środa, 29 maja 2013

Rozdział 25

- I tak właśnie wygrałam zakład – tym samym zyskując o jedną czapkę więcej do kolekcji.
- Hahahaha, naprawdę? Sprytnie!
Od dobrej godziny Patrycja siedziała przy mnie i wsłuchiwała się w moje opowieści. Widziałam na jej twarzy skupienie. Nie błądziła gdzieś myślami, nie szukała w pamięci czegoś, o czym miała pamiętać, a teraz zapomniała. Wręcz przeciwnie. Patrząc na nią, miałam wrażenie, że nie słyszy nic, oprócz mnie.
- …nieźle to wykombinowałaś. Jednak mężczyźni nie zawsze muszą wygrywać – powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Emm, tak dokładnie – odpowiedziałam udając, że słucham od początku.
Skarciłam się w duchu, że nie dotarło do mnie wszystko, co mówiła.
- O! – powiedziała, zerkając na czarny zegarek na swym lewym nadgarstku – Zasiedziałam się – wstała i uśmiechnęła się do mnie – Pewnie zaraz ktoś przyjdzie, więc…
Dziewczyna odwróciła się i stanęła oko w oko z Max'em, który razem z resztą przyjaciół przyszedł mnie odwiedzić. Zapadła chwila niezręcznej ciszy, która jakoś tak dziwnie się przedłużała…
- Khmm – chrząknął Nath – Max. Czy twoje resztki grzeczności nie podpowiedziały ci czasem, żeby przepuścić tę panią?
- Emm… Tak, tak. Przepraszam – powiedział zmieszany – Proszę – uśmiechnął się i przepuścił Patrycję.
Dziewczyna zarumieniła się i spojrzała na mnie.
- To… wpadnę jutro – uśmiechnęła się i wyszła.
Chłopcy spojrzeli na nią, później na mnie.
- Kto to?
- Nowa znajoma?
- Ma chłopaka? – zapytał Tom z miną, która mówiła wszystko.
- Hej! Spokój – śmiałam się – To Patrycja. Jest tu na praktykach, poznałyśmy się dziś.
- Jak się czujesz? – zapytał Jay przedzierając się przez chłopaków.
Na jego widok uśmiechnęłam się.
- Dużo lepiej – odpowiedziałam szczęśliwa.

                 Ten i kolejny dzień spędziłam w szpitalu. Patrycja zostawiła mi swój numer telefonu i powiedziała, żebym się odezwała, gdy wypuszczą mnie do domu. Obiecałam, że to zrobię. Naprawdę nie chciałam tak kończyć tej znajomości. Chłopcy przesiadywali u mnie godzinami, często robiąc na złość pielęgniarkom. Jeśli chodzi o mnie, to czułam się coraz lepiej. Nabrałam więcej pewności siebie i postanowiłam zapomnieć o rodzicach, nawet jeśli to nie oni odwiedzili mnie tamtego dnia. Przestałam się bać.

                 Po wyjściu ze szpitala na umówiony tydzień zamieszkałam z chłopakami. Ani do głowy mi nie przyszło, że mogłabym się z nimi nudzić. Któregoś dnia naszła mnie ochota, by spotkać się z Patrycją. Jako, że ja nie mogłam ruszać się z domu nawet na krok, dziewczyna postanowiła mnie odwiedzić. SMS-em wysłałam jej adres i ze zniecierpliwieniem oczekiwałam na dźwięk dzwonka, a gdy wreszcie go usłyszałam, mało się nie zabiłam schodząc o kulach po schodach.
- Co to za huk? – zapytał Max podchodząc do drzwi.
- Max! – chłopak spojrzał na mnie z lekkim niepokojem, lecz widząc uśmiech na mojej twarzy uspokoił się – To tylko ja – wyszczerzyłam się – A ten dzwonek to… Patrycja.
Chłopak jeszcze raz poparzył na mnie, lecz tym razem z błyskiem w oku i szybko otworzył drzwi.
Na jego widok dziewczyna zamarła, lecz po chwili uśmiechnęła się delikatnie. Z mojego – leżącego – punktu widzenia wyglądało to co najmniej dziwnie, mało tego. Żadne z nich nie miało zamiaru się ruszyć. Dobrze, że reszty „Cudownej Piątki” nie było w domu, bo pewnie zaraz by się zbiegli. Wpadli na wspaniały pomysł zrobienia zakupów, więc zgadali się i pojechali. Wracając do aktualnej sytuacji – JA leżąca u progu schodów z nogami wyciągniętymi prawie na ścianę i ONI stojący bez ruchu i wpatrujący się w siebie. Niezbyt podobała mi się ta sytuacja, poza tym coś zaczęło mnie gnieść.
- Khmm!!
Max i Patrycja wyrwani z transu spojrzeli na mnie, jak na wariatkę.
- Przepraszam was bardzo, ale stopa zaczęła mnie boleć i… mógłby mi ktoś pomóc wstać? – zapytałam z lekką ironią.
- Emm, tak. Wybacz – powiedział chłopak z zakłopotaniem.
Pomógł mi stanąć na nogi, po czym podał mi kule.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedziałam uśmiechając się do gościa – Pójdziemy na górę?
- Jasne. Dasz radę wyjść sama? Bo po tym jak tu leżałaś mam wątpliwości – odpowiedziała żartobliwie.
Razem z Max'em zaczęliśmy się śmiać.
- Dam radę, nie martw się – uśmiechnęłam się.
- Może… - zaczął chłopak, lecz po jego minie widać było, że sam nie wie, co chce powiedzieć – Może zrobię wam herbatę? – dodał po chwili namysłu.
- O! Max, będę wdzięczna – powiedziałam i razem z Patrycją udałyśmy się na górę.

- Co tu tak cicho… Reszty nie ma?
- Pojechali na zakupy. Wiesz… Cieszę się, że przyszłaś – powiedziałam lekko dysząc .
- Chodzenie po schodach w takim stanie rzeczywiście jest męczące – uśmiechnęła się delikatnie.
- Niestety tak – wzięłam głęboki wdech – Mieszkasz niedaleko?
- Trzy ulice stąd. To blisko. I wiedz, że przyjdę zawsze, kiedy napiszesz – dziewczyna spojrzała na mnie poważnie.
- Dziękuję. Kiedy już dojdę do siebie, też możesz na mnie liczyć.
Dziewczyna roześmiała się.
Nagle usłyszałyśmy szmer. Spojrzałyśmy po sobie, a następnie nasz wzrok spoczął na poruszającej się klamce.
- To pewnie Max – zaśmiałam się.
Chwyciłam kule, by pomóc chłopakowi otworzyć drzwi, lecz Patrycja mnie zatrzymała.
- Ja otworzę – powiedziała.
Wpuściła Maxa do środka. Zaczynały mnie nachodzić pewne podejrzenia, lecz na razie nie chciałam ich wypowiadać, nawet w myślach. To, co po chwili się wydarzyło, działo się trochę chaotycznie, lecz w jakiś sposób to opiszę. A więc tak: Patrycja otworzyła drzwi, po czym Max – skupiając swój wzrok na tacce z kubkami gorącej herbaty – ostrożnie wszedł do pokoju. Dziewczyna nie zauważyła jego ograniczonej podzielności uwagi i gdy chciała mu pomóc, niechcący trąciła go łokciem. Skutkiem był przerażony Max, Patrycja oblana herbatą oraz ja – ledwo powstrzymująca się od śmiechu. Chłopak z ogromnym zażenowaniem zaczął przepraszać swoją ofiarę, po czym ona uspokajała go, że nic się nie stało i pewnie ciągnęło by się to w nieskończoność, gdyby nie trzask drzwi wszech obecnie oznajmiający powrót chłopaków. Max oprzytomniał i poszedł z Patrycją do łazienki. Cała sytuacja nieco mnie rozbawiła; siedziałam sama na łóżku i śmiałam się patrząc na tacę i rozlaną herbatę na podłodze.
- Hej! Co tu się… stało – zapytał Jay wpadając do pokoju.
Uśmiechnęłam się na widok jego poczochranych włosów i błyszczących niebieskich oczu.
- Mały wypadek przy pracy.
- Mamy gościa…? – powiedział nadstawiając uszu.
Z łazienki dobiegały strzępki rozmowy między Max'em i Patrycją.
- Max ma dziewczynę? – Jay zrobił wielkie oczy.
- Cii! – upomniałam go – nie ma. Patrycja przyszła mnie odwiedzić, ale wydaje mi się, że dużo lepiej rozmawia jej się z Max'em – uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
Loczek wzruszył ramionami i usiadł obok mnie. Siedział przez chwilę w milczeniu, jakby się nad czymś zastanawiał, lecz po chwili przerwał tę ciszę – Gdy już ściągną ci to cholerstwo ze stopy, pójdziemy na dłuuugi spacer – spojrzałam na niego – wiesz, musimy pogadać – uśmiechnął się.
Nie lubię, gdy ktoś tak do mnie mówi. Wtedy nie wiem czy się bać – czy cieszyć. Westchnęłam głośno.
- Na przyszłość Jay – zaczęłam, opierając dłoń na jego ramieniu – nie mów mi takich rzeczy, bo później nie mogę usiedzieć na miejscu! – śmiałam się.
Brunet spojrzał na mnie rozmarzonym wzrokiem. Zarumieniłam się.
- Wiesz… Chciałabym cię przeprosić – Loczek spojrzał na mnie z niezrozumieniem wypisanym na twarzy – Nie mam na myśli tego zamieszania z rodzicami, tylko…
- …Sytuacja na cmentarzu? Ania, ja o tym nie pamiętam. Nie myślę o tym.
- Ale…
- Rozumiem cię. Domyślałem się, jak się wtedy czujesz. Nie mógłbym mieć ci tego za złe.
Patrzyłam na niego, jak na kogoś, kto nie może być realny – jest tylko marzeniem, zjawą. Nie myślałam, że on będzie myślał w ten sposób.
- Czemu… czemu tak patrzysz…?
Uśmiechnęłam się jakby do siebie i przytuliłam go.
- Dziękuję – wyszeptałam.
- Za co…
- Że jesteś!
- To ja dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu.
- No spójrz Nath. Jacy oni słodcy – powiedział Tom stając w drzwiach.
- No tak… Nawet bardzo. Ale nadal nie wiemy kto od ponad pół godziny blokuje nam łazienkę – westchnął Nath.
Odsunęliśmy się od siebie i rzuciliśmy im gniewne spojrzenia, lecz po chwili dotarło do nas, że mają rację, co do łazienki. Było to nieco podejrzane.
- Jeszcze nie wyszli? – zapytałam lekko zdziwiona.
- Czekaj, wróć – wtrącił się Sykes – ONI?
Uświadomiłam sobie, że teraz należą im się jakieś wyjaśnienia. Wzięłam głęboki wdech i ze świstem wypuściłam powietrze z płuc, drapiąc się po czole.
- Więc… Postanowiłam zaprosić Patrycję, bo długo się nie widziałyśmy, a… no polubiłam ją. I tak wyszło, że Max przypadkiem wylał na nią herbatę.
- Teraz przynajmniej wie z kim ma do czynienia – powiedział ze śmiechem przybyły Seev.
- Ale to nie zmienia faktu, że ŁAZIENKA JEST WCIĄŻ ZAJĘTA! – bulwersował się Nath.
- Masz jeszcze jedną, na dole – przypomniał Jay.
Dziewiętnastolatek rzucił mu wrogie spojrzenie. Moim zdaniem, bardziej zżerała go ciekawość, co oni tak długo tam robią, niż jakiekolwiek inne sprawy.
- Ekhem! Żyjecie tam? – zapytał zniecierpliwiony Tom pukając do drzwi łazienki.
Rozmowa wewnątrz niej ucichła. Sama byłam ciekawa, jak to wszystko się potoczy, wiec sięgnęłam po kule i dokuśtykałam do nich. Po chwili drzwi otworzyły się, a zza nich wyjrzał zadowolony Max.
- Potrzebujecie czegoś? – zapytał niewinnie.
W chłopakach aż się gotowało. Ze skrzyżowanymi rękoma na piersi spojrzeli na niego spode łba.
- Nie jesteś tu sam. Mieszkamy RAZEM, więc mamy prawo wiedzieć, co robisz w NASZEJ WSPÓLNEJ łazience.
- W dodatku z kimś.
W tym momencie sama zaczęłam się zastanawiać, co ich tak długo zatrzymało. Twarz Georga zalał lekki rumieniec.
- My… no… tak jakoś… - plątał się.
W pewnej chwili drzwi uchyliły się szerzej, a obok Max'a stanęła Patrycja. Spojrzeliśmy na nią, wyczekując odpowiedzi.
- O… Tak długo nas nie było…? – zapytała nieśmiało.
- My… - Max ponownie zaczął się tłumaczyć.
Dziewczyna zerknęła na niego i zrozumiała, że stojący obok niej chłopak niczego nie wymyśli, więc postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Max przypadkiem oblał mnie herbatą – po części to także moja wina – i uparł się, że choć trochę zmyje plamę z mojej bluzki i zaczął tworzyć jakieś mikstury z płynów do prania. Tak wyszło, że zaczęliśmy opowiadać sobie różne historie i… zagadaliśmy się po prostu.
- Dokładnie to chciałem powiedzieć – skwitował zmieszany łysolek.
Patrzyłam na Patrycję spojrzeniem pełnym dumy. To nie takie proste, jak się wydaje – sensownie wytłumaczyć się przed tymi nieco szalonymi chłopakami i to w taki sposób, żeby nie zadawali żadnych dodatkowych pytań.
- Przepraszam was.
Czterech, wcześniej lekko podenerwowanych, przystojniaków nagle opuściła złość.
- Em, to zrozumiałe – odezwał się mulat – Przepraszamy za tę gwałtowność – uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy – odpowiedziała – ale ja będę musiała się zbierać. Zasiedziałam się.
- Odprowadzę cię – zaproponował Max.
- Przepraszam, że nie zdążyłyśmy pogadać – powiedziała do mnie.
- Nic się nie stało. Umówimy się, jak będę w pełni sprawna – posłałam jej ciepły uśmiech.
Dziewczyna odwzajemniła gest, pożegnała się z nami i razem z uśmiechniętym od ucha do ucha Max'em ruszyła do drzwi.

__________
Przepraszam za długą przerwę, nie planowałam tego :/ Wypadła mi pewna prezentacja i musiałam nad nią ślęczeć -.-. Ale obiecuję szczerą poprawę. Dziękuję za komentarze i tak ogromną ilość wyświetleń *o*. Przynajmniej wiem, że ktoś to czyta ^^. Dziękuję także, że zostawiacie linki do swoich opowiadań. Staram się je czytać w wolnych chwilach. Są one świetne! Wybaczcie, że nie mam kiedy ich komentować :/.


♥♥♥ 

3 komentarze:

  1. geniusz, no poprostu geniusz *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe!!!!!
    Kocham to opowiadanie.
    Za każdym razem gdy widzę, że dodałaś nowy rozdział to w myślach krzyczę: Jest, jest, jest!!!!
    Czekam na następny rozdział :D
    Do następnego i buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. hihihi. xD
    Maxiuu czyżby Ci Pati wpadła w oko ?:D
    hahhaha xd Świetna akcja z herbatą. i reakcja Sivy .:" przepraszam za tę gwałtowność" xd loolz. xd świetny !
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony