piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 62

6 komentarzy:
               Chłopak spojrzał na nią i poczuł, że to ta chwila. Teraz, musi to zrobić teraz. Kiedy usłyszał, że Jess podstępnie podmieniła wyniki i narobiła takiego szumu, nie chciał jej nic mówić. Nie chciał znowu ją mieszać w takie rzeczy, poza tym sam musiał jeszcze raz udać się do szpitala. Ale teraz, to co powiedziała po raz kolejny zmieniło postać rzeczy.
- Ania…
- Tak? – zapytała przenosząc wzrok na przyjaciela – Jejku, Liam. Co się stało? – dodała spostrzegając zakłopotanie na twarzy chłopaka.
- Nie chciałem robić tego dzisiaj. Kiedy powiedziałaś mi o tej sytuacji z Jess, chciałem dać ci czas – mówił podchodząc do szafki. Wyjął z niej kopertę i podszedł do Ani – Proszę. I bez względu na to, co postanowisz, ja zawsze będę cię wspierał.
Zaskoczona powagą sytuacji i nagłą zmianą nastroju, dziewczyna nie zdołała wykrztusić z siebie ani słowa. Nieśmiało wzięła kopertę i spojrzała na Liam’a ze strachem w oczach.
- Co… Co to jest?
Chłopak usiadł obok niej i złapał ją za rękę.
- Otwórz. I pamiętaj, nikt do niczego nie będzie cię zmuszał.
Dziewczyna, jak ośmiolatka pokiwała głową i powoli otworzyła kopertę. Dobrze, że Liam przy niej siedział, bo inaczej zemdlałaby. Bała się, a świadomość, że to może być absolutnie wszystko jeszcze bardziej ją przerażała. Wzięła głęboki wdech. Wyciągnęła kartkę. Rozłożyła ją. Zaczęła czytać…
- Liam… - szepnęła bardzo cicho.
- Wiem, to są tylko wyniki wstępne, lekarz powiedział, że muszę przyjść jeszcze raz, by to potwierdzić, ale… - przerwał, bo dziewczyna ścisnęła jego dłoń i spojrzała na niego.
- Liam… - z jej oczu pełnych łez dało się wyczytać wiele uczuć, lecz tym najważniejszym była rosnąca radość.
- Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, więc…
- Kocham cię! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję – Jestem w szoku! Ja… nie wiem, nie dociera to do mnie, ale…
- Ja ciebie też kocham, siostrzyczko – powiedział odsuwając ją od siebie na tyle, by móc spojrzeć w jej oczy.
- Nie wiem, czemu tak zareagowałam, nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, tyle złego dzisiaj odczułam, tyle złości i w końcu coś co…
- Zawsze tak nawijasz, gdy się stresujesz? – śmiał się.
- Tak! Myślę, że tak, chociaż nie wiem, ja… Nie wiem jak mam się zachować!
- Usiądź – uśmiechnął się szeroko Liam – Jeśli twoja podróż w poszukiwaniu rodziców jest aktualna, to możemy do nich jechać już teraz.
- Fakt, twoi rodzice… - powiedziała spokojniej.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko boję się, że to tylko sen. Jednego dnia dowiaduję się, że Jay to mój brat, a później że jednak nie i teraz się okazuje że my… A jeśli to pomyłka? Jeśli my nie mamy ze sobą nic wspólnego?
- Bo to jest pomyłka – powiedział i zaczął się śmiać na widok zdezorientowanej miny dziewczyny – Po tym zamieszaniu w szpitalu mieli tam niezły bałagan. Ja poszedłem po prostu na badania, by wykluczyć choroby genetyczne i wirusowe. To przypadek sprawił, że mój i twój materiał został poddany próbie zgodności.
- Czyli to jednak sen.
- Haha, też tak myślałem, kiedy usłyszałem to samo wczoraj z ust mamy – powiedział podchodząc do okna – Nie miałem pojęcia, że mama była w ciąży i że zrządzenie losu sprawiło, że zaginęłaś.
- A ja myślałam, że mnie porzucili… - powiedziała chowając twarz w dłonie – Nie mogę w to uwierzyć, nie mieści mi się to w głowie! Gdyby babcia Lena to słyszała…
- Wiem, że nic nie zastąpi ci twojej zmarłej babci – chłopak ukucnął przed Anią i złapał ją za ręce – Ale polubisz naszą babcię. Będzie chciała zrobić z ciebie księżniczkę, ale nie pozwolimy na to – puścił jej oczko prostując się.
- Co? Dlaczego?
- Miriam Payne, znana jako nasza babcia, jest kuzynką królowej Elżbiety, ówczesnej władczyni Wielkiej Brytanii. Ich ojcowie byli braćmi.
- O matko. Nieźle się wpakowałam.
- Nie mogą się doczekać, kiedy cię poznają. Rodzice i babcia…
- To dopiero jutro – uśmiechnęła się radośnie – Ale dzisiaj tyle się wydarzyło, że nie mam zamiaru puścić losowi tego płazem i od tak pójść spać.
- Co masz na myśli? – zapytał odwracając się w jej stronę.
- Jedziemy na zakupy! Czipsy, popcorn, piwko – zakomunikowała podnosząc się z łóżka – Uczcijmy to we dwójkę, póki nie zjawią się chłopaki i trzeba będzie im wszystko od początku opowiadać – puściła oczko do Liam’a.
- Dobry pomysł – przytaknął.
- Ale ja dzisiaj stawiam! Musze w końcu zdmuchnąć kurz z mojej karty kredytowej.
- Niech ci będzie, ale ja tankuję!
Pięć minut później rodzeństwo siedziało już w samochodzie.

               Wybiła 21:30, gdy Ania i Liam siedzieli w salonie i kończyli trzecią butelkę piwa, przegryzając je paprykowymi chipsami. Włączyli jakiś kanał muzyczny i rozmawiali na każdy możliwy temat.
- O! O! Daj głośniej! – powiedziała z entuzjazmem.
- Spokojnie, już! – śmiał się Liam szukając pilota.
Zrobił, o co prosiła siostra i w całym domu dało się słyszeć Maroon 5 – Sugar.
- Moja ulubiona! – krzyknęła radośnie i wskoczyła na stolik, by po chwili zacząć na nim tańczyć.
Liam uniósł brwi w geście podziwu i dołączył do niej. Alkohol zrobił swoje; dodał im odwagi i nowo upieczone rodzeństwo szalało, jak na kilkudziesięcio osobowej imprezie.
- My broken pieces, you pick them up. Don't leave me hanging hanging come give me some!
Liam nieco pochwalił się swoim talentem, śpiewając wersy piosenki, lecz Ania wcale nie była od niego gorsza:
- Your sugar yes please. Would you come and put it down on me!


- Hej, co się tam dzieje? - zapytał Louis wysiadając z samochodu.
Chłopcy właśnie wrócili z kina i nie byli zadowoleni widząc migające światła wewnątrz ich domu. I do tego ta głośna muzyka.
- Liam się nas pozbył i teraz urządza sobie imprezę? - powiedział zaskoczony Zayn.
- Chodźcie! Pokażemy im, jak się rozkręca imprezy! - krzyknął zachęcająco Niall i cała czwórka ruszyła w stronę domu.
- A... gdzie są wszyscy? - zapytał zdziwiony Harry rozglądając się po pokojach.
- Coś tu pusto, jak na imprezę. I  zbyt czysto.
- W salonie!
Weszli do pokoju i jakież było ich zdziwienie, gdy zobaczyli dwójkę przyjaciół tańczących na stoliku do kawy i w dodatku śpiewających.
- No! W końcu jesteście! - krzyknął Liam - Chodźcie!
Zayn szturchnął Louis'a i głową pokazał mu puste butelki po piwie, Przyjaciel zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową. Za to Liam sięgnął po jedną i zaczął tańczyć w rytm piosenki. Nie minęła minuta, a reszta chłopaków zrobiła to samo i wszyscy zaczęli się świetnie bawić. A najszczęśliwszą osobą wśród nich była Ania. Bała się dopuścić do siebie tę myśl, że mimo tych wszystkich chwil spędzonych z The Wanted i Jay'em, to właśnie teraz jest naprawdę szczęśliwa.

               Było grubo po północy, kiedy wszyscy upojeni alkoholem spali w salonie. Jedni na sofie, inni na dywanie, gdzie komu było wygodnie. Chociaż w tym stanie nikt pewnie nie zwracał uwagi na komfort. Dziewczyna ocknęła się i dotykając swojej głowy starała się przywołać wspomnienia. Rozglądając się po pokoju docierało do niej, dlaczego leży na niej Niall i skąd się wziął ten wszechobecny bałagan.
- Jeeej… Co za syf.
Wzrokiem odnalazła autora tych słów i podniosła się na łokciach.
- Louis? Jak się czujesz? – zapytała po cichu.
- Oj… ciężko – uśmiechnął się marszcząc nos – Mam ochotę rzucić się na moje łóżko i spać przez kolejnych dwanaście godzin – rozmarzył się.
- Uwierz, że ja też…
- To co, idziemy na górę? – zapytał ochoczo – Ty oczywiście zostajesz u nas. Dam ci jakąś moją koszulkę, myślę, że się zmieścisz – wystawił mi język.
- Bardzo śmieszne – odwdzięczyła mu się tym samym – Zostawimy ich tak tutaj?
Tomlinson podniósł się powoli..
- Chyba nie masz zamiaru wlec ich w takim stanie na samą górę – powiedział przechylając głowę.
- A masz pojęcie jacy będą nam za to wdzięczni? Gdy dowiedzą się, że to my zanieśliśmy ich do swoich łóżek i to dzięki nam mogli sobie spać w najlepsze?
Chłopak podrapał się po brodzie patrząc na śpiących przyjaciół.
- No w sumie masz rację. Zaprowadzimy ich na górę i położymy się spać.
- Zacznijmy od Horan’a – zaproponowała – Trochę mnie już gniecie – zaśmiała się cicho.
Louis chwycił go pod ręce i ostrożnie podniósł chłopaka, a gdy Ania mogła już swobodnie się podnieść, złapała go pod lewe ramię i powoli zaprowadzili go do swojego pokoju. Z Liam’em i Harrym poszło prościej, bo ich pokoje były na parterze, natomiast Zayn był taki ciężki, że ledwie dali sobie z nim radę na schodach.
- Uh – westchnął Louis – Nie mają pojęcia, co właśnie dla niech zrobiliśmy – powiedział puszczając mi oczko.
- Nie wiedziałam, że to będzie tak męczące – odetchnęła i rozmasowała sobie kark.
- Wystarczy tych dobrych uczynków, czas spać – uśmiechnął się przyjacielsko – Dobranoc.
- Dobranoc – odwzajemniła gest i odprowadziła go wzrokiem, póki nie wszedł do swojego pokoju.
Nie spiesząc się weszła do swojego pokoju. Przypomniała sobie, że Louis miał jej dać jakąś koszulkę, by mogła się przebrać, ale po zastanowieniu stwierdziła, że nie będzie go już dzisiaj nachodzić. Może znajdzie coś w pokoju, w którym kiedyś kilka dni pomieszkiwała. Z zamyślenia wyrwał ją jakiś stłumiony dźwięk. Odwróciła się i powoli wyjrzała z pokoju. Światło wydostające się przez uchylone drzwi jednego z pokoi wskazywało na to, że ktoś nie śpi. W normalnej sytuacji wróciłaby do łóżka i próbowała zasnąć, lecz dzisiaj chłopcy byli dość nietrzeźwi i mogliby całkiem przypadkiem wyrządzić sobie krzywdę w takich ciemnościach. Najciszej jak mogła zamknęła za sobą drzwi i na palcach przeszła kilka kroków w stronę otwartego pokoju. Wtedy zobaczyła świecące się światło w łazience po lewej stronie na końcu niewielkiego korytarza. I znowu usłyszała trzask. Lekko zaniepokojona podeszła do pomieszczenia i zaglądnęła do środka.
- Zayn… - wyszeptała na widok bruneta klęczącego przy wannie.

__________
Jestem! Notka dzisiaj na szybko :* Wybaczcie, że tak długo nie dodałam rozdziału, ale znacie ten stan, kiedy jesteście z kimś dla Was bliskim i zapominacie o całym świecie? Tak właśnie spędziłam ostatni tydzień i po prostu jestem szalenie szczęśliwa.. Ale dosyć o mnie, teraz wracam i dodaję rozdział, zabieram się za czytanie Waszych nowych rozdziałów dziękuję komentującym, dajecie motywację, i piszcie! piszcie piszcie piszcie komentarze bo to dla mnie bardzo ważne <3
Do następnego :*
AAA i dziękuję Natiś* cieszę się, że ci się podoba, czytaj dalej, zachęcam :)


