niedziela, 19 lutego 2017

Powrót

Brak komentarzy:
,,Nic nie przychodzi łatwo, ale kiedy w tunelu wreszcie zapłonie światło, to wiedz, że warto.."
  Powroty zawsze są trudne, nawet jeśli zaplanowane. Nie ukrywam, że na początku ciężko było znaleźć czas na to, co obiecałam. Lecz dla chcącego, nic trudnego.
  A więc jestem i serwuję coś nowego. Mam nadzieję, że ten blog pokaże choć odrobinę, jak człowiek dorasta i się zmienia. I, że będzie lepszy, niż dwa poprzednie.
  Wygląd bloga jest w trakcie dopracowywania. Miałam poczekać, aż wszystko będzie gotowe, lecz coś mi mówi, że czekałam już wystarczająco długo.
  Jeśli są tutaj starzy znajomi z poprzednich blogów, serdecznie pozdrawiam i dziękuję za pamięć oraz cierpliwość. Link do bloga znajduje się tutaj.
  Zapraszam :)

Anka.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Coś od siebie

12 komentarzy:
               Tak naprawdę, to nie wiem od czego zacząć tę notkę. Więc może zacznę od początku ;)
                   Sądząc po komentarzach pewnie jakaś część z Was doznała szoku widząc tydzień temu epilog. Mnie też złapało coś za serce, gdy wpisywałam tytuł posta, lecz przez większość czasu byłam szczęśliwa. Kilka lat prowadziłam tego bloga, z dłuższymi, bądź krótszymi przerwami, ale udało mi się doprowadzić go do końca. I to dzięki Wam, bo oczywiście dajecie tego kopa motywacji. Naprawdę się ucieszyłam, kiedy okazało się, że ślub okazał się zaskoczeniem dla niektórych. Ma się jeszcze ten zmysł do zaskakiwania ;)
                   Cóż, tyle z moich rozmyślań, teraz przejdę do części, która i tak w pełni nie wyrazi tego, co czuję.
                   Jestem wdzięczna. Wszystkim. Naprawdę wdzięczna każdej pojedynczej osobie, która przez te lata wchodziła na stronę i czytała opowiadanie, która zostawiła choćby jeden jedyny komentarz, która pozwoliła poczuć, że warto pisać dalej i dokończyć tę historię. Zeszłoby mi trochę, gdybym wszystkich Was wymieniła, ale Wy dobrze wiecie, że to Was mam na myśli. Tych, którzy czytali poprzedniego bloga i byli ze mną do czasu mojej prawie rocznej przerwy, tych, którzy przypadkiem tu trafili i wciągnęłam ich jakoś, tych, którzy mimo braku czasu zawsze coś po sobie napisali, tych, którzy czytali i uśmiechali się do siebie na widok kolejnego rozdziału... Po prostu Wam wszystkim dziękuję. Jesteście dla mnie siłą i jakimś swego rodzaju oparciem, pomocą, kiedy nie chce mi się wstawać z łóżka, bo czeka mnie naprawdę ciężki dzień...
Jesteście niesamowici. Wspaniali. Cudowni i nieocenieni, że byliście i jesteście tu ze mną. Że Was zaintrygowałam do dalszego czytania. Bo napisanie pod rozdziałem zwykłe "Przeczytałem/am!" Jest dla mnie kopniakiem do pisania więcej. Nigdy nie usunę żadnego z moich blogów, więc jeśli ktoś kiedyś będzie czytał to opowiadanie i dotrze do tej notki, to proszę, niech pozostawi komentarz, nie ważne jaki to będzie rok, jaki czas. Kiedyś, być może za kilka lat wejdę, sprawdzę, poczytam i na pewno się do siebie uśmiechnę.
                   I tak w jakiejś mierze dziękuję Wam za te lata bycia przy mnie. Czasem Was rozczarowałam, czasem zasmuciłam, czasem wywołałam uśmiech, bądź zaskoczyłam to granic spadnięcia z krzesła. Dziękuję, że wytrzymaliście do końca :)
                   W planach jest kolejne opowiadanie. Nie zdradzę o czym, czy o The Wanted, czy też nie. Po prostu mam pomysł, mam ideę napisania kolejnego opowiadania. Myślałam, że mam jeszcze miesiąc wolnego i napiszę trochę, z czego później będę dodawać rozdziały, lecz ja i moje nieszczęście sprawiło, że pomylono się i zaczynam "studia" od września... Informacja szokująca, naprawdę... Będę się starać coś napisać. Dodam tutaj notkę z odnośnikiem do nowego opowiadania, nie obiecuję, że stanie się to szybko, lecz jeśli już się stanie, to będziecie wiedzieć. Nie obiecuję także, że rozdziały będą systematycznie, bo sami wiecie jak to jest z tą nauką i czasem wolnym...
                   Tyle ode mnie, mam nadzieję, że rozumiecie, bądź mnie zrozumiecie. Ten blog jest zakończony, bo zawsze przychodzi taki czas, gdy brakuje pomysłów dla bohaterów, gdy ma się już trochę dość rzucania im kłód pod nogi i kiedy w końcu ma się tę wizję szczęśliwego zakończenia. Ja się tak poczułam drugi raz i naprawdę się z tego cieszę, bo czuję, że robię to w odpowiednim momencie.
                   Jeszcze raz Wam dziękuję za obecność i jeszcze raz piszę, że mam zamiar powrócić z nowym pomysłem. Trochę cierpliwości mnie i Wam życzę i w końcu spotkamy się po raz kolejny.


Wasza Anka ;)

"Bo życie, to droga usłana różami
spomiędzy których wystają kolce"

PS.

Dziękuję... 

piątek, 21 sierpnia 2015

Epilog

10 komentarzy:
*Rok później*

- …ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci…
Brunetka delikatnie uśmiechała się do swojego ukochanego. Wpatrywała się w jego oczy pełne miłości, kiedy wsunął na jej serdeczny palec srebrną obrączkę. Nie zastanawiali się długo nad ich wyborem. Gdy tylko przekroczyli próg jubilera, wiedzieli czego chcą.
- …jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…
Mężczyzna spojrzał na delikatnie rumiane policzki kobiety, która do końca życia będzie trwać przy jego boku. Wiedział o tym. W tym momencie był szczerze przekonany, że wszystko może się dobrze skończyć.
Wszyscy, którzy zebrali się w świątyni, by uczestniczyć w nabożeństwie, z uwagą obserwowali młodą parę. Starsze kobiety ocierały łzy, rodzice nowożeńców rozpamiętywali dzień, kiedy to oni wypowiadali słowa przysięgi, a nieco młodsi wyobrażali sobie, jak to będzie wyglądało w ich przypadku. Lecz z pewnością wszyscy byli jednej myśli. Ta dwójka jest zapatrzona w siebie bez granic. I było pewnym, że wspólnie zbudują coś pięknego.
Po kilkudziesięciu minutach para młoda została obsypana ryżem, płatkami róż i złotymi drobniakami. Co jak co, ale tradycji, to jednak trzeba się trzymać. Zgromadzeni zaczęli bić brawo, kiedy młodzi zbliżyli się do siebie i delikatnie pocałowali. Odebrali życzenia, prezenty i razem z gośćmi udali się do restauracji.
o, kiedy młodzi zbliżyli się do siebie i delikatnie pocałowali. Odebrali życzenia, prezenty i razem z gośćmi udali się do restauracji.

               Pierwszy taniec. Moment, w którym pana młodego zżera zdenerwowanie i prawdopodobnie zażenowanie także. Ale kiedy pomyśli, że to jest jego wieczór, kiedy spojrzy w jej oczy, w te zawsze roześmiane i błyszczące tęczówki zapomina o tym, co dzieje się wokół.
- Nieźle im idzie – szepnął brunet do blondynki.
- Bałam się, że pomyli kroki, albo zacznie jej deptać po palcach. Ale na całe szczęście się pomyliłam – odpowiedziała i uśmiechnęła się do swojego ukochanego.
- Może za kilka miesięcy ty będziesz tak tańczyć – rozmarzył się chłopak.
- Tom! Zwariowałeś! Wiesz ile takie coś trzeba przygotowywać? – na twarzy dziewczyny malowała się radość i zmieszanie – Ale jeśli się oświadczysz, to się zgodzę – pocałowała go w policzek i powróciła do podziwiania pary młodej.
- Muszę przyznać, że nie poszło im tak źle – mówił głośno Niall bijąc brawa.
- Znalazł się znawca – szturchnął go Harry.
- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do stołu. Ten rosół pachnie smakowicie – odezwał się Nathan wskazując głową na kelnerkę niosącą białą parującą wazę.
- Ten tylko o jedzeniu – pokręcił głową Jay i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wiecie co, podoba mi się to wesele. Jest urządzone w takim innym stylu…
- Ty nie gadaj tylko chodź – uciszył przyjaciela Lou i pociągnął go w stronę okrągłego stołu.
Wnętrze restauracji było cudowne. Lustra przy ścianie parkietu sprawiały, że pomieszczenie wyglądało na obszerniejsze. Ściany obite były matowym materiałem i ciemnym drewnem, co w połączeniu ze starodawnymi kinkietami i żyrandolami nadawało sali starodawny, nieco barokowy charakter. Krzesła opatrzone były białymi pokrowcami ze lśniącego materiału, a każdy ze sztućców miał zawiązaną beżową kokardkę.
               Kelnerzy zbierali właśnie ostatnie talerze po obiedzie, gdy panna młoda z uśmiechem na twarzy opuściła restaurację w towarzystwie cichego szelestu jej rozkloszowanej tiulowej sukni. Rozglądała się przez chwilę, gdy w końcu jej wzrok napotkał poszukiwaną parę przyjaciół.
- Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku i nic wam nie zaszkodziło – odezwała się miękko sprawiając, że młodzi odwrócili się w jej kierunku.
- Ależ nie, wszystko jest w porządku! Po prostu po tak pysznym obiedzie mój żołądek potrzebuje dawki świeżego powietrza – dziewczyna uśmiechnęła się.
- Przyjęcie jest naprawdę udane – dodał partner brunetki.
- Cieszę się, naprawdę. Nie macie pojęcia ile to wszystko kosztowało mnie stresu… - westchnęła, lecz uśmiech wciąż nie odkleił się z jej poziomkowych ust.
- Dobrze sobie poradziłaś.
- Oh, Claro… - zaczęła chwytając przyjaciółkę za dłonie – Naprawdę jestem ci wdzięczna za wszystko.
- Wesele jeszcze się nie skończyło, nie kracz – uśmiechnęła się szeroko do brunetki – Poza tym nigdy nie zapomnę, jak cały czas nazywałaś mnie Ania… To było naprawdę zabawne.
- Tu się nie ma z czego nabijać! – śmiała się panna młoda – Chłopcy przy tym byli i przez dwa tygodnie to przyswoili, a The Wanted i ja? Masakra! – mówiła przez śmiech.
- Mimo wszystko jakoś to przełknęliśmy – powiedział mulat tuląc do siebie swoją dziewczynę.
- Masz rację… Dużo się wydarzyło, odnalazłaś rodziców, Liam okazał się być twoim bratem no i oczywiście ty się zmieniłaś… Mimo wszystko nowe imię to dobre posunięcie – dodała ciepło tuląc do siebie przyjaciółkę.
- No już, bo się zaraz rozkleję! – Payne uśmiechnęła się szeroko ocierając niewidzialną łzę.
- Pan młody już się za tobą stęsknił – powiedział Malik wskazując głową na George’a wychodzącego z restauracji.
- Muszę już iść, ale jeszcze was dopadnę – śmiech Patrycji był przepełniony szczęściem i serdecznością – Naprawdę jestem ci wdzięczna za to, co zrobiłaś.
- Już mi uciekasz? – zapytał Max obejmując kobietę w talii i przyciągając ją do siebie.
- Tobie? Nigdy w życiu! – odpowiedziała radośnie i delikatnie pocałowała jego usta, po czym wrócili do gości.
Para odprowadziła młodych wzrokiem i uśmiechnęli się do siebie.
- Miałeś rację. Dom jako prezent to naprawdę świetny pomysł.
- Mieliśmy o połowę mniej roboty papierkowej i sama widzisz, jacy są szczęśliwi – odparł całując dziewczynę w czubek głowy.
- Naprawdę wciąż myślisz, że zmiana imienia to był dobry pomysł? – odchyliła głowę by spojrzeć w jego czekoladowe oczy, na które padały ostatnie promienie zachodzącego słońca.
- Sama słyszałaś, co powiedziała Patrycja. Nie masz się czym martwić, było trochę ciężko i zabawnie, ale koniec końców po roku już każdy, kto znał cię, jako Annę Blake, mówi do ciebie Clara.
- Jak zwykle masz rację – odpowiedziała wzdychając – Wszystko dobrze się ułożyło – uśmiechnęła się – Nathan w końcu z tobą porozmawiał o tej dziewczynie i wybaczyliście sobie… Przeprosiliście się z Jay’em za tę bójkę i chłopcy się zaprzyjaźnili. Patrycja wyszła za Max’a…
- A ty jesteś moją narzeczoną – dokończył i pocałował dziewczynę w usta, gładząc pierścionek na jej dłoni.
- Wciąż nie wiem, jak udało ci się mnie przekonać – zaśmiała się melodyjnie.
- Urokiem osobistym i perswazją – odpowiedział teatralnie.
- Czeka nas jeszcze poinformowanie o tym gromadki naszych przyjaciół – oświadczyła ciągnąc chłopaka do środka.
- No tak, ale teraz dajmy innym pobyć w centrum uwagi. A kiedy im o tym powiemy porwę cię na jakąś wyspę i weźmiemy cichy ślub, po czym przez miesiąc będziemy wylegiwać się na plaży i pływać w krystalicznej wodzie…
- Jesteś okropny! Jeśli nam to wybaczą, to będzie wspaniale – śmiała się brunetka. Ostatnio Zayn cały czas sprawiał, że z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Nie mam zamiaru ciągnąć tych wariatów ze sobą.
- Spokojnie, nikt nie powiedział, że nasz ślub będzie świętowało dwieście osób… Chwila…
- Wszystko w porządku? – zapytał z obawą narzeczony widząc, jak ukochana się zatrzymuje.
- Czy… Czy ja właśnie planuję swój ślub? – zapytała unosząc brew.
- Tak i to ja będę tym, który wsunie ci na palec obrączkę z chipsów – uśmiechnął się po czym ucałował wierzch jej dłoni.
- Po prostu wciąż nie mogę w to uwierzyć…
- A teraz wierzysz? – mężczyzna przysunął się do niej i delikatnie, lecz zarazem namiętnie pocałował kobietę swojego życia.
- Tak – odpowiedziała odrywając się od niego i patrząc w lśniące tęczówki Malika.
- Khmm. Komuś się pomyliły uroczystości. To jeszcze nie wasz ślub - W drzwiach restauracji stali Liam oraz Louis i z podpartymi na biodrach rękoma przypatrywali się zakochanym – No już! Na parkiet. Zobaczymy co też potraficie.
Zayn uśmiechnął się szeroko do przyjaciół i chwytając dłoń dziewczyny zaprowadził ją do środka. Liam spojrzał na Tomlinsona, który westchnął teatralnie.
- Ah, ci młodzi.
- No chodź staruszku. Pokażmy, że nie tylko potrafimy dobrze śpiewać – powiedział podwijając rękawy i wrócili do środka.

 Koniec



♥♥♥

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 71

7 komentarzy:
               Chłopak zapukał delikatnie w brązowe dębowe drzwi i otworzył je, wpuszczając dziewczynę przodem. Uśmiechnął się do niej, na co ona odwdzięczyła mu się tym samym. Zdjęli buty i skierowali się w głąb korytarza.
- Jesteśmy! – krzyknął brunet, gdy nikt nie zareagował na ich obecność.
Po chwili dało się słyszeć szybkie kroki po schodach i z jadalni wyłoniła się blondwłosa kobieta.
- Jak miło was widzieć – powiedziała i przywitała się z dziećmi radosnym uściskiem – Chodźcie, zrobiłam pyszną kremówkę – uśmiechnęła się promiennie i zaprowadziła rodzeństwo do gabinetu.
Rozsiedli się wygodnie na sofie naprzeciw siebie i kobieta nalała do filiżanek herbaty.
- Cieszymy się, że w końcu mamy czas tylko dla naszej czwórki – odezwał się Geoff.
- Ja też się z tego cieszę – zaczęła dziewczyna podnosząc wzrok na rodziców – Może nie mówiłam o tym głośno, ani nie myślałam non stop, ale gdzieś tam w podświadomości nie mogłam się tego doczekać – uśmiechnęła się.
- Nam też przez całe dnie gdzieś tam po głowie chodziło to spotkanie – powiedział radośnie starszy mężczyzna.
- To może… Opowiesz nam trochę o sobie? – zapytała zachęcająco Karen.
- Chętnie – uśmiechnęła się ponownie – Pani Lena znalazła mnie w parku, podczas spaceru. Usłyszała płacz i tak to się zaczęło. Podała mnie jako swoją wnuczkę, a brak rodziców tłumaczyła tym, że wyjechali z kraju. Chciała uniknąć opieki społecznej, tony papierkowych spraw i tak dalej… Na bransoletce szpitalnej widoczna było tylko data urodzenia, więc stąd ją znam. Imię zyskałam bo matce pani Leny, a nazwisko po niej samej. Nie chodziłam do szkoły, uczyłam się w domu. Jak teraz tak nad tym myślę, to dochodzę do wniosku, że po części to przez to stałam się oschłą dla obcych osobą i nienawidziłam każdego, kto chciał mnie poznać – przerwała i uśmiechnęła się do siebie na samo wspomnienie dnia, kiedy poznała The Wanted… - Później jakoś tak wyszło, że zechciałam pomóc obcej dla mnie osobie, no i… potem był już Liam – dokończyła, nie chcąc przywoływać smutnych myśli.
- Czyli bardzo się zmieniłaś – stwierdził Geoff popijając herbatę.
- To ty byłaś tą dziewczyną… - zaczęła kobieta, przystawiając zgięty palec do brody – Kiedy przyszłam do chłopców, żeby przypomnieć o badaniach Liam’a. Pamiętam, że przywitałaś się podając mi dłoń… I miałaś tak bardzo zimne dłonie… Tak jak twój brat – powiedziała uśmiechając się serdecznie.
- Pamiętam to! – odparł entuzjastycznie młody Payne.
- Naprawdę mamy takie zimne ręce? – zapytała Ania przez śmiech.
- To rodzinne, też takie mam – powiedział Geoff unosząc do góry swoje duże dłonie i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Chcielibyśmy porozmawiać o ważnych sprawach – zaczął Liam po chwili ciszy i spojrzał na siostrę.
- Tak – potwierdziła kiwając głową – Mój braciszek wygadał się, co do mojego prawdziwego imienia i… Myślę, że chciałabym je nosić.
- Naprawdę? – zaskoczona Karen odłożyła filiżankę na stolik – My… Nie myśleliśmy, że… - zmieszała się i spojrzała na męża.
- Po prostu nie chcieliśmy cię naciskać. Przewidywaliśmy, że będziesz tego chciała, gdy upłynie trochę czasu i wszystko przemyślisz – dokończył spokojnym tonem.
- Rozważyłam to i sądzę, że dobrze będzie zrobić to teraz – odpowiedziała patrząc na swoje dłonie. W głowie kłębiła jej się masa wspomnień dotycząca ostatnich kilku miesięcy – Odnajdując Liam’a i was zaczynam coś nowego i chcę to jakoś zaznaczyć. Spalić za sobą wszystkie mosty. Oczywiście przybranej babci i przyjaciół nigdy nie zapomnę. Ale po prostu…
- Chcesz zacząć nowe życie – dokończył za nią Liam chwytając ją za dłoń.
Dziewczyna przytaknęła uśmiechem i spojrzała na rodziców.
- Cieszymy się z tego kochanie – powiedział Geoff – Jutro rano wypełnimy wszystkie potrzebne dokumenty, a wyniki DNA dołączymy, gdy je przyślą.
- Dziękuję – rzekła – Jest jeszcze jedna sprawa, dotycząca mojego domu. Prawie wcale w nim nie przebywam, a jeśli już tak jest, to tylko zabieram jakieś rzeczy… Postanowiłam wystawić go na sprzedaż.
- Zgadzam się z tobą – poparł siostrę Liam – Możesz mieszkać z nami, lub z rodzicami – dodał patrząc na nią.
- Mamy miejsce, więc jeśli chcesz w każdej chwili możesz przeprowadzić się do nas – oświadczyła radośnie Karen.
- Ale coś mi mówi, że zamieszkasz u chłopców – uśmiechnął się mężczyzna.
- To znaczy… Bardzo dużo czasu spędzam z nimi i… Nie chcę, by to wyglądało tak, jak teraz z moim domem, że wpadałabym tu tylko po rzeczy…
- Skarbie… - zaczęła kobieta patrząc na nią z miłością – Wprowadzisz się tam, gdzie będziesz czuć się szczęśliwa. A przecież nie mieszkamy na dwóch końcach kraju i nie ma przeszkody, żebyśmy się widywali kilka razy w tygodniu.
- Mama ma rację – zgodził się Liam – Poza tym, wszystkich rzeczy na pewno u nas nie zmieścisz, więc jakiekolwiek pudła, czy rzeczy na chłodniejsze dni będę tutaj na strychu.
- Od teraz to jest twój rodzinny dom – dodał Geoff i Ania otarła płynącą po policzku łzę.
Czuła, że żyje. Że w końcu zaczyna się układać. Rodzice byli wspaniali i to nie tylko dlatego, że ją odnaleźli. W głębi czuła, że naprawdę ją rozumieją i są dobrymi ludźmi. Tak naprawdę nikt nie potrafi odciąć się od swojej przeszłości, ale kto powiedział, że Anna Blake to robi? Chce zacząć nowy etap, nie oglądać się wstecz, tylko iść naprzód. Wiedziała, że czeka ją jeszcze jedna ważna rzecz do zrobienia, ale na to potrzebowała dowodu i musiała jeszcze trochę z tym poczekać. Czy robi dobrze? Niczego nie można być do końca pewnym, ale pani Lena na pewno byłaby z niej teraz dumna. Jest z niej dumna, to pewne.
Kiedy już wszystkie ważne sprawy zostały rozwiązane i przemyślane, rodzina zaczęła swobodną rozmowę. Karen nałożyła na lśniące porcelanowe talerzyki swój wypiek specjalnie na tę okazję. I jak się później okazało, kremówka była czymś nieziemsko pysznym. Rozmawiając tak, Ania wróciła myślami do wczorajszego wieczoru, kiedy po fantastycznej i urokliwej randce wróciła z Zayn’em do domu.

               Wdrapali się cicho po schodach i weszli do pokoju mulata. Śmiejąc się cicho zapalili lampę przy łóżku i opadli na dwa fotele, które teraz wydawały się być zrobione z puchu.
- Nie mam sił – szepnęła odchylając głowę do tyłu, która zatopiła się w miękkim materiale. Pokochała ten fotel. Był po prostu wielką skórzaną poduchą , na której można było przybrać jakąkolwiek pozycję – Zasnę tutaj, zobaczysz – mruknęła przymykając oczy.
- Cieszę się, że ci się podobało – odparł wpatrując się w dziewczynę.
Ten długi spacer ich trochę zmęczył, lecz jak widać nie na tyle, by Zayn mógł przestać zachwycać się jej urodą.
- To było cudowne… Naprawdę nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć, żeby wyrazić swój zachwyt – odpowiedziała z trudem podnosząc się z fotela.
- Mówiłaś to już  – wystawił jej język.
- Nie mam siły się z tobą droczyć – odpowiedziała wzdychając z delikatnym uśmiechem – Idę wziąć prysznic i później prościutko do łóżka.
- Dobrze – w sekundzie znalazł się przy niej i złożył na miękkich wargach czuły pocałunek, co natychmiast rozbudziło brunetkę.
- Idę! – powiedziała odrywając się od niego i zabierając ze swojego pokoju potrzebne rzeczy ruszyła w stronę łazienki…

- Tak, Miriam z pewnością będzie chciała spędzić trochę czasu sam na sam ze swoją kochaną wnuczką – powiedział Liam, a Ania, na dźwięk imienia swojej babci powróciła do rzeczywistości.
- Sama nie mogę się tego doczekać – odparła karcąc się w duchu, że nie słuchała od początku tej rozmowy.
- Ta kobieta jest bardzo energiczną osobą, jak na swój wiek – powiedział Geoff – Musisz trochę poćwiczyć, jeśli chcesz za nią nadążyć – puścił córce oczko.
- Każda motywacja jest dobra – zaśmiała się.
- Już 18:00 – powiedział Liam unosząc brwi i patrząc na swój lewy nadgarstek.
- Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął – rzekła kobieta uśmiechając się delikatnie.
- A więc jutro po pracy podrzucimy ci potrzebny wniosek do zmiany imienia, i później pomożemy ci pozałatwiać te sprawy, żeby odbyło się to w miarę szybko – dodał starszy Payne podnosząc się z sofy.
- Damy wam znać, kiedy załatwimy sprzedaż domu – powiedział Liam wychodząc na korytarz.
- Dobrze, na pewno pomożemy w przeprowadzce – uśmiechnęła się Karen i Ania przytuliła się do niej.
- Cieszę się, że jesteście – wyszeptała, a pozostali członkowie rodziny przyłączyli się do uścisku.
- My także kochanie – odpowiedziała równie cicho i pociągnęła nosem – Jesteś prawie dorosła, odnalazłaś się, więc gdziekolwiek byś teraz była, ważne, byś była szczęśliwa.
- Już ja się o to postaram – powiedział dumnie Liam dodając trochę radości zaistniałej atmosferze.
Rodzeństwo pożegnało się z rodzicami i ruszyło w drogę powrotną. Mimo tylu już spędzonych ze sobą chwil, Ania wciąż miała tyle do opowiedzenia swojemu bratu i na odwrót. Rozmawiali, śmiali się, lecz myśli dziewczyny wciąż błądziły wokół wczorajszego wieczoru.

               Wzięła naprawdę szybki prysznic. Przywołując moment na stadionie rozkoszowała się gorącą wodą spływającą po jej nagim ciele. Kiedy zatapiała się w jego ustach… A on błądził palcami po jej ciele… Coś cudownego. Przerywając zachwycanie się nad mulatem uśmiechnęła się do siebie kręcąc pobłażliwie głową i osuszyła swoje ciało. Włożyła beżowe majteczki z czarną koronką, szarą opinającą koszulkę i wyszła z łazienki. Miała skręcać do sypialni, gdy zobaczyła, jak Zayn wychodzi z pokoju.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał unosząc ponętnie brwi – Śpisz dzisiaj u mnie – powiedział nie czekając na odpowiedź.
- Słucham? – odparła cicho zaskoczona, lecz na jej usta wdarł się zadziorny uśmiech.
Chłopak bez odpowiedzi przejął z jej rąk ciuchy, odłożył je na łóżko w jej pokoju i łapiąc ją za rękę zaprowadził do siebie.
- Ja pójdę wziąć prysznic, a ty połóż się i zaczekaj – posłał jej zaczepny uśmiech i wyszedł.
Pozytywnie zaskoczona dziewczyna wzruszyła ramionami i wsunęła się pod aksamitną pościel. Ułożyła głowę na poduszce starając się nie zasnąć. Po dziesięciu minutach drzwi pokoju otworzyły się cicho i Zayn podszedł do łóżka.
- Zeszło ci dłużej, niż mnie – obróciła się w jego stronę, na co chłopak uśmiechnął się i położył obok niej – No co? – dodała widząc, jak ten się jej przygląda.

- Coś cię trapi? – zapytał tak poważnym tonem, że dziewczyna ocknęła się z zamyślenia.
Miał rację. Bo oprócz nocy, którą wczoraj ponownie spędziła w łóżku mulata, po głowie chodziły jej myśli, które niekoniecznie chciała już teraz rozważać. Każdy chyba miał taki moment w swoim życiu, że wiedział o tym, że musi coś zrobić, czegoś się podjąć, lecz odsuwał to od siebie na tak długo ile się da.
- Tak, ale… Odkładam to narazie.
- Masz na myśli The Wanted? – podsunął zgrabnie Liam.
- Mhm – mruknęła – Po prostu, kiedy dużo się dzieje, ja zapominam o całym świecie i koncentruję się na jednej rzeczy… Ale kto tak nie ma? – zapytała retorycznie wznosząc oczy ku górze – Eh… po prostu mam wyrzuty sumienia, że zaniedbałam tyle osób… - westchnęła żałośnie i spuściła wzrok wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Ej… Nie obwiniaj się tak… Dostałaś od nich jakąś wiadomość?
- No… nie – odpowiedziała marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Sama widzisz. Ta przerwa najwyraźniej była wam potrzebna. Oni też byli czymś zajęci. Tak się nie da Aniu… Nie możesz wszystkich zadowolić, co nie oznacza, że popieram twoje myśli – uśmiechnął się – Oni są zespołem, są sławni. Musisz nauczyć się, że nie można dbać o tę przyjaźń tak, jak z każdą zwykłą osobą. Prześpij się z tą myślą. Jutro postanowisz, co dalej – objął ją ramieniem i poczochrał po włosach.
- Jesteś zbyt mądry – uśmiechnęła się zawadiacko i dźgnęła go w bok.
W poprawionych nastrojach wrócili do domu ciesząc się popołudniowym słońcem. Mając chwilę ciszy brunetka spojrzała w niebo i ponownie zaczęła rozmyślać.

