, ale oczywiście nie była niczego pewna. Stwierdziła, że odłoży tę rozmowę na inny dzień i uśmiechnęła się na widok brata.
- Cześć śpiochu – przywitał ją brat – Wyspana? – zapytał nalewając wrzątku do jej ulubionego kubka.
- O tak, w końcu odżyłam – odpowiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu – Tylko mi nie mów, że reszta jeszcze w łóżkach?! – powiedziała zaskoczona unosząc brwi.
- Z tego co wiem, to Niall, Lou i Harry pojechali do studia, na jakieś zdjęcia. My zostaliśmy, bo mieliśmy tę sesję wcześniej – wyjaśnił Payne.
- Rozumiem – odpowiedziała zamyślona. Zaczęła zastanawiać się, czy przypadkiem nie zakraść się do pokoju Zayn’a i nie zrobić mu ekstremalnej pobudki brutalnie zdzierając z niego kołdrę. Uśmiechnęła się chytrze, lecz na myśl przyszedł jej widok śpiącej twarzy chłopaka, która wyglądała wtedy naprawdę rozbrajająco. Odpuściła sobie ten pomysł i dała mu szansę na wyspanie się.
- Zabawmy się w zgadywanki. Ja zaczynam i mówię o czym myślisz. Jeśli zgadnę, to zmywasz po śniadaniu – powiedział Liam i kontynuował nie czekając na zgodę siostry – Zastanawiasz się, czy Zayn jeszcze śpi i jeśli tak, to czy go nie obudzić. Mam rację? – zapytał uśmiechając się do siebie.
- Co?? – wydusiła patrząc na niego z brwią uniesioną prawie do sufitu – Skąd ty… Ej, nie jesteśmy bliźniakami, więc nie masz zdolności telepatycznych – powiedziała wytykając mu palec i mrużąc podejrzanie oczy.
- Nie zmieniaj tematu – pokazał jej język i znowu się uśmiechnął. Nie dziwiła się, że miał tyle fanek, ten uśmiech naprawdę rozbrajał i kładł na kolana – Gwarantuję ci, że jeśli tylko się obudzi zejdzie tu i zapyta o ciebie. A kiedy cię tu zobaczy urwie w pół zdania i się speszy.
- Co ty taki jasnowidz, co?
- Trening czyni mistrza – odpowiedział i przystawił do ust kubek z gorącym napojem.
Ania zrobiła to samo i zaczęli zastanawiać się, co zrobić na obiad. Bo – jak to ujął Liam – znając życie koło południa wróci Głodna Trójca i zacznie szperać po garnkach. Nagle usłyszeli trzaśnięcie drzwiami i energiczne kroki po schodach.
- Siemka, nie wiesz przypadk… O, cześć – Zayn wpadł do kuchni i zaciął się na widok siedzącej przy stole dziewczyny.
Liam udał, że chce się napić i zasłaniając usta kubkiem zaczął cicho chichotać. Ania posłała mu groźne spojrzenie karcąc go, żeby przestał. Odwróciła się w kierunku mulata i uśmiechnęła niepewnie, starając się nie zerknąć na nagi tors chłopaka. Jej policzki pokryły jasnoróżowe plamy, gdy wpatrywała się w jego kości policzkowe i kilkudniowy zarost. Gdyby nie to, że właśnie siedziała, kolana już dawno by się pod nią ugięły.
- Wyspany? – wydukała starając się opanować zmieszanie. Co się z nią działo? Jakoś wczoraj podczas powrotu do domu normalnie z nim rozmawiała, a teraz? Ledwo trzymała się stołu, gdy jego czekoladowe oczy na nią patrzyły.
- Nie bardzo – mruknął marszcząc przy tym słodko nos, a Ania tylko błagała w myślach, żeby przestał się tak zachowywać. Podszedł do lodówki i nalał sobie do szklanki mleka – Nie miałem się do kogo przytulić – powiedział tonem ociekającym pożądaniem tak, by tylko ona mogła to rozszyfrować i spojrzał na nią. Blake zaczęła się krztusić. Liam starał się nie wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna popatrzyła na niego i zrozumiała, że się z nią bawi. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Zayn zamoczył usta w zimnej cieszy nie spuszczając z niej wzroku. Była taka słodka, kiedy się złościła i udawała, że jego gierki wcale na nią nie działają - Wszystko w porządku? – zapytał patrząc, jak dziewczyna ociera sobie usta wierzchem dłoni.
- W jak najlepszym – odparła z najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki mogła się zdobyć.
- Zastanawialiśmy się, co zrobić na obiad – odezwał się Payne ratując siostrę przed kompromitacją, na co ta podziękowała mu pełnym wdzięczności spojrzeniem.
- Może makaron z sosem – rzucił propozycję Zayn.
- Co ty na to? – zapytał Liam rozkładając zachęcająco ręce.
- Może być.
 We trójkę zaczęli przygotowywać posiłek i po pół godzinie wszystko było już gotowe. Po zjedzeniu obiadu Ania – która cały czas unikała wzroku mulata – pozmywała i udała się do swojego pokoju. Dochodziła 13:00. Opadła na łóżko i wpatrywała się w ciepłe promienie słoneczne, które padały na jej stopy. Leżała tak chwilę w samotności, gdy usłyszała kroki po schodach. Założyła ręce za głowę i zaczęła liczyć.
- 3… 2… 1…
Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł nie wiadomo z czego zadowolony Zayn. Uśmiechnął się uwodzicielsko, podszedł do łóżka i wspiął się na nie, po czym podpełzł do dziewczyny i podpierając się na rękach zawisł nad nią zbliżając do niej swoje usta. Spodziewała się, że to on, ale nie przeszło jej przez myśl, że wejdzie w ten sposób. Oszołomiona zachowaniem chłopaka znalazła w sobie resztki zdrowego rozsądku i przyłożyła dłoń do jego torsu zatrzymując go. Malik zaskoczony przerwał czynność i przyglądnął jej się przekręcając na bok głowę.
- Wszystko w porządku? – zapytał nie wykonując żadnego ruchu.
- Miałam zamiar pytać o to samo – odpowiedziała starając się opanować drżenie głosu spowodowane zachowaniem mulata.
Pogubiła się. Jednego dnia potrafi normalnie z nim rozmawiać, jak z przyjacielem, a następnego nie może wydusić przy nim słowa.
- Nie rozumiem…
- Co to miało być? – zapytała przerywając mu – To w kuchni?  Nie musisz upokarzać mnie przed moim bratem, on wie, jak potrafisz na mnie działać – warknęła wyswobadzając się z jego objęć.
- Oh, wybacz – powiedział spokojnie siadając na łóżku – Po prostu obudziłem się z wyśmienitym humorem, a ty jesteś taka urocza kiedy się złościsz…
- Wychodziłeś na zewnątrz? – zapytała znienacka wskazując palcem okno – Bo chyba cię przygrzało.
Chłopak rzucił jej irytujące spojrzenie i podszedł do niej.
- Wybacz mi. Postaram się panować nad tą moją chwiejnością nastrojów – mówił Zayn, a dziewczyna patrzyła na niego szczęśliwym wzrokiem. Tak, właśnie Zayn Malik przyznał się przed nią do błędu i ją przeprosił. On naprawdę się zmienia… - Ale twoja mina, kiedy powiedziałem, że nie miałem się do kogo przytulić – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Przestań – odepchnęła go śmiejąc się – Więcej tak nie rób – pogroziła mu palcem – Chyba, że jesteśmy sami, to… czasem – dokończyła czując, że się rumieni.
- Haha, okej wstydnisiu – powiedział całując ją w policzek – Ja muszę wyjść, załatwić jeszcze parę spraw, a równo o 18:30 zabieram cię na spacer – zakomunikował i wyszedł.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową. Co on w sobie miał, że tak się przy nim zachowywała? W jednej chwili potrafił zmienić nastrój swoją osobą i sprawiał, że rozpływała się patrząc na tę jasnobrązową twarz pokrytą zarostem i te oczy w odcieniu mlecznej czekolady…
Stop. Owszem, jest przystojny i czasem perfidnie to wykorzystuje, ale nie przesadzajmy. Nie będzie się nad nim zachwycać, jak jakaś wielka fanka marząca tylko o spotkaniu go i ślubie z nim z jego zgodą, czy bez.
Wyszła z pokoju i zeszła do salonu, gdzie spotkała czwórkę rozleniwionych chłopaków. Przysiadła się do nich i wspólnie zaczęli oglądać telewizję w międzyczasie robiąc przerwy na jakieś przekąski.
Po kilku godzinach rozmów i śmiechu – bo przy tych chłopakach bez tego się nie obejdzie – Na zegarze wybiła 17:00. Ania skierowała się do łazienki na górze, wzięła prysznic i stanęła przed szafą zastanawiając się, co na siebie włożyć.
Spacer.
Nie wie gdzie pójdą, ani co będą robić. Jedyne, czego może być pewna, to ciepła noc. Dzisiaj pierwszy sierpnia, więc nie powinno być chłodno. Włożyła zwiewną kwiecistą sukienkę z krótkim rękawem. Na łóżku przygotowała sobie dżinsową katanę w odcieniu jasnego błękitu i podeszła do lustra, by spiąć swoją niesforną grzywkę. Rzęsy delikatnie przejechała tuszem i zadowolona z efektu końcowego usiadła na miękkim materacu. Zaczęła nerwowo przebierać palcami. Była 18:15, a Zayn nadal nie wrócił. Zapomniał o tym, że się umówili? Że zabiera ją na randkę? Zaraz, jaką randkę!
- Nie, to tylko spacer – westchnęła i podniosła się, by nerwowo wędrować po pokoju.
Zaczęła mieć wątpliwości. To bez sensu. Na pewno miał jakieś ważne spotkanie, które się przedłużyło. Nie przewidział tego, a jest tak zajęty, że nie ma jak napisać jej wiadomości z odwołaniem spotkania. Westchnęła żałośnie i zaczęła ściągać z siebie lekki materiał sukienki, gdy do pokoju z hukiem wpadł Zayn.
- Gotowa? Jejku, wszystko w porządku? – zapytał widząc brunetkę leżącą na ziemi ze zsuniętą sukienką do kolan. Podbiegł do niej i pomógł stanąć na nogi.
- Tak, przestraszyłeś mnie trochę – odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
- Co jest tak zabawne? – dopytywał równocześnie pomagając jej założyć sukienkę.
- Dosłownie, zwalasz mnie z nóg – odpowiedziała i obydwoje zaczęli chichotać.
- To co, możemy iść?
- Tak – odparła wkładając kurtkę i wyszli.

               Zawiesiła przez chwilę swój wzrok na wiklinowym koszyku, który Zayn trzymał w swojej lewej ręce, lecz postanowiła poskromić swoją ciekawość. Gdyby chciał, to by jej powiedział. Zaczęła zastanawiać się, co może znajdować się w środku. Może jakiś malutki szczeniaczek, którego jej kupił. Nie, tylko nie to. Nie miała czasu na zwierzaka, a kiedy spojrzy w jego śliczne malutkie oczęta nie będzie miała serca, żeby odmówić. A może któryś z jego znajomych ma dzisiaj urodziny i idą na imprezę z tej okazji? O nie, nie była w nastroju na kolejne wydarzenie w jej życiu, którym miało być poznanie dziesiątki nowych osób. Chciała odpocząć od bycia w centrum uwagi. Nie, żeby poznanie swoich rodziców było czymś męczącym. Jeszcze raz zerknęła w kierunku koszyka.
- Chcesz wiedzieć, co tam mam? – zapytał mulat patrząc na nią błyszczącymi oczami.
Dochodziła godzina 19:00 i słońce powoli zmierzało w stronę horyzontu, by za ponad godzinę za niego zajść. Lubił tę porę dnia. Było chłodno, spokojnie. Można gdzieś pójść, pomyśleć. Ale nie dzisiaj. Teraz miał ważniejszą sprawę na głowie i tylko o tym myślał. Jak zareaguje? Zgodzi się na to? A może okaże się, że nawet nie będzie chciała tam wejść? Zbyt wiele obaw i pytań.
- Nie! Nic mi nie mów! Wytrzymam – odpowiedziała unosząc do góry dłonie i zrobiła zdeterminowaną minę.
- I tak bym ci nie powiedział – odparł mrużąc słodko oczy – Zapomnij o koszyku i o tym, co będzie później. Skup się na tym, co jest teraz – uśmiechnął się odchylając głowę do tyłu.
Dziewczyna patrzyła, jak klatka piersiowa chłopaka powoli wędruje do góry, gdy ten nabierał chłodnego, już sierpniowego powietrza. Postanowiła odpuścić rozwiązywanie zagadki tajemniczego koszyka i poszła w ślady chłopaka. Pomogło. Zrelaksowała się i przestała myśleć o tym, co się wydarzy.
Spokojnym krokiem szli jeszcze prawie godzinę, dużo rozmawiając. W końcu obydwoje zachowywali się normalnie i nikt nikogo nie onieśmielał. W pewnym momencie chłopak nerwowo ścisnął dłoń dziewczyny, którą trzymał przez cały czas.
- Wszystko w porządku? – zapytała podnosząc wzrok.
- Tak – uśmiechnął się nerwowo – Chodźmy – dodał i pociągnął za sobą dziewczynę.
Przyglądała mu się przez chwilę, czekają na jakąkolwiek zmianę na jego twarzy. Gdy niczego takiego nie zauważyła spojrzała przed siebie i znieruchomiała. Rozchyliła usta i otworzyła szerzej oczy. Chłopak również się zatrzymał i pilnie ją obserwując wyczekiwał reakcji.
Nawet nie zauważyła, kiedy weszli na ulicę, przy której znajduje się ten obiekt. Ale nawet gdyby, to czy domyśliłaby się tego? Nie, z pewnością nie.
Nad olbrzymią szklaną ścianą górował intensywny czerwony napis MANCHESTER UNITED. A jeszcze wyżej znajdowała się ogromna stalowa konstrukcja, nadająca stadionowi niepowtarzalny charakter.
- Idziemy? – zapytał z nutką radości na widok twarzy dziewczyny, która wyrażała zaskoczenie, lecz również radość.
Zayn przerwał jej oszołomienie i dziewczyna spojrzała na niego z jeszcze większym zdziwieniem.
- Do… środka? – wydukała, nie mogąc w to uwierzyć.
- Chodź – szepnął jej do ucha i ruszyli w stronę wejścia.
Towarzyszyło im niesamowite uczucie, kiedy zbliżali się i następnie wchodzili do tego ogromnego obiektu. Człowiek czuł się naprawdę mały, gdy znalazł się obok takiego giganta. Blake nie miała pojęcia, gdzie chłopak ją prowadzi, ale zaufała mu i nie zadawała żadnych pytań. Nawet gdyby chciała, to nic nie przeszłoby przez jej gardło, bo zachwyt sprawił, że zaniemówiła.
Po drodze mijali sklep z pamiątkami, w którym wszystkie figurki, szaliki i koszulki miały przynajmniej jeden charakterystyczny znak, przypominający o tym, że kupiono je właśnie tutaj, na Old Trafford. Jej uwagę przykuło również muzeum, gdzie kumulowała się historia tego klubu i drużyny Czerwonych Diabłów.
W pewnej chwili Malik uśmiechnął się do niej i otworzył ciężkie metalowe drzwi. Ochroniarz przy nich kiwnął głową na ich widok i weszli do środka. W ciszy pokonali kilka zakrętów i znaleźli się w tunelu, wyprowadzającym piłkarzy na murawę. Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, gdy pomyślała, co za chwilę się wydarzy. Minęła niecała minuta, kiedy uderzyła w nich wielkość i wspaniałość stadionu. Przeszli dalej i stanęli przed boczną białą linią wyznaczającą granice boiska.
- Zdejmij buty – uśmiechnął się Zayn i zaczął rozwiązywać swoje sznurówki.
Brunetka zmarszczyła czoło w wyrazie zdziwienia, lecz gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez mulata słów, zdjęła ze stóp swoje beżowe baleriny i odłożyła je na bok. Już miała przestąpić przez białe wapno, lecz chłopak powtrzymał ją łapiąc za rękę.
- Poczekaj, tak tego nie zrobisz – powiedział cicho. Ania spojrzała na niego dziwnie – Zamknij oczy – kontynuował stając za dziewczyną i zasłaniając jej twarz dłońmi – Wyobraź sobie, że stadion wypełniony jest po brzegi. Na zegarze 73 minuta. Kibice skandują twoje imię, uwielbiają cię. Zawiązujesz sznurek od spodenek, by wygodnie na tobie leżały. Trener daje ci ostatnie wskazówki, co masz zrobić, by doprowadzić drużynę do zwycięstwa. Mężczyzna obok ciebie podnosi tablicę, na której na zielono błyszczy numer twojej koszulki. Podnosi się jeszcze większy gwar, gdy przybijasz piątkę z kolegą schodzącym z boiska. Schylasz się, by pocałować murawę – to twój rytuał. I robisz ten krok…
Dziewczyna bardzo uważnie wsłuchała się w jego słowa i poczuła to. Miała wrażenie, że znajduje się w środku ważnego meczu, że wszyscy na nią czekają. Zdawało jej się, że czuje na plecach oddech trenera, a tak naprawdę, było to powietrze wypuszczone z płuc mulata, który napawał się zapachem jej włosów. Wyprostowała się i powoli przeniosła prawą nogę na boisko, przekraczając białą linię. Poczuła, jak mrowienie przyjemnie rozchodzi się po całym jej ciele, począwszy od palców u stopy i kończąc na czubku głowy. Uradowana otworzyła oczy, z których w tej chwili dało się wyczytać tylko i wyłącznie szczęście, odwróciła się w stronę chłopaka, chwyciła go za rękę i pociągnęła go za sobą biegnąc po murawie, a ten zdążył jedynie wydać krótki okrzyk. Brunetka zatrzymała się i obracając się wokół własnej osi powiodła wzrokiem po trybunach. Całe były czerwone. Na jednej z nich widniał ogromny biały napis głoszący nazwę drużyny.
- Podoba ci się? – szepnął jej na ucho Zayn. Dziewczyna aż podskoczyła, wyrwana z zamyślenia.
- Tak! Jest fantastycznie, cudownie… pięknie! – powiedziała z entuzjazmem malującym się na jej twarzy.
- Chodź – chwycił jej dłoń i zaprowadził na sam środek boiska, gdzie rozłożony był miękki brązowy koc, a wokół niego gdzieniegdzie porozstawiane były grube, różnej wielkości czerwone oraz żółte świece na czarnych podstawkach, by swoim woskiem nie zabrudziły pieczołowicie przygotowanej murawy.
Ania westchnęła z zachwytu. Zrobiła to kolejny raz, odkąd tylko stanęła przed tym stadionem. Usadowili się wygodnie na kocu i brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Zayn, jesteś niesamowity! Widok tego stadionu… kiedy jest tak cicho i tak pusto…
- Jeśli się wsłuchasz, usłyszysz krzyki i doping kibiców – puścił jej oczko.
Ania zerknęła w prawo. Miał rację. Z początku się tego nie słyszy, lecz przymykając oczy wyobrażasz sobie ten tłum, szaliki, flagi…
- Jesteś niesamowity – odparła przybliżając się i całując jego policzek. Broda delikatnie połaskotała ją po skórze, co tylko wywołało u niej uśmiech.
- Najważniejsze, że ci się podoba – odpowiedział i otworzył koszyk – Wciąż chcesz wiedzieć, co tam mam? – uniósł brwi robiąc tę niewinną minę. Zadowolona brunetka spojrzała do środka i zobaczyła dwa szklane kielichy, wino i plastikowe pudełko wypełnione koreczkami: z serem, oliwkami, awokado...
- Chcesz mnie upić! – śmiała się.
- Nigdy w życiu – odpowiedział również się śmiejąc i otwierając bordowy napój zaczął opowiadać jej o swoim ulubionym klubie. Tymczasem Ania, nie wiedząc nawet kiedy, wyłączyła się i spojrzała w niebo. Nawet nie zauważyła kiedy się ściemniło. Na granatowym tle błyszczało tysiące gwiazd. Uwielbiała patrzeć w nocne niebo. Błądziła myślami i czekała tylko na jakąś spadającą gwiazdę, lub wędrujący po galaktyce sputnik. Gdy miała kilkanaście lat zawsze wychodziła na balkon i wpatrywała się w nie, by później sprawdzić w Internecie, jak się która nazywa, czy to przypadkiem nie jest planeta i jak znaleźć kolejne gwiazdozbiory… - Był też Steve Bruce. On to miał nóżkę. Zdobył trzy razy Mistrzostwo Anglii, trzy razy F.A. Cup. Wprowadzał spokój w drużynie i miał takie umiejętności taktyczne…
- Zayn…? – przerwała mu cicho, kładąc dłoń na jego kolanie. Dopiero teraz zauważyła, jaki był tej nocy pociągający. Krótkie, dżinsowe rybaczki z podwiniętą nogawką, biały t-shirt z atramentowym napisem Yes oraz rozpiętą koszulę w czerwono-granatową kratkę, której rękawy były podwinięte – Em… Wybacz, nie słuchałam się… - powiedziała cicho przygryzając dolną wargę.
- Nie, to ja chyba za dużo mówię – uśmiechnął się i podrapał w tył głowy. Był taki słodki…
- Po prostu… Podziwiam cię za to, ile wiesz o tym klubie, trenerzy, historia, zawodnicy, tytuły… Tyle, że ja nie za bardzo przepadam za Czerwonymi Diabłami…
- Wiesz, jak na nich mówią? – zapytał zaskoczony, ignorując co powiedziała wcześniej.
- Tak, lubię piłkę nożną – uśmiechnęła się na samą myśl o wieczornych seansach – Ale zespołu United jakoś nie specjalnie… Przepraszam cię. Nie chcę udawać, że cię słucham i przytakiwać na wszystko, co mówisz. Byłabym nieszczera w stosunku do ciebie.
- Dziękuję, że powiedziałaś prawdę – przysunął się do niej i spojrzał w oczy, w których odbijało się nocne niebo – Za to cię… - uciął przygryzając język – O, spadająca gwiazda!
- Gdzie! Gdzie!
Ania odwróciła się gwałtownie chcąc ją jeszcze zobaczyć. Malik odetchnął z ulgą. Za wcześnie na to. Nie może jej tego powiedzieć, jeszcze nie teraz. Musi być pewny, a licznik wskazywał 98%. Poczeka, nie zrobi niczego nie będąc w stu procentach pewnym…

- A patrz tam! Ta, ta, ta i ta są jak twoja twarz!
- Zayn, to prostokąt!
- Czepiasz się szczegółów. Trochę wyobraźni – odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, na co Ania dźgnęła go w bok.