♥♥♥

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 61

3 komentarze:
- Liam, dlaczego nie odbierasz! – krzyknęłam zbliżając się do swojego domu.
Jedną ręką szukałam kluczy w kieszeni, a drugą miałam zamiar ponownie zadzwonić do przyjaciela. Tak bardzo go potrzebowałam… W słuchawce usłyszałam dźwięk wiadomości. Spojrzałam na telefon: 1 nowa wiadomość od: Nathan. WYNIK JEST SFAŁSZ… Szybko odczytałam całą wiadomość i biegiem ruszyłam w drogę powrotną. Co tu się dzieje? Czy to jakaś gra? Przyrzekam, jeszcze raz usłyszę o jakichkolwiek badaniach na pokrewieństwo, spoliczkuje autora tych słów. Brakowało mi tchu, nienawidziłam biegać, ale tym razem osobiste ambicje odrzuciłam na bok i ile sił w nogach biegłam do domu chłopaków. Gdy dotarłam na miejsce wzięłam kilka głębokich wdechów, by uspokoić oddech i powoli, jak gdyby nigdy nic weszłam do środka. Chciałam wejść dalej, ale to, co usłyszałam powstrzymało mnie.
- Zrobiłam to dla twojego dobra! Tyle się znamy, przyjaźnimy! A ona nagle się zjawia i ty tracisz dla  niej głowę!
Jess?! Co ona tu robi? I co takiego zrobi… Nie, to niemożliwe, ona na pewno nie sfałszowałaby wyników, ona…
- Przecież mówiłaś, że ją lubisz. Nie rozumiem o co ci chodzi! Przychodzisz tu i mówisz, że mnie kochasz, ale ja to wiem! Też cię kocham, Jess…, ale jak młodszą siostrę, jak przyjaciółkę, której mogę zaufać, z którą mogę pogadać…
- Nie, Jay nie! – krzyknęła przeraźliwie blondynka.
To, co chłopak jej powiedział… W pewnej chwili myślałam, że on naprawdę ją kocha. Nie mogę uwierzyć, że tak pomyślałam, ale ton jego głosu…
- Jess, zawiodłem się na tobie i to bardzo. Jak mogłaś… myślałem, że cieszysz się moim szczęściem, wszyscy tak myśleliśmy! Okłamałaś nas wszystkich, zrobiłaś coś… Gdyby Nath nie przyniósł tego listu nigdy bym mu nie uwierzył!
- Proszę…
- Jak mogłaś tak nami manipulować! Jess, jak?!
- Ale ja cię kocham, rozumiesz? Przyjaźń do ciebie przerodziła się w coś większego, kontrolowałam to, ale zaczęłam myśleć, że ty mnie też, te znaki które mi dawałeś…
- Co? Jess, jakie znaki?!
- Przytulałeś mnie tak czule i wychodziliśmy wszędzie razem…
- Na litość boską Jess! Znasz mnie, powiedziałbym ci od razu! A ty, gdybyś powiedziała mi wcześniej, co czujesz… myślę, że moglibyśmy spróbować, pobyć chwilkę bliżej, tydzień może dwa… Ale teraz, kiedy wiem, jaka jesteś naprawdę…
Nie słuchałam dalej. Wyznanie Jay’a jakoś mnie odtrąciło. To nie była zazdrość. Raczej rozczarowanie. Nie, nie myślałam, że gdyby nie ja to Jay i Jessica byliby razem i to moja wina, że blondynka tak się zmieniła. Po prostu coś ze mnie uleciało. Gdyby nikt nie odkrył podstępu Jess, bylibyśmy zmuszeni do rozstania i prawdopodobnie wyjechałabym z Londynu. Nawet, gdyby kiedyś ta sprawa wyszła na jaw, wątpię czy wróciłabym do Jay’a, czy znów bylibyśmy razem.
- Psst. Dobrze, że już jesteś, chodź.
Nathan wyglądając z kuchni zawołał mnie po cichu, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Cześć chłopaki – powiedziałam nieśmiało.
- Cześć, jak się trzymasz? – zapytał troskliwie Seev.
- Jakoś… To prawda? Że Jess…
- Ania, bardzo mi przykro, przepraszam cię. To co zrobiła moja siostra i to, co przez nią przeszłaś…
- Nathan, nie obwiniaj się. To, że jest twoją siostrą nie znaczy, że masz z tym coś wspólnego.
- No dobrze, ale jak ty się czujesz? Lepiej, czy…
- Nie wiem Tom, naprawdę. Wybaczcie, ale nie wiem nawet czy chcę rozmawiać z Jay’em.
- Co?
- Dlaczego?
- Chłopcy, ja naprawdę nie wiem, czy chcę przeżywać takie sytuacje, to jest dla mnie wykańczające, ja nie jestem gwiazdą i nie przywykłam do skandali. Jeśli chcę z kimś być to mam nadzieję na spokojny związek, w sensie bez takich zaskoczeń, jak dzisiaj rano..
- Rozumiem cię – powiedział Siva przytulając mnie – odpocznij sobie od nas, co? Przemyśl różne sprawy.
- Dziękuję za zrozumienie chłopaki – uśmiechnęłam się serdecznie.
- Wiesz, że jesteś naszą rodziną – powiedział Max łapiąc mnie za rękę – Zawsze możesz na nas liczyć.
- Jesteście wspaniali – otarłam łzę – wymknę się jakoś, nie chcę im przeszkadzać w rozmowie. Do zobaczenia.
- Paa!
- Odezwij się czasem!
- Nie ma sprawy Tom, pa – pożegnałam się z uśmiechem na ustach i odwróciłam się by otworzyć drzwi. Wyszłam z kuchni i zobaczyłam Jay’a zamykającego drzwi wejściowe.
- Ania, chciałem właśnie… zadzwonić… Rozmawiałaś z nimi?
Poczułam uścisk w żołądku. Nie wiem, naprawdę nie wiem czemu, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Powinnam prawda? Rzucić mu się na szyję i powiedzieć jak bardzo go kocham i że jestem szczęśliwa, że to była tylko pomyłka! Ale niestety nie.
- Tak – uśmiechnęłam się trochę sztucznie – Już wszystko wiem i przykro mi… z powodu Jess.
- Uh… niepotrzebnie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko – powiedział i podszedł żeby mnie przytulić, a ja odruchowo zrobiłam malutki krok w tył. Na tyle malutki, że Jay zauważył to i patrząc na mnie zmarszczył brwi.
- Wybacz – szepnęłam.
- Hej, przecież nawet jako rodzeństwo mogę cię przytulić, a że nim nie jesteśmy, to tym bardziej mogę to zrobić – uśmiechnął się do mnie słodko.
- Proszę… przestań udawać, że nic się nie stało… - spuściłam głowę.
- Przecież wszystko wyjaśnione, Jess sfałszowała wyniki i chciała, żebyśmy się rozstali.
- Jak to wszystko wyjaśnione? Rozmawiałeś ze mną na ten temat? Poza tym, jak możesz mówić o tym tak spokojnie! Jakby to był upadek z roweru!
- Nie złość się, po prostu myślałem, że nie chcesz do tego wracać.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Naprawdę to powiedział.
- Już drugi raz podejmujesz za mnie decyzję, jakbym była dzieckiem i nie wiedziała co do czego służy. Najpierw dowiaduję się, że jestem twoją siostrą, mój świat leży w gruzach, bo mój chłopak z którym kilka godzin wcześniej się przespałam okazuje się być moim bratem. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, gdzie pójść, jak to wszystko zrozumieć, że prawdopodobnie twoi rodzice są także moimi rodzicami. Później dowiaduję się, że to Jessica podmieniła wyniki, bo tak bardzo cię kocha, że nie chce pozwolić na nasz związek! I ty mi teraz mówisz, że nie chcę do tego wracać?
- A nie chcesz tego na razie zostawić i wyjść gdzieś ze mną, na spokojnie wszystko ułożyć i wyjaśnić? Nie po to kazałem Jess wynosić się stąd i zapomnieć o mnie, żebyś teraz mi wypominała moje błędy.
- Czyli to moja wina? To ja włożyłam ci w usta te słowa?
- Nie, to nie tak miało zabrzmieć. Chcę, żebyś zrozumiała jak bardzo to było dla mnie bolesne i chcę to na chwilę zostawić.
- To powiedz mi to od razu! Wytłumacz, dlaczego tak się stało i co robimy z tym dalej, nie podejmuj znowu decyzji za mnie! Znowu czuję się jak małolata.
- Właśnie ci mówię, o co ci chodzi. Ania…
Czułam na sobie wzrok chłopaków, którzy wyszli z kuchni jakiś czas temu i chcąc, nie chcąc wszystko słyszeli.
- A czy to, że Jess zrobiła to z miłości do ciebie, że gdybyś znał jej uczucie to byś z nią był, też mi powiedziałeś? Przestaliście ze sobą rozmawiać! Nie twierdzę, że to jest moja wina, bo nie zrobiłam niczego umyślnie, ale zaniedbałeś swoją przyjaciółkę Jay. Prędzej czy później powiedziałaby ci co czuje, gdybyś tylko z nią porozmawiał.
- Możesz przestać gdybać? Nikt cię o nic nie obwinia, poza tym, to Jess odsunęła się od nas gdy tylko ty się pojawiłaś i to nie jest nasza wina.
- Ja jej nie bronię! Mówię tylko jak jest. Nic mi nie powiedziałeś i dlatego sobie „gdybie” bo ty wolisz podjąć decyzję za wszystkich dookoła i jesteś zadowolony. Ja też tu jestem! Też mam prawo decydować o sobie, no!
- Jay… Ona ma rację. Nie możesz za nią decydować. Musisz jej słuchać.
Loczek spojrzał na Seev’a i skarcił go spojrzeniem.
- Dobra, niech ci będzie. To co teraz? Jaką decyzję chcesz podjąć? Co robimy?
Miałam już tego dość, łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Co się z tobą stało Jay… - wyszeptałam.
- Przepraszam… Ta sytuacja, gdy dowiedziałem się, że to Jess… Nie mogę w to uwierzyć!
- Jeśli mamy być razem to nikt nie decyduje za drugą osobę, podejmujemy działania wspólnie. A jeśli chodzi o to, co dalej… Nie wiem, muszę odpocząć od tego zamieszania – powiedziałam i zostawiłam ich samych sobie.
Miałam dość. Serdecznie dość. Ile można znosić takie coś? Najpierw jedno wielkie kłamstwo dotyczące całego zespołu, o którym nie miałam pojęcia, później artykuł w gazecie przez który mało się nie załamałam i teraz to… Ja nie jestem stworzona do takiego życia! Ja tak nie chcę… Czy jest szansa, że dzisiaj przytrafi mi się jeszcze coś dobrego?
Idąc wzdłuż ulic tego urokliwego miasta wsłuchiwałam się w wieczorny hałas. Coraz mniej samochodów, coraz więcej ludzi spacerujących po cichnącym mieście, coraz więcej świateł. Coś pięknego. Wymacałam w kieszeni mój telefon. Spojrzałam na niego. Okazało się, że był wyłączony, przypadkiem musiałam to zrobić. Szybko go włączyłam i zauważyłam, że Liam dzwonił do mnie kilka razy. Klepnęłam się w czoło. Najpierw sama się do niego dobijam, a teraz on do mnie nie może się dodzwonić. Szybko wybrałam jego numer.
- Cześć Liam! Tak bardzo cię przepraszam, musiałam przypadkiem wyłączyć telefon…
- Miło cię słyszeć… Nic się nie stało. Chciałem zapytać, czy nie wpadłabyś do mnie?
- Wiesz, że sama chciałam to zaproponować? Muszę z tobą pogadać, tyle się dzisiaj wydarzyło… i to wszystko jednego dnia! Za dużo wrażeń jak na jeden raz – powiedziałam lekko zmartwiona.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało?
- Nie, spokojnie. Odświeżę się i za godzinkę będę u ciebie.
- Okej, czekam. Do zobaczenia… Claro.
- Słucham? Haha, Liam musisz być bardzo zmęczony skoro mylisz moje imię – śmiałam się cicho skręcając do domu.
- Przepraszam! Masz rację, to ze zmęczenia. Widzimy się później!
- Do zobaczenia – uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam drzwi.
Poszłam do swojego pokoju, wybrałam beżową sukienkę i poszłam pod prysznic. Godzinę później stałam przed drzwiami domu One Direction. Wyciągnęłam rękę, by zapukać i w tej samej chwili drzwi się otworzyły. Stał w nich Zayn. Bez koszulki. Pewnie gdyby wiedział, że to ja to otworzyłby te drzwi bez spodni, haha.
- Cześć, wejdź. Wybacz, że jestem taki… goły, ale wychodzimy z chłopakami i… no – powiedział drapiąc się po głowie.
- Spoko, nie musisz się tłumaczyć – odpowiedziałam zdejmując buty.
Chłopak uśmiechnął się i pobiegł na górę.
- A! Ładnie ci w tej sukience! – zawołał.
- Em, dzięki! – odpowiedziałam gładząc materiał.
- Tu jesteś – powiedział Liam przytulając mnie mocno.
Wystarczył jego uścisk i czułam się jak w domu. Z dala od zamieszania, krzyku i płaczu.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę Liam – westchnęłam – Tyle mam ci do opowiedzenia! Powiedziałam gestykulując rękami.
- Ja też się cieszę, że w końcu porozmawiamy – uśmiechnął się uroczo.
- A chłopaków gdzie tak wywiewa? – zapytałam rozglądając się.
- Cześć Ania!
- Hej!
- Cześć Louis, cześć Niall! – pomachałam im i zeszłam z drogi, żeby mnie przypadkiem w biegu nie znokautowali.
- Namówiłem ich, żeby wyszli do kina, podobno jest jakaś wielka premiera – odpowiedział wyjmując z lodówki sok.
- Nie boją się, że pożrą ich fanki? – zapytałam wyjmując szklanki.
- Nie, to jakieś małe kino na obrzeżach miasta, poza tym są szybcy w razie czego – puścił mi oczko i poszliśmy na górę.
Usadowiłam się na jego ogromnym mięciutkim łóżku i westchnęłam głęboko.
- Skoczę jeszcze po ciastka, mama Harry’ego dzisiaj przywiozła. Musisz ich spróbować. I opowiesz mi o wszystkim.
- Okej – posłałam mu ciepły uśmiech i spuściłam głowę – Bo wiesz… Zaczynam się zastanawiać czy mój krótki związek z Jay’em ma jeszcze sens…
- Ym.
Zdziwiona podniosłam głowę i jedyne co zobaczyłam to otwarte drzwi i zdezorientowanego Zayn’a, stojącego na korytarzu i trzymającego w ustach szczoteczkę do zębów. Po brodzie spływała mu piana, gdy tylko to dostrzegłam zaczęłam się śmiać, zapominając o tym, co przed chwilą usłyszał.
- Hmm? – wybełkotał marszcząc brwi.
Podeszłam do niego rozbawiona i wyciągając mu ręcznik z ręki wytarłam mu brodę.
- Byłeś brudny – śmiałam się – Nie ma za co – powiedziałam wciskając mu ręcznik z powrotem w dłonie.
Podniosłam głowę i od twarzy mulata dzieliło mnie kilka centymetrów. Odsunęłam się, a on stał nieruchomo i patrzył mi głęboko w oczy. Zbyt głęboko. Wyciągnął z ust szczoteczkę i uśmiechnął się.
- Dzięki. Upaćkałbym dywan i Liam prędzej czy później wytarłby go mną.
- Haha, zawdzięczasz mi życie. Zapamiętam to – powiedziałam i wróciłam do pokoju.
Zamykając za sobą drzwi obejrzałam się, lecz chłopaka już tam nie było. Dlaczego tak się zachował? Gapił się na mnie i ani drgnął! A później po prostu powiedział dziękuję… Muszę przyznać, że jestem zaskoczona. Pozytywnie zaskoczona. To dobry znak, dał sobie w końcu spokój z tymi podchodami i uwodzeniem każdej napotkanej dziewczyny. Tak przynajmniej mi się wydaje.
- Już jestem – powiedział Liam wchodząc do pokoju. Postawił miskę na stoliku obok łóżka i przysiadł się do mnie – Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, wydawałaś się strasznie zmęczona i smutna.
- Tak było! Od kiedy przekroczyłam próg czuję się dobrze, zapomniałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło – odpowiedziałam odwracając głowę.
- A więc? Opowiadaj – powiedział rozkładając się wygodnie na łóżku.
- Od czego tu zacząć… - zamyśliłam się błądząc wzrokiem po pokoju – Wczoraj Jay został u mnie na noc – mówiąc to spojrzałam wymownie na chłopaka.
- Oouu… To twój pierwszy raz?
- Tak – westchnęłam.
- Ej, chciałaś tego? Czy coś się stało?
Cały Liam. Opiekuńczy i troskliwy.
- Nie nie. Wszystko jest w porządku. Dzisiaj rano wróciliśmy do chłopaków, podobno mieli jakąś ważną sprawę do Jay’a. Na miejscu okazało się, że Jess odebrała wyniki tych badań, które zmuszeni byliśmy zrobić, przez jej gadulstwo. Każdy był przekonany o wyniku, ale ku naszemu zaskoczeniu list ze szpitala głosił, że ja i Jay jesteśmy rodzeństwem.
- Że co?! – krzyknął oszołomiony – To nie możliwe!
- Uwierz mi, że zareagowałam tak samo, ale spokojnie. Wybiegłam stamtąd i to właśnie wtedy próbowałam do ciebie zadzwonić. Wyobraź sobie, że dziewczyna, którą kochasz i z którą już spałeś okazuje się być twoją siostrą. To całe uczucie, to co między wami zaszło, przez ile przeszliście… Byłam zdruzgotana, mój świat runął. I wtedy dostałam SMS’a od Nathan’a. Napisał, żebym jak najszybciej się u nich zjawiła bo wyniki są sfałszowane. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zrobiła to Jessica. Tak bardzo kochała Jay’a, że nie chciała pozwolić mu być ze mną – mówiłam biorąc ciastko – Wróciłam do nich i usłyszałam kawałek rozmowy między nią i Jay’em. Nie obwiniam siebie o nic, uwierz mi. To przypadek, że spotkałam ich wtedy w parku i że go pokochałam. Ale gdy tam stałam i słuchałam tego wszystkiego, coś pękło, coś… zniknęło. I wątpię, czy to kiedykolwiek do mnie wróci. W dodatku pokłóciłam się z Jay’em… On traktuje mnie jak dziecko, podejmuje za mnie każdą możliwą decyzję, a ja nie jestem już przedszkolakiem! Mam tego dość, uwierz. Tych afer, moich łez i skandali między nimi.
- Powiem ci, że to historia godna książki – powiedział po chwili namysłu – I co masz zamiar teraz zrobić?
- Nic. Chce odpocząć, ale nie gwarantuje nic nikomu. Że wrócę do tego wszystkiego, co było i znów będzie tak pięknie i wspaniale… Ja się zraziłam już kilka razy i boję się pakować w to ponownie. Mam to przemyśleć, ale jak na razie nie mam na to najmniejszej ochoty – uśmiechnęłam się.
- Pamiętaj, nic na siłę. Jeżeli podejmujesz decyzję to bierz pod uwagę argumenty z przeszłości. To, co cię do tej pory spotkało musi dać ci jakieś wnioski. Jeśli tego nie wykorzystasz, sytuacja się powtórzy.
- Liam, jak zwykle masz rację! – dałam mu kuksańca – I zjadłeś prawie wszystkie ciastka.
- Pyszne są, nie?
- Przepyszne! Reszta jest moja – powiedziałam przysuwając sobie miskę z ciasteczkami – A ty? Co u ciebie słychać?
- Nic ciekawego, planujemy nagrać coś nowego, później trasa koncertowa, odpoczynek. I tak w kółko.
- Ale opowiedz mi coś! Chłopaki odstawili coś ostatnio, hm? – śmiałam się.
- Harry i Niall przygotowywali przedwczoraj kolację. Mimo tego, że później musieliśmy sprzątać kuchnię ponad godzinę bo wszystko było tak upaćkane to muszę przyznać, że ich spaghetti było całkiem niezłe.
- Haha, mam rozumieć, że było pyszniejsze, niż się spodziewałeś? Wiem ile taka ocena znaczy dla takiego kucharza, jak ty – odpowiedziałam przedrzeźniając go.
- Przejrzałaś mnie – śmiał się.
- Już dawno się tak nie śmiałam… Przez to wszystko zaczęłam myśleć o jakimś wyjeździe gdzieś, na dłużej. Uwierz, że nigdy w życiu nie przypuszczałam, że o tym pomyślę, ale… Przeszło mi przez myśl…
- Co takiego?
- Może by tak wyjechać i zacząć szukać moich rodziców? To chyba prześladuje każde adoptowane dziecko. Próbowałabym poszukać  jakiegoś śladu, ale jeśli na nic bym nie trafiła to odpuściłabym. Może jakieś zdjęcia? Nie wiem, tak tylko mówię…

__________
Miał być w niedzielę. Ale mam dzień wolny od pracy. I w końcu nie wracam do domu padnięta, zmęczona i wykończona. I dodaję dzisiaj, bo nie wiem czy będę w niedzielę w domu.
To tak skrótowo ;) A rozpisując się no to zachęcam do głosowania w ankiecie, o tam, po prawej w górze. Bo chcę wiedzieć, czy mam pisać coś po skończeniu tego czy nie. Mam kilka pomysłów i muszę je uporządkować, ale jeśli nie chcecie to zrozumiem ^_^ Otwarta na krytykę :3
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze i zapraaszam do komentowania boo to motywuje i daje znak że te wyświetlenia z czegoś się biorą, naprawdę ^_^
Następny będzie wtedy, kiedy będę miała czas, bo jest już napisany tylko muszę go przeczytać na spokojnie i poprawić błędy. Chciałabym spełniać czasem życzenia Queen of the Night, ale uwierz, że robię co mogę, by cię zadowolić :*
Do następnego <3


♥♥♥

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 60

5 komentarzy:
„Zawiadamia się Pana McGuinessa James’a… badania DNA… przeprowadzone w dniu… na nowoczesnym sprzęcie… materiał porównany z materiałem Pani Anny Blake… zgodność wynosi… 0,000%... podpisano Dyrektor Mike Hemsworth…”
- Zero i zero zero zero tysięcznych procent?! – krzyknął obracając głowę w kierunku drzwi, w których stała zszokowana Jessica.


- Liaaaaam!
- No już, wychodzę!
- Ile można siedzieć w łazience!!
Blondynek siedział podkulony pod drzwiami i czekał aż przyjaciel w końcu zwolni toaletę.
- Już, już wychodzę, spokojnie – powiedział Liam przekręcając zamek.
- Dzięki Bogu… Wow, Liam. Masz randkę? – zapytał unosząc brwi.
- Mam kolację z rodzicami, a że dobrze wiesz, że moja babcia jest kuzynką królowej Elżbiety…
- …to musisz się jakoś prezentować, bo nie wiesz kogo jeszcze zaprosili, bla bla bla.
- Cieszę się, że rozumiesz – uśmiechnął się czochrając przyjaciela – A przy okazji, nie widziałeś mojego telefonu? Nie mogę go znaleźć.
- Zapytaj Loczka, sprzątał dzisiaj.
- Aha, wszystko jasne. Dzięki, do zobaczenia!
Jak się spodziewał, Harry odłożył gdzieś jego telefon i szukanie go zajęło mu piętnaście minut.
Dotarł na miejsce i nie zauważył żadnych samochodów, co wskazywałoby na jakieś osobistości.
Wzruszył ramionami i wszedł do środka.
- Dzień dobry! Wybaczcie za spóźnienie, mam nadzieję, że…
- Mój ukochany wnuczek – powiedziała starsza kobieta obejmując Liam’a.
- Babciu! Nie spodziewałem się ciebie tutaj – odpowiedział z uśmiechem.
- A widzisz! Mimo mojego wieku wciąż lubię zaskakiwać – staruszka puściła mu oczko i ruszyli do jadalni.
Było to bardzo jasne pomieszczenie przepełnione promieniami zachodzącego słońca. Padały one na kryształowe lampki wina, w które wpatrywała się Karen.
- Skarbie, co ci jest? Przystawki prawie nie tknęłaś – zauważyła Miriam.
- Wybacz mamo, nie jestem głodna…
- Mamo, mogłabyś mi wytłumaczyć sytuację z dyrektorem szpitala? – zapytał spokojnie Liam.
- Coś się stało, Karen?
- Nic mamo, wszystko w porządku – odpowiedział nerwowo ojciec Liam’a – To znaczy, wszyscy jesteśmy zdrowi.
- Mamo…?
- Liam, chodzi o to, że musisz jeszcze raz udać się do szpitala, nastąpiła jakaś pomyłka w badaniach.
- Nie potrafisz kłamać Karen – powiedziała Miriam nie przerywając krojenia pieczeni.
- Dość. Nie przełknę nic więcej, dopóki nie dowiem się, o co chodzi – oświadczył Liam ocierając usta bawełnianą serwetką.
Państwo Payne spojrzeli po sobie. Geoff westchnął odkładając sztućce.
- Wezwano nas do szpitala. Zaszła jakaś pomyłka i zamiast przeprowadzić normalne badanie, przeprowadzono test zgodności DNA twojej próbki i próbki kogoś innego,
- I dlatego muszę udać się tam drugi raz? Rozumiem, nie mam żalu – uśmiechnął się uroczo.
- To nie wszystko… - kontynuowała Karen – ku zdziwieniu wszystkich okazało się, że zgodność jest bardzo wysoka…
- Ugh, ugh…
- Babciu, wszystko w porządku? – Liam zerwał się i pomógł krztuszącej się kobiecie.
- To niemożliwe… - wyszeptała – Nie chce mi chyba powiedzieć, że…
Młody Payne zauważył w oczach babci łzy. Najgorsze jest, że kompletnie nie rozumiał, dlaczego.
- Co oznacza ta zgodność? To pomyłka, tak powiedzieliście.
- Liam, kochanie usiądź, proszę – powiedziała babcia stanowczym tonem, który nie znosił sprzeciwu. Gdy wnuczek wykonał polecenie, Miriam ciągnęła dalej – Osiemnaście lat temu twoja mama była w ciąży. Byłeś zbyt mały, by cokolwiek pamiętać, miałeś zaledwie dwa latka… Gdy Karen urodziła, wszystko było w porządku, lecz następnego dnia do szpitala przywieziono amatora, człowieka przeciętnego, którego ambicja i zainteresowanie artylerią wojenną wzięło górę nad rozsądkiem – powiedziała kręcąc głową – i uwierz mi, nie wiem jak i nie chce wiedzieć, ale w jego klatce piersiowej znajdowała się bomba. Absurdalne, niebywałe!
Chłopak uważnie słuchał swojej babci i czekał na niepokojące sedno tej wiadomości.
- Cały szpital ewakuowano, wszystkie oddziały, zostali tylko ci, którzy operowali tego nieszczęsnego mężczyznę. Niestety, organizacja osiemnaście lat temu… pozostawiała wiele do życzenia i w tym wszechobecnym zamieszaniu… Malutka Clara Eleonor Payne zaginęła.
Wszyscy patrzyli na Liam’a wyczekując jego reakcji. Krzyku, złości, jakiejkolwiek.
- Nie powiedzieliśmy ci nic, nie wspominaliśmy o tym bo… próbowaliśmy jej szukać, robiliśmy wszystko, naprawdę – mówiła Karen przez łzy – ale to wszystko na nic… nie chcieliśmy, byś żył tą niszczącą złudną nadzieją, że ona się znajdzie… Dyrektor szpitala chce, byś przyszedł jeszcze raz na badanie, by potwierdzić wyniki, ale wszystko wskazuje na to, że...
- Moja wnuczka się odnalazła – dokończyła szczęśliwa Miriam.
- Ja… nie wiem co powiedzieć…
- Nie jesteś wściekły?
- Wściekły? Nie, raczej zszokowany, ale… chyba szczęśliwy – uśmiechnął się powoli – zawsze narzekałem, że nie mam rodzeństwa.
- Oh, skarbie! – krzyknęła Karen przytulając syna.
- Mój idealny wnuczek – szepnęła z dumą babcia.
- Czy jest szansa, że spotkam się z nią w szpitalu? Na tych badaniach?
- Lekarz powiedział, że tylko twój materiał DNA jest potrzebny do powtórzenia badania, więc…
- Hmm… A wiecie chociaż, jak się nazywa?
- Chwileczkę, miałem gdzieś tu ten list – odparł Geoff i wyszedł do holu.
- Pewnie ma urodę typową dla korzeni królewskich – zachwycała się Miriam – od razu musimy ją zabrać do muzeum naszej rodziny!
- Mamo, jeszcze nic nie jest pewne – śmiała się Karen.
- Mam! – oświadczył pan Payne – Anna… Anna… - na dźwięk tego imienia Liam poczuł ukłucie w żołądku. Nie, to nie ona, to że dobrze się dogadują, nic nie znaczy – Blake! Tak, Anna Blake.
- Liam! Strasznie zbladłeś, wszystko w porządku? Haroldzie, otwórz okno!
- Synu, coś nie tak? Pieczeń jest nie świeża?
Nagle telefon chłopaka zaczął wibrować.
- Skarbie, odbierz. Mimo, że to niekulturalnie kłaść telefon na stole, pozwalam ci odebrać.
Liam patrzył na kartkę, którą jego ojciec trzymał w ręce.
- Liam James Payne, przywołuję cię do porządku, odbierz ten telefon! – chłopak spojrzał na wyświetlacz i przeniósł wzrok na babcię – Wielkie nieba, chłopcze! Co masz taką minę! Kto to dzwoni?
Liam przełknął głośno ślinę.
- Moja siostra.


- Jak mogłaś… Jess, przecież to przestępstwo! Ty…
- Nath, ja…
- Nie! Nie chcę słuchać twoich naiwnych tłumaczeń, nie chcę wiedzieć ile pieniędzy wydałaś na podrobienie pieczątki i podpisu, nie!
- Nie wypuszczę cię stąd…!
- Jesteś żałosna, Jess… Gdy tylko Jay się dowie, zgłaszam to rodzicom i później na policję. To nie jest normalne… - powiedział i szybkim krokiem wyminął siostrę, przewracając ją.
Dziewczyna wyglądała, jakby właśnie spełniał się jej najgorszy koszmar. I rzeczywiście tak było. Długa przyjaźń z Jay’em zaowocowała w niej dużo głębszym uczuciem, niż można by się tego spodziewać. Lecz gdy ktoś traci panowanie nad swoim wnętrzem i to uczucia biorą górę, dzieją się złe rzeczy.
Tymczasem młody Sykes żwawym krokiem przemierzał ulice Londynu, by jak najszybciej dostać się do domu i powiedzieć chłopakom o jego szokującym odkryciu. Targały nim mieszane uczucia, Jessica była jego młodszą kochaną siostrzyczką… Była. Jak mogła. Poszedł ją przeprosić, że na nią nakrzyczał, a ona? Nic! Dalej miała zamiar udawać, że jest jej przykro! Przeczuwał, że nie pała miłością do Ani, nie musiały się przecież przyjaźnić, ale to, ile razy już jej działania zmierzały na niekorzyść dziewczyny… Czuł się trochę winny, że nie zauważył u Jess zmiany, że nie rozmawiał z nią. Bo teraz na wszystko było już za późno. Zdania nie zmieni, musi powiedzieć rodzicom o tym, co zaszło. Nie może znowu jej zaufać i tym samym narażać swoich przyjaciół. Postanowił napisać jeszcze SMS’a do Ani i zaczął biec.
- JAY!! Chłopaki! – krzyknął, zamaszyście wchodząc do domu.
- Ej, młody coś się stało? Nie wrzeszcz tak, staramy się ogarnąć jakoś ten cały syf.
- Odkąd okazało się, że Jay i Ania są rodzeństwem… - zaczął Tom.
- Bzdury! – przerwał mu zdenerwowany Nathan – Oto prawdziwe wyniki! – powiedział podsuwając Max’owi pogniecione kartki.
Nikt z czwórki przyjaciół nie wiedział co się dzieje. Max przeniósł wzrok na podany mu kawałek papieru i jego twarz zamarła.
- Khm, Jaaay?! – zawołał przyjaciela.
- Ej, George. Co jest? Co tam pisze! – dopytywał Siva.
Razem z Tom’em podeszli do przyjaciela i zaczęli czytać mu przez ramię.
- Na wszystkie butelki piwa, które wypiłem w swoim życiu… JAY! Złaź do cholery! – wrzasnął Tom.
Nath zaśmiał się pod nosem. Loczek powoli zszedł po schodach wycierając oczy.
- Wybaczcie, ale naprawdę nie mam ochoty na żarty i śmiechy i…
- Jay, przeczytaj.
Loczek wziął kartkę. Przeczytał i spojrzał na Nath’a.
- To jakiś żart?!
- Nie. Po tym, jak poszedłem do Jess… znalazłem to w jej koszu.
- Ej…, pamiętacie jak przyszła i chciała nas… chyba wziąć na spacer? – przypomniał Tom drapiąc się po brodzie.
- Tak, pamiętam! Była taka szczęśliwa, promieniała radością. I na końcu wspomniała, że…
- …to „spacer” do szpitala – dokończył Jay spuszczając głowę – A kiedy odmówiliśmy, zaproponowała odebranie wyników…
- Zgodziłeś się, bo jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Nikt z nas nie mógł podejrzewać, że jest do tego zdolna – pocieszył przyjaciela Seev.
- Mimo to, chcę cię przeprosić za nią, to moja siostra…
- Nie Nath. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby cię o to winić… Nie wierzę własnym oczom, dlaczego ona mi to zrobiła?
- Bo cię kocham!
Na dźwięk wypowiedzianych słów wszyscy stanęli jak wryci. Chłopcy spojrzeli po sobie i przenieśli wzrok na drzwi. Nath obejrzał się i zobaczył stojącą za nim swoją siostrę.
- Too…
- My pójdziemy do kuchni…
- Tak, zjedzmy coś – powiedział Seev i w sekundzie trójka chłopaków opuściła hol.
Jay poprawił na głowie czapkę i poszedł do salonu, gestem zapraszając Jess. Dziewczyna nerwowym krokiem podążyła za Loczkiem.


- Wy… Wy się znacie? – zapytała ledwo słyszalnym tonem Karen, gdy telefon jej syna przestał w końcu dzwonić.
Liam nie odważył się odebrać. Chociaż, to złe słowo. Nie był w stanie odebrać, gdyż szok sparaliżował go i nie potrafił wydać z siebie najmniejszego dźwięku, co dopiero się poruszyć.
- O niebiosa, słabo mi! – westchnęła Miriam.
Geoff chwycił swoją matkę pod ręce i usadził ją na fotelu przy otwartym oknie.
- Babciu, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony Liam.
- Tak tak skarbie – opowiedziała łapiąc oddech – Tylko… moje serce nie wytrzyma tylu informacji, jak na jeden wieczór – pogładziła wnuka po policzku i uśmiechnęła się słabo.
- Może trzeba zadzwonić po lekarza? – podsunęła Karen.
- Nie, żadnych ludzi w białych fartuchach! Powiedz mi lepiej, Liam… znasz swoją siostrę?
- Tak, jest moją przyjaciółką… Ale opowiem wam o tym później… Muszę do niej zadzwonić i zaprosić ją…
- Tak! Wnuczku to świetny pomysł! Zaproszę paru gości, niech poznają moją wnuczkę!
- Mamo, widzę, że już ci lepiej – powiedział Geoff puszczając oczko do swojej żony.
- Tak jakby odrobinkę – odpowiedziała z uśmiechem Miriam – Haroldzie! Rób listę gości!
- Babciu, uważam, że na początek warto zacząć od zwykłego spotkania. Ja, ty, rodzice.
- Liam ma rację mamo. A kiedy się już zaaklimatyzuje z tą wiadomością…
- … urządzę wyśmienitą kolację – dokończyła szczęśliwa Miriam.
Payne uśmiechnął się na widok szczęśliwej babci i poszedł do salonu, by wykonać jeden, lecz bardzo ważny telefon.


__________
No w końcu coś się dziej ;) Myślę, że rozdziały będą regularnie w niedziele, chociaż czasem może mi coś wypaść :)
Dziękuję za komentarze! Queen of the Night, która rozpisuje się jak szalona, co zawsze wywołuje u mnie uśmiech. Przykro mi, ale przeszukałam moje wszystkie blogi, które czytałam nie znalazłam tego o który pytałaś. Wybacz, że nie spełniłam Twojej prośby, ale nie mogłam go wczoraj dodać, niestety.
Aga5574, cieszę się, że tak odebrałaś tytuł bloga :3 to dla mnie taki mały sukces :*
Dziękuję komentującym i czytającym Optimist, lovenathjaytomaxsiv i innym.. Piszę dla Was.
Do następnego <3


♥♥♥

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 59

9 komentarzy:
               Jay odpiął mój biustonosz i nie przerywając pocałunków, powoli schodził niżej. Podniecenie wzięło górę i cała moja skóra pokryła się gęsią skórką, gdy chłopak muskał ustami mój brzuch. Pragnęłam go, a wraz ze mną każda komórka mojego ciała. Pozbyliśmy się reszty ubrań. Jay pochylił się nade mną i wpił się w moje usta, a ja odwzajemniałam każdy pocałunek. Jego ręka zjeżdżała coraz niżej. Palcami zaczął bawić się moimi wargami sprawiając, że drżałam. Chcąc mu się odwdzięczyć chwyciłam w dłoń jego członka i zaczęłam rytmicznie nią poruszać. Jay jęknął z zadowolenia. Uśmiechnęłam się w duchu bo – może to się wydać śmieszne, że myślę o tym w takiej sytuacji – nie miałam wprawy, to miał być mój pierwszy raz. Kolejnym dźwiękiem w tej sytuacji był mój jęk, gdy Jay delikatnie, lecz stanowczo wsunął we mnie palec. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej rozpalona. Czy się bałam? Jasne, że tak, lecz nie chciałam o tym myśleć. Nie chciałam być spięta, bo wtedy czułabym tylko ból. Spojrzałam na Jay’a, a ten wszedł we mnie. Wygięłam się jak struna odchylając głowę do tyłu i pojękując cicho gdy ten poruszał się we mnie rytmicznie. Trwało to kilka minut, gdy wbiłam paznokcie w jego plecy i zaczęłam szybciej oddychać. Chłopak oparł głowę na mojej szyi i obydwoje doszliśmy.
- I jak? – zapytał zdyszany.
- To chyba ja powinnam o to zapytać – odparłam rumieniąc się.
- Może nie kochaliśmy się, jak kochankowie w tych wielkich romantycznych klasykach, ale…
- Jay, ja jestem zadowolona. I szczęśliwa – dodałam z uśmiechem całując go – a teraz wybacz, pójdę wziąć prysznic i wracam do łóżka, jest 6:00 rano.
- Nieludzka godzina – puścił mi oczko.
Gdy wyszłam z łazienki Jay rozmawiał z kimś przez telefon. Położyłam się przy nim i szybko zasnęłam.

- Wstawaj, jest 10:00.
- Co…? – mruknęłam.
- Wstawaj, dzwonił Nathan. Chce byśmy przyszli jak najszybciej, podobno to ważne.
- Okej, już się zbieram – uśmiechnęłam się.
- Czekam w kuchni ze śniadaniem – pocałował mnie w czoło i zszedł na dół.
Gdy się umyłam, spróbowałam zadzwonić do Liam’a, lecz nie odbierał. Postanowiłam, że spróbuję później.
Po pół godzinie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do reszty chłopaków.


- Idą, idą! – zakomunikował Tom.
Chłopcy siedzieli w salonie, Max pił colę i jakoś nie udzielało mu się wszechobecne napięcie, wręcz przeciwnie – był tym rozbawiony.
- Jesteśmy! Co to za ważna sprawa?
- Cześć Ania! – krzyknęła cała czwórka.
Dziewczyna uśmiechnęła się na ich widok i pomachała na przywitanie.
- Też tu jestem moi kochani przyjaciele – zauważył Loczek.
- Tak, ale ty nie jesteś ładny, mądry i nie masz dwóch półkul mózgu!
- Hahaha, Tom!
- Też was kocham, a więc…?
- Jess przyniosła wczoraj wyniki – powiedział Max.
- I to jest tak strasznie ważne? Przecież to oczywiste – odpowiedział Jay kręcąc głową i wziął kopertę.
Ze spokojem otworzył ją, pobieżnie przeczytał i spojrzał na wszystkich.
- A nie mówiłe… Ej, co jest.
Mina chłopaka wyrażała wszystko. Coś było nie tak. Jeszcze raz oczami przeleciał tekst, tym razem dokładniej. Koperta, w której znajdowała się kartka wypadła z ręki chłopaka. Max poprawił się w fotelu. Siva nerwowo się wyprostował. Tom nagle zgubił swój zadziorny uśmiech. Ania uniosła brwi w oczekiwaniu na jakiekolwiek słowo z ust Loczka.
- T-to niemożliwe…
- Jay…? – wykrztusiła ledwo słyszalnym tonem i złapała go za rękę.
Chłopak spojrzał na nią ze strachem w oczach.
- Nie wiem jak…, ale jesteś moją siostrą.

               Słowa ranią. Czasem bardziej, niż czyny. Lecz za tym, co właśnie wypowiedział Jay kryje się tajemnica. I nikt nie interesuje się przeszłością. Wszyscy patrzą na to, co jest teraz.
Wszyscy wpatrywali się w Anię. Wyczekiwali na to co zrobi, co powie. Dziewczyna zrobiła krok w tył i zakryła ręką usta.
- Nie…, na pewno nie…
- To da się jakoś wytłumaczyć… My…
Siva szukał słów, by pocieszyć przyjaciółkę, lecz nie potrafił ich dobrać.
- Czyli Jess miała rację…
- A co ona ma z tym wspólnego?! – krzyknął Jay.
- Hej, spokojnie. Przyniosła wczoraj te kopertę i powiedziała że niepokoją ją liczby, które zobaczyła przez prześwitującą kopertę – tłumaczył spokojnie Max.
- A ja tak ją potraktowałem… Wybaczcie, muszę ją przeprosić – powiedział Nath i wyszedł.
- To niemożliwe, wiedziałabym!
- Ania…
- Czułabym, że… no cokolwiek! Nie całowałabym cię… nie…
- Spokojnie, już… - powiedział mulat tuląc dziewczynę, która zaczęła płakać.
- Tam musi być pomyłka! – krzyczała wyrywając się – To nie może być prawda!
Jay stał jak wryty gapiąc się na kartkę, która właśnie zrujnowała jego życie. Z dziewczyny, którą kochał zrobiła jego siostrę. Zwykła biała kartka.


               Nie zwracał uwagi na ludzi, jak najszybciej chciał się znaleźć w domu swojej siostry. Było mu tak przykro, targały nim okropne wyrzuty sumienia; ostatnio był dla niej tak oschły i niemiły, powinien wierzyć swojej siostrze, tymczasem on wrzeszczał na nią i był przeciwko niej. Szybko znalazł się przed drzwiami wejściowymi, zapukał i wszedł do środka. Dziewczyna zbiegła ze schodów i na widok brata zwolniła krok.
- Nath? Rodziców nie ma, pojechali na…
- Ja przyszedłem do ciebie – dziewczyna zdziwiona uniosła brwi – Chciałem cię przeprosić… Martwiłaś się tak jak my, cała ta sytuacja z testami DNA… a ja na ciebie wrzeszczałem i podejrzewałem cię…
Blondynka uśmiechnęła się niewinnie.
- Rozumiem cię, byłeś zdenerwowany… - powiedziała niepewnie.
Nie wiedziała co tak nagle skłoniło brata do przeprosin. Widziała, że śpieszył się do niej.
- Nath, wszystko w porządku? Jesteś zdyszany…
- Tak. To znaczy nie, śpieszyłem się, bo kiedy dowiedzieliśmy się, że Ania… te wyniki… chciałem jak najszybciej cię przeprosić siostrzyczko – powiedział przytulając dziewczynę.
Jessica rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
- Zrobię nam herbatę i opowiesz mi wszystko od początku. Idź na górę – uśmiechnęła się i poszła do kuchni z mieszanymi uczuciami.


- Ania, proszę…
- Nie! To nie jest możliwe! Przeszliśmy przez tyle i… nigdy przez myśl mi nie przeszło, nigdy nie poczułam z tobą jakiejś więzi… kochaliśmy się dzisiaj! Mam rozumieć, że zakochałam się w swoim bracie?!
- Że co? – zapytał zaskoczony Siva – Jay, wytłumaczysz mi cokolwiek?!
- Ania, ja także w to nie wierzę, to jest straszne, okropne i… niemożliwe, zbadamy się jeszcze raz, my…
- Nie! Nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić!
- Poczekaj!
- Dajcie mi spokój! - krzyknęła i wybiegła z domu.
Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku i opłakiwać całe swoje nędzne życie. Kto ją teraz zrozumie? Kto powie jej cokolwiek, co choć na chwilę sprawi, że poczuje się lepiej?
Liam.
Przez łzy wybrała jego numer i zadzwoniła.


               Nathan stał w oknie i obserwował ruch na ulicy. Jak to się mogło stać? Jakim cudem Ania jest rodziną Jay’a? Nigdy nie wspominał o zaginionej siostrze, czy czymkolwiek takim. To cios dla nas wszystkich, bo co teraz będzie? Co dalej?
- Ehh… - westchnął zwieszając głowę i usiadł na łóżku.
Zamyślony zaczął błądzić wzrokiem po pokoju. Coś tu nie pasowało. Ogólny nieład psuł pusty kosz. Może to dziwne, ale to aż raziło po oczach. niezaścielone łóżko, ciuchy na krześle, torba w kącie... Na biurku leżały jakieś pogniecione kartki, obok kosza kolejna, zgięta kilka razy, a kosz pusty. Spod kosza wystawała koperta z jakąś niebieską pieczątką.
- Gdzie ja ją widziałem… - zastanowił się Nathan przekręcając głowę.
- Spokojnie, Nath…
- Daj mi spokój Tom, nie widzicie, że ona cały czas jest wobec niej niemiła?
- Nathan…, ja tylko martwię się tymi wynikami…
- Nieważne. Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Napiszę do Loczka, że są wyniki i to on je otworzy, nikt inny…
- No tak, na kopercie ze szpitala! – powiedział zadowolony, że pamięć fotograficzna po raz kolejny go nie zawiodła. Podniósł się, podszedł do kosza i wyciągnął kopertę. Nie była starannie przecięta, lecz niedbale rozdarta, jakby ktoś się śpieszył, by ją otworzyć – Powinienem zostać detektywem – powiedział pod nosem – Ale co tu robi taka sama koperta jak… Chwila…
- Nathan! Mógłbyś mi pomóc! – krzyknęła siostra wchodząc powoli po schodach, lecz jej brat był teraz zbyt zaabsorbowany czymś innym, by jej odpowiedzieć.
Sykes schylił się, sięgając po zgiętą kartkę. Rozłożył ją z zaciekawieniem i zdenerwowaniem, czy to co widzi to na pewno to, co myśli…

__________
Ha! Zabijecie mnie teraz, wiem :p Dodaję, a gorliwą prośbę Queen of the Night, która zaskakuje mnie swoimi komentarzami ;) Nie wiem czy można dostać Nobla; tak, to że urodziłam się 13, tak jak twoja przyjaciółka to dość ciekawy zbieg okoliczności i rozdział trochę później, niż o 15, ale jest w poniedziałek, tak jak chciałaś :)
Następny będzie koło niedzieli, musicie wytrzymać:*
Cieszę się, że sprowokowałam kogoś do pisania własnego opowiadania i dzięki wielkie za komentarze, w nich siła motywacji!
I mam do Was jeszcze gorącą prośbę... Proszę nie kopiować moich rozdziałów, ani fabuły, ani wątków czy postaci i tego kim są bądź czym się zajmują, kto kogo nienawidzi a kto kogo lubi... czytam blogi, różne i dostrzegłam kilka, których fabuła przypomina mojego bloga... To nie jest miłe uwierzcie. Bo myślę, że każda z nas pisze także dla siebie, po to by spróbować czy ma do tego żyłkę talentu, pochwalić się swoją wyobraźnią, poznać inne ciekawe osoby i ich blogi... Jeśli ktoś opiera się na obcym pomyśle i zbiera za to pochwały, to wybaczcie ale dla mnie ta osoba nie ma żadnego systemu wartości...
To tak na marginesie, trochę nam spoważniała atmosfera. Dziękuję za zrozumienie, zachęcam do komentowania i widzimy się w niedzielę z kolejnym rozdziałem!
Buziaki :*


♥♥♥

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 58

5 komentarzy:
- Nie…, to niemożliwe…
Słoneczny dzień. Piękny, słoneczny lipcowy dzień i nie zapowiadało się na żadne opady. Ostatnio widok nie tak rzadki w Londynie. Świat postanowił wpuścić trochę promieni słonecznych temu znanemu z deszczowej pogody miastu. Piękny dzień na rozpoczęcie czegoś nowego w czyimś życiu, piękny dzień, by zrobić lub powiedzieć coś, czego zawsze się baliśmy. Lecz w pewnym mieszkaniu, w pewnym pokoju, pewna dziewczyna nie zwraca uwagi na złote słońce, które wdziera się do jej pokoju przez otwarte okno. Blondynka po przeczytaniu listu wpada w szał pracy, który całkowicie ją pochłoną. Jest zdenerwowana i zmartwiona, lecz po upływie godziny w mgnieniu oka zakleja list i biegnie. Biegnie nie patrząc na potrącanych ludzi. Zdawałoby się, że jej zdenerwowanie jest szczere. Lecz tylko pozornie…
- CHŁOPAKI!! – wrzasnęła Jess wpadając do domu The Wanted.
- Hej, wszystko w porządku? Nikt nie umarł? – zapytał Siva zbiegając do holu.
- Nie żartuj tak! Gdzie… jest… Jay? – zapytała dysząc.
- Co jest? Co się dzieje? – zapytał Max wyglądając z kuchni.
Obok niego stanęła Patrycja.
- Jejku Jess, jak ty wyglądasz!
- Siostrzyczko, wszystko w porządku? – zapytał Nathan obejmując siostrę ramieniem.
- Oh Nath, oczywiście że tak! Gdzie jest Jay??
- Nie wyglądasz, jakby wszystko było w porządku, co jest?
Blondynka poirytowana tym, że nikt nie odpowiada na jej pytanie, a każdy zadaje kolejne i w dodatku bezsensowne spojrzała na chłopców piorunującym wzrokiem.
- Gdzie. Jest. JAY! – wycedziła przez zęby.
- Jess! Co ci jest? Ostatnio zachowujesz się dziwnie… najpierw ta historia z ‘rodzeństwem’, teraz to – mówił Tom – poza tym, Jay jest dla nas jak brat. Możesz powiedzieć, o co chodzi.
- A nawet musisz – dodał Max.
Jess, widząc że nic więcej nie wskóra, westchnęła.
- Eh… wybaczcie – powiedziała – Chodzi o to, że… mam wyniki tych badań DNA – powiedziała machając kopertą.
Chłopcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- No i…? – zapytał Tom – Przecież bardziej prawdopodobne jest, że ty i ja będziemy mieć dzieci niż, że Ania i Jay są spokrewnieni – wszyscy spojrzeli na Parkera – A jeśli chcesz, możemy zwiększyć to prawdopodobieństwo – powiedział artystycznie poruszając brwiami i przysuwając się do Jess.
Nie da się ukryć, że siostra Nathana była urodziwą i piękną dziewczyną o pociągającej urodzie, a tym bardziej sylwetce.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Macie jakieś plany? – śmiała się Patrycja.
- Zostanę wujaszkiem!
- Chciałbyś Max, to ja jestem jej bratem!
- Chłopaki, proszę! – powiedziała Jess – Nie otwierałam koperty, ale jest trochę prześwitująca i… nie mogłam się powstrzymać żeby nie spojrzeć.
- Ale czym ty się tak stresujesz. Daję stówę, że są tam same zera, albo jakkolwiek się to oznacza – wzruszył ramionami Nath.
- A więc dawaj, bo ja tam widziałam jakieś liczby.


- Jay, dochodzi 22:00, no chodź tu!
- Idę, idę! Chciałem się porządnie wyszorować – powiedział wychodząc z łazienki w samych szortach wycierając włosy.
Przestał, gdy zobaczył ją, obróconą plecami w samych spodenkach ubierającą na nagie ciało piżamę. Była idealna. Tak bardzo chciał ją dotknąć, każdy zakamarek jej ciała, móc ją wszędzie całować no i kochać się z nią… Zrobił krok w jej stronę, lecz cofnął się i wrócił do łazienki. Nie mógł tego zrobić, nie mógł być nachalny. To, że poprzednia dziewczyna kochała się z nim co noc, nie znaczy że z Anią będzie tak samo. Ona nie jest taka i nie pozwoli, żeby w taką się zmieniła. Owszem jest pełnoletnia, ale nie dorosła. Żyła wcześniej tylko z babcią i jest podatna na innych. Nie łatwowierna, lecz krucha. Łatwo można ją złamać i zranić.