               Jak to Malik miał w zwyczaju, nie odpowiedział, tylko przysunął ją do siebie i zaczął składać na jej ustach krótkie pocałunki. Dziewczyna nie opierała się. Uwielbiała to, gdy czuła na sobie smak jego ust. Ułożyła dłonie na nagim torsie chłopaka, gdy ten przewrócił ją na plecy i podpierając się na kolanach oraz łokciach, zaczął coraz zachłanniej obejmować jej wargi. Jęknęła cicho, gdy przesunął palcem po jej brzuchu. Oddając każdy jego pocałunek czuła, jak jej ciało przechodzą fale podniecającego gorąca. Podciągnęła się do góry na rękach oplatając jego szyję dłońmi. Wyprostowali się i klęcząc naprzeciw siebie chłopak przysunął ją jeszcze bliżej. Odgarnął jej włosy na plecy i powoli przeniósł swoją dłoń na pośladki brunetki. Ciało dziewczyny przeszedł dreszcz wywołując gęsią skórkę na jej skórze, co jeszcze bardziej go podnieciło. Blake przywarła do niego sprawiając, że Zayn opadł na łóżko i to ona teraz była górą. Nie wiedzieli, a raczej nie myśleli o tym, do czego może doprowadzić ich zachowanie. Pożądanie zablokowało ich zdrowy rozsądek, do którego dobijały się racjonalne myśli. Byli jak różnoimienne ładunki. Przyciągali się i gdy w końcu mieli na to okazję, pragnęli, by stać się jednością.
Chłopak otworzył oczy, gdy dłoń dziewczyny zaczęła zsuwać jego szare bokserki. Niechętnie, ale jednak, mulat powstrzymał ją, delikatnie się podnosząc. Brunetka rozłączyła powieki i zrozumiała, co stałoby się, gdyby jej nie zatrzymał.
- Przepraszam – wyszeptała z bólem.
- To ja przepraszam – odparł zbliżając ją do siebie – Kiedy cię widzę w takim stanie… nie wiem, co się ze mną dzieje – przesunął wierzchem dłoni po jej policzku. Drżała. Nie mogła pojąć, że jedna osoba potrafi doprowadzić ją do takiego stanu – Uśmiechnij się, proszę.
- Jeszcze raz zaczniesz całować mnie w ten sposób, a dostaniesz kopniaka – spełniła jego prośbę, przy okazji grożąc mu palcem.
- Już widzę, jak będzie wyglądał mój tyłek po tygodniu – zaśmiał się i zarobił tym lekkie kopnięcie w udo – Ej! O śmianiu się nie było mowy – pokazał jej język.
- Dobranoc zboczeńcu! – powiedziała dumnie tłumiąc śmiech i nakrywając się kołdrą ułożyła głowę na poduszce.
- Dobranoc – szepnął całując dziewczynę w skroń i położył się obok niej tuląc ją od tyłu.


*Dwa tygodnie później*


               Biała koperta lśniła w jej rękach. Tak, lśniła. Od kilku minut obracając przedmiot w dłoniach zastanawiała się, czy na świecie istnieje coś bardziej białego. Ta czystość papieru aż biła po oczach. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na czarnej pieczątce z eskulapem w herbie.
- Może nikogo nie ma – przerwał ciszę brunet.
Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie dając znak, żeby zaczekali jeszcze kilka minut. Z powrotem miała spojrzeć na to, co trzymała, lecz ktoś zamaszystym ruchem otworzył drzwi. Chłopak miał już przygotowaną wymówkę, lecz na widok niespodziewanych gości zamknął usta i zmarszczył brwi w geście pozytywnego zaskoczenia.
- Ania! – obudził się po chwili zdumienia i szerzej otworzył drzwi – Wchodźcie – uśmiechnął się i wpuścił rodzeństwo do środka.
- Cześć, Liam – chłopak wyciągnął rękę w stronę łysolka.
- Max, miło mi poznać – odpowiedział szczerze ściskając jego dłoń – Wybaczcie, że kazaliśmy wam czekać, pół godziny temu wróciliśmy z trasy – westchnął teatralnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Zawsze podziwiała to poczucie humoru, które nie opuszczało chłopaków na krok.
- Kto to? – zapytał schodzący po schodach Tom – Ania! Kopę lat! – podbiegł i przytulił ją najmocniej, jak potrafił.
- Ja też się cieszę, ale mnie dusisz – powiedziała ostatnim tchem.
- Wybacz. Co to za okazja? – zapytał, lecz nie zdążył usłyszeć odpowiedzi.
- Może zawołaj resztę, a my pójdziemy do kuchni, bo w salonie rozłożyliśmy walizki i… no wiecie – mówił Max drapiąc się po głowie.
- Jakbym skądś to znał – odparł Liam i zaczęli się śmiać.
Weszli do kuchni i George nalał wszystkim zimnego brzoskwiniowego soku. Po chwili do pomieszczenia zawitała reszta zespołu i rodzeństwo przywitało się z każdym. Tak, brunetka przytuliła nawet Loczka.
- Naprawdę miło was widzieć – Seev uśmiechnął się szeroko wpatrując się w przyjaciółkę – Wolelibyśmy, żeby odbyło się to w bardziej przyjemnym miejscu, niż kuchnia, ale nie narzekam.
- Max wspomniał, że wróciliście z trasy – zaczął grzecznie Liam – Jeśli chcecie odpocząć, to…
- Nie, nie! Zostańcie. To żaden kłopot – odezwał się Nathan – A co do trasy, to takie dwutygodniowe tourne po Azji. Męczące, ale również przyjemne. Sam wiesz.
- O tak, to potrafi dać w kość. A byliście w tej restauracji… Em, jak to…
- W tej, gdzie są najostrzejsze dania na świecie? – ożywił się Tom – Masakra! Przez dwa dni chodziłem z butelką mleka!
- Haha, skąd ja to znam! Niall brał kąpiel mleczną – odparł Payne i wszyscy zaczęli się śmiać.
Dziewczyna uśmiechnęła się bardziej do siebie. Myślami błądziła nad tym, jaka będzie ich reakcja na to wszystko. Tyle się wydarzyło podczas ich nieobecności…
- A ty, Ania? Co tak zaniemówiłaś? – dopytywał Max.
- I co to za koperta? – dodał jak zwykle podejrzliwy Tom.
- My… Przyszliśmy właśnie w tej sprawie – zaczął Payne.
- Tak, chcieliśmy, żebyście dowiedzieli się o tym od nas, a nie z gazet. To by było nie fair wobec was – powiedziała odważniej i przysunęła kopertę na środek stołu.
- Tajemnicza sprawa – zaczął mulat marszcząc czoło.
Nathan chwycił nóż i zgrabnie przeciął biały papier. Wyciągnął ze środka kredową kartkę i przeleciał wzrokiem po zapisanym tekście.
- Naprawdę?! – krzyknął głosem pełnym emocji.
- Co tam jest? Pokaż to! – Tom podszedł do przyjaciela i zabrał mu papier – Osz w mordę. Jesteście rodzeństwem?!
Zapadła cisza, podczas której chłopcy wymieniali ze sobą zdziwione oraz zszokowane spojrzenia. Liam ścisnął pocieszająco dłoń siostry, dodając jej otuchy. Denerwowała się. Nie chciała, żeby pomyśleli o niej źle, że zrobiła coś wbrew im.
Ciszę przerwał Nathan, który zauważył w kopercie drugą kartkę.
- Może najpierw porozmawiajmy o…
- Clara Payne – przerwał jej Sykes i spojrzał na nią wzrokiem, z którego nic nie dało się wyczytać.
Dziewczyna wyprostowała się i westchnęła cicho.
- Przepraszam, że tak nagle spadają na was te dwie informacje. Dowiedziałam się w ten sam dzień, kiedy Jess chciała zrobić ze mnie i Jay’a rodzeństwo – mówiąc to popatrzyła w jego kierunku – Lecz nic nie było tak naprawdę pewne. Po tej strzelaninie omyłkowo zbadano nasze materiały genetyczne i… prawda wyszła na jaw. Osiemnaście lat temu w tym samym szpitalu miała miejsce ewakuacja, podczas której zaginęłam. Pani Lena znalazła mnie w parku, a ja całe dotychczasowe życie myślałam, że rodzice mnie porzucili – spuściła wzrok – Naprawdę przepraszam was, że od razu nie zadzwoniłam. Tyle się wtedy wydarzyło…
- Nie przepraszaj nas – odezwał się do tej pory milczący McGuiness – Po naszej kłótni wyjechaliśmy w trasę, więc też nie mieliśmy czasu, żeby się z tobą skontaktować, pogadać…
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, tym samym zapominając o wszystkim, co było złe.
- On ma rację – zaczął Seev – W twoim życiu dużo się wydarzyło, w naszym też… Nie mamy do ciebie żalu, że nic nam nie powiedziałaś.
- Zrobiłaś to teraz, w najwłaściwszy dla tej całej sytuacji sposób – dodał Tom obejmując przyjaciółkę.
- Kamień z serca – powiedziała, a na jej ustach zagościł szczery uśmiech ulgi.

- Kiedy będziecie mieć chwilę, dzwońcie i piszcie. Zorganizujemy jakieś spotkanie – Tom uśmiechnął się poklepując nowego znajomego po plecach. Kto by się spodziewał, że chłopak przypadnie im do gustu.
Po jakiejś godzinie rodzeństwo postanowiło wracać. Rozmowa z nimi była naprawdę wyczerpująca, a chłopcy i tak byli zmęczeni po tej dwutygodniowej trasie. Wypytywali ich, jak dokładnie się o tym dowiedziała, jak wyglądało jej pierwsze spotkanie z rodzicami i naprawdę szczerze cieszyli się z tego, że przyjaciółka odnalazła w końcu swoją rodzinę. W trakcie ożywionej rozmowy Clara i Jay udali się do pokoju Loczka, by na spokojnie porozmawiać. Ten wciąż usiłował przekonać ją do tego, że mogą dać sobie drugą szansę i wszystko się ułoży. Lecz odpuścił, gdy dziewczyna oświadczyła mu, że jest już kimś zainteresowana. Obawiając się jego reakcji, gdy dowiedziałby się, o kogo chodzi, postanowiła wyjawić mu, z kim się spotyka. Nie był zły. Po prostu zrozumiał, że miał swoją szansę. Postanowili się więcej o to nie kłócić. Nie zapominać o tym, co było i zostać przyjaciółmi.
Pożegnali się czule z wszystkimi i opuścili dom zespołu. Wchodząc na chodnik Clara zauważyła skądś znajomą jej postać zmierzającą w ich kierunku. Zatrzymała się i odczekała, aż zbliży się na tyle, by ją skojarzyć. Uśmiechnęła się szeroko.
- Liam, nie czekaj na mnie. Wrócę wieczorem – powiedziała i ruszyła w przeciwnym kierunku.
- To do zobaczenia! – pożegnał się z siostrą i wrócił do domu.
Tajemnicza postać wyostrzyła wzrok i z uwagą przyglądała się znajomej osobie. Gdy podeszła wystarczająco blisko przyspieszyła kroku i wpadła dziewczynie w ramiona.
- Ania! Nie masz pojęcia, jak się cieszę! Gdzie się podziewałaś? Muszę ci tyle opowiedzieć!
- Jak miło cię widzieć… - powiedziała ze łzami w oczach tuląc się do przyjaciółki – Masz rację, musimy porozmawiać – odsunęła ją od siebie i spojrzała w brązowe lśniące oczy.
- To co, idziemy na lody – chwyciła brunetkę pod rękę i ruszyły w kierunku centrum.

- Na początku, to ja chciałabym cię bardzo przeprosić…
Clara kończyła opróżniać swój pucharek pełen kremowego puchu. Zastanawiała się nad tym, jak to wszystko powiedzieć Patrycji, lecz nie spodziewała się spotkać ją tak szybko. Znowu ogarnęło ją to poczucie winy, którego doświadczyła przy kuchennym stole z białą kopertą w ręku.
- O – zdziwiła się podnosząc wzrok – Jestem ciekawa za co – uśmiechnęła się szeroko.
- Za to, że od dłuższego czasu nie dawałam oznak życia… Chłopcy, ty… Tak wiele się wydarzyło, a ja nie potrafiłam zachować podzielności uwagi i dbać o przyjaźnie… Wybaczysz mi? – zakończyła wypowiedź patrząc na dziewczynę.
- Nie wybaczę ci, bo nie mam czego. Przecież się na ciebie nie gniewam! – powiedziała radośnie i opadła na oparcie fotela – Ja mogłabym posądzać siebie samą o identyczne zachowanie, bo także przestałam się z tobą kontaktować. Ale uwierz, że u mnie też wiele się wydarzyło i nie da się być w centrum uwagi i o wszystkim pamiętać. To normalne – posłała jej kolejny uśmiech.
- Uh – westchnęła – Dobrze to słyszeć – odpowiedziała rozluźniając spięte mięśnie twarzy. Byłam dziś u chłopaków i martwiło mnie to samo. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że rozumiecie.
- No to teraz opowiadaj, co takiego się u ciebie działo – zapytała bez ogródek i opierając brodę na splecionych dłoniach wsłuchała się w długą, lecz ciekawą opowieść przyjaciółki.


- Jeszcze jeden… Jeszcze… Cicho… Jeszcze krok…
Miała wrócić do domu wieczorem – tak przynajmniej powiedziała. Tak też myślała! Ale, jak to bywa z kobietami, pogaduchy czasem mogą się przedłużyć o godzinę, dwie… lub cztery. Kiedy ostatni raz zerknęła na zegarek była 23:47. Niedobrze. Kiedy Zayn zapytał, o której będzie odpisała, że za godzinkę, może więcej. Była wtedy 21:00.
Skradała się na palcach, najciszej jak tylko mogła do swojej sypialni. Nie chciała budzić Malika i tłumaczyć się pół nocy, dlaczego tak późno wróciła. Zresztą, ciekawe, czy mężczyźni zawsze dotrzymują obietnic i wracają o ustalonej porze…
Wstrzymała oddech, chwyciła za klamkę… i usłyszała chrząknięcie, które o mało nie zwaliło jej z nóg. Odwróciła się wiedząc, co ją czeka. Światło wydobywające się z pokoju obrysowało sylwetkę chłopaka, który opierał się o futrynę z założonymi na nagiej piersi rękami.
- Czyli… nie odłożymy tego do jutra? – zapytała z rezygnacją w głosie marszcząc nos. Chłopak w odpowiedzi uniósł jedynie brwi do góry – Uh… Wezmę tylko prysznic – westchnęła i ruszyła w stronę łazienki.
Po kilkudziesięciu minutach, pachnąca czekoladowym żelem do kąpieli, Clara siedziała na łóżku pana ATerazSięTłumacz. Nie odezwał się słowem, tylko siedział na swoim fotelu i patrzył na nią obojętnym wzrokiem. Denerwowało ją to, lecz wiedziała, że o to właśnie mu chodzi.
- A więc – zaczęła, postanawiając, że nie da się wciągnąć w żadne jego gierki. Jest zmęczona, powie mu, jak było i pójdzie spać, bez względu na to, co sobie pomyśli, bądź zrobi – Poszłyśmy w kilka miejsc, o których nie miałam pojęcia. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, co się działo, kiedy się nie widywałyśmy no i zajęło to trochę czasu. Wybacz, nie planowałam tego. Po prostu… Kiedy Patrycja coś opowiada, aż chce się jej słuchać, uwierz. Musiałyśmy jakoś nadrobić ten czas, a teraz obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy w kontakcie. Częściej, lub rzadziej, ale jedna drugiej nie zostawi…
- Martwiłem się – przerwał, podchodząc do niej – Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni i może dramatyzuję, ale…
- Uspokój się głuptasie. Nie ucieknę ci, zresztą nie pozwoliłbyś na to – uśmiechnęła się zadziornie i czule wpiła się w jego usta. Zdezorientowany chłopak rozluźnił się i objął dziewczynę w talii.
- Kocham cię Claro – wyszeptał odsuwając ją od siebie i patrząc w te lśniące piwne oczy.
W końcu wyznali sobie uczucia. Kilka dni temu, wieczorem, kiedy po raz drugi leżeli na kocu na tyłach domu i wpatrywali się w gwiazdy. Uznali, że to będzie ich ulubione odtąd zajęcie. Pocałował ją spojrzał w oczy i powiedział to. Wyznał jej, że kocha, że pragnie i nie zostawi, bo tak mówi mu serce.
- Ja ciebie też kocham głuptasie – odpowiedziała i zaczęła się słodko śmiać na widok miny chłopaka.
- Nie nazywaj mnie głuptasem – pokazał jej język i dołączył do dziewczyny.
- Chodź spać głu…  Khm, skarbie – poprawiła się, gdy ten spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Masz szczęście, bo za trzeciego głuptasa zrzuciłbym cię w nocy kilka razy z łóżka.
- A ty za to nie miałbyś się czym przykryć!
- Dobra, wygrałaś – powiedział z szerokim uśmiechem i cmoknął dziewczynę w policzek – Dobranoc.
- Niech ci będzie – odparła – Dobranoc.
Wtuliła się w ciało mulata i uśmiechnęła w duchu. Była szczęśliwa i wiedziała, że to się nie zmieni. Można by rzec, że postępuje źle, że przecież tyle spotka ją przeciwności, że… Ale ona czuła całą sobą, że póki Zayn jest przy niej, niczego nie musi się bać.
Mulat pocałował brunetkę w czubek głowy i przymknął oczy. Czuł, jakby obejmował właśnie cały swój świat. Dla tej dziewczyny się zmienił, ta dziewczyna go zmieniła i przy tej dziewczynie chce i będzie się budził do końca życia. Nie pozwoli, by cokolwiek stanęło im na drodze do szczęścia.
Z tymi pozytywnymi myślami, wtuleni w siebie zasnęli.

__________
Witajcie!
Dzisiaj wtorek, ale dodaję go, bo naszła mnie jeszcze wena ;)
W rozdziale jest chyba wszystko, urywane rozmowy, podróże w czasie, wspomnienia, starzy przyjaciele, romanse.. Może trochę Wam namieszam takim rozdziałem, ale to nic, następny wszystko wyprostuje :*
Dziękuję wszystkim, wszystkim i jeszcze raz wszystkim! Poprzedni rozdział miał chyba rekordową liczbę wyświetleń w tak krótkim czasie! Niesamowici jesteście.
Nie rozpisuje się więcej, jeszcze tylko dedykacje dla poprzednich komentujących, których kocham i uwielbiam i im dziękuję! :3
Neva, Natiś*, Queen of The Night (o ile nic nie pomyliłam i dobrze odczytałam :o jeśli tak to przepraszam! ), Patrycja i Mrs. Hemmings.
Dziękuję po raz setny, ale jest za co! Więc do następnego! :*




♥♥♥
Neva Bajkowe Szablony