Butelka po winie świeciła pustką. Praktycznie to wszystko zostało już opróżnione. A zakochani leżeli na środku Old Trafford wtuleni w siebie i patrzyli w gwiazdy. Dokuczali sobie nawzajem porównując gwiazdozbiory do danej części ciała. Lecz od dłuższej chwili Zayn zaprzestał tej czynności i wpatrywał się, jak dziewczyna z entuzjazmem rozpoznaje gwiazdy i planety. Był szczęśliwy, gdy miał ją obok. Z jej świecących oczu biła radość i podniecenie wywołane tym przeżyciem. Niepostrzeżenie przewrócił się na bok i oparł głowę na lewej dłoni. Drugą zaś delikatnie wsunął na jej talię. Minęła chwila, zanim rozentuzjazmowana opowiadaniem dziewczyna zauważyła działanie chłopaka. Obróciła twarz w jego stronę, a kąciki ust chłopaka nieznacznie powędrowały w górę. Za to jego oczy śmiały się do niej.
Przysunął się do dziewczyny i zbliżył swoje usta do jej warg. Odczekał chwilę, patrząc w jej źrenice, po czym subtelnie ją pocałował. Poczuł, jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Uśmiechnął się w duchu i ponownie musnął jej usta. Powoli przechodząc w coraz to bardziej zachłanne pocałunki, chłopak zmysłowo przygryzł dolną wargę brunetki. Ta zamruczała cicho i przysuwając się do niego przewróciła go na plecy sama prawie na nim leżąc. Jej ciemne włosy opadły na prawy bok, tworząc kurtynę. Uśmiechnęła się do siebie nie przerywając namiętnych pocałunków.
Znowu to robił. Kusiła go każdym spojrzeniem, każdym ruchem. Powstrzymywał się, lecz czasem przychodziła taka chwila, jak ta, kiedy po prostu musiał zatopić się w jej ustach. Chciał poczuć, że w jakimś stopniu jest jego częścią, że ona też tego pragnie. Bez zbędnego pośpiechu przesuwał palcami wzdłuż jej kręgosłupa rozkoszując się chwilą, kiedy ma ją tak blisko.
Nagle dziewczyna przerwała tę romantyczną chwilę orientując się, że jej dłoń jakimś dziwnym trafem znalazła się pod białą koszulką mulata, wodząc po jego brzuchu. Opanowała zmieszanie i dyskretnie ją stamtąd wyswobodziła.
- Wszystko w porządku? – zapytał Zayn oblizując swoje wiśniowe usta, które teraz jakby jeszcze bardziej nabrały tego koloru.
- Tak – odparła cicho z uśmiechem. Nie mogła na to pozwolić, jeszcze nie teraz. Przez to Zayn mógłby mieć później wyrzuty sumienia po tym, co jej powiedział. Nie chce tego, dopóki obydwoje nie będą pewni – Może po prostu wrócimy do domu? Zrobiło się chłodno.
- Dobrze – uśmiechnął się czule i ostatni raz pocałował ją w usta.
Z początku był zaskoczony jej zachowaniem. Lecz w miarę odzyskiwania trzeźwego umysłu po tej upojnej chwili zrozumiał, dlaczego tak postanowiła. Poczuł swego rodzaju dumę, bo teraz wiedział, że chciała tego samego, co on. Uśmiechnął się do siebie i włożył pustą butelkę do koszyka. Zabrali ze sobą wszystko i pod osłoną nocy wrócili do domu.

__________
W to upalne południe prezentuję Wam kolejny rozdział, który przybliża nas do epilogu.
Jestem pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Jesteście niesamowici! Naprawdę, uwielbiam Was i dajecie mi porządnego kopa motywacji :3
Ten rozdział dla Anonimka, który jako ostatni skomentował 69 rozdział. Jestem zaszczycona, że taki ktoś czyta moje opowiadanie i cieszę się, że skomentowałeś. Mam nadzieję, że rozdziały będą ci się podobać i cię czymś nie rozczaruję.
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy czytają i komentują i tym samym motywują!
Do następnego kochani! :*
Max George :3


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony