- Wszystkie badania, które do tej pory zostały
przeprowadzane, proszę abyście je dokończyli. Te, które niestety przerwano
proszę o ponowne pobranie materiału i ponowienie ich. O pozostałych problemach,
których nie wymieniłem proszę mnie informować na bieżąco…
Doktor Mike Hemswort starał się przekazać podwładnym jak
najwięcej pewności siebie, która została im drastycznie odebrana w ostatnim
czasie. Sam jej potrzebował, lecz wiedział, że teraz to on jest oparciem dla
tych ludzi. Westchnął głęboko i podszedł do pracowników.
- Posłuchajcie.. nie chcę, byśmy całkiem odcięli się od
tego, co się stało, ale nie powinniśmy tym żyć. Szpital został dokładniej
zabezpieczony i taki przypadek nie powinien się powtórzyć. Nasi pacjenci
potrzebują nas, naszego wsparcia i opieki, więc proszę was, byście wydobyli z
siebie to, co najlepsze. Dziękuję za wsparcie – uśmiechnął się, spojrzał na
twarze zebranych które zdawały się wyrażać ulgę i przepełniło go uczucie dumy. Udało
się mu dotrzeć do tych ludzi po przejściach.
Gdy spotkanie dobiegło końca, personel wrócił do pracy.
Susan i Kate udały się do pracowni, w której przeprowadzano badania genetyczne.
- To co tam mamy na pierwszy ogień?
Kate spojrzała na koszyczek z materiałem i wstrzymała
oddech. Probówki były wymieszane. Ta cała strzelanina będzie długo się za nimi
ciągnąć, zanim wszystko wróci do normy.
- Mieszankę…
Blondynka spojrzała przez ramię przyjaciółce i głośno
westchnęła.
- Będziemy czekać tydzień, aż personel z dnia strzelaniny
wróci do pracy?
- To odbije się na nas dużym opóźnieniem no i koszty… -
kręciła głową Susan.
- Spokojnie – Kate chwyciła koszyk i spojrzała na
probówki – są oznaczone kolorami. Sprawdzimy, czy są pobrane tego samego dnia i…
- …wykonamy testy. To powinno pomóc uniknąć wpadki.
- Poza tym mamy dostęp do kart pacjentów, więc sprawdzimy
kiedy byli w szpitalu i czy data pokrywa się z datą pobrania materiału do
badań.
- To nie może się nie udać – Susan uśmiechnęła się pocieszająco.
W ciągu godziny udało im się w miarę ogarnąć bałagan i
posegregować próbki.
- Mike Deel…
- Mhm.
- Meredith Crowley…
- Mhm.
- Tych dwoje do badania na obecność genów
chorobotwórczych. Dalej Anna Blake…, James McGuiness… badanie genetyczne
dotyczące pokrewieństwa.
- Okej, mam. To wszystko?
- Jeszcze jest Liam Payne.
- Czy to nie ten piosenkarz? – zapytała Kate spoglądając
na przyjaciółkę znad okularów.
- Prawdopodobnie tak. James McGuiness… To nazwisko też
kojarzy mi się z jakimś zespołem. No proszę, sami piosenkarze – uśmiechnęła się
blondynka – Jest taki sam kolor, jak Anna i James, ale data się nie zgadza… co
robimy? Pisze, że również test do badań kontrolnych czyli DNA…
- Skoro inna data, to odłóż.
- Tak zrobię, tylko przyniosę nam kawę.
Susan odłożyła niepotrzebne jak na razie próbki i wyszła.
Po powrocie dziewczyny wróciły do pracy. Jako, że niektóre badania wymagały
szybszego uzyskania wyników, technicy korzystali ze sprzętów podobnych do tych
używanych w kryminalistyce. Wszystko było gotowe po 12 godzinach.
- I jak, wyniki są? – zapytała Kate sącząc trzecią
dzisiaj kawę.
Zegar wybił 3:06, a one spokojnie wykonywały swoją pracę. Postanowiły zarwać nockę, by nadrobić zaległości.
Zegar wybił 3:06, a one spokojnie wykonywały swoją pracę. Postanowiły zarwać nockę, by nadrobić zaległości.
- Tak, mamy je – odpowiedziała leniwie wyciągając kartkę
z drukarki – Przeczytaj, ja mam dość na dzisiaj tych małych literek.
Kate odebrała wyniki i spokojnie zaczęła je przeglądać.
- Gen chorobotwórczy musiał mieć ktoś z dalszej rodziny
Meredith. Jest go zaledwie 0,098%.
- Ale jednak jest. Tendencja spadkowa?
- Tak – uśmiechnęła się do przyjaciółki dodając jej
otuchy przed czekającą ich pracą – A co to…
- Hm?
Płomiennorude kosmki włosów opadały na twarz Kate dodając
jej uroku, lecz teraz jej twarz wyrażała ogromne zdziwienie i niezrozumienie,
co tylko zaintrygowało Susan.
- Skoro próbki były…
- Kate, o co chodzi? – zapytała ponownie podchodząc do
przyjaciółki i zerkając jej przez ramię – Pozytywny??
- Ale dziewczyna ma całkiem inne nazwisko… Czyżby
odnaleźliśmy…
- Wygląda na to, że tak, ale… Kate, musimy powiedzieć o
tym dyrektorowi i skontaktować się z jego rodziną…
- Ta praca nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
Kilka
dni po pogrzebie wybraliśmy się do parku pograć w nogę. Chłopaki odzyskali gen
wariactwa i ten dzień był naprawdę udany. Naśladowali sławnych piłkarzy i muszę
przyznać, że gdyby branża muzyczna im się znudziła, żaden reżyser by nimi nie
pogardził. Po powrocie do domu zajęliśmy się kolacją, gdy zadzwonił telefon.
- Kto dzwonił? – zapytał Tom obierając marchewkę.
Chłopcy przestawili się na zdrową żywność i przygotowywali omlet z warzywami. Ani trochę mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Chłopcy przestawili się na zdrową żywność i przygotowywali omlet z warzywami. Ani trochę mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Ze szpitala. Wasze wyniki będą do odebrania za dwa dni.
- Zamieszanie w końcu się skończy – Jay uśmiechnął się i
dał mi buziaka.
__________
♥♥♥
OMG
OdpowiedzUsuńJay i Ania są rodzeństwem?!
Chwila, mam zawał. *trzyma się za serce*
Co tam robi Liam? Hmm. Już wiem. Liam i Jay są rodzeństwem albo Liam i Ania.
OMG.
Rozdział super ;)
rozdział genialny czkam na next
OdpowiedzUsuńJay i Ania nie mogą być rodzeństwem. Myślę, że coś w tym pomieszali albo chodzi tu o Anie i Liama. Super rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń