niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 50

- Liam!
- Co?
- Twoja mama napisała mi SMS'a, żebyś pamiętał o jutrzejszych badaniach!
- No przecież pamiętam! - powiedział chłopak wchodząc do salonu - Co oglądacie?


                 Przez kolejne dwa dni spędzając razem czas zachowywaliśmy się w miarę spokojnie. Słowo spokojnie należy rozumieć 'szalejemy, ale odrobinę mniej niż zwykle'. Między mną i Loczkiem wszystko powoli wracało do normy, a sama zauważyłam, że Partycja i Max stają się jakoś bardziej bliscy sobie.
                 Któregoś dnia wpadłam do chłopaków. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś serial, gdy nagle zadzwonił telefon. Seev wstał i odebrał. Po pięciu minutach konwersacji wrócił do nas z poważną miną.
- Ej... wszystko okej? - zapytał Tom na widok przyjaciela.
- Chłopaki... czy któryś ostatnio zaszalał i coś przeskrobał...? - zapytał łapiąc się pod boki. 4/5 zespołu spojrzało po sobie zastanawiając się nad czymś głęboko.
- Ym... no... nie - odezwał się Nath.
- Na pewno?
- Siva, co się stało?
- Dzwonił Marc. Powiedział, żebyśmy natychmiast przyjechali do wytwórni. Ton jego głosu mówił wszystko.
- Więc... nie pozostało nam nic innego, jak ruszyć tyłki i tam pojechać.
- Em, Marc zaznaczył, że mamy przyjechać... z tobą - powiedział wskazując na mnie.
- Ze mną? - zapytałam zdziwiona - Dlaczego chciałby widzieć... mnie?
- Nie mam pojęcia...
- Hej, nie martw się. Pewnie jakieś nieporozumienie - powiedział Jay obejmując mnie ramieniem.
Spojrzałam na niego i jakby nieco się uspokoiłam. Nie wiem co, ale ten chłopak miał w sobie coś, co działało na mnie kojąco. Zrozumieliśmy, że coś jest na rzeczy, zebraliśmy się najszybciej, jak się dało i pojechaliśmy do wytwórni. W myślach przewertowałam to, co robiłam w ostatnich dniach i nie znalazłam niczego, co mogłoby zaszkodzić chłopakom, a zwłaszcza ich menadżerowi. Gdy dotarliśmy na miejsce bez zbędnych opóźnień udaliśmy się do biura Marc'a.
- Dzień dobry - przywitali się wchodząc do środka.
- Witajcie - odpowiedział szczupły mężczyzna stojący przy oknie - Oglądaliście wiadomości? - zapytał nie owijając w bawełnę.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Pierwszy odezwał się Max.
- Nie..., czy coś się stało?
- Owszem - odpowiedział szybko - Stało się. Cała Anglia trąbi na wasz temat - mówiąc to odwrócił się do nas twarzą i podszedł do swojego biurka.
- Szefie, możesz jaśniej? Jak widzisz nie mamy pojęcia, o co chodzi - powiedział lekko zdenerwowany już Jay.
Złapałam go za rękę i uśmiechnęłam się pocieszająco, chcąc nieco go uspokoić. Marc zmarszczył czoło i przyglądnął mi się.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytał prosto z mostu.
- Khmm, nie rozumiem... - odpowiedziałam lekko zaskoczona.
- Pytam - powiedział poprawiając się w fotelu - z kim ostatnio rozmawiałaś.
- Em... trochę z Patrycją, moją przyjaciółką, której mogę ufać - dodałam szybko widząc grymas na twarzy mężczyzny - z Nareeshą... no i chłopakami.
Marc nawet na sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku, co sprawiało, że na plecach miałam ciarki. Z każdą chwilą zaczynałam się go bać.
- Powiesz nam coś? - przerwał ciszę Seev unosząc ręce w zachęcającym geście.
Mężczyzna podniósł się, chwycił gazetę, która leżała przed nim na biurku i podszedł do nas, po czym zgrabnym ruchem rzucił ją na stojący przed nami stolik. Zniecierpliwieni spojrzeliśmy na okładkę.
'Fanki Jay'a McGuiness'a mogą spać spokojnie! Piękna dziewczyna, z którą ostatnio się pokazuje
jest... JEGO SIOSTRĄ!! Więcej na stronie.. '.
Spojrzałam wyżej i... zobaczyłam zdjęcie moje i Loczka.
- Kim jestem?! - powiedziałam przerażona.
Podniosłam wzrok. Marc stał naprzeciw nas z rękami włożonymi do kieszeni spodni. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Za to moja wyrażała więcej niż można to sobie wyobrazić.
- To.. niemożliwe - powiedział cicho Max.
- Pewnie tak. Niestety media twierdzą inaczej.
- To kłamstwo! Nie jesteśmy rodzeństwem! Nie jesteśmy nawet podobni! - krzyczałam.
Byłam w szoku. Chciałam jak najszybciej to wyjaśnić, wyprostować... Nie mogłam znieść myśli, że tysiące... ba! Dziesiątki tysięcy osób czyta to i myśli, że jestem jego siostrą.
- Jesteście podobni... - powiedział Nath zastanawiając się nad czymś.
- Marc, trzeba to wyjaśnić - przerwał stanowczo Siva.
- Owszem. Od rana dzwonią do mnie dziennikarze z propozycjami wywiadów, konferencji. Pytają, czemu Jay do tej pory ukrywał swoją 'siostrę' - odpowiedział kreśląc przy ostatnim słowie gestowny cudzysłów - Na twoim miejscu uprzedziłbym swoich rodziców - dodał patrząc na Jay'a.
Chłopak do tej pory nie odezwał się słowem.
- Kto mógł to wymyślić...? - zapytał z grymasem na twarzy. Nie mogłam się w tym wszystkim odnaleźć. Bałam się, że ktoś pomyśli, że zrobiłam to dla sławy. Ktoś czyli Marc.
- ...ten sam nos... - mruczał Sykes.
- To nie ja... - powiedziałam kręcąc głową i wpatrując się w okładkę.
Już drugi raz jakiś głupi artykuł rujnuje moje spokojne życie.
- Oczywiście, że to nie ty! - powiedział głośno Tom - Marc, znamy ją i to na pewno nie ona.
- Zgadzam się z nim - poparł kolegę Siva.
W duchu cieszyłam się, że tak myślą i stoją po mojej stronie.
- Pierwszą moją myślą byłaś ty - odpowiedział po namyśle wypatrując czegoś za ogromnym oknem - ale teraz zaczynam w to wątpić.
- Marc, wiesz, że to niemożliwe - zaczął Max - Krąży wiele plotek, wiesz, fanki, wrogowie i te sprawy. Źródło musiało być wiarygodne, skoro to opublikowali.
- Wiem kto to - powiedział Nathan. Wszyscy obróciliśmy się w jego stronę wyczekując odpowiedzi. Zerknęłam na Marc'a. Uniósł brwi czekając na to, co powie dziewiętnastolatek - Jessica.
Tom i Jay zaczęli się śmiać, lecz z każdą sekundą jakby wszystko zaczynali sobie układać i w końcu ponownie zaległa cisza.
- Twoja siostra? - zapytał Marc.
- Wygląda na to, że tak - odpowiedział Nath powoli kiwając głową. Spojrzałam na niego próbując wyczytać, co może teraz czuć.
- Myślisz, że bezpośrednio zgłosiła się do prasy?
- Nie mam pojęcia...
- Nathan, nie masz pewności, czy to ona - zerwałam się.
Widziałam po nim, że jeśli okaże się to prawdą, to go zrani. Jess to jego siostra. Wie, że musi uważać na to, co robi, a tym bardziej mówi.
- Przychodzi ci na myśl ktoś inny? - zapytał Siva.
- No... nie. Ale nie wiemy tego na sto procent!
- Ania, spokojnie - powiedział Jay patrząc na mnie czule.
- Wiem, że starasz się bronić moją siostrę, ale sama wiesz, jak się ostatnio zachowywała. Wszystko do siebie pasuje.
Brunet patrzył na mnie przygaszonymi oczami. Wiedziałam, że czuł się niezręcznie.
- Więc musimy z nią porozmawiać - westchnął Jay.
- Zróbcie to jak najszybciej i dajcie mi znać. Umówię wam konferencję prasową na której ona sama wyjaśni, że zaszło nieporozumienie.
- Ona sama...?
- Tak - odpowiedział stanowczym tonem Marc - Jeśli potwierdzą się wasze domysły i to ona jest sprawcą tego rosnącego wokół was zamieszania, niech to wyprostuje.
- Zrobimy wszystko co będzie trzeba - powiedział sucho Tom.
- Wiem. Ufam wam - podszedł do okna i po raz kolejny zaczął wpatrywać się w panoramę Londynu - Zadzwońcie jak najszybciej.
- Do widzenia - pożegnaliśmy się wychodząc z biura.

- Nath, jesteś pewny, że to ona?
- Jay, wiem, że się przyjaźnicie i ona byłaby ostatnią osobą o której byś pomyślał, ale tak. Jestem pewny.
Loczek tylko westchnął. Siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy na siostrę Nathana. Obserwowałam Jay'a i zrozumiałam, że jemu też ciężko jest w to uwierzyć. Mimo wszystko łączyła ich wieloletnia przyjaźń, ufali sobie i nie mógł zrozumieć, dlaczego to zrobiła. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym większe miałam wątpliwości. Jessica była ode mnie młodsza, lecz na pewno nauczyła się, że mając sławnego starszego brata musi uważać na to, co robi. Najmniejsze jej potknięcie, jakaś wpadka odbiłoby się na zespole. Z rozmowy z chłopcami dowiedziałam się, że nigdy wcześniej nie mieli przez Jessicę jakichkolwiek problemów. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć...
- Cześć chłopaki! - dobiegło nas z holu - Co tam słychać? - zapytała uradowana blondynka wchodząc do salonu.
- Siadaj. Musimy porozmawiać - powiedział Nathan poważnym tonem.
- Jejku - zdziwiła się - Co ty taki poważny?
Dziewczyna posłusznie usiadła na sofie i spojrzała na nas.
- Marc umówi nas na konferencję, na którą się z nami wybierzesz - oświadczył spokojnie Sykes.
- Konferencję? Ale nigdy wcześniej na żadnej nie byłam - uśmiechnęła się niewinnie.
- Wyjaśnisz na niej, że Ania i Jay nie są rodzeństwem i powiesz, że to zwykłe nieporozumienie, które prasa niepotrzebnie wyolbrzymiła.
Słowa brata podziałały na blondynkę, jak kubeł zimnej wody. Teraz siedziała sztywno. Jej uśmiech znikł i zaczęła nerwowo bawić się palcami.
- Jess... powiedz, że to nie ty - przerwał ciszę Loczek patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
- Ja...
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał Nathan.
Zaskoczył mnie jego spokój. Był poważny, a jego ton głosu nie tolerował sprzeciwu.
- Ja... Po prostu rozmawiałam...
- Z kim? - odezwał się Max - Przecież wiesz, że musisz hamować się, gdy rozmawiasz z kimś na nasz temat - rzucił ostro.
- Wiem, ale... - dziewczyna była zmieszana.
Gdybym jej nie znała, powiedziałabym, że jest cichą, skromną osobą i chłopcy za ostro podeszli do tej rozmowy. Lecz niestety zdarzyło mi się rozmawiać z nią kilka razy i Jessica była przeciwieństwem osoby, którą tu teraz widziałam.
- Mów - rozkazał podenerwowany Sykes.
- Rozmawiałam z przyjaciółką... tak po prostu... plotkowałyśmy o gwiazdach... i całkiem przypadkiem wspomniałam jej, że... Ania jest podobna do Jay'a..., że nie zdziwiłabym się, gdyby byli rodzeństwem...
- Naprawdę tak powiedziałaś?!
- To było w żartach...
- Gdzie wtedy byłyście? - zadał pytanie Seev.
- Poszłyśmy do tej kafejki na rogu fabryki...
- Do tej, w której codziennie można spotkać przynajmniej trzech dziennikarzy??
- Przepraszam... - powiedziała spuszczając głowę.
Wszystko byłoby okej i możliwe, że uwierzyłabym jej, lecz nie wiedząc czemu coś w środku podpowiadało mi, że nie do końca jej zachowanie jest szczere.
- Wiedziałaś że musisz uważać!
- Przepraszam! Jasne? Nie... chciałam tego.
Spojrzeliśmy na nią. Chyba nie tylko mnie jej ostatnie słowa nie wydały się zbyt prawdziwe. Max wziął komórkę i zadzwonił do Marc'a.
- Konferencja jutro o 11:00 - zakomunikował George po zakończonej rozmowie.
- Szybki jest.
- Marc stwierdził, że nie ma na co czekać.
- Zgadzam się z nim - powiedział Jay po czym bez słowa poszedł na górę.
- Widzimy się jutro, Jess - powiedział Tom z naciskiem na jej imię.
Dziewczyna westchnęła tylko i wyszła z domu. Zmęczona całym dniem i tą sytuacją pochyliłam się opierając twarz na dłoniach.
- Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze - pocieszał mnie Siva.
- Tyle co wszystko zaczęło się jakoś układać... - powiedziałam łapiąc się za głowę.
- I tak będzie. Po jutrzejszej konferencji - uśmiechnął się Nathan.
- Nie ufam twojej siostrze - powiedziałam cicho - Każda rozmowa z nią wydaje mi się nieszczera. Przepraszam cię, że tak o niej myślę.
- Hmm. Ostatnio też mam takie wrażenie - powiedział.
- Naprawdę? - wyprostowałam się.
- Nie wiem, co się stało. Czy to przez ten okres dorastania, czy przeze mnie... Nie wiem, ale czuję, że się zmieniła. I nie przepraszaj mnie, nie masz za co - przyklęknął przede mną i mnie przytulił.
- A gdzie Jay? - zapytał Tom.
- Chyba poszedł na górę... Był jakiś zamyślony - odpowiedział Siva.
- Pójdę do niego - oświadczyłam i ruszyłam do pokoju Loczka.
Będąc na górze zapukałam cicho i weszłam do środka. Chłopak siedział na łóżku i próbował zagrać coś na gitarze.
- Wszystko w porządku? - zapytałam stając naprzeciw niego.
Chłopak po chwili namysłu odłożył instrument, wstał i mocno mnie przytulił.
- Kocham cię... - wyszeptał mi do ucha.
Byłam nieco zaskoczona jego zachowaniem, lecz w pozytywnym sensie.
- Jay, też cię kocham... - powiedziałam odwzajemniając gest.
- Boję się, że cię stracę - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, że jesteś ważną częścią mego życia... I nikomu cię nie oddam.
Loczek spojrzał na mnie i przysunął się bliżej: - Nawet za pudełko czapek?
- Hmm - udałam, że się zastanawiam - Tu już się można pobawić...
- No wiesz! Jestem wart więcej niż jakieś tam czapki!
- Tak? Przekonaj mnie - uśmiechnęłam się chytrze.
Nie musiałam powtarzać dwa razy, bo Jay wziął mnie na ręce po czym położył na łóżku kładąc się na mnie.
- Gnieciesz mi brzuch grubasie - śmiałam się.
- To miał być komplement? - zapytał udając oburzenie.
- Staram się.
- Jestem wart więcej niż czapki - powiedział pokazując mi język.
- Przekonaj mnie przystojniaku.
- Czapka nie potrafi przytulić...
- Ale jest mi ciepło w główkę.
- Czapka nie zrobi tak... - powiedział po czym delikatnie mnie pocałował.
Chciałam więcej, lecz Jay torturował mnie i odsunął się.
- No dobrze jesteś lepszy niż czapki. A teraz daj buziaka.
Loczek uśmiechnął się uroczo i zaczęliśmy się namiętnie całować.

__________
Jubileuszowy rozdział :) Kurcze, cieszę się jakoś na swój sposób, że wytrwałam do 50 rozdziału i jesteście ze mną :) Z tej okazji przeczytałam dzisiaj mojego pierwszego bloga i powiem Wam, że uśmiałam się przy nim ;p Sposób w jaki kiedyś pisałam powalił mnie ;3 Jeśli macie ochotę, to sami poczytajcie ---> http://miosjestlepaprzyjaprzymykaoczy.blogspot.com/   ;)
No zaburzyłam spokój u The Wanted, zła ja :P Nie pozostało mi nic innego, jak życzenie Wam miłego czytania i komentowania, za które będę wdzięczna.
Do następnego! ;*


♥♥♥

4 komentarze:

  1. Rozdział niesamowity. Nie może być sielanki?
    Weny i do nn. Byle szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na nowy rozdział
      mirandaithewanted.blogspot.com

      Usuń
  2. NO BABO CO TY ZROBILAS :O
    POWIEDZ ZE ONA TO ODKRECI... X.X
    rozdzial powalajacy na kolana mimo tego wszystkiego, pozdrawiam, zszokowany AC

    OdpowiedzUsuń
  3. no stara ! Ale im namieszałaś .. To znaczy nie dokładnie TY, ale... ;)
    Świetny rozdział, wszystko nadrobione z mojej strony !
    Dobrze, że już miedzy loczkiem a Anką ! Od razu mi lepiej ! 50, poważna sprawa !!!
    Wszystkiego najlepszego, hahhhaha :D
    Jeszcze raz, świetny !
    Czekam na nn!
    Zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony