niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 54

- Mówiłam mu, żeby poszedł na badania…
- I poszedł – przerwał Karen mąż.
- Tak, ale kilka dni wcześniej! Mógł przez to namieszać i teraz będę musiała tłumaczyć się przed dyrektorem szpitala…
Mąż położył dłoń na kolanie kobiety próbując ją uspokoić.
- Kochanie, na pewno nic złego się nie stało – uśmiechnął się ciepło po czym małżeństwo wysiadło z samochodu i udało się do gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry, cieszę się, że państwo przyszli – młody mężczyzna uśmiechnął się do gości – proszę usiąść.
- Jeżeli Liam narobił kłopotów…
- Ależ skąd, nic z tych rzeczy. Po prostu chodzi o to, że…
Do gabinetu weszły dwie kobiety. Obydwie ubrane były w niebieskie fartuchy, co oznaczało że pełnią wyższe funkcje w szpitalu.
- Liam jest na coś chory! – denerwowała się Karen.
- Kochanie, spokojnie… Panie doktorze, w jakiej sprawie nas pan wezwał.
- Przepraszam państwa, że was niepokoję, ale musimy porozmawiać. Te dwie kobiety dokładniej wyjaśnią państwu sprawę.
- Jestem Kate a to jest Susan. Jak państwo wiedzą w szpitalu miał miejsce incydent w którym zginęło kilka osób…
- Jest to problem dla szpitala ponieważ zamieszanie spowodowało chaos – kontynuowała Susan – Oprócz poszkodowanych, najbardziej ucierpiała na tym administracja i my, czyli oddział zajmujący się prowadzeniem badań.
Karen i Geoff uważnie śledzili twarze kobiet, oczekując tej istotnej informacji.
- Tak się złożyło, że materiał Liam'a znalazł się w koszyku wymieszany razem z innymi probówkami. Musiałyśmy dokładnie je oddzielić i sprawdzić która z którą ma zostać przebadana czy porównana. Mam nadzieję, że państwo nadążają – uśmiechnęła się Kate.
- Udało nam się to zrobić, lecz jednak przez przypadek przeprowadziliśmy badanie porównawcze DNA na próbce Liam'a.
- Więc o to chodzi? – zapytał Geoff – Liam musi jeszcze raz zgłosić się na badanie?
- Nie do końca – westchnęła Susan – Nie wzywalibyśmy państwa, gdyby wynik nas nie zaskoczył.
- Tutaj jest wszystko – Mike podał mężczyźnie kopertę. Zdezorientowany, spojrzał na nią, na niego i znów na nią – Proszę otworzyć.
Karen położyła rękę na ramieniu męża i pokiwała głową. Bała się, co może być w środku, lecz chciała wiedzieć. Geoff pewną ręką odkleił skrzydełko koperty i wyciągnął kartkę. Wziął głęboki wdech, rozłożył ją i zaczął czytać. Karen pospiesznie nałożyła okulary i również zaczęła śledzić tekst. Nagle w oczach kobiety stanęły łzy. Przytkała rękę do ust i spojrzała na męża. Ten odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał żonie głęboko w oczy.


                Siedzieliśmy przed telewizorem, gdy nagle do domu wpadła Jess.
- Cześć chłopaki! – uśmiechnęła się szeroko, jakby sytuacja, w której ja i Jay się dzięki niej znaleźliśmy w ogóle jej nie dotyczyła.
Spojrzeliśmy na nią i odwróciliśmy się w stronę telewizora. Blondynka westchnęła i stanęła naprzeciw nas.
- Ej! Oglądamy!
- Chłopaki no... przepraszam was… mam trudny i dość ciężki okres w moim życiu, czekaj Tom ja mówię – uniosła palec by go uciszyć – i wiem, mimo to nie powinnam się w ten sposób wyżywać. Przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte – uśmiechnął się Seev – Prawda?
Spojrzałam na Nathana. Ani mu się śniło przebaczyć siostrze. I co, ma zamiar tak się na nią złościć? Dziewczyna taka już jest, za dużo powiedziała, a nie chciała tego. Podniosłam się i podeszłam do niej.
- Zgoda – uśmiechnęłam się i przytuliłam ją. O dziwo dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- Skoro ty jej wybaczyłaś to my też… - powiedział ponuro Nath i poczochrał siostrę – Nie lubię cię, ale niech ci będzie.
- Też cię kocham braciszku – uśmiechnęła się – Widzę, że niezbyt macie ochotę na spacer?
- W sumie to możemy się przejść, prawda gnojki? – powiedział Seev rzucając towarzystwu irytujące spojrzenie.
- To co, idziemy do szpitala? – zaproponowała ochoczo.
- Powariowałaś? Tyle kilometrów?
- No… nie żebyśmy nie byli zwolennikami ruchu, ale moje nogi się na to nie godzą – skrzywił się Jay.
- W takim razie wy idźcie na mniej wyczerpujący spacer, a ja wpadnę po te wyniki. I tak mam do załatwienia sprawę w szpitalu – uśmiechnęła się uroczo i wyszła.
Byliśmy nieco zdziwieni jej odmianą i tym, jak chętna była odebrać badania za nas, ale działało to na naszą korzyść, więc nie marudziliśmy.
- Ciotki, idziemy na spacer! – krzyknął Jay, aż podskoczyłam – chyba wezmę moją jaszczurkę…
- Smycz jest w kuchni – powiedział Nath.
- Co? Macie smycz dla… niej? – zapytałam zdziwiona.
- No, ba!
Uśmiechnięta wzruszyłam ramionami i po kilkunastu minutach piątka wariatów szła spacerkiem z jaszczurką na smyczy i… ze mną.


- Jak już mówiłem, wyniki mogą nie być wiarygodne przez to zamieszanie, nawet, jeśli badanie przeprowadzono przez pomyłkę.
- Tak…, wiemy – odpowiedział Geoff zerkając na żonę – Tyle, że…
- Tak?
Zapadła cisza. Małżeństwo patrzyło na siebie, jakby zastanawiali się, czy to o czym myślą może jakoś się z tym wszystkim łączyć.
- Panie doktorze – zaczęła Karen – Osiemnaście lat temu zaszłam w ciążę. Urodziłam w tym szpitalu lecz… - kobieta z trudem przełknęła ślinę - Tego samego dnia rozległ się alarm. Przywieziono pacjenta któremu w klatce piersiowej utkwił pocisk z drugiej wojny światowej… podobno pasjonował się artylerią wojenną i razem z sąsiadem skonstruowali działo, które miało ten pocisk wystrzelić… nie wiem jak to się skończyło, bo…
- Tak. Po tym incydencie objąłem urząd dyrektora. Pamiętam pani Payne.
- To było kilkanaście lat temu, nie było tego, co teraz, ewakuacja przebiegła chaotycznie, policja nie mogła poradzić sobie z uciekającym personelem i pacjentami… niepouczone pielęgniarki ewakuowały oddział noworodków na którym było moje dziecko – mówiła cicho Karen – od tego dnia już nigdy więcej nie zobaczyłam…
Lekarz wstrzymał oddech. Jeżeli rzeczywiście tak było, a wyniki nie kłamią…
- Proszę się uspokoić. Proszę przyprowadzić syna na powtórne badanie. Zabezpieczyliśmy materiał drugiej osoby, więc wystarczy, że Liam odda próbkę. Wszystko będzie dobrze...
Mike odprowadził rodziców do wyjścia i nie mógł uwierzyć, że na jego oczach dzieją się cuda.

_________
Dwa rozdziały bez ogłoszeń parafialnych, a dzisiaj krótko :)
- przepraszam za przerwę - trudny okres w życiu.
- dziękuję tym, którzy zostali i zostawili ostatnio budujące komentarze
- proszę o znak, czy mam pisać dalej 
:*


 ♥♥♥

5 komentarzy:

  1. Masz pisac dalej ! xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Przestań pisać to znajdę Cie i walnę w ucho. Zobaczysz. Ta groźba jest karalna.
    Ale jaja Ania i Liam rodzeństwem ;)
    Rozdział genialny

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie,że masz pisać, kurcze jakby Twoja historia nie była tak zajebista już dawno bym przestała tu zaglądać :P Trzymaj się i czekamy na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz dalej i nawet nie próbuj przestawać :)
    tu jest jeszcze ciekawiej niż myślałam, że być może :D
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. - Nic się nie stało. Każdy ma prawo zrobić sobie przerwę.
    - Nie ma, za co. Jak mogłabym przestać czytać twoje opowiadanie.
    - Oczywiście, że masz dalej dodawać tu rozdziały.
    Super rozdział. Ale się porobiło... Liam (prawdopodobne) bratem Ani, WOW. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony