- Młody?
„Gość” chwycił Loczka za nogi i zaczął jęczeć.
- Ktooś… chciał nas upić! A naaawet zapić…!
Podeszłam do drzwi i zobaczyłam Nathana leżącego na
podłodze, który kurczowo trzymał się stóp Jay'a.
- Będzie kac – zaśmiałam się pod nosem.
Ofiara alkoholu spojrzała na mnie i podniosła się.
- Kochanie! – krzyknął radośnie Nath, szeroko rozkładając
ręce.
- Sykes! Coś ci się czasem nie pomyliło? – zapytał
McGuiness odsuwając ode mnie dziewiętnastolatka.
- Chodź tu, chodź tu, chooooodź tuuu! – marudził Nathan.
- Lepiej będzie, jeśli pójdziesz się położyć –
odpowiedział Jay.
- Ale ona idzie mnie odprowadzić! – zarzekał się
nietrzeźwy.
Puściłam zaniepokojonemu Loczkowi oko i bezpiecznie
odprowadziłam Nathana do łóżka.
- Daj buzi – wyszczerzył się.
- Chyba śnisz – odparł Jay.
- Dostaniesz jutro rano – odpowiedziałam z uśmiechem i
wyszliśmy.
Mina Loczka była niezastąpiona. Ile razy na niego
spojrzałam tyle razy wybuchałam śmiechem.
- Heej! – rozłożył bezradnie ręce – Czemu się ze mnie
śmiejesz?
Usiadłam na łóżku Jay'a.
- Po pierwsze nie rób takiej miny. Przecież nie będę go
całować. Po drugie nie bądź na niego zły. Po prostu wypił za dużo. A po
trzecie… Będę już wracać do domu.
- Nie!! – krzyknął przeraźliwie robiąc minę zbitego psa –
Dzisiaj są twoje urodziny! Zostań – uśmiechnął się.
- Dziękuję za te wspaniałe urodziny. To naprawdę udana
osiemnastka, ale… wolałabym się położyć we własnym łóżku.
- Ale żeby te urodziny były do końca udane nie możesz być
sama… Masz wolną sofę w salonie? – uśmiechnął się poruszając brwiami.
- Nie jestem taką zołzą, żeby kazać ci spać na… Czekaj.
Ty chcesz u mnie nocować? A chłopaki? Jesteś pewien, że…
- Nic im nie będzie.
Radość, jaka w tym momencie mnie przepełniała, była nie
do opisania. Na samą myśl, że musiałabym się z nim rozstać, coś ściskało mnie
za serce. Nie miałam zielonego pojęcia, jak się zachować. Osiemnastka na karku,
a tak naprawdę Jay jest pierwszym chłopakiem, któremu z własnej woli powiedziałam,
co naprawdę czuję. Byłam zielona w tym temacie, a świadomość wieku, w którym
dopiero do tego doszłam jeszcze bardziej mnie przytłaczała.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to będę zaszczycona twoją
obecnością – zaśmiałam się.
Spakowałam ciuchy do torby, którą chłopcy przynieśli mi z
domu, założyłam bluzę i wyszliśmy.
- Jeśli chcesz, to… jutro możemy pójść na cmentarz.
Chyba, że wolisz iść tam sama – powiedział po chwili namysłu.
Widziałam, jak każde słowo wypowiadał z taką
ostrożnością, jakby był w trakcie rozbrajania bomby.
- Pójdziemy razem – powiedziałam posyłając mu ciepły
uśmiech.
- Brakuje ci jej, prawda?
- Może tak tego nie widać, ale… bardzo. Nie mogę się z
tym pogodzić, że po powrocie do domu nie przywita mnie tym swoim uśmiechem.…
Nie powie: „Kocham cię, Słońce”… Nie
ugotuje najlepszego spaghetti na świecie… Nie potrafię… Odwróciłam wzrok.
Zacisnęłam zęby i starałam się nie rozpłakać. Skutkiem była jedna jedyna łza,
która spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam i naciągnęłam czapkę.
- Jestem idiotą – powiedział.
Zaskoczona spojrzałam na niego.
- Słucham?
- Czemu nie powiedziałem ci prawdy, gdy była ku temu
najlepsza okazja? Gdybym to zrobił nie cierpiałabyś! Nie dość, że straciłaś
babcię, to jakby tego było mało wystawiłem cię…
Jego naprawdę to dręczy. Gdybym go nie obchodziła, z
pewnością nie wspominałby o tym tyle razy…
- Jay! – chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany –
Błagam cię przestań! Wybaczyłam ci już, odpuść. Nie mogę patrzeć, jak się tym
zadręczasz. Widzę, że naprawdę tego żałujesz i wybaczam ci. Proszę, zapomnijmy
o tym… - powiedziałam wchodząc do domu.
Zdjęłam buty i miałam iść na górę, lecz niespodziewanie
Jay mnie zatrzymał. Przepraszam – wyszeptał.
Uświadomiłam sobie jak oschle musiała brzmieć moja
wypowiedź. Zrobiło mi się głupio.
- To ja przepraszam. Pewnie cię uraziłam.
- Nie. Oczywiście, że nie.
- Wybaczam ci Jay.
- Dziękuję – wyszeptał.
- Uśmiechnij się.
Na moje słowa chłopak zaprezentował pełen ciepła uśmiech.
Poszliśmy do mojego pokoju i usadziliśmy się na łóżku.
„- Masz łaskotki? –
zapytał podejrzanie.
- Oczywiście, że
nie.
- A mam sprawdzić?
- Nie! - krzyknęłam,
lecz było już za późno i chłopak zaczął ‘sprawdzać’.
Nie miałam możliwości
ucieczki.
- Czyli jednak
masz? – wyszczerzył się.
Skorzystałam z
okazji i wyrwałam mu się, tym samym zwalając go z łóżka.
- Jay!
Chłopak nie
odpowiedział. Nachyliłam się, by sprawdzić, czy nic mu nie jest, a on złapał
mnie za rękę i pociągnął na ziemię.
- Hahahaha!
- To nie jest
śmieszne – powiedziałam i po chwili również zaczęłam się śmiać.
- Ale to nie
zmienia faktu, że potraktowałaś mnie bardzo brzydko.
- To było
niechcący!
- Trzy buziaki
proszę.
- Muszę się nad tym
głębiej zastanowić…
- Szybciej!
- …No niech ci
będzie – śmiałam się.
Chłopak nadstawił
prawy policzek. Pocałowałam go, a on przystawił drugi.
- Jeden – liczyłam.
Powtórzyłam
czynność z drugiej strony.
- Dwa.
- I trzy –
powiedział patrząc mi w oczy.
Zbliżał się, by
mnie pocałować, lecz wtem rozległ się dzwonek.
Spojrzał na mnie ze
smutkiem.
- Pójdę otworzyć –
westchnęłam.
Schodząc po
schodach, zastanawiałam się, kto o tej porze może ode mnie czegokolwiek chcieć.
Podeszłam do drzwi i chwyciwszy klamkę, otworzyłam je. Moim oczom ukazali się
kobieta i mężczyzna na oko po czterdziestce. Przedstawicielka płci pięknej
trzymała w dłoniach pogniecioną kartkę, a na jej twarzy widoczne było
zdenerwowanie.
- Dobry wieczór –
wydukał mężczyzna.
- Dobry wieczór –
odpowiedziałam z niepokojem – Mogę w czymś pomóc…?
Facet wziął głęboki
wdech.
- Czy w tym domu
mieszka pani Anna Blake? – zapytał niepewnie.
- Tak, to ja…
Kobieta przytkała
ręką usta, a z jej oczu pociekły pojedyncze kropelki łez. Jej mąż złapał ją za
rękę i uśmiechnął się.
- Przepraszam, o
co cho…
- Odnaleźliśmy cię…
- wyszeptała – Po tym, jak ktoś bezdusznie nam cie odebrał… Przez 18 lat
ukrywaliśmy przed naszymi dziećmi, że cię szukamy… Myśleliśmy, że nie żyjesz…
Córeczko…
Mój świat się
zawalił. To nie jest możliwe… To żart…
- Czemu tak długo
cię nie ma? – zapytał McGuiness stając za mną.
- Jay?
- Mama? Tata? Co wy
tutaj robicie?”
__________
Trochę krótki xd. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :). Przepraszam za przerwę ;/ W szkole mieliśmy małe zamieszanie przez tydzień i tak wyszło, że gdy wróciłam do domu padałam na łóżko. Teraz postaram się w miarę regularnie dodawać rozdziały ^^ Dziękuję za anielską cierpliwość haha! :* :* za to, że czytacie i sie Wam TO COŚ jeszcze nie znudziło xd. Dziękuję za komentarze, naprawdę to jest najważniejsza motywacja :* ^^ Do następnego! ;**
♥♥♥
ZABIJĘ CIĘ ! ZABIJĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ ! jak to ?!? Czy to czasem nie wyjdzie, że oni są rodzeństwem. Do diaska.. Mogłaś mnie pochlastać, mniej by mnie zszokowało. Jak najszybciej dodaj nowy rozdział !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA jak tak można ;(
OdpowiedzUsuńNo i co że są rodzeństwem mają być razem!!
Czekam na następny.
Baju ;*
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
OdpowiedzUsuńOni mają być razem a nie rodzeństwem, nie zgadzam się!
Potrafisz szokować, oj potrafisz.
Cieszę się, że w końcu jest rozdział i czekam na next.
COOOO?????? ŻE JAK???? ŻARTUJESZ SOBIE ZE MNIE??
OdpowiedzUsuńnie tak nie może być!
pisz szybko następny ;]
WHAT?! ONI MAJĄ BYĆ RAZEM A NIE RODZEŃSTWEM!!! Czekam na Nextaa <3 Weny :3
OdpowiedzUsuńNIEEEEEE ja się nie zgadzam! Oni muszą być razem! Odebrało mi mowę (do słownie). Szybko dawaj nexta. <3
OdpowiedzUsuńnienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienie.
OdpowiedzUsuńwymaż ostatnie zdania.
proooooszęęę.
przecież już było tak pięknie...
;(