- A więc…?
- Jak już mówiłam, materiał A
został porównany z materiałami X i Z i…
- I…?
Doktor Mike Hemsworth wpatrywał
się z powagą w twarz Susan. Kilka złotych kosmków wystawało spod jej czepka
ujmując jej lat.
- I materiał A nie ma nic
wspólnego, żadnego pokrewieństwa z materiałem X.
- Jak to… - na czole lekarza
pojawiła się zmarszczka zakłopotania i niezrozumienia – przecież…
- Nie ma się czego obawiać –
wtrąciła z uśmiechem rudowłosa Kate. Materiał A początkowo miał być zbadany z
materiałem X, nie mam pojęcia dlaczego bo pokrewieństwo wynosi 0,000…%.
Natomiast A i Z…
- Są rodziną, na to wygląda
patrząc na wyniki.
Hemsworth po raz setny patrzył na
liczby na trzymanej w ręku kartce i po raz setny podejmował decyzję.
- Doktorze – zaczęła spokojnie
Susan robiąc krok w kierunku lekarza – wyniki są w stu procentach prawidłowe.
Po prostu zaskoczyło nas, że mimo pomyłki materiałów zgodność okazała się… tak
wysoka.
- Dziękuję wam… Podpiszę to i jak
najszybciej wyślijcie wyniki panu McGuiness.
Zamknęłam
drzwi i opadłam na nie wzdychając. Co ja robię?! Czy mi już całkiem odbiło?!
- Oh babciu… - westchnęłam i ruszyłam w kierunku kuchni.
Wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej zimnej jak lód
wody. Wypiłam ją szybko i poczułam jak ciecz spływa do żołądka – Dlaczego to
jest takie trudne, co ja właściwie wyprawiam? Gdybyś tylko tu była…
wiedziałabyś, jak mi pomóc…
Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Jak mogę się tak
zachowywać, kiedy jestem tak szczęśliwa? Właśnie…, jestem? Jay jest chłopakiem
o którym marzyłam i bałam się tego uczucia, że mnie zniszczy, a teraz… Jak mogę
całować Zayn’a i czuć tak małe wyrzuty sumienia! Dlaczego pozwalam, by Zayn tak
daleko się posuwał! Najpierw sama oskarżałam Jay’a o zdradę, a teraz…
Powiedzieć mu o tym? Przecież oni się nienawidzą! A przynajmniej nie znoszą. Co
on o mnie pomyśli? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi…
- Jestem! Zejdź na dół upichcimy… O, jesteś tutaj –
uśmiechnął się słodko patrząc na mnie.
- Zaschło mi w gardle – odpowiedziałam patrząc na
szklankę.
- Wszystko rozumiem, ale dlaczego stoisz tu w samej…
bieliźnie? – zapytał rumieniąc się.
Patrzyłam na niego, jakby nie rozumiejąc o co mu chodzi,
lecz sens jego słów powoli do mnie dotarł i stanęłam jak wryta. Szybko zakryłam
rękami co się dało i zrobiłam się czerwona jak buraczek.
- Eee, okej! Już, już nie patrzę! – powiedział
zakłopotany odwracając się do mnie plecami.
- Nie Jay, ja… przepraszam! Nie wiem, co we mnie
wstąpiło, ja…
- Nie tłumacz się, jesteś zmęczona, rozumiem – powiedział
stawiając siatki z zakupami – może idź się ubierz a ja rozpakuję rzeczy i…
Jay odwrócił się i wpadłam prosto na niego. Kurczowo
trzymałam skrzyżowane ręce na piersi, zasłaniając je. Otworzyłam oczy i
spojrzałam w jego błękitne jak niebo tęczówki. Chłopak uśmiechnął się
nieznacznie i objął mnie w talii przysuwając lekko do siebie. Powoli opuściłam
ręce i oparłam dłonie na jego klatce. Loczek przysunął się jeszcze bardziej i
delikatnie musnął moje usta. Moje ciało się rozluźniło, a każda jego komórka
była wypełniona szczęściem po brzegi. Chciałam więcej. Ten delikatny pocałunek
obudził we mnie coś, o czym nawet nie miałam pojęcia. Zacisnęłam dłonie na jego
koszulce wyczuwając pod nią zarysy mięśni, co tylko bardziej mnie podnieciło.
Wpiłam się w jego usta i zaczęliśmy się namiętnie całować.
Było
późno. Stała w holu szpitalnym i czekała. Pracowała kiedyś w szpitalu i
potrafiła rozpoznać każdego pracownika, za co jest odpowiedzialny i czy w danej
chwili śpieszy się czy idzie na kawę. Stała już tak pół godziny, jak drapieżnik
czyhający na swoją ofiarę. Miała to zrobić dzień wcześniej, lecz musiała zjawić
się w pracy i dopiero dzisiaj rozpoczęła polowanie.
Nagle z windy żwawym krokiem wyszła wysoka rudowłosa
kobieta z tęgą miną. Podeszła szybko do recepcji i czekała na swoją kolej, lecz
widać było, że nie podoba jej się to czekanie. To ona. To jest to, na co Jess
tyle czekała. Podeszła powoli do recepcji.
- Dzień dobry – przywitała się i zaprezentowała jeden z
tych uśmiechów, gdy bardzo jej na czymś zależało i robiła wszystko żeby to
dostać – nazywam się Jessica Sykes i jestem tu by odebrać wyniki mojego najlepszego
przyjaciela, a mianowicie James’a McGuiness’a.
Rudowłosa pani technik aż wyprostowała się na dźwięk
nazwiska. Nie wiedziała, co robić, więc poczekała na rozwój sytuacji. Nie miała
pojęcia że piękna blondynka wie, co trzyma w ręce.
- Dzień dobry pani Sykes. Niestety nie możemy wydać tych
wyników pierwszej lepszej osobie, która nie jest do tego upoważniona –
odpowiedziała recepcjonistka.
- Ah tak! – zgodziła się Jess i zaserwowała kolejną
porcję sztucznego uśmiechu – Gdzieś tu miałam… - powiedziała szukając czegoś
energicznie w torebce – A niech to… zapomniałam tej kartki z podpisem Jay’a…
Mogę pokazać pani zdjęcie, nasze wspólne oczywiście i mój dowód tożsamości,
nawet numer do Jay’a, znaczy James’a mogę pani podać by się pani upewniła –
powiedziała podsuwając kobiecie zdjęcie, na którym ona, Nath i Jay stali
uśmiechnięci obejmując się..
Brunetka spojrzała na nią, na zdjęcie i na dowód
osobisty. Ponownie przeniosła wzrok na Jess i zakłopotana już miała prosić o
numer telefonu, lecz spostrzegła niecierpliwiących się ludzi stojących w
kolejce.
- No… dobrze. Sprawdzę tylko, czy wyniki już są –
odpowiedziała uśmiechając się niepewnie.
- Dziękuję bardzo! – szczerzyła się Jess – śpieszy mi się
bardzo, a James jest członkiem The Wanted i nie miałby za bardzo czasu, żeby
odebrać te wyniki…
- Przykro mi, nie ma ich jeszcze…
- Pani potrzebuje tych wyników?
Nagle obok Jess znalazła się ta sama rudowłosa kobieta,
którą widziała wychodzącą z windy. Jess w duchu uśmiechnęła się chytrze do
siebie.
- Tak, to ja. Przepraszam, że zajmuję kolejkę.
- Niepotrzebnie, właśnie miałam wysłać kopertę z
interesującymi panią wynikami.
- Udało mi się panią uprzedzić – kolejny uśmiech.
- Proszę bardzo – Kate podała blondynce kopertę – teraz
pani wybaczy, praca wzywa.
Jess patrzyła, jak kobieta odchodzi. Popatrzyła na
kopertę, jakby był to bilet do jej szczęścia, spojrzała jeszcze na
recepcjonistkę, pożegnała się i szybkim krokiem opuściła szpital.
- Jay… - wymruczałam.
Chłopak objął mnie mocniej, podniósł i przeniósł na blat,
po czym zaczął całować moją szyję. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego
uczucia. Każdy jego pocałunek rozpalał mnie jeszcze bardziej. Wplotłam palce w
jego włosy i przysunęłam się do niego odchylając głowę. Jay delikatnie przesunął
palcem po moim udzie wywołując tym przyjazny dreszcz. Jego druga ręka błądziła
po moich plecach wykonując jakby przyjemny masaż i w pewnym momencie powędrowała
w miejsce zapięcia biustonosza. Czułam, jak powoli jego palce rozpinają moją
bieliznę i nagle moja skóra stała się napięta. Nie wiedziałam, czym to jest
spowodowane, lecz zignorowałam to wsuwając ręce pod koszulkę Loczka. Lecz nagle
Jay przestał zajmować się moją szyją i popatrzył na mnie. Zdezorientowana
spojrzałam na niego rumieniąc się.
- Czemu mi nie powiesz? – zapytał wpatrując się we mnie.
- Co mam ci powiedzieć…?
- Że nie jesteś gotowa – uśmiechnął się całując mnie w
czoło i odsunął się ode mnie.
Siedziałam na blacie całkiem
zbita z tropu i patrzyłam jak chłopak rozpakowuje zakupy nucąc przy tym. Czułam
się jak dziecko. Jak małe rozbrykane dziecko, z którym ktoś nagle przestaje się
bawić bez żadnego wytłumaczenia. Zawstydzona i co gorsze – upokorzona. Cały
czas patrzyłam na niego, a ten jakby nigdy nic wyciągał te cholerne produkty na
blat.
- Dobranoc – rzuciłam i szybkim krokiem wyszłam z kuchni kierując
się do pokoju.
Jay pobiegł za mną.
- Co się stało? Chcesz iść spać? Bez kolacji? – zapytał doganiając
mnie.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Dlaczego kiedy czuję się
postawiona przed wyborem, on mi to utrudnia!
- Naprawdę?! Jay, serio? Całujemy się, jestem w samej bieliźnie i…
prawie do czegoś doszło, prawie… no kochaliśmy się tam w kuchni! A ty nagle
mówisz mi że nie jestem gotowa! I zostawiasz mnie, jakbym miała osiem lat!
- Ania…
- Możesz mi to wytłumaczyć?!
- Ja przepraszam, nie wiedziałem, że może cię to urazić. Jeśli
chcesz, możemy iść do pokoju i…
- Jay! – krzyknęłam przez łzy – dlaczego traktujesz mnie jak
niedoświadczonego bahora! Poczułam się jak twoja młodsza siostra!
- Wybacz! Gdy chciałem cię rozebrać, stałaś się strasznie spięta,
więc myślałem że robisz to dla mnie, a tak naprawdę tego nie chcesz.
- Powiedziałabym ci, gdybym nie czuła się pewnie…
Chłopak westchnął.
- Skarbie, wybacz. Nie pomyślałem o tym w ten sposób, że mogę cię
urazić albo… - mówił ze smutną miną. Widziałam po nim, że było mu głupio i
bolało go, że poczułam się zraniona.
- Nie powinnam się tak unosić. Teraz faktycznie wyszłam na
rozwrzeszczanego dzieciaka – uśmiechnęłam się mrużąc oczy.
Chłopak uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Idź się ubrać, bo jesteś zimna, a ja zrobię nam kolację –
pocałował mnie i zszedł do kuchni.
Odprowadziłam go wzrokiem uśmiechając się do siebie szczęśliwa i
poszłam do pokoju.
Zostały
już tylko dwa ciasteczka z czekoladą upieczone przez mamę Harry’ego. Chłopaki
uwielbiali je, lecz ile pani Styles by ich nie upiekła, ci zjadali je wszystkie
w przeciągu godziny.
- Są jeszcze… O, ostatnie dwa! – krzyknął Louis wchodząc
do kuchni.
- Zostaw mi jedno! Umieram z głodu, a zanim Zayn i Niall
ugotują obiad minie jeszcze parę godzin – odezwał się Liam.
- PAYNE! Cicho, bo pójdziesz spać głodny! – krzyknął
blondynek.
- Przecież wiecie, że najlepiej z naszej piątki gotuję
ja, dlaczego dopuściliście ich do garnków? – zapytał Harry.
- Daj się chłopakom rozwijać – odpowiedział Liam zerkając
przez ramię w kierunku kuchni.
- Jak chcecie, ale i tak skończy się na zamówieniu czegoś
na wynos – westchnął Styles i przełączył kanał.
Liam spojrzał na swój wibrujący telefon. Mama. Przesunął guzik i odebrał.
- Cześć mamo, co słychać? Jeśli masz zamiar nas
odwiedzić, to ostrzegam, bo Zayn i Niall są w kuchni i…
- Nie nie skarbie,
nie tym razem. Byliśmy dziś z tatą w szpitalu… dyrektor miał kilka pytań…
- Dyrektor szpitala? – przerwał zaskoczony Payne patrząc
na Loczka.
- Później ci
opowiem. W każdym razie musisz jeszcze raz udać się na te badania… przepraszam, że tak naciskam ale wiesz że to ważne, a zaszła jakaś pomyłka po ostatniej
tragedii i…
- Mamo, wszystko w porządku?
- Tak synku,
wszystko jest dobrze. Po prostu ja i tata chcemy z tobą porozmawiać, może wpadniesz jutro na kolację?
- Przynajmniej jutro wieczorem się najem, haha. Będę o
19:00, do zobaczenia.
- Do zobaczenia
kochanie!
- Psst. Zabierz mnie ze sobą, nie daj mi umrzeć z głodu!
- Wybacz Louis, nie tym razem - uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju.
__________
BUM! Nowy rozdział z dnia na dzień :) Dostałam taaaaakiej weny i pisze i pisze i pisze cały dzień i stwierdziłam, że jakoś tę moją nieobecność muszę wynagrodzić, więc prezencik dla Was leci, proszę bardzo rozdział :3
Dziękuję bardzo wszystkim, wszystkim którzy dalej czytają, a najbardziej to love nathjaytomaxsiva oraz Queen of the Night, które dały znak życia i są ze mną <3 jak ja Wam dziękuję, no z całeego serca! Serio, komentarze mają wielką moc, a rzeczy jakie mi tam wypisujecie, no aż łezka się w oku kręci.
Dziękuję i do następnego!
♥♥♥