czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 48

                 Zrobiła, co kazał i wsłuchała się w to, co mówił. Jak wcześniej obiecał, ze szczegółami opowiedział jej każdy dzień minionego tygodnia. Nie nudziło jej to. Ani przez chwilę nie pomyślała o czymś innym; nie było momentu, żeby miała dość i chciała wrócić do siebie. Wręcz przeciwnie - uwielbiała go słuchać. Miał w sobie takie coś, co przyciągało ją do niego i nie pozwalało jej przestać myśleć o nim choć na chwilę. Trochę się tego bała, ale było to przyjemne uczucie.
- No... rzeczywiście była to męcząca trasa - przyznała, kiedy skończył opowiadać.
- A nie mówiłem? - powiedział robiąc znaczącą minę.
Zaśmiała się cicho i odwróciła głowę, chcąc wyjrzeć przez okno. Zamiast tego jej wzrok spoczął na fotografii Max`a na jego szafce nocnej.
- Czy... to twoja mama? - zapytała.
- Tak. Bardziej podobny jestem do mojego taty. Po mamie mam oczy - spojrzał na nią słodko.
- Fakt - zaśmiała się.
- Po tacie... Czekaj - powiedział podnosząc się z łóżka. Podszedł do szafki obok okna i wyciągnął trzy przedmioty przypominające książki - Usiądź wygodnie - uśmiechnął się. Dziewczyna spojrzała na niego lekko zaskoczona, lecz bez zbędnych pytań poprawiła się i usiadła wygodniej. Chłopak zrobił to samo obok niej.
- A więc... poogąlamy sobie zdjęcia - powiedział otwierając album. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się do siebie - Tu miałem trzy lata... - wskazał palcem pierwsze zdjęcie - to moja babcia, a to wujek...


                 Spokojnym krokiem zmierzałam do domu. Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej, więc wsunęłam ręce do kieszeni bluzy. To był długi dzień. Trochę rzeczy się pokomplikowało, trochę wyjaśniło... Uh. Nie będę już o tym myśleć. Jest późno, zresztą na dziś wystarczy tych problemów. Jutro zastanowię się, co dalej, a teraz...
- Jay...?! - szepnęłam zatrzymując się przed domem.
Na schodkach, oparty o drzwi siedział chłopak przyciskający do czoła chusteczkę. Podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami, pełnymi bólu. Coś ścsinęło mnie za serce. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Bez wahania podeszłam do niego.
- Ania..., przepraszam, ja...
- Cii, nic nie mów - powiedziałam chwytając go za rękę - Chodź do środka.
Chłopak podniósł się i weszliśmy do domu. Zaprowadziłam go do kuchni, gdzie kazałam mu zaczekać, a sama udałam się na poszukiwania apteczki.
- Bardzo cie boli? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Trochę mniej - powiedział cicho - Ania, przepraszam za to... poniosło mnie i...
- Wiem, Jay - przerwałam patrząc mu w oczy - Rozumiem cię. Na twoim miejscu pewnie zachowałabym się podobnie, ale proszę cię... nigdy więcej - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okej.
- A teraz pozwól, że zajmę się twoją buźką - na moje słowa usta chłopaka wygięły się w zadziornym uśmiechu.
Wzięłam chusteczki nasączone wodą utlenioną i ostrożnie zaczęłam przemywać twarz chłopaka.
- Chyba zastanowię się nad pracą w szpitalu - powiedziałam przypatrując się Loczkowi.
- Dziękuję - popatrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Proszę bardzo - uśmiechnęłam się i zaczęłam sprzątać zakrwawione chusteczki - Twoja brew może jutro trochę spuchnąć, ale to normalne, więc nie przestrasz się, gdy spojrzysz jutro w...
- Stęskniłem się - powiedział przytulając mnie - To był najgorszy tydzień w moim życiu...
Jego słowa sprawiły, że po policzkach spłynęły mi łzy. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
- Tak się bałam... Nie wiedziałam, co myśleć, co zrobić... Nigdy więcej nie chcę się tak czuć...
- Nie będziesz. Obiecuję - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy - Jesteś najlepszym, co mnie spotkało. Czuję... Wiem, że nie znajdę drugiej takiej jak ty.. Nie chcę innej! Marzę, żeby zasypiać i budzić się obok ciebie i robić wiele innych rzeczy, pomiędzy tymi dwoma czynnościami razem z tobą... Proszę... bądź ze mną. Bądź moją jedyną...
Wiedziałam, że to co mówi, jest prawdą. Wystarczyło, że spojrzałam w te obłędnie błękitne oczy i zapominałam o wszystkim. Czułam, że to ten; że to z nim będę się kłócić i później godzić, że to on będzie obok mnie w najważniejszych momentach w moim życiu.
- Oczywiście, że będę... - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Kocham cię...
- Ja też cię kocham...


                 Następnego dnia obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wczoraj postanowiliśmy, że Jay zostanie u mnie na noc. Zadzwoniłam do chłopaków, żeby się o niego nie martwili i zmęczeni całym dniem położyliśmy się do łóżka. Przegadaliśmy chyba pół nocy, po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie. Muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Całą sobą czułam, że to coś innego. Nigdy wcześniej nie byłam zakochana, ale wiedziałam... po prostu wiedziałam, że to ma być ten chłopak.
Z tym głupim uśmiechem przewróciłam się na drugi bok i wpatrywałam się w twarz śpiącego chłopaka. Niesforne loczki opadały mu na czoło i gdzieniegdzie odstawały w różne strony. Pokochałam ten widok i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. W pewnej chwili Jay powoli otworzył oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry królewno - powiedział przeciągając się.
- Cześć śpiochu - uśmiechnęłam się.
- Oj tam, to że lubię sobie pospać troszkę dłużej od ciebie, nie znaczy od razu, że jestem śpiochem.
- Hmm... to dokładnie to oznacza - pokazałam mu język.
- Mmm, jaki różowy - powiedział dając mu buziaka w usta.
- Głupek! - śmiałam się.
- O nie!
- Co?
- Chyba zaraziłem cię głupotą... - zrobił krzywą minę.
- Bardzo śmieszne! - powiedziałam śmiejąc się.
- Wstawaj królewno, trzeba zrobić śniadanie.
- Że niby ja mam gotować?
- A to tak nie działa...?
- Leniuch! - rzuciłam w niego poduszką.
- Masz rację - uśmiechnął się i odwrócił na drugi bok.
- Masz dwie opcje. Leżeć tu i czekać, aż się umyję i przebiorę i dopiero wtedy zrobię śniadanie, albo ruszyć tyłek do kuchni i sam zrobić kanapki! - powiedziałam zwalając chłopaka z łóżka.
- No to już było przegięcie...
- Nie, wydaje ci się - śmiałam się - To... ja się ogarnę i zejdę na śniadanie! - powiedziałam wybierając szybko jakieś ciuchy z szafy - Powodzenia!
- No wiesz! - krzyknął śmiejąc się.
Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Nachyliłam się nad umywalką, odkręciłam wodę i przemyłam nią twarz. Wyprostowałam się i spojrzałam w lustro. Wciąż się uśmiechałam. Moje oczy były jakoś dziwnie błyszczące... Po prostu byłam szczęśliwa. Miałam przyjaciela i chłopaka w jednej osobie, co było cudowną rzeczą. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu wszystko zaczyna się układać... Potrząsnęłam głową i zdjęłam ciuchy, po czym weszłam pod prysznic.

- Mmm... pięknie pachnie - powiedziałam wchodząc do kuchni.
Jay stał przy kuchence i przewracał omlety. Uśmiechnął się na mój widok.
- Chciałaś powiedzieć: "Pachnie lepiej, niż w moim wykonaniu".
- No nie wiem... - Loczek spojrzał na mnie irytującym wzrokiem - Ale myślę, że... tak. Masz rację - powiedziałam sztucznie kiwając głową, na co chłopak zaczął się śmiać - Hej! Nie nabijaj się ze mnie, tylko... przewracaj te pyyszne omlety.
Jay uśmiechnął się do mnie i nałożył śniadanie na talerz. Postawił jeden przede mną i zaczęliśmy jeść. Po posiłku razem pozmywaliśmy naczynia i udaliśmy się do domu chłopaków.

                 Otworzyła oczy. Powoli zaczęła sobie przypominać wczorajsze wydarzenia. Podniosła się na łokciach i spojrzała na leżącego obok niej Max'a. Jego prawa ręka spoczywała na jej brzuchu. Dziewczyna uśmiechnęła się na samą myśl, że w takiej pozycji spali całą noc. Jednocześnie ogarnęło ją uczucie smutku, że prawdopodobnie nigdy więcej to się nie powtórzy. Nagle chłopak otworzył oczy.
- Nie śpisz już? - zapytał.
- Emm, przed chwilą się obudziłam - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
Max uśmiechnął się do niej.
- Jak się spało? - zapytał wstając z łóżka.
- Jak nigdy wcześniej.
- Dziękuję, że wczoraj zgodziłaś się zostać - powiedział podchodząc do Patrycji - Zapomniałem choć na chwilę o tym, co się wczoraj stało..
- Heej, wszystko będzie okej, zobaczysz - uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Dziękuję - powtórzył i pocałował ją w policzek. Zaskoczyło ją to, co zrobił i przez chwilę nie mogła się ruszyć - Słyszałaś...? Jay chyba wrócił!
Entuzjazm chłopaka wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
- Em.., to świetnie - uśmiechnęła się lekko - Idziemy?
- Idziemy - chłopak otworzył Patrycji drzwi. Chciała wyjść z pokoju, lecz Max nagle cofnął rękę i z powrotem zamknął drzwi. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na niego - Naprawdę cieszę się, że wczoraj zostałaś...
- Nie ma sprawy..., miło spędza mi się z tobą czas...
Chłopak spojrzał jej w oczy. Uśmiechnął się delikatnie i powoli zbliżył się do niej. Domyśliła się, co chce zrobić, lecz nie chciała tego przerwać. Niecierpliwie czekała, aż ją pocałuje. Serce z każdą chwilą waliło jej coraz bardziej i mocniej.
- MAX!!!
Przestraszeni odskoczyli od siebie.
- Emm, chodźmy - powiedział zmieszany uśmiechając się do Patrycji. Wyszli z pokoju i po schodach zeszli na dół. Czuła rozczarowanie. Wiedziała, że nie powinna się zakochiwać, że on pewnie i tak jest taki sam jak inni, ale.. tak bardzo chciała żeby ją wtedy pocałował.. To było silniejsze od niej i nie miała pojęcia co dalej z tym zrobić.


- Jesteśmy!
- Ania! - krzyknął Seev wyglądając z salonu - Cieszę się, że wszystko okej - powiedział przytulając mnie - Jay, dobrze się czujesz? Mam na myśli... - zapytał wskazując twarz.
- Tak... Seev, przepraszam za wczoraj... Nie chciałem...
- Stary, nie przejmuj się. Jestem pewny, że każdy z nas zareagowałby podobnie - powiedział poklepując przyjaciela po ramieniu - Em, chodźcie do nas. Jess przyszła i...
Zamarłam. Przypomniała mi się ostatnia rozmowa z Jessicą... Myślała, że to na koncercie było ustawione..., nie wiedziała, że ja i... Jay..., że my...
- Ania...?
Z zamyślenia wyrwał mnie Nath stający w drzwiach salonu.
- Khm, tak? - zapytałam lekko zdziwiona.
Wczoraj, delikatnie mówiąc pokłóciliśmy się. Teraz, gdy o tym pomyślę... powiedziałam o kilka słów za dużo... O nie... powiedziałam znacznie więcej, niż tylko kilka słów za dużo...
- Czy... możesz na słówko?
- To... zostawię was samych - powiedział Jay uśmiechając się do mnie i poszedł do reszty gości.
- Chodź - szepnął Nath uchylając drzwi kuchni.
Nieco podenerwowana weszłam do pomieszczenia i usiadłam przy stole. Brunet wyjął z lodówki sok pomarańczowy i napełnił nim dwie szklanki, po czym postawił jedną przede mną. Kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to przeprosić.
- Nathan... przepraszam cię za wczoraj. Powiedziałam trochę za dużo...
- Nie. To ja powinienem cię przeprosić. Miałaś rację, bo wiesz to, co Zayn, a to wcale nie było tak... One Direction pracowało w studiu, w innym mieście. Zayn opowiadał mi, że mieszkanie jego dziewczyny - Margaret - zostało zalane i na jakiś czas przeprowadzi się do niego. Niestety nie miałem pojęcia gdzie dokładnie chłopaki mieszkają, bo wiesz jak to jest... dwa tygodnie,  przeprowadzka i tak w kółko. Pewnego wieczoru jego dziewczyna zadzwoniła do mnie, czy możemy się spotkać, bo pilnie potrzebuje porozmawiać. Znaliśmy się trochę, więc zgodziłem się. Zaproponowała, żebyśmy zobaczyli się w barze. Na początku omijała powód tego spotkania, prowadziliśmy rozmowy na każdy inny temat, tylko nie na ten, który ją dręczył. Zamówiliśmy kilka drinków... Byłem nieźle wstawiony, a ona... cały czas wydawało mi się, że tylko udaje... W pewnym momencie powiedziała, że źle się czuje i czy mógłbym ją odprowadzić. Wezwałem taksówkę i towarzyszyłem jej w drodze powrotnej pod same drzwi mieszkania. Zapytała, czy mógłbym na chwilę wejść, bo nie chce być sama... Dziwne nie? Ale wtedy się tym nie przejmowałem. Pamiętam to, jak dziś: wszedłem do środka, a ona zamknęła drzwi i zaczęła mnie całować. Gdybym nie wypił tego ostatniego drinka... przestałbym. Ale niestety... Nie miałem pojęcia, co robię. Byłem pijany, a taka laska jak ona miała na mnie ochotę - który by nie uległ? Głupie myślenie facetów... Zaprowadziła mnie do sypialni i... wiesz, jak to się później skończyło. Nagle nie wiadomo skąd w drzwiach pokoju stanął Zayn. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co zrobiłem. Dzwoniłem do niego próbowałem go gdzieś złapać, żeby pogadać..., ale on odciął się ode mnie. Już nigdy więcej nie zamieniłem z nim słowa.
Nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna okazała się taką... dziwką. Jeszcze raz odtwarzałam w głowie to, co przed chwilą usłyszałam. Teraz wszystko było jasne.
- Ja... nie miałam pojęcia...
- Skąd mogłaś wiedzieć. Nie myślałem, że Zayn ci o tym powie. Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko...
Słowa chłopaka sprawiły, że na twarz wlał mi się rumieniec. W głowie zaczęły odtwarzać mi się momenty, w których rzeczywiście ja i Zayn byliśmy blisko...
- Co...? Nie! My nie... Czemu tak myślisz?
- A powinienem...?

__________
Miał być w poniedziałek, ale nie dało rady :// mój stan mi nie pozwolił, prawie siem rozchorowałam :o masakra ludzie xd. Narazie spokój, ale wiecie.. nie mów hop dopóki nie skoczysz ;> Co tu więcej.. dziękuję Wam że czytacie - pisze to pod każdym rozdziałem do znudzenia xd ale taka prawda :).
Do następnego!


♥♥♥

3 komentarze:

  1. Rozdział cudowny ;)
    Weny i do nn ;)
    Nic nie chcę mówić ale wolałabym aby Ania była z Zaynem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy taki sam gust bo ja też bym wolała żeby była z Zaynem :)
      a po za tym ROZDZIAŁ SUPPER !!!

      Usuń
  2. jaki przepiekny fragment - caly 2. akapit, no cudo poprostu *.*
    wg mnie Ania i Jay jak najbardziej ;)
    czekamy az Max sie zblizy do tej swojej... :)

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony