„Zawiadamia się Pana McGuinessa
James’a… badania DNA… przeprowadzone w dniu… na nowoczesnym sprzęcie… materiał
porównany z materiałem Pani Anny Blake… zgodność wynosi… 0,000%... podpisano
Dyrektor Mike Hemsworth…”
-
Zero i zero zero zero tysięcznych procent?! – krzyknął obracając głowę w
kierunku drzwi, w których stała zszokowana Jessica.
-
Liaaaaam!
- No
już, wychodzę!
- Ile
można siedzieć w łazience!!
Blondynek
siedział podkulony pod drzwiami i czekał aż przyjaciel w końcu zwolni toaletę.
-
Już, już wychodzę, spokojnie – powiedział Liam przekręcając zamek.
-
Dzięki Bogu… Wow, Liam. Masz randkę? – zapytał unosząc brwi.
- Mam
kolację z rodzicami, a że dobrze wiesz, że moja babcia jest kuzynką królowej
Elżbiety…
- …to
musisz się jakoś prezentować, bo nie wiesz kogo jeszcze zaprosili, bla bla bla.
-
Cieszę się, że rozumiesz – uśmiechnął się czochrając przyjaciela – A przy
okazji, nie widziałeś mojego telefonu? Nie mogę go znaleźć.
-
Zapytaj Loczka, sprzątał dzisiaj.
-
Aha, wszystko jasne. Dzięki, do zobaczenia!
Jak
się spodziewał, Harry odłożył gdzieś jego telefon i szukanie go zajęło mu
piętnaście minut.
Dotarł
na miejsce i nie zauważył żadnych samochodów, co wskazywałoby na jakieś
osobistości.
Wzruszył
ramionami i wszedł do środka.
-
Dzień dobry! Wybaczcie za spóźnienie, mam nadzieję, że…
- Mój
ukochany wnuczek – powiedziała starsza kobieta obejmując Liam’a.
-
Babciu! Nie spodziewałem się ciebie tutaj – odpowiedział z uśmiechem.
- A
widzisz! Mimo mojego wieku wciąż lubię zaskakiwać – staruszka puściła mu oczko
i ruszyli do jadalni.
Było
to bardzo jasne pomieszczenie przepełnione promieniami zachodzącego słońca.
Padały one na kryształowe lampki wina, w które wpatrywała się Karen.
-
Skarbie, co ci jest? Przystawki prawie nie tknęłaś – zauważyła Miriam.
-
Wybacz mamo, nie jestem głodna…
-
Mamo, mogłabyś mi wytłumaczyć sytuację z dyrektorem szpitala? – zapytał
spokojnie Liam.
- Coś
się stało, Karen?
- Nic
mamo, wszystko w porządku – odpowiedział nerwowo ojciec Liam’a – To znaczy,
wszyscy jesteśmy zdrowi.
-
Mamo…?
-
Liam, chodzi o to, że musisz jeszcze raz udać się do szpitala, nastąpiła jakaś
pomyłka w badaniach.
- Nie
potrafisz kłamać Karen – powiedziała Miriam nie przerywając krojenia pieczeni.
-
Dość. Nie przełknę nic więcej, dopóki nie dowiem się, o co chodzi – oświadczył
Liam ocierając usta bawełnianą serwetką.
Państwo
Payne spojrzeli po sobie. Geoff westchnął odkładając sztućce.
-
Wezwano nas do szpitala. Zaszła jakaś pomyłka i zamiast przeprowadzić normalne
badanie, przeprowadzono test zgodności DNA twojej próbki i próbki kogoś innego,
- I
dlatego muszę udać się tam drugi raz? Rozumiem, nie mam żalu – uśmiechnął się
uroczo.
- To
nie wszystko… - kontynuowała Karen – ku zdziwieniu wszystkich okazało się, że
zgodność jest bardzo wysoka…
-
Ugh, ugh…
-
Babciu, wszystko w porządku? – Liam zerwał się i pomógł krztuszącej się
kobiecie.
- To
niemożliwe… - wyszeptała – Nie chce mi chyba powiedzieć, że…
Młody
Payne zauważył w oczach babci łzy. Najgorsze jest, że kompletnie nie rozumiał, dlaczego.
- Co
oznacza ta zgodność? To pomyłka, tak powiedzieliście.