- Jay, no proszę cię! Chodź już – krzyknęłam pośpieszając chłopaka – Siedzisz tam dłużej niż ja!
- Loczki same się nie wysuszom! – odpowiedział akcentując ostatnie słowo które zabrzmiało jak tłumaczenie kilkulatka.
Zaśmiałam się pod nosem. Poszłam do łazienki i stanęłam w drzwiach opierając się o framugę i krzyżując ręce na piersi. Jay zauważył mnie i uśmiechnął się.
- Nie chcesz, żebym spał na dole? – powiedział cicho.
Wyprostowałam się.
- Że co? Jay, nawet mi to przez myśl nie przeszło! – chłopak nie odpowiedział, wciąż wycierał włosy.
Zirytowana chwyciłam go za rękę, zmuszając, by przerwał czynność – Wszystko w porządku?
Loczek oparł się rękoma o umywalkę i spuścił głowę.
- Nie chcę żebyś czuła się przy mnie, jak przy starszym bracie, czy jak przy jakimś opiekunie, no nie wiem, cokolwiek.
- Jay… - przytuliłam go – to było chwilowe, wyjaśniliśmy to sobie i już jest dobrze – uśmiechnęłam się szczerze – Poza tym to ty włożyłeś mi w usta słowa, że „nie jestem gotowa” – puściłam mu oczko i wróciłam do sypialni.
- Hej, nie wypominaj mi teraz tego za każdym razem smerfie! – śmiał się.
- Smerfie bo lubię czapki? Ty też je lubisz! I nie powiedziałam tego, żeby ci dopiec, lecz uważam że to ty się wtedy wycofałeś bo coś jest nie tak…
Chłopak spojrzał na mnie jakbym odkryła jakiś sekret.
- Po prostu pomyślałem o przeszłości i tak wyszło. Nie wracajmy do tego, co? – powiedział uśmiechając się.
- Okej Loczku – zdjęłam spodenki pozostawiając szorty i koszulkę jako piżamę i wskoczyłam pod kołdrę.
Chłopak zrobił to samo, przytulił mnie i zasnęliśmy.


               Nie wiem, czy wszyscy patrzyli na nią w ten sam sposób, ale na pewno każdy był zdziwiony i podenerwowany. Pewnie przeszło im przez myśl, że to może być jakiś żart, dobrze znali Jess, a ostatnie wydarzenia tylko potwierdziły na co ją stać.
- Jess, nie powinnaś tego robić – wycedził wkurzony Nath i wyrwał list z rąk siostry.
- Hej…!
- Nie wierzę ci. Wybacz siostrzyczko, ale to zamieszanie ostatnio, głównie z twojego powodu…
- Uspokójcie się – powiedział Siva odsuwając delikatnie Nathana od siostry – Ten list jest do Jay’a o ile się nie mylę i to on, albo ktoś z nim spokrewniony go otworzy.
- Studiowałeś prawo? – zapytał z uśmiechem Max.
- Stare dzieje – zaśmiał się mulat.
- Czyli Ania… - mruknęła Jess.
- Uh, możesz skończyć?! Nie wiem, co ty do niej masz, w czym ci ona tak bardzo przeszkadza! – krzyknął Nathan.
Miłość rodzeństwa jest wielka. Lecz większa jest nienawiść i gdy wkracza ona między brata i siostrę ciężko jest poczuć wyrzuty sumienia.
- Spokojnie, Nath…
- Daj mi spokój Tom, nie widzicie, że ona cały czas jest wobec niej niemiła?
- Nathan…, ja tylko martwię się tymi wynikami…
Na widok smutnej miny dziewczyny chłopcom zrobiło się przykro, nie rozumieli skąd w ich przyjacielu tyle złości.
- Nieważne. Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Napiszę do Loczka, że są wyniki i to on je otworzy, nikt inny – powiedział zabierając białą kopertę ze sobą.
- Wybaczcie, ale on ma rację. Pora spać – powiedziała cicho Jessica – Przepraszam za tak późne najście, do zobaczenia chłopcy – uśmiechnęła się niewinnie i wyszła.
Chłopcy spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami i udali się do kuchni by coś przekąsić, zanim pójdą spać. Myśląc przekąsić mieli na myśli zamówić trzy pizze i najeść się do syta…


               Obudziłam się o 5:00 nad ranem i nie mogłam zasnąć. Po mojej głowie krążyło tysiąc różnych myśli i nie wiedziałam, jak je uporządkować. Wysunęłam się cicho z objęć Jay’a i na palcach ruszyłam na balkon, zabierając po drodze szlafrok. Zimne nocne powietrze owiało moje ciało, wywołując przyjemny dreszczyk. Podeszłam do barierki i oparłam się o nią wystawiając twarz do lśniącego księżyca. Skoro jestem szczęśliwa, to dlaczego mam wątpliwości? Czy to oznacza, że nie jestem? Jak ja bardzo się zmieniłam… kilka miesięcy temu nie dałabym się nikomu tknąć, a tym bardziej komukolwiek zaufać. A dzisiaj jestem gotowa kochać się z… no właśnie. Wczoraj… chciałam tego z Jay’em, a Zayn? Czy nie powinnam dać mu w twarz za to, jak ze mną postępuje? To prawda zauroczył mnie, całowaliśmy się, poniosło mnie, ale… on mnie wykorzysta! Zostawię Jay’a dla niego i co? Nie! Nigdy w życiu… Muszę porozmawiać z Liam’em. Chociaż nigdy nie zapomnę tej sceny w parku, gdy zapłakana chciałam uciec od artykułów o Loczku i tej dziewczynie, gdy w moim miejscu pod moim drzewem siedział Zayn i zaczął mnie drażnić, a gdy zobaczył, że cierpię, jego twarz… jego głos… tak diametralnie się zmieniły! Ale on nie należy do tych uczciwych. Jest z tych, co wykorzystują i zostawiają! Oh, nienawidzę siebie za to, że o mały krok się z nim nie przespałam! To był błąd, ludzie popełniają błędy, a ja go rozumiem, wyciągam wnioski i nigdy więcej do tego nie dopuszczę. I nie spotkam się z nim, tak jak tego chciał…
- Bo nie mamy już o czym rozmawiać…
- O czym nie chcesz rozmawiać?
Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Jay’a. Zakryłam pół nagie ciało szlafrokiem i zarumieniłam się delikatnie.
- Emm…, tak sobie myślałam na głos – odpowiedziałam uśmiechając się.
- Hej… ty drżysz – zauważył podchodząc i przytulając mnie – wystarczy tych nocnych rozmyślań, chodź.
Złapał mnie za rękę i złożył na ustach szybki pocałunek. Chciał zaprowadzić mnie do pokoju, lecz ja wpiłam się w jego usta i nie pozwoliłam mu odejść.
- Mmm, wszystko w porządku? – powiedział uśmiechając się słodko.
- Tak, czemu pytasz? – zapytałam niewinnie.
- Czym sobie zasłużyłem na takiego namiętnego całusa?
- Dostaniesz drugiego jeśli zaniesiesz mnie do łóżka – powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- Okej – powiedział i w mgnieniu oka znalazłam się na jego rękach, a w następnej sekundzie na łóżku w sypialni.
- Hahaha, puść mnie!
- Czekam na buziaka!
- No dobrze, ale przestań mnie dusić!
Chłopak odsunął się ode mnie zaledwie centymetr i gapił się jak mały chłopczyk wyczekujący na nagrodę. Zbliżyłam się do niego i namiętnie pocałowałam. Gdy skończyłam, chciałam zmienić pozycję, bo było mi niewygodnie, lecz Jay chwycił mnie mocno w talii i zaczął namiętnie całować. Poczułam znajomą mi falę gorąca na moim ciele, z każdym pocałunkiem chciałam więcej. Wspięłam się wyżej na łóżku. Jay zsunął szlafrok z moich ramion i zaczął całować mnie po szyi. Zwinnym ruchem zdjęłam z niego koszulkę i przysunęłam się bliżej do niego.
- Na pewno…? – zapytał szepcząc mi do ucha.
- Nie przestawaj… - wymruczałam.

__________
Cześć Wam! Miałam dodać w niedzielę, ale zrobiłam to dzisiaj boo już nie mogłam wytrzymać :3 Zabijecie mnie za to w jakim momencie kończę, ale musiałam to zrobić! Uwierzcie, w następnym się trochę podzieje :D A teraz do rzeczy:
1) Chciaałabym bardzo serdecznie podziękować za 4! Magiczne! Komentarze! pod ostatnim rozdziałem, no jak widzę, że zostawiacie ślad, że to czytacie to się cieszę, tak jak teraz, jestem happy ^_^
love nathjaytomaxsiv - proszę! daję ci odrobinkę weny, masz i wykorzystaj ją! (macha różdżką *puf* *puf*). No i dzieeenkuje na komentarz <3
Queen of the Night - aaa! Się mi dziewczyna rozpisała :D Szczerze powiedziawszy nawet nie myślałam, o rozdziale, jako o prezencie, ale skoro tak to odebrałaś to się ogromnie cieszę! <3 PS.: urodziny mam 13.12, PS2.: podziwiam cię, serio :D pisałaś komentarz w wordzie specjalnie dla mnie.. ciuum :* PS3.: dzięki dzięki dzięki! Przyda się :3
Ateliee - cieszem siem, że czytasz to moje małe coś :3 jaką znowu masz tam tajemnicę? jaka notka? gadaj mi tu wszystko ja mam znikome pokłady cierpliwości! dziękuję jeszcze raz za słowa które motywują! <3
aga5574 - następny rozdział będzie dłuższy to się jeszcze bardziej wciągniesz, myślę! dziękuję <3
2) Polecam Wam stronę na fb z blogami, na której ja znalazłam parę ciekawych i czytam --> https://www.facebook.com/groups/1651946218370650/ więc zaglądajcie jeśli chcecie ;)
3) Jeśli macie jakieś pytania, albo chcecie popisać, pogadać, czy coś to piszcie! bo się tak rozpisuje pot tymi rozdziałami i w ogóle :p
e-mail: annak96@interia.eu
4) Punkt ostatni, jeszcze raz kieruję podziękowania do nowych czytaczy, anonimowych czytaczy - którzy też mogą komentować! <3 - i do wszystkich, którzy sprawiają, że licznik wyświetleń rośnie. Dziękuję i do następnego! :*


♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony