Otworzyłam oczy. Kolejny nudny dzień bez chłopców. Właśnie. Wciąż
martwiła mnie ta wczorajsza kłótnia. Po rozmowie z Seev`em nieco się
uspokoiłam, lecz moim zdaniem to wszystko wyglądało co najmniej dziwnie. Po
chwili rozmowy sytuacja się odwróciła. To Seev martwił się, czy u mnie wszystko
w porządku. Niestety, nie do końca. Wciąż chodził mi po głowie ten chłopak...
Nie pamiętam imienia. Ehh...
Wstałam z łóżka, umyłam się i włożyłam szorty oraz bluzkę
z nadrukiem. Już miałam zejść na dół, gdy mój wzrok ukradkiem spoczął na
laptopie Jay`a. Zastanowiłam się. Nic się nie stanie, jeśli sprawdzę, jak się nazywa. Tylko raz. Zresztą o swoim wrogu dobrze jest wiedzieć jak najwięcej.
Uruchomiłam komputer. W wyszukiwarce wpisałam nazwę tego zespołu. Odnalazłam
nazwiska każdego z pięciu chłopaków i wpisywałam, szukając odpowiedniego. W
końcu znalazłam. Malik. Zayn Malik. "Uroczy
uśmiech, cudowne oczy, boskie włosy!", "Jest miły, uprzejmy i taki skromny. W dodatku gentelman!"
– głosiły komentarze fanek pod wrzuconymi przez nie zdjęciami chłopaka. A to dobre!
Dziewczyny, które kompletnie go nie znały miały odwagę wypisywać takie rzeczy!
Chyba raczej arogancki, pyszny, zadufany w sobie gwiazdor podrywający i
wykorzystujący biedne naiwne dziewczyny. Markowe buty, bluzy, złote zegarki, najlepsze
komórki... Komórka. Gdzie moja komórka? Rozglądnęłam się po pokoju. Nic. Sprawdziłam
w kuchni. Też nic. Zajrzałam do salonu i znalazłam. Rozładowana. Podłączyłam ją
i sprawdziłam. 10 nieodebranych połączeń
od: Jay. Nie zastanawiając się wybrałam jego numer. Nie odbierał.
Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale z tym samym skutkiem.
- Uhh... Super.
Zamiast nosić telefon przy sobie, to rzucę go gdzieś i
weź się tu człowieku do mnie dodzwoń. Ale skoro Jay wiedział, że Nath wczoraj
do mnie dzwonił, czemu wtedy nie chciał pogadać...? To wszystko jest jakieś dziwne. Odłożyłam telefon, spróbuję później. Spojrzałam na zegarek. 14:00. O nie, nie nie nie. Nie mam zamiaru
siedzieć cały dzień sama. Ponownie chwyciłam komórkę. Wykonałam dwa telefony i
czekałam. Po niecałej godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam
ujrzałam Patrycję i Nareeshę.
- Hej – uśmiechnęły się.
- Hej – uśmiechnęły się.
- Heej – przywitałam się – Wy się znacie?
- Od dwudziestu sekund – śmiała się Nareesha.
Weszłyśmy do środka i usadowiłyśmy się w kuchni.
- Zrobię herbatę – zaoferowałam się.
Nalałam wody do czajnika i postawiłam na gazie.
- Nari, wszystko okej? – zapytała Patrycja spoglądając na
brunetkę.
- Eh... Już nie mogę się doczekać powrotu Sivy –
mruknęła.
- Wytrzymasz – pocieszyła ją – Jeszcze tylko parę dni – uśmiechnęła
się gładząc dziewczynę po ramieniu.
Doskonale rozumiałam Nareeshę. Też tęskniłam za Jay`em, choć od wczorajszej rozmowy coś mi się nie zgadzało. Mimo wszystko, ignorowałam to, wmawiając sobie, że się mylę.
Doskonale rozumiałam Nareeshę. Też tęskniłam za Jay`em, choć od wczorajszej rozmowy coś mi się nie zgadzało. Mimo wszystko, ignorowałam to, wmawiając sobie, że się mylę.
- Przechodziłam obok kiosku i pomyślałam, że kupię kilka
gazet – powiedziała Nareesha, kładąc na stół niewielki stosik magazynów – Nie
będzie nam się nudziło – uśmiechnęła się.
Patrycja sięgnęła po pierwszą z brzegu. Kątem oka
zauważyłam, że przez dłuższą chwilę przyglądała się okładce i lekko zmieszana
zaczęła wertować kartki.
- Może wybierzemy się do klubu? – zaproponowała brunetka –
Rozerwiemy się, potańczymy.
- Jestem za – powiedziała Patrycja – Wcześniej wybierzemy
się na zakupy, bo kompletnie nie mam co na
siebie włożyć.
- Wiesz, w mojej obszernej szafie wisi śliczna liliowa
sukienka i mam przeczucie, że idealnie będzie na tobie leżeć - uśmiechnęła się.
Wyciągnęłam z szafki trzy kubki i do każdego wrzuciłam
torebkę herbaty.
- Ania, a ty?
- Ja? Hm, tak tak. Impreza to dobry pomysł.
- Wszystko w porządku? – zapytała Nareesha.
Spojrzałam na Patrycję. Ona wiedziała. Wiedziała, że nic
nie jest w porządku. Bo co, jeśli ten... Zayn będzie chciał się zemścić? Jeśli
spotka się z Jay`em i wmówi mu, że go pocałowałam? Jeśli...
- Co to za wymiana spojrzeń?
Patrycja skinęła głową: - Powiedz jej.
- Nari, posłuchaj.
W skrócie – jednak zachowując odpowiednie fakty –
opowiedziałam jej, co się ostatnio wydarzyło.
- Zayn? – dopytywała – Zayn Malik? Kto by pomyślał, że
taka z niego arogancka świnia. A co do ciebie, to nie przejmuj się. Nie
zrobiłaś nic złego, nie zadręczaj się.
Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam cytrynę z lodówki. Patrycja
podzieliła się z Nareeshą tym, co sama mi poradziła, a dziewczyna przytaknęła.
- Masz rację. Stu procentową rację. On chce cię tylko
sprowokować. Aż sama mam ochotę...
- Eee... Nareesha, podasz mi inną gazetę?
Brunetka spojrzała na Patrycję, jakby ta zapytała, czy
może sobie zgolić głowę.
- Jasne... proszę.
Miałam ochotę ją zapytać, czy rozmawiała wczoraj z
Seev`em, ale wciąż zwlekałam czekając na odpowiedni moment. Odwróciłam się, by
dokończyć herbatę. Dziewczyny szeptały coś między sobą, lecz nie wnikałam już o
czym. Postawiłam przed dziewczynami kubek gorącej herbaty i sama przysiadłam
się do nich.
- A... gdzie gazety? – zapytałam.
- Emm... Bo tak... - zaczęła niepewnie Patrycja.
Spojrzała na brunetkę szukając ratunku.
- Później poczytamy – wtrąciła Nareesha – Poplotkujmy
trochę – uśmiechnęła się zadziornie.
Wzruszyłam ramionami. Dziewczyny znalazły sobie jakiś
temat, a ja myślami błądziłam gdzieś indziej. Zdawałam sobie sprawę, że moje
zachowanie nie było przyjazne, ale nie potrafiłam inaczej. Bynajmniej nie dzisiaj. Stopniowo zaczęły nachodzić mnie wątpliwości. Czy aby na pewno
Patrycja ma rację? Może Zayn wcale nie miał w planach sprowokować mnie do tego stopnia,
żebym zaczęła go szukać? Może po tym, co się stało, myśli, że jestem zadufaną w
sobie lalą i sobie odpuści? Zresztą, jeśli wtedy mu nie uległam, to czemu
akurat miałabym to zrobić przy następnym spotkaniu? Kiedyś powiem mu to, co
myślę i nie obchodzi mnie, co z tym zrobi. Upiłam łyk gorącego napoju. Na
krześle obok zauważyłam leżący magazyn. Pewnie Nareesha o nim zapomniała.
Sięgnęłam po niego i zerknęłam na okładkę. "Dzień
trzeci tygodniowej trasy The Wanted!" – brzmiał duży czerwony napis zajmujący
połowę okładki. Przewertowałam kartki w poszukiwaniu artykułu. Gdy tylko go
znalazłam - zesztywniałam.
Gdy Ania skończyła mówić, trawiłam to, co przed chwilą usłyszały moje
uszy. Teraz wiem, czemu się nie odzywa. Czuła się źle. Gorzej. Nie wiedziała,
jak się ma czuć.
- Zayn? – wydukałam – Zayn Malik? Kto by pomyślał, że
taka z niego arogancka świnia.
Zastanawiałam się, jak ją pocieszyć. Patrycja powiedziała
mi, co sama jej poradziła.
- Masz rację. Stu procentową rację. On chce cię tylko
sprowokować. Aż sama mam ochotę...
- Eee... Nareesha – przerwała mi Patrycja; spojrzałam na
nią wyczekująco, myśląc, że chce mnie upomnieć, bym nie użyła zbyt wulgarnych
słów, lub coś tego rodzaju – podasz mi inną gazetę?
Teraz patrzyłam na nią, jak na głupią. Rozumiem, gdyby
były gdzieś daleko, ale gazety leżały tuż przed nią. Nie mogła po prostu sobie
wziąć?
- Jasne... proszę – nieco ogłupiała podałam jej magazyn.
Ania odeszła by zrobić herbatę.
- Czemu sama nie wzięłaś sobie tej gazety? – dopytywałam.
Nie wiem czemu, ale nie dawało mi to spokoju. Patrycja poniosła wzrok. Na widok
jej miny zdrętwiałam – Co jest... – szepnęłam.
- Ania nie może zobaczyć tych gazet. Nie może – mówiła
cicho, ale stanowczo.
- Ale... czemu...
- Strona szesnasta.
Wzięłam gazetę i przewróciłam na wskazaną stronę. Na
widok nagłówka jakby poraził mnie prąd.
- Co to ma...
- Cii – uciszyła mnie kładąc palec na usta – Musimy to
wyrzucić. Albo schować. Co wolisz, ale ona nie może tego
zobaczyć.
Wiedziałam o czym mówi. Wystarczy, że Ania nie wie co zrobić
z Zayn`em. Słyszałam o nim co nieco i wątpię, żeby tak łatwo odpuścił, tym bardziej,
gdyby wiedział, że Ania mieszka z The Wanted. Zebrałam gazety i upchałam
wszystkie do mojej torby. Popatrzyłam na Patrycję, chcąc nieco ją uspokoić.
Ania postawiła przed nami herbatę i usiadła.
- A... gdzie gazety? – zapytała.
- Em... Bo tak... – Patrycja zaczęła się plątać. Przybyłam jej z pomocą.
- Później poczytamy. Poplotkujmy trochę - uśmiechnęłam
się.
Dla rozładowania napiętej atmosfery zaczęłyśmy ględzić o
ciuchach i różnych takich. Zapomniałyśmy o Ani. Był to największy błąd.
Z trudem przełknęłam ślinę. Zdjęcia. Rażące nagłówki. Mimo obawy i
ostrzeżenia, bym tego nie czytała, które gdzieś się czaiły, zrobiłam to. "Nowa miłość?! Dwudziesto trzy letni Jay McGuiness
nie próżnuje i w każdej wolnej chwili rozgląda się za swoją drugą połówką.
Czyżby wreszcie ją znalazł?Mamy powody, by tak myśleć!" – oczy ślizgały
się po literach, jakby te miały się zaraz rozmazać. Bałam się kolejnych słów, lecz
czytałam dalej - "Podczas
wczorajszego koncertu, zgodnie z tradycją każdy z pięciu członków zespołu
wybrał z tłumu fanek jedną szczęściarę i razem z nią wykonał dany utwór. Następnie fanki podziękowały chłopcom i zeszły ze sceny. Jednak wczoraj urocza
nieznajoma, którą wybrał Jay, w ramach podziękowania zarzuciła mu ręce na szyję
i przytuliła. Gdy miała już odchodzić, piosenkarz przysunął ją do siebie i...
delikatnie pocałował!". Dolna warga wyraźnie zaczęła mi drżeć.
Powiodłam wzrokiem za ogromnymi czerwonymi strzałkami wskazującymi zdjęcia.
Krok po kroku przedstawiały one opisane wydarzenia. Obca brunetka stoi u boku
Jay`a, później obejmuje go i w końcu on... ją... Zacisnęłam powieki, a po moim policzku
spłynęła łza. Mimo narastającego bólu i strachu czytałam dalej. "To o niczym nie świadczy - powiecie.
Jednak fotoreporterzy towarzyszyli zespołowi w drodze na lotnisko, a tam co? Urocza
brunetka, którą Jay pocałował poprzedniego dnia, czeka na przystojniaka, wręcza
mu maskotkę, przytula, po czym składa na policzku chłopaka czuły pocałunek! Przypadek?
Pomyłka? Nie! To ta sama dziewczyna! A na zamieszczonych niżej zdjęciach widać,
że Jay wcale się temu nie opiera, bo po chwili wpija się w jej usta, a następnie
wręcza niewielką karteczkę...". Kolejna łza wdarła się na suchy do
tej pory policzek. Odwróciłam wzrok jak najdalej od gazety, od tych okropnych
zdjęć. Ogarnęło mnie doznane już kiedyś uczucie. Gdy okazało się, kim tak naprawdę jest Jay, czułam się tak samo. Jeszcze jedna łza. Pociągnęłam nosem.
Dziewczyny odwróciły się w moją stronę. Na widok mojej twarzy znieruchomiały i
przeniosły wzrok niżej.
- Ania..., to pomyłka... – zaczęła Nareesha.
Podniosłam rękę, by ją uciszyć. Kolejne łzy spływały po mojej twarzy.
Podniosłam rękę, by ją uciszyć. Kolejne łzy spływały po mojej twarzy.
- Ania... – tym razem odezwała się Patrycja.
Spojrzałam jej w oczy: - Nic... nie mów – wykrztusiłam,
tłumiąc zbliżający się krzyk. Przytknęłam dłoń do ust i pokręciłam głową –
To... niemożliwe...
Nareesha podniosła się, lecz byłam szybsza. Wstałam od
stołu i wybiegłam z domu. W pierwszej chwili moje ciało przeszył chłód
wiosennej nocy. Rozglądnęłam się i biegiem ruszyłam w miejsce, gdzie wszystko
się zaczęło. Płakałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego. Jedno, co zdołałam
połączyć w całość, to wczorajsza kłótnia chłopaków.
"To, że jesteś tu sam, nie oznacza, że możesz sobie nadużywać i ca...".
I całować. To chciał powiedzieć Seev. Wściekł się na Jay`a za to, co zrobił, bo on jeden wie, jaka jestem. Wie, że boję się komukolwiek zaufać. Nie powiedział mi, co zaszło, bo myślał, że zdoła to przede mną ukryć. Pomyślał, że wszyscy, którzy o tym wiedzieli, zapomną i będzie, jak dawniej. Niestety, nic z tego. Prawda zawsze wyjdzie na jaw. Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Byłam coraz bliżej celu. Skręciłam do parku i przez łzy zobaczyłam, że ktoś tam jest. Mogła to być tylko jedna osoba. O tej porze? Nikt normalny nie włóczy się po parku. Właśnie, nikt normalny. Wezbrała we mnie złość. Przyspieszyłam. Jeszcze kilka metrów. Zatrzymałam się. Te włosy - nie sposób ich pomylić z innymi. Zeszłam z alejki na trawnik i podeszłam do miejsca, w którym kiedy przesiadywałam godzinami. Zacisnęłam pięści.
- Wynoś się stąd – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
"To, że jesteś tu sam, nie oznacza, że możesz sobie nadużywać i ca...".
I całować. To chciał powiedzieć Seev. Wściekł się na Jay`a za to, co zrobił, bo on jeden wie, jaka jestem. Wie, że boję się komukolwiek zaufać. Nie powiedział mi, co zaszło, bo myślał, że zdoła to przede mną ukryć. Pomyślał, że wszyscy, którzy o tym wiedzieli, zapomną i będzie, jak dawniej. Niestety, nic z tego. Prawda zawsze wyjdzie na jaw. Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Byłam coraz bliżej celu. Skręciłam do parku i przez łzy zobaczyłam, że ktoś tam jest. Mogła to być tylko jedna osoba. O tej porze? Nikt normalny nie włóczy się po parku. Właśnie, nikt normalny. Wezbrała we mnie złość. Przyspieszyłam. Jeszcze kilka metrów. Zatrzymałam się. Te włosy - nie sposób ich pomylić z innymi. Zeszłam z alejki na trawnik i podeszłam do miejsca, w którym kiedy przesiadywałam godzinami. Zacisnęłam pięści.
- Wynoś się stąd – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Czemu niby? To
miejsce publiczne, nie prywatne. Może tu przebywać, kto tylko chce – powiedział
nie odwracając się do mnie.
Gotowało się we mnie ze złości. W gardle czułam
narastającą gulę.
- Powiedziałam. Wynoś się.
- Uparta jesteś – chłopak zaśmiał się pod nosem – Jak już
powiedziałem, to nie jest tylko twoje miejsce. Chyba, że jest podpisane, pokaż
tylko, gdzie.
Po mojej twarzy spływały słone łzy goryczy.
- Idź... sobie. Proszę – powiedziałam niemal błagalnie.
Chłopak podniósł się: - A czemu niby... – skierował wzrok
na mnie – Co się... stało – ton jego głosu diametralnie się zmienił. Inaczej na
mnie patrzył. To już nie był tamten chłopak.
- Proszę... – wyszeptałam i rozpłakałam się. Brunet
zbliżył się i objął mnie. Przypomniałam sobie, jak Jay mnie przytulał. Czułam
ciepło jego ciała, to że jest blisko i mnie nie zostawi... - Nie! – krzyknęłam
odpychając go – Nie... nie, nie...
- Przepraszam. Pójdę sobie – powiedział.
- Nie! Nie chcę być... sama. Po prostu... zostań.
Chłopak nic nie odpowiedział. Złapał mnie za rękę i
zaprowadził pod tak dobrze znane mi drzewo, po czym usiadł, delikatnie ciągnąc
mnie za sobą, bym zrobiła to samo. Skuliłam się obok niego i zaczęłam płakać.
- Czemu... czemu ja? – mówiłam przez łzy.
- Cii... Nie płacz.
- Tylko chcę wiedzieć... wiedzieć, czemu...
Brunet cały czas na mnie patrzył. Czułam to. Schowałam
twarz między kolana i łkałam. Chłopak niepewnie odgarnął opadające mi włosy za
ucho. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się smutno. Spuściłam
wzrok i westchnęłam. Poczułam narastające zmęczenie. Czułam się okropnie.
Przysunęłam się bliżej niego i niepewnie oparłam głowę o ramię. Jak to... w
ogóle możliwe. Myślałam..., ja naprawdę myślałam, że już będzie dobrze, że nic złego
nie ma prawa się zdarzyć. Nie mnie. To ja mam wyrzuty sumienia, przez tego oto siedzącego tu chłopaka zadręczam się, że postąpiłam źle, że uległam. A on... On
o mnie nie pamięta, nie myśli o tym, jak mogę się teraz czuć...
__________
Mam nadzieję, że się spodoba. Starałam się, jak mogłam :]. Dziękuuuuję Wam Kochani za pozostawione komentarze. Nie macie pojęcia, jak one potrafią motywować ;) Nie wiem co tu jeszcze by nazmyślać, więc zamilknę xD
Dedykuję rozdział:
Alejandra Shadowhunters - No ma się tą intuicję, ma ;). Przeczytałam Twojego bloga dzisiaj chyba ze 3 razy *o*. No cudo cudo cudo :D. Zaraz lecę skomentować :*
♥♥♥
Nathan ty uszolku ! :D
OdpowiedzUsuńCzytałas mojego bloga, a komentarza to już nie łaskaw zostawić ? :o xddd
Rozdzial : co za debil z tego Jay'a ! Jak on mógl to zrobić Ani ! Niech się okarze, że to był fotomontaż ! Nie brataj się z wrogiem, Anka :D
Kocham mój mózg <3 haha
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Chciałam zostawić komentarz ale miałam jakieś problemy z komentarzami :/ przeglądarka mi się "zauktualizoawała" tak, że komentarza dodać mnie mogłam ani rozdziału edytować! Chamstwo chamstwo chamstwo! Ale jest git teraz i lece do Cb zostawić komentarz :*
Usuńo ja Cięęęęęę. :D
OdpowiedzUsuńnie ma jak słuchać kawałków z tekstem "boooo nie umiem być sam" i czytać jak ktoś płacze.
se też płacze.
inteligentna ja :3
kurde.
co ten Jay odwala...
obcych się nie całuje...
ja pierdziele ;/ współczuję jej.
ale niech ona się nie myrda z Zaynem! nie z Zayneeeem! nie z nimm! będzie przypał. ja to wiem.
dobra koniec mojej mowy.:D
czekam na nn! :3
http://likeasweets.blogspot.com/