-
Liam, kochanie usiądź, proszę – powiedziała babcia stanowczym tonem, który nie
znosił sprzeciwu. Gdy wnuczek wykonał polecenie, Miriam ciągnęła dalej –
Osiemnaście lat temu twoja mama była w ciąży. Byłeś zbyt mały, by cokolwiek
pamiętać, miałeś zaledwie dwa latka… Gdy Karen urodziła, wszystko było w
porządku, lecz następnego dnia do szpitala przywieziono amatora, człowieka
przeciętnego, którego ambicja i zainteresowanie artylerią wojenną wzięło górę
nad rozsądkiem – powiedziała kręcąc głową – i uwierz mi, nie wiem jak i nie
chce wiedzieć, ale w jego klatce piersiowej znajdowała się bomba. Absurdalne,
niebywałe!
Chłopak
uważnie słuchał swojej babci i czekał na niepokojące sedno tej wiadomości.
-
Cały szpital ewakuowano, wszystkie oddziały, zostali tylko ci, którzy operowali
tego nieszczęsnego mężczyznę. Niestety, organizacja osiemnaście lat temu…
pozostawiała wiele do życzenia i w tym wszechobecnym zamieszaniu… Malutka Clara
Eleonor Payne zaginęła.
Wszyscy
patrzyli na Liam’a wyczekując jego reakcji. Krzyku, złości, jakiejkolwiek.
- Nie
powiedzieliśmy ci nic, nie wspominaliśmy o tym bo… próbowaliśmy jej szukać,
robiliśmy wszystko, naprawdę – mówiła Karen przez łzy – ale to wszystko na nic…
nie chcieliśmy, byś żył tą niszczącą złudną nadzieją, że ona się znajdzie…
Dyrektor szpitala chce, byś przyszedł jeszcze raz na badanie, by potwierdzić
wyniki, ale wszystko wskazuje na to, że...
-
Moja wnuczka się odnalazła – dokończyła szczęśliwa Miriam.
- Ja…
nie wiem co powiedzieć…
- Nie
jesteś wściekły?
-
Wściekły? Nie, raczej zszokowany, ale… chyba szczęśliwy – uśmiechnął się powoli
– zawsze narzekałem, że nie mam rodzeństwa.
- Oh,
skarbie! – krzyknęła Karen przytulając syna.
- Mój
idealny wnuczek – szepnęła z dumą babcia.
- Czy
jest szansa, że spotkam się z nią w szpitalu? Na tych badaniach?
-
Lekarz powiedział, że tylko twój materiał DNA jest potrzebny do powtórzenia
badania, więc…
-
Hmm… A wiecie chociaż, jak się nazywa?
-
Chwileczkę, miałem gdzieś tu ten list – odparł Geoff i wyszedł do holu.
-
Pewnie ma urodę typową dla korzeni królewskich – zachwycała się Miriam – od
razu musimy ją zabrać do muzeum naszej rodziny!
-
Mamo, jeszcze nic nie jest pewne – śmiała się Karen.
-
Mam! – oświadczył pan Payne – Anna… Anna… - na dźwięk tego imienia Liam poczuł
ukłucie w żołądku. Nie, to nie ona, to że dobrze się dogadują, nic nie znaczy –
Blake! Tak, Anna Blake.
-
Liam! Strasznie zbladłeś, wszystko w porządku? Haroldzie, otwórz okno!
-
Synu, coś nie tak? Pieczeń jest nie świeża?
Nagle
telefon chłopaka zaczął wibrować.
-
Skarbie, odbierz. Mimo, że to niekulturalnie kłaść telefon na stole, pozwalam
ci odebrać.
Liam
patrzył na kartkę, którą jego ojciec trzymał w ręce.
-
Liam James Payne, przywołuję cię do porządku, odbierz ten telefon! – chłopak
spojrzał na wyświetlacz i przeniósł wzrok na babcię – Wielkie nieba, chłopcze!
Co masz taką minę! Kto to dzwoni?
Liam
przełknął głośno ślinę.
-
Moja siostra.
- Jak
mogłaś… Jess, przecież to przestępstwo! Ty…
-
Nath, ja…
- Nie!
Nie chcę słuchać twoich naiwnych tłumaczeń, nie chcę wiedzieć ile pieniędzy
wydałaś na podrobienie pieczątki i podpisu, nie!
- Nie
wypuszczę cię stąd…!
-
Jesteś żałosna, Jess… Gdy tylko Jay się dowie, zgłaszam to rodzicom i później
na policję. To nie jest normalne… - powiedział i szybkim krokiem wyminął
siostrę, przewracając ją.
Dziewczyna
wyglądała, jakby właśnie spełniał się jej najgorszy koszmar. I rzeczywiście tak
było. Długa przyjaźń z Jay’em zaowocowała w niej dużo głębszym uczuciem, niż
można by się tego spodziewać. Lecz gdy ktoś traci panowanie nad swoim wnętrzem
i to uczucia biorą górę, dzieją się złe rzeczy.
Tymczasem
młody Sykes żwawym krokiem przemierzał ulice Londynu, by jak najszybciej dostać
się do domu i powiedzieć chłopakom o jego szokującym odkryciu. Targały nim
mieszane uczucia, Jessica była jego młodszą kochaną siostrzyczką… Była. Jak
mogła. Poszedł ją przeprosić, że na nią nakrzyczał, a ona? Nic! Dalej miała
zamiar udawać, że jest jej przykro! Przeczuwał, że nie pała miłością do Ani, nie
musiały się przecież przyjaźnić, ale to, ile razy już jej działania zmierzały
na niekorzyść dziewczyny… Czuł się trochę winny, że nie zauważył u Jess zmiany,
że nie rozmawiał z nią. Bo teraz na wszystko było już za późno. Zdania nie
zmieni, musi powiedzieć rodzicom o tym, co zaszło. Nie może znowu jej zaufać i
tym samym narażać swoich przyjaciół. Postanowił napisać jeszcze SMS’a do Ani i
zaczął biec.
-
JAY!! Chłopaki! – krzyknął, zamaszyście wchodząc do domu.
- Ej,
młody coś się stało? Nie wrzeszcz tak, staramy się ogarnąć jakoś ten cały syf.
-
Odkąd okazało się, że Jay i Ania są rodzeństwem… - zaczął Tom.
-
Bzdury! – przerwał mu zdenerwowany Nathan – Oto prawdziwe wyniki! – powiedział
podsuwając Max’owi pogniecione kartki.
Nikt
z czwórki przyjaciół nie wiedział co się dzieje. Max przeniósł wzrok na podany
mu kawałek papieru i jego twarz zamarła.
-
Khm, Jaaay?! – zawołał przyjaciela.
- Ej,
George. Co jest? Co tam pisze! – dopytywał Siva.
Razem
z Tom’em podeszli do przyjaciela i zaczęli czytać mu przez ramię.
- Na
wszystkie butelki piwa, które wypiłem w swoim życiu… JAY! Złaź do cholery! –
wrzasnął Tom.
Nath
zaśmiał się pod nosem. Loczek powoli zszedł po schodach wycierając oczy.
-
Wybaczcie, ale naprawdę nie mam ochoty na żarty i śmiechy i…
-
Jay, przeczytaj.
Loczek
wziął kartkę. Przeczytał i spojrzał na Nath’a.
- To
jakiś żart?!
-
Nie. Po tym, jak poszedłem do Jess… znalazłem to w jej koszu.
-
Ej…, pamiętacie jak przyszła i chciała nas… chyba wziąć na spacer? –
przypomniał Tom drapiąc się po brodzie.
-
Tak, pamiętam! Była taka szczęśliwa, promieniała radością. I na końcu
wspomniała, że…
- …to
„spacer” do szpitala – dokończył Jay spuszczając głowę – A kiedy odmówiliśmy, zaproponowała
odebranie wyników…
-
Zgodziłeś się, bo jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Nikt z nas nie mógł
podejrzewać, że jest do tego zdolna – pocieszył przyjaciela Seev.
-
Mimo to, chcę cię przeprosić za nią, to moja siostra…
- Nie
Nath. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby cię o to winić… Nie wierzę własnym
oczom, dlaczego ona mi to zrobiła?
- Bo
cię kocham!
Na
dźwięk wypowiedzianych słów wszyscy stanęli jak wryci. Chłopcy spojrzeli po
sobie i przenieśli wzrok na drzwi. Nath obejrzał się i zobaczył stojącą za nim
swoją siostrę.
-
Too…
- My
pójdziemy do kuchni…
-
Tak, zjedzmy coś – powiedział Seev i w sekundzie trójka chłopaków opuściła hol.
Jay
poprawił na głowie czapkę i poszedł do salonu, gestem zapraszając Jess.
Dziewczyna nerwowym krokiem podążyła za Loczkiem.
- Wy…
Wy się znacie? – zapytała ledwo słyszalnym tonem Karen, gdy telefon jej syna
przestał w końcu dzwonić.
Liam
nie odważył się odebrać. Chociaż, to złe słowo. Nie był w stanie odebrać, gdyż
szok sparaliżował go i nie potrafił wydać z siebie najmniejszego dźwięku, co
dopiero się poruszyć.
- O
niebiosa, słabo mi! – westchnęła Miriam.
Geoff
chwycił swoją matkę pod ręce i usadził ją na fotelu przy otwartym oknie.
-
Babciu, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony Liam.
- Tak
tak skarbie – opowiedziała łapiąc oddech – Tylko… moje serce nie wytrzyma tylu
informacji, jak na jeden wieczór – pogładziła wnuka po policzku i uśmiechnęła
się słabo.
-
Może trzeba zadzwonić po lekarza? – podsunęła Karen.
-
Nie, żadnych ludzi w białych fartuchach! Powiedz mi lepiej, Liam… znasz swoją
siostrę?
-
Tak, jest moją przyjaciółką… Ale opowiem wam o tym później… Muszę do niej
zadzwonić i zaprosić ją…
-
Tak! Wnuczku to świetny pomysł! Zaproszę paru gości, niech poznają moją
wnuczkę!
-
Mamo, widzę, że już ci lepiej – powiedział Geoff puszczając oczko do swojej
żony.
- Tak
jakby odrobinkę – odpowiedziała z uśmiechem Miriam – Haroldzie! Rób listę
gości!
-
Babciu, uważam, że na początek warto zacząć od zwykłego spotkania. Ja, ty,
rodzice.
-
Liam ma rację mamo. A kiedy się już zaaklimatyzuje z tą wiadomością…
- …
urządzę wyśmienitą kolację – dokończyła szczęśliwa Miriam.
Payne uśmiechnął się na
widok szczęśliwej babci i poszedł do salonu, by wykonać jeden, lecz bardzo
ważny telefon.
__________
No w końcu coś się dziej ;) Myślę, że rozdziały będą regularnie w niedziele, chociaż czasem może mi coś wypaść :)
Dziękuję za komentarze! Queen of the Night, która rozpisuje się jak szalona, co zawsze wywołuje u mnie uśmiech. Przykro mi, ale przeszukałam moje wszystkie blogi, które czytałam nie znalazłam tego o który pytałaś. Wybacz, że nie spełniłam Twojej prośby, ale nie mogłam go wczoraj dodać, niestety.
Aga5574, cieszę się, że tak odebrałaś tytuł bloga :3 to dla mnie taki mały sukces :*
Dziękuję komentującym i czytającym Optimist, lovenathjaytomaxsiv i innym.. Piszę dla Was.
Do następnego <3
♥♥♥
Ile się dzieję w tym rozdziale. No rozumiem, że Jess się zakochała, ale żaby aż wyniki podrabiać? Ona to naprawdę nie równo pod sufitem ma :) Świetny rozdział. Ciekawe jak Anna zareaguje na to, że jest siostrą Liama. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńHejj!
OdpowiedzUsuńNormalnie bym nie napisała komentarza, ale z okazji tego, że rozdział był świetny to Ci wybaczę. Ale ten ostatni raz. Kapewu?
I tak poza tym, wiedziałam, że Jess maczała swoje paluchy w sprawie z listami. Hihi ;)
Jestem geniuszem, ale to już chyba każdy wie ? ;p
Reakcja babki Liama na wieść o Ann rozwala.
''Haroldzie! Rób listę gości!'' - było zabójcze. Mój brat sądzi, że jestem dziwna, bo śmiałam się do monitora ;/
Środa Ci pasuje? Myślę, że koło 18 będzie w porządku. Jak kolejnego roz nie dodasz to... *dramatyczna cisza, budująca napięcie* się fochnę i nie będę pisała komentarzy. Nie będę ''rozpisywać się jak szalona" jak ktoś stwierdził i nie będę wywoływać uśmiechu na Twej twarzy.
Choć powiem Ci szczerze sądziłam, że będzie, będzie działo, będzie bolało w sprawie z Jess. Ale Ann jej pewnie nawrzuca c'nie? ;)
Weny i w środę o 18 czekam na rozdział.
buźka xx
I miałam się nie rozpisywać, sorki.
UsuńNie chciałam spamować ;D
A jednak się rozpisujesz, kochana :*
UsuńNic nie mogę ci obiecać, w tygodniu mam pracę kończę późno i nie wiem czy sklecę coś do środy.. Zobaczymy jak to będzie :)
Powiem Ci tak, chyba zacznę powoli sobie czytać twoją historię od początku ;) Bo widzę, że ciekawość jest na pierwszym miejscu. Zawsze lubiłam czytać, opowiadania tego typu. I jestem dumna, że ludzie tacy jak Ty- choć mają może 4 komentarze na krzyż, nie poddawają się i zawsze osiągając cel. Piszą, choćby dla pustego rozsądku, bo to kochają. I za to Cię podziwiam ;* Trzymaj tak dalej, a będziesz kolejnym moim blogiem do zapisania :D
OdpowiedzUsuń