piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 70

               Następnego dnia Blake obudziła się dosyć późno. Tak, tę noc także spędziła w domu zespołu, lecz już w swoim łóżku. Samo badanie zajęło kilka minut. Pielęgniarka połaskotała ich patyczkiem higienicznym wewnątrz jamy ustnej i powiedziała, że za dwa tygodnie powinny być wyniki. Ich rodzice także oddali swoje próbki, by mieć twardo na papierze, że Ania jest ich córką. Poza tym to było potrzebne do dokumentacji, zmiany imienia i miejsca zamieszkania…
Po opuszczeniu szpitala rodzeństwo postanowiło wybrać się na spacer, zwiedzić trochę zapomniane zakamarki Londynu. Wiele przy tym rozmawiali, nadrabiając osiemnaście lat rozłąki. Powoli i stopniowo Ania zaczęła oswajać się z myślą, że po śmierci pani Leny nie jest sama, ma rodzinę i ukochanego brata. Natomiast Liam przyzwyczajał się, że do jego rodziny dołączyła dziewczyna, z którą o wszystkim może porozmawiać. Martwił go fakt, co zrobią media, gdy się dowiedzą. Ale odsuwał te myśli do momentu spotkania się w czwórkę z rodzicami
               Dziewczyna opuściła ciepłe łóżko i udała się do łazienki, by umyć twarz. Włożyła później zabrane wczoraj czyste ciuchy z domu i zeszła do kuchni. Ostatnio coraz częściej miewa myśli dotyczące sprzedania swojego „rodzinnego” mieszkania. Myślała, że chłopcy zgodzą się, żeby zamieszkała z nimi, ale oczywiście nie była niczego pewna. Stwierdziła, że odłoży tę rozmowę na inny dzień i uśmiechnęła się na widok brata.
- Cześć śpiochu – przywitał ją brat – Wyspana? – zapytał nalewając wrzątku do jej ulubionego kubka.
- O tak, w końcu odżyłam – odpowiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu – Tylko mi nie mów, że reszta jeszcze w łóżkach?! – powiedziała zaskoczona unosząc brwi.
- Z tego co wiem, to Niall, Lou i Harry pojechali do studia, na jakieś zdjęcia. My zostaliśmy, bo mieliśmy tę sesję wcześniej – wyjaśnił Payne.
- Rozumiem – odpowiedziała zamyślona. Zaczęła zastanawiać się, czy przypadkiem nie zakraść się do pokoju Zayn’a i nie zrobić mu ekstremalnej pobudki brutalnie zdzierając z niego kołdrę. Uśmiechnęła się chytrze, lecz na myśl przyszedł jej widok śpiącej twarzy chłopaka, która wyglądała wtedy naprawdę rozbrajająco. Odpuściła sobie ten pomysł i dała mu szansę na wyspanie się.
- Zabawmy się w zgadywanki. Ja zaczynam i mówię o czym myślisz. Jeśli zgadnę, to zmywasz po śniadaniu – powiedział Liam i kontynuował nie czekając na zgodę siostry – Zastanawiasz się, czy Zayn jeszcze śpi i jeśli tak, to czy go nie obudzić. Mam rację? – zapytał uśmiechając się do siebie.
- Co?? – wydusiła patrząc na niego z brwią uniesioną prawie do sufitu – Skąd ty… Ej, nie jesteśmy bliźniakami, więc nie masz zdolności telepatycznych – powiedziała wytykając mu palec i mrużąc podejrzanie oczy.
- Nie zmieniaj tematu – pokazał jej język i znowu się uśmiechnął. Nie dziwiła się, że miał tyle fanek, ten uśmiech naprawdę rozbrajał i kładł na kolana – Gwarantuję ci, że jeśli tylko się obudzi zejdzie tu i zapyta o ciebie. A kiedy cię tu zobaczy urwie w pół zdania i się speszy.
- Co ty taki jasnowidz, co?
- Trening czyni mistrza – odpowiedział i przystawił do ust kubek z gorącym napojem.
Ania zrobiła to samo i zaczęli zastanawiać się, co zrobić na obiad. Bo – jak to ujął Liam – znając życie koło południa wróci Głodna Trójca i zacznie szperać po garnkach. Nagle usłyszeli trzaśnięcie drzwiami i energiczne kroki po schodach.
- Siemka, nie wiesz przypadk… O, cześć – Zayn wpadł do kuchni i zaciął się na widok siedzącej przy stole dziewczyny.
Liam udał, że chce się napić i zasłaniając usta kubkiem zaczął cicho chichotać. Ania posłała mu groźne spojrzenie karcąc go, żeby przestał. Odwróciła się w kierunku mulata i uśmiechnęła niepewnie, starając się nie zerknąć na nagi tors chłopaka. Jej policzki pokryły jasnoróżowe plamy, gdy wpatrywała się w jego kości policzkowe i kilkudniowy zarost. Gdyby nie to, że właśnie siedziała, kolana już dawno by się pod nią ugięły.
- Wyspany? – wydukała starając się opanować zmieszanie. Co się z nią działo? Jakoś wczoraj podczas powrotu do domu normalnie z nim rozmawiała, a teraz? Ledwo trzymała się stołu, gdy jego czekoladowe oczy na nią patrzyły.
- Nie bardzo – mruknął marszcząc przy tym słodko nos, a Ania tylko błagała w myślach, żeby przestał się tak zachowywać. Podszedł do lodówki i nalał sobie do szklanki mleka – Nie miałem się do kogo przytulić – powiedział tonem ociekającym pożądaniem tak, by tylko ona mogła to rozszyfrować i spojrzał na nią. Blake zaczęła się krztusić. Liam starał się nie wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna popatrzyła na niego i zrozumiała, że się z nią bawi. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Zayn zamoczył usta w zimnej cieszy nie spuszczając z niej wzroku. Była taka słodka, kiedy się złościła i udawała, że jego gierki wcale na nią nie działają - Wszystko w porządku? – zapytał patrząc, jak dziewczyna ociera sobie usta wierzchem dłoni.
- W jak najlepszym – odparła z najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki mogła się zdobyć.
- Zastanawialiśmy się, co zrobić na obiad – odezwał się Payne ratując siostrę przed kompromitacją, na co ta podziękowała mu pełnym wdzięczności spojrzeniem.
- Może makaron z sosem – rzucił propozycję Zayn.
- Co ty na to? – zapytał Liam rozkładając zachęcająco ręce.
- Może być.
 We trójkę zaczęli przygotowywać posiłek i po pół godzinie wszystko było już gotowe. Po zjedzeniu obiadu Ania – która cały czas unikała wzroku mulata – pozmywała i udała się do swojego pokoju. Dochodziła 13:00. Opadła na łóżko i wpatrywała się w ciepłe promienie słoneczne, które padały na jej stopy. Leżała tak chwilę w samotności, gdy usłyszała kroki po schodach. Założyła ręce za głowę i zaczęła liczyć.
- 3… 2… 1…
Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł nie wiadomo z czego zadowolony Zayn. Uśmiechnął się uwodzicielsko, podszedł do łóżka i wspiął się na nie, po czym podpełzł do dziewczyny i podpierając się na rękach zawisł nad nią zbliżając do niej swoje usta. Spodziewała się, że to on, ale nie przeszło jej przez myśl, że wejdzie w ten sposób. Oszołomiona zachowaniem chłopaka znalazła w sobie resztki zdrowego rozsądku i przyłożyła dłoń do jego torsu zatrzymując go. Malik zaskoczony przerwał czynność i przyglądnął jej się przekręcając na bok głowę.
- Wszystko w porządku? – zapytał nie wykonując żadnego ruchu.
- Miałam zamiar pytać o to samo – odpowiedziała starając się opanować drżenie głosu spowodowane zachowaniem mulata.
Pogubiła się. Jednego dnia potrafi normalnie z nim rozmawiać, jak z przyjacielem, a następnego nie może wydusić przy nim słowa.
- Nie rozumiem…
- Co to miało być? – zapytała przerywając mu – To w kuchni?  Nie musisz upokarzać mnie przed moim bratem, on wie, jak potrafisz na mnie działać – warknęła wyswobadzając się z jego objęć.
- Oh, wybacz – powiedział spokojnie siadając na łóżku – Po prostu obudziłem się z wyśmienitym humorem, a ty jesteś taka urocza kiedy się złościsz…
- Wychodziłeś na zewnątrz? – zapytała znienacka wskazując palcem okno – Bo chyba cię przygrzało.
Chłopak rzucił jej irytujące spojrