Chłopak zapukał delikatnie w brązowe
dębowe drzwi i otworzył je, wpuszczając dziewczynę przodem. Uśmiechnął się do
niej, na co ona odwdzięczyła mu się tym samym. Zdjęli buty i skierowali się w
głąb korytarza.
- Jesteśmy! – krzyknął brunet, gdy nikt nie zareagował na
ich obecność.
Po chwili dało się słyszeć szybkie kroki po schodach i z
jadalni wyłoniła się blondwłosa kobieta.
- Jak miło was widzieć – powiedziała i przywitała się z
dziećmi radosnym uściskiem – Chodźcie, zrobiłam pyszną kremówkę – uśmiechnęła
się promiennie i zaprowadziła rodzeństwo do gabinetu.
Rozsiedli się wygodnie na sofie naprzeciw siebie i
kobieta nalała do filiżanek herbaty.
- Cieszymy się, że w końcu mamy czas tylko dla naszej
czwórki – odezwał się Geoff.
- Ja też się z tego cieszę – zaczęła dziewczyna podnosząc
wzrok na rodziców – Może nie mówiłam o tym głośno, ani nie myślałam non stop,
ale gdzieś tam w podświadomości nie mogłam się tego doczekać – uśmiechnęła się.
- Nam też przez całe dnie gdzieś tam po głowie chodziło
to spotkanie – powiedział radośnie starszy mężczyzna.
- To może… Opowiesz nam trochę o sobie? – zapytała
zachęcająco Karen.
- Chętnie – uśmiechnęła się ponownie – Pani Lena znalazła
mnie w parku, podczas spaceru. Usłyszała płacz i tak to się zaczęło. Podała mnie
jako swoją wnuczkę, a brak rodziców tłumaczyła tym, że wyjechali z kraju.
Chciała uniknąć opieki społecznej, tony papierkowych spraw i tak dalej… Na
bransoletce szpitalnej widoczna było tylko data urodzenia, więc stąd ją znam.
Imię zyskałam bo matce pani Leny, a nazwisko po niej samej. Nie chodziłam do
szkoły, uczyłam się w domu. Jak teraz tak nad tym myślę, to dochodzę do
wniosku, że po części to przez to stałam się oschłą dla obcych osobą i nienawidziłam
każdego, kto chciał mnie poznać – przerwała i uśmiechnęła się do siebie na samo
wspomnienie dnia, kiedy poznała The Wanted… - Później jakoś tak wyszło, że
zechciałam pomóc obcej dla mnie osobie, no i… potem był już Liam – dokończyła,
nie chcąc przywoływać smutnych myśli.
- Czyli bardzo się zmieniłaś – stwierdził Geoff popijając
herbatę.
- To ty byłaś tą dziewczyną… - zaczęła kobieta,
przystawiając zgięty palec do brody – Kiedy przyszłam do chłopców, żeby
przypomnieć o badaniach Liam’a. Pamiętam, że przywitałaś się podając mi dłoń… I
miałaś tak bardzo zimne dłonie… Tak jak twój brat – powiedziała uśmiechając się
serdecznie.
- Pamiętam to! – odparł entuzjastycznie młody Payne.
- Naprawdę mamy takie zimne ręce? – zapytała Ania przez
śmiech.
- To rodzinne, też takie mam – powiedział Geoff unosząc
do góry swoje duże dłonie i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Chcielibyśmy porozmawiać o ważnych sprawach – zaczął
Liam po chwili ciszy i spojrzał na siostrę.
- Tak – potwierdziła kiwając głową – Mój braciszek
wygadał się, co do mojego prawdziwego imienia i… Myślę, że chciałabym je nosić.
- Naprawdę? – zaskoczona Karen odłożyła filiżankę na
stolik – My… Nie myśleliśmy, że… - zmieszała się i spojrzała na męża.
- Po prostu nie chcieliśmy cię naciskać. Przewidywaliśmy,
że będziesz tego chciała, gdy upłynie trochę czasu i wszystko przemyślisz –
dokończył spokojnym tonem.
- Rozważyłam to i sądzę, że dobrze będzie zrobić to teraz
– odpowiedziała patrząc na swoje dłonie. W głowie kłębiła jej się masa
wspomnień dotycząca ostatnich kilku miesięcy – Odnajdując Liam’a i was zaczynam
coś nowego i chcę to jakoś zaznaczyć. Spalić za sobą wszystkie mosty.
Oczywiście przybranej babci i przyjaciół nigdy nie zapomnę. Ale po prostu…
- Chcesz zacząć nowe życie – dokończył za nią Liam
chwytając ją za dłoń.
Dziewczyna przytaknęła uśmiechem i spojrzała na rodziców.
- Cieszymy się z tego kochanie – powiedział Geoff – Jutro
rano wypełnimy wszystkie potrzebne dokumenty, a wyniki DNA dołączymy, gdy je
przyślą.
- Dziękuję – rzekła – Jest jeszcze jedna sprawa, dotycząca
mojego domu. Prawie wcale w nim nie przebywam, a jeśli już tak jest, to tylko
zabieram jakieś rzeczy… Postanowiłam wystawić go na sprzedaż.
- Zgadzam się z tobą – poparł siostrę Liam – Możesz
mieszkać z nami, lub z rodzicami – dodał patrząc na nią.
- Mamy miejsce, więc jeśli chcesz w każdej chwili możesz
przeprowadzić się do nas – oświadczyła radośnie Karen.
- Ale coś mi mówi, że zamieszkasz u chłopców – uśmiechnął
się mężczyzna.
- To znaczy… Bardzo dużo czasu spędzam z nimi i… Nie
chcę, by to wyglądało tak, jak teraz z moim domem, że wpadałabym tu tylko po
rzeczy…
- Skarbie… - zaczęła kobieta patrząc na nią z miłością –
Wprowadzisz się tam, gdzie będziesz czuć się szczęśliwa. A przecież nie
mieszkamy na dwóch końcach kraju i nie ma przeszkody, żebyśmy się widywali
kilka razy w tygodniu.
- Mama ma rację – zgodził się Liam – Poza tym, wszystkich
rzeczy na pewno u nas nie zmieścisz, więc jakiekolwiek pudła, czy rzeczy na
chłodniejsze dni będę tutaj na strychu.
- Od teraz to jest twój rodzinny dom – dodał Geoff i Ania
otarła płynącą po policzku łzę.
Czuła, że żyje. Że w końcu zaczyna się układać. Rodzice
byli wspaniali i to nie tylko dlatego, że ją odnaleźli. W głębi czuła, że
naprawdę ją rozumieją i są dobrymi ludźmi. Tak naprawdę nikt nie potrafi odciąć
się od swojej przeszłości, ale kto powiedział, że Anna Blake to robi? Chce
zacząć nowy etap, nie oglądać się wstecz, tylko iść naprzód. Wiedziała, że
czeka ją jeszcze jedna ważna rzecz do zrobienia, ale na to potrzebowała dowodu i
musiała jeszcze trochę z tym poczekać. Czy robi dobrze? Niczego nie można być
do końca pewnym, ale pani Lena na pewno byłaby z niej teraz dumna. Jest z niej
dumna, to pewne.
Kiedy już wszystkie ważne sprawy zostały rozwiązane i
przemyślane, rodzina zaczęła swobodną rozmowę. Karen nałożyła na lśniące
porcelanowe talerzyki swój wypiek specjalnie na tę okazję. I jak się później
okazało, kremówka była czymś nieziemsko pysznym. Rozmawiając tak, Ania wróciła
myślami do wczorajszego wieczoru, kiedy po fantastycznej i urokliwej randce
wróciła z Zayn’em do domu.
Wdrapali
się cicho po schodach i weszli do pokoju mulata. Śmiejąc się cicho zapalili
lampę przy łóżku i opadli na dwa fotele, które teraz wydawały się być zrobione
z puchu.
- Nie mam sił –
szepnęła odchylając głowę do tyłu, która zatopiła się w miękkim materiale.
Pokochała ten fotel. Był po prostu wielką skórzaną poduchą , na której można było
przybrać jakąkolwiek pozycję – Zasnę tutaj, zobaczysz – mruknęła przymykając
oczy.
- Cieszę się, że ci
się podobało – odparł wpatrując się w dziewczynę.
Ten długi spacer
ich trochę zmęczył, lecz jak widać nie na tyle, by Zayn mógł przestać zachwycać
się jej urodą.
- To było cudowne…
Naprawdę nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć, żeby wyrazić swój zachwyt –
odpowiedziała z trudem podnosząc się z fotela.
- Mówiłaś to już – wystawił jej język.
- Nie mam siły się
z tobą droczyć – odpowiedziała wzdychając z delikatnym uśmiechem – Idę wziąć
prysznic i później prościutko do łóżka.
- Dobrze – w
sekundzie znalazł się przy niej i złożył na miękkich wargach czuły pocałunek,
co natychmiast rozbudziło brunetkę.
- Idę! –
powiedziała odrywając się od niego i zabierając ze swojego pokoju potrzebne rzeczy
ruszyła w stronę łazienki…
- Tak, Miriam z pewnością będzie chciała spędzić trochę
czasu sam na sam ze swoją kochaną wnuczką – powiedział Liam, a Ania, na dźwięk
imienia swojej babci powróciła do rzeczywistości.
- Sama nie mogę się tego doczekać – odparła karcąc się w
duchu, że nie słuchała od początku tej rozmowy.
- Ta kobieta jest bardzo energiczną osobą, jak na swój
wiek – powiedział Geoff – Musisz trochę poćwiczyć, jeśli chcesz za nią nadążyć
– puścił córce oczko.
- Każda motywacja jest dobra – zaśmiała się.
- Już 18:00 – powiedział Liam unosząc brwi i patrząc na
swój lewy nadgarstek.
- Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął – rzekła kobieta
uśmiechając się delikatnie.
- A więc jutro po pracy podrzucimy ci potrzebny wniosek
do zmiany imienia, i później pomożemy ci pozałatwiać te sprawy, żeby odbyło się
to w miarę szybko – dodał starszy Payne podnosząc się z sofy.
- Damy wam znać, kiedy załatwimy sprzedaż domu –
powiedział Liam wychodząc na korytarz.
- Dobrze, na pewno pomożemy w przeprowadzce – uśmiechnęła
się Karen i Ania przytuliła się do niej.
- Cieszę się, że jesteście – wyszeptała, a pozostali członkowie
rodziny przyłączyli się do uścisku.
- My także kochanie – odpowiedziała równie cicho i
pociągnęła nosem – Jesteś prawie dorosła, odnalazłaś się, więc gdziekolwiek byś
teraz była, ważne, byś była szczęśliwa.
- Już ja się o to postaram – powiedział dumnie Liam
dodając trochę radości zaistniałej atmosferze.
Rodzeństwo pożegnało się z rodzicami i ruszyło w drogę
powrotną. Mimo tylu już spędzonych ze sobą chwil, Ania wciąż miała tyle do
opowiedzenia swojemu bratu i na odwrót. Rozmawiali, śmiali się, lecz myśli
dziewczyny wciąż błądziły wokół wczorajszego wieczoru.
Wzięła
naprawdę szybki prysznic. Przywołując moment na stadionie rozkoszowała się
gorącą wodą spływającą po jej nagim ciele. Kiedy zatapiała się w jego ustach… A
on błądził palcami po jej ciele… Coś cudownego. Przerywając zachwycanie się nad
mulatem uśmiechnęła się do siebie kręcąc pobłażliwie głową i osuszyła swoje
ciało. Włożyła beżowe majteczki z czarną koronką, szarą opinającą koszulkę i
wyszła z łazienki. Miała skręcać do sypialni, gdy zobaczyła, jak Zayn wychodzi
z pokoju.
- Gdzie się
wybierasz? – zapytał unosząc ponętnie brwi – Śpisz dzisiaj u mnie – powiedział
nie czekając na odpowiedź.
- Słucham? – odparła
cicho zaskoczona, lecz na jej usta wdarł się zadziorny uśmiech.
Chłopak bez
odpowiedzi przejął z jej rąk ciuchy, odłożył je na łóżko w jej pokoju i łapiąc
ją za rękę zaprowadził do siebie.
- Ja pójdę wziąć
prysznic, a ty połóż się i zaczekaj – posłał jej zaczepny uśmiech i wyszedł.
Pozytywnie
zaskoczona dziewczyna wzruszyła ramionami i wsunęła się pod aksamitną pościel.
Ułożyła głowę na poduszce starając się nie zasnąć. Po dziesięciu minutach drzwi
pokoju otworzyły się cicho i Zayn podszedł do łóżka.
- Zeszło ci dłużej,
niż mnie – obróciła się w jego stronę, na co chłopak uśmiechnął się i położył
obok niej – No co? – dodała widząc, jak ten się jej przygląda.
- Coś cię trapi? – zapytał tak poważnym tonem, że
dziewczyna ocknęła się z zamyślenia.
Miał rację. Bo oprócz nocy, którą wczoraj ponownie
spędziła w łóżku mulata, po głowie chodziły jej myśli, które niekoniecznie
chciała już teraz rozważać. Każdy chyba miał taki moment w swoim życiu, że
wiedział o tym, że musi coś zrobić, czegoś się podjąć, lecz odsuwał to od
siebie na tak długo ile się da.
- Tak, ale… Odkładam to narazie.
- Masz na myśli The Wanted? – podsunął zgrabnie Liam.
- Mhm – mruknęła – Po prostu, kiedy dużo się dzieje, ja
zapominam o całym świecie i koncentruję się na jednej rzeczy… Ale kto tak nie
ma? – zapytała retorycznie wznosząc oczy ku górze – Eh… po prostu mam wyrzuty
sumienia, że zaniedbałam tyle osób… - westchnęła żałośnie i spuściła wzrok
wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Ej… Nie obwiniaj się tak… Dostałaś od nich jakąś
wiadomość?
- No… nie – odpowiedziała marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Sama widzisz. Ta przerwa najwyraźniej była wam
potrzebna. Oni też byli czymś zajęci. Tak się nie da Aniu… Nie możesz
wszystkich zadowolić, co nie oznacza, że popieram twoje myśli – uśmiechnął się
– Oni są zespołem, są sławni. Musisz nauczyć się, że nie można dbać o tę
przyjaźń tak, jak z każdą zwykłą osobą. Prześpij się z tą myślą. Jutro
postanowisz, co dalej – objął ją ramieniem i poczochrał po włosach.
- Jesteś zbyt mądry – uśmiechnęła się zawadiacko i
dźgnęła go w bok.
W poprawionych nastrojach wrócili do domu ciesząc się
popołudniowym słońcem. Mając chwilę ciszy brunetka spojrzała w niebo i ponownie
zaczęła rozmyślać.
Jak
to Malik miał w zwyczaju, nie odpowiedział, tylko przysunął ją do siebie i
zaczął składać na jej ustach krótkie pocałunki. Dziewczyna nie opierała się. Uwielbiała
to, gdy czuła na sobie smak jego ust. Ułożyła dłonie na nagim torsie chłopaka,
gdy ten przewrócił ją na plecy i podpierając się na kolanach oraz łokciach,
zaczął coraz zachłanniej obejmować jej wargi. Jęknęła cicho, gdy przesunął
palcem po jej brzuchu. Oddając każdy jego pocałunek czuła, jak jej ciało
przechodzą fale podniecającego gorąca. Podciągnęła się do góry na rękach
oplatając jego szyję dłońmi. Wyprostowali się i klęcząc naprzeciw siebie
chłopak przysunął ją jeszcze bliżej. Odgarnął jej włosy na plecy i powoli przeniósł
swoją dłoń na pośladki brunetki. Ciało dziewczyny przeszedł dreszcz wywołując gęsią
skórkę na jej skórze, co jeszcze bardziej go podnieciło. Blake przywarła do
niego sprawiając, że Zayn opadł na łóżko i to ona teraz była górą. Nie
wiedzieli, a raczej nie myśleli o tym, do czego może doprowadzić ich
zachowanie. Pożądanie zablokowało ich zdrowy rozsądek, do którego dobijały się
racjonalne myśli. Byli jak różnoimienne ładunki. Przyciągali się i gdy w końcu
mieli na to okazję, pragnęli, by stać się jednością.
Chłopak otworzył
oczy, gdy dłoń dziewczyny zaczęła zsuwać jego szare bokserki. Niechętnie, ale
jednak, mulat powstrzymał ją, delikatnie się podnosząc. Brunetka rozłączyła
powieki i zrozumiała, co stałoby się, gdyby jej nie zatrzymał.
- Przepraszam – wyszeptała
z bólem.
- To ja przepraszam
– odparł zbliżając ją do siebie – Kiedy cię widzę w takim stanie… nie wiem, co
się ze mną dzieje – przesunął wierzchem dłoni po jej policzku. Drżała. Nie
mogła pojąć, że jedna osoba potrafi doprowadzić ją do takiego stanu –
Uśmiechnij się, proszę.
- Jeszcze raz
zaczniesz całować mnie w ten sposób, a dostaniesz kopniaka – spełniła jego
prośbę, przy okazji grożąc mu palcem.
- Już widzę, jak
będzie wyglądał mój tyłek po tygodniu – zaśmiał się i zarobił tym lekkie
kopnięcie w udo – Ej! O śmianiu się nie było mowy – pokazał jej język.
- Dobranoc
zboczeńcu! – powiedziała dumnie tłumiąc śmiech i nakrywając się kołdrą ułożyła
głowę na poduszce.
- Dobranoc –
szepnął całując dziewczynę w skroń i położył się obok niej tuląc ją od tyłu.
*Dwa tygodnie
później*
Biała koperta lśniła w jej rękach.
Tak, lśniła. Od kilku minut obracając przedmiot w dłoniach zastanawiała się,
czy na świecie istnieje coś bardziej białego. Ta czystość papieru aż biła po
oczach. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na czarnej pieczątce z eskulapem w
herbie.
- Może nikogo nie ma – przerwał ciszę brunet.
Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie dając
znak, żeby zaczekali jeszcze kilka minut. Z powrotem miała spojrzeć na to, co
trzymała, lecz ktoś zamaszystym ruchem otworzył drzwi. Chłopak miał już
przygotowaną wymówkę, lecz na widok niespodziewanych gości zamknął usta i
zmarszczył brwi w geście pozytywnego zaskoczenia.
- Ania! – obudził się po chwili zdumienia i szerzej
otworzył drzwi – Wchodźcie – uśmiechnął się i wpuścił rodzeństwo do środka.
- Cześć, Liam – chłopak wyciągnął rękę w stronę łysolka.
- Max, miło mi poznać – odpowiedział szczerze ściskając
jego dłoń – Wybaczcie, że kazaliśmy wam czekać, pół godziny temu wróciliśmy z
trasy – westchnął teatralnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Zawsze podziwiała
to poczucie humoru, które nie opuszczało chłopaków na krok.
- Kto to? – zapytał schodzący po schodach Tom – Ania!
Kopę lat! – podbiegł i przytulił ją najmocniej, jak potrafił.
- Ja też się cieszę, ale mnie dusisz – powiedziała
ostatnim tchem.
- Wybacz. Co to za okazja? – zapytał, lecz nie zdążył
usłyszeć odpowiedzi.
- Może zawołaj resztę, a my pójdziemy do kuchni, bo w
salonie rozłożyliśmy walizki i… no wiecie – mówił Max drapiąc się po głowie.
- Jakbym skądś to znał – odparł Liam i zaczęli się śmiać.
Weszli do kuchni i George nalał wszystkim zimnego
brzoskwiniowego soku. Po chwili do pomieszczenia zawitała reszta zespołu i
rodzeństwo przywitało się z każdym. Tak, brunetka przytuliła nawet Loczka.
- Naprawdę miło was widzieć – Seev uśmiechnął się szeroko
wpatrując się w przyjaciółkę – Wolelibyśmy, żeby odbyło się to w bardziej
przyjemnym miejscu, niż kuchnia, ale nie narzekam.
- Max wspomniał, że wróciliście z trasy – zaczął grzecznie
Liam – Jeśli chcecie odpocząć, to…
- Nie, nie! Zostańcie. To żaden kłopot – odezwał się
Nathan – A co do trasy, to takie dwutygodniowe tourne po Azji. Męczące, ale
również przyjemne. Sam wiesz.
- O tak, to potrafi dać w kość. A byliście w tej
restauracji… Em, jak to…
- W tej, gdzie są najostrzejsze dania na świecie? –
ożywił się Tom – Masakra! Przez dwa dni chodziłem z butelką mleka!
- Haha, skąd ja to znam! Niall brał kąpiel mleczną –
odparł Payne i wszyscy zaczęli się śmiać.
Dziewczyna uśmiechnęła się bardziej do siebie. Myślami
błądziła nad tym, jaka będzie ich reakcja na to wszystko. Tyle się wydarzyło
podczas ich nieobecności…
- A ty, Ania? Co tak zaniemówiłaś? – dopytywał Max.
- I co to za koperta? – dodał jak zwykle podejrzliwy Tom.
- My… Przyszliśmy właśnie w tej sprawie – zaczął Payne.
- Tak, chcieliśmy, żebyście dowiedzieli się o tym od nas,
a nie z gazet. To by było nie fair wobec was – powiedziała odważniej i
przysunęła kopertę na środek stołu.
- Tajemnicza sprawa – zaczął mulat marszcząc czoło.
Nathan chwycił nóż i zgrabnie przeciął biały papier.
Wyciągnął ze środka kredową kartkę i przeleciał wzrokiem po zapisanym tekście.
- Naprawdę?! – krzyknął głosem pełnym emocji.
- Co tam jest? Pokaż to! – Tom podszedł do przyjaciela i
zabrał mu papier – Osz w mordę. Jesteście rodzeństwem?!
Zapadła cisza, podczas której chłopcy wymieniali ze sobą
zdziwione oraz zszokowane spojrzenia. Liam ścisnął pocieszająco dłoń siostry,
dodając jej otuchy. Denerwowała się. Nie chciała, żeby pomyśleli o niej źle, że
zrobiła coś wbrew im.
Ciszę przerwał Nathan, który zauważył w kopercie drugą
kartkę.
- Może najpierw porozmawiajmy o…
- Clara Payne – przerwał jej Sykes i spojrzał na nią
wzrokiem, z którego nic nie dało się wyczytać.
Dziewczyna wyprostowała się i westchnęła cicho.
- Przepraszam, że tak nagle spadają na was te dwie
informacje. Dowiedziałam się w ten sam dzień, kiedy Jess chciała zrobić ze mnie
i Jay’a rodzeństwo – mówiąc to popatrzyła w jego kierunku – Lecz nic nie było
tak naprawdę pewne. Po tej strzelaninie omyłkowo zbadano nasze materiały
genetyczne i… prawda wyszła na jaw. Osiemnaście lat temu w tym samym szpitalu
miała miejsce ewakuacja, podczas której zaginęłam. Pani Lena znalazła mnie w
parku, a ja całe dotychczasowe życie myślałam, że rodzice mnie porzucili –
spuściła wzrok – Naprawdę przepraszam was, że od razu nie zadzwoniłam. Tyle się
wtedy wydarzyło…
- Nie przepraszaj nas – odezwał się do tej pory milczący
McGuiness – Po naszej kłótni wyjechaliśmy w trasę, więc też nie mieliśmy czasu,
żeby się z tobą skontaktować, pogadać…
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, tym samym
zapominając o wszystkim, co było złe.
- On ma rację – zaczął Seev – W twoim życiu dużo się
wydarzyło, w naszym też… Nie mamy do ciebie żalu, że nic nam nie powiedziałaś.
- Zrobiłaś to teraz, w najwłaściwszy dla tej całej
sytuacji sposób – dodał Tom obejmując przyjaciółkę.
- Kamień z serca – powiedziała, a na jej ustach zagościł
szczery uśmiech ulgi.
- Kiedy będziecie mieć chwilę, dzwońcie i piszcie.
Zorganizujemy jakieś spotkanie – Tom uśmiechnął się poklepując nowego znajomego
po plecach. Kto by się spodziewał, że chłopak przypadnie im do gustu.
Po jakiejś godzinie rodzeństwo postanowiło wracać.
Rozmowa z nimi była naprawdę wyczerpująca, a chłopcy i tak byli zmęczeni po tej
dwutygodniowej trasie. Wypytywali ich, jak dokładnie się o tym dowiedziała, jak
wyglądało jej pierwsze spotkanie z rodzicami i naprawdę szczerze cieszyli się z
tego, że przyjaciółka odnalazła w końcu swoją rodzinę. W trakcie ożywionej
rozmowy Clara i Jay udali się do pokoju Loczka, by na spokojnie porozmawiać.
Ten wciąż usiłował przekonać ją do tego, że mogą dać sobie drugą szansę i
wszystko się ułoży. Lecz odpuścił, gdy dziewczyna oświadczyła mu, że jest już
kimś zainteresowana. Obawiając się jego reakcji, gdy dowiedziałby się, o kogo
chodzi, postanowiła wyjawić mu, z kim się spotyka. Nie był zły. Po prostu
zrozumiał, że miał swoją szansę. Postanowili się więcej o to nie kłócić. Nie zapominać
o tym, co było i zostać przyjaciółmi.
Pożegnali się czule z wszystkimi i opuścili dom zespołu. Wchodząc
na chodnik Clara zauważyła skądś znajomą jej postać zmierzającą w ich kierunku.
Zatrzymała się i odczekała, aż zbliży się na tyle, by ją skojarzyć. Uśmiechnęła
się szeroko.
- Liam, nie czekaj na mnie. Wrócę wieczorem – powiedziała
i ruszyła w przeciwnym kierunku.
- To do zobaczenia! – pożegnał się z siostrą i wrócił do
domu.
Tajemnicza postać wyostrzyła wzrok i z uwagą przyglądała
się znajomej osobie. Gdy podeszła wystarczająco blisko przyspieszyła kroku i
wpadła dziewczynie w ramiona.
- Ania! Nie masz pojęcia, jak się cieszę! Gdzie się
podziewałaś? Muszę ci tyle opowiedzieć!
- Jak miło cię widzieć… - powiedziała ze łzami w oczach
tuląc się do przyjaciółki – Masz rację, musimy porozmawiać – odsunęła ją od siebie
i spojrzała w brązowe lśniące oczy.
- To co, idziemy na lody – chwyciła brunetkę pod rękę i
ruszyły w kierunku centrum.
- Na początku, to ja chciałabym cię bardzo przeprosić…
Clara kończyła opróżniać swój pucharek pełen kremowego
puchu. Zastanawiała się nad tym, jak to wszystko powiedzieć Patrycji, lecz nie
spodziewała się spotkać ją tak szybko. Znowu ogarnęło ją to poczucie winy,
którego doświadczyła przy kuchennym stole z białą kopertą w ręku.
- O – zdziwiła się podnosząc wzrok – Jestem ciekawa za co
– uśmiechnęła się szeroko.
- Za to, że od dłuższego czasu nie dawałam oznak życia… Chłopcy,
ty… Tak wiele się wydarzyło, a ja nie potrafiłam zachować podzielności uwagi i
dbać o przyjaźnie… Wybaczysz mi? – zakończyła wypowiedź patrząc na dziewczynę.
- Nie wybaczę ci, bo nie mam czego. Przecież się na
ciebie nie gniewam! – powiedziała radośnie i opadła na oparcie fotela – Ja mogłabym
posądzać siebie samą o identyczne zachowanie, bo także przestałam się z tobą
kontaktować. Ale uwierz, że u mnie też wiele się wydarzyło i nie da się być w
centrum uwagi i o wszystkim pamiętać. To normalne – posłała jej kolejny
uśmiech.
- Uh – westchnęła – Dobrze to słyszeć – odpowiedziała
rozluźniając spięte mięśnie twarzy. Byłam dziś u chłopaków i martwiło mnie to
samo. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że rozumiecie.
- No to teraz opowiadaj, co takiego się u ciebie działo –
zapytała bez ogródek i opierając brodę na splecionych dłoniach wsłuchała się w
długą, lecz ciekawą opowieść przyjaciółki.
- Jeszcze jeden… Jeszcze… Cicho… Jeszcze krok…
Miała wrócić do domu wieczorem – tak przynajmniej powiedziała.
Tak też myślała! Ale, jak to bywa z kobietami, pogaduchy czasem mogą się
przedłużyć o godzinę, dwie… lub cztery. Kiedy ostatni raz zerknęła na zegarek
była 23:47. Niedobrze. Kiedy Zayn zapytał, o której będzie odpisała, że za
godzinkę, może więcej. Była wtedy 21:00.
Skradała się na palcach, najciszej jak tylko mogła do
swojej sypialni. Nie chciała budzić Malika i tłumaczyć się pół nocy, dlaczego
tak późno wróciła. Zresztą, ciekawe, czy mężczyźni zawsze dotrzymują obietnic i
wracają o ustalonej porze…
Wstrzymała oddech, chwyciła za klamkę… i usłyszała
chrząknięcie, które o mało nie zwaliło jej z nóg. Odwróciła się wiedząc, co ją
czeka. Światło wydobywające się z pokoju obrysowało sylwetkę chłopaka, który
opierał się o futrynę z założonymi na nagiej piersi rękami.
- Czyli… nie odłożymy tego do jutra? – zapytała z
rezygnacją w głosie marszcząc nos. Chłopak w odpowiedzi uniósł jedynie brwi do
góry – Uh… Wezmę tylko prysznic – westchnęła i ruszyła w stronę łazienki.
Po kilkudziesięciu minutach, pachnąca czekoladowym żelem
do kąpieli, Clara siedziała na łóżku pana ATerazSięTłumacz. Nie odezwał się
słowem, tylko siedział na swoim fotelu i patrzył na nią obojętnym wzrokiem. Denerwowało
ją to, lecz wiedziała, że o to właśnie mu chodzi.
- A więc – zaczęła, postanawiając, że nie da się wciągnąć
w żadne jego gierki. Jest zmęczona, powie mu, jak było i pójdzie spać, bez
względu na to, co sobie pomyśli, bądź zrobi – Poszłyśmy w kilka miejsc, o
których nie miałam pojęcia. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, co się
działo, kiedy się nie widywałyśmy no i zajęło to trochę czasu. Wybacz, nie
planowałam tego. Po prostu… Kiedy Patrycja coś opowiada, aż chce się jej
słuchać, uwierz. Musiałyśmy jakoś nadrobić ten czas, a teraz obiecałyśmy sobie,
że zawsze będziemy w kontakcie. Częściej, lub rzadziej, ale jedna drugiej nie
zostawi…
- Martwiłem się – przerwał, podchodząc do niej – Wiem, że
jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni i może dramatyzuję, ale…
- Uspokój się głuptasie. Nie ucieknę ci, zresztą nie
pozwoliłbyś na to – uśmiechnęła się zadziornie i czule wpiła się w jego usta. Zdezorientowany
chłopak rozluźnił się i objął dziewczynę w talii.
- Kocham cię Claro – wyszeptał odsuwając ją od siebie i
patrząc w te lśniące piwne oczy.
W końcu wyznali sobie uczucia. Kilka dni temu, wieczorem,
kiedy po raz drugi leżeli na kocu na tyłach domu i wpatrywali się w gwiazdy.
Uznali, że to będzie ich ulubione odtąd zajęcie. Pocałował ją spojrzał w oczy i
powiedział to. Wyznał jej, że kocha, że pragnie i nie zostawi, bo tak mówi mu
serce.
- Ja ciebie też kocham głuptasie – odpowiedziała i
zaczęła się słodko śmiać na widok miny chłopaka.
- Nie nazywaj mnie głuptasem – pokazał jej język i
dołączył do dziewczyny.
- Chodź spać głu…
Khm, skarbie – poprawiła się, gdy ten spojrzał na nią spod przymrużonych
powiek.
- Masz szczęście, bo za trzeciego głuptasa zrzuciłbym cię
w nocy kilka razy z łóżka.
- A ty za to nie miałbyś się czym przykryć!
- Dobra, wygrałaś – powiedział z szerokim uśmiechem i
cmoknął dziewczynę w policzek – Dobranoc.
- Niech ci będzie – odparła – Dobranoc.
Wtuliła się w ciało mulata i uśmiechnęła w duchu. Była szczęśliwa
i wiedziała, że to się nie zmieni. Można by rzec, że postępuje źle, że przecież
tyle spotka ją przeciwności, że… Ale ona czuła całą sobą, że póki Zayn jest
przy niej, niczego nie musi się bać.
Mulat pocałował brunetkę w czubek głowy i przymknął oczy.
Czuł, jakby obejmował właśnie cały swój świat. Dla tej dziewczyny się zmienił,
ta dziewczyna go zmieniła i przy tej dziewczynie chce i będzie się budził do
końca życia. Nie pozwoli, by cokolwiek stanęło im na drodze do szczęścia.
Z tymi pozytywnymi myślami, wtuleni w siebie zasnęli.
__________
Witajcie!
Dzisiaj wtorek, ale dodaję go, bo naszła mnie jeszcze wena ;)
W rozdziale jest chyba wszystko, urywane rozmowy, podróże w czasie, wspomnienia, starzy przyjaciele, romanse.. Może trochę Wam namieszam takim rozdziałem, ale to nic, następny wszystko wyprostuje :*
Dziękuję wszystkim, wszystkim i jeszcze raz wszystkim! Poprzedni rozdział miał chyba rekordową liczbę wyświetleń w tak krótkim czasie! Niesamowici jesteście.
Nie rozpisuje się więcej, jeszcze tylko dedykacje dla poprzednich komentujących, których kocham i uwielbiam i im dziękuję! :3
Neva, Natiś*, Queen of The Night (o ile nic nie pomyliłam i dobrze odczytałam :o jeśli tak to przepraszam! ), Patrycja i Mrs. Hemmings.
Dziękuję po raz setny, ale jest za co! Więc do następnego! :*
♥♥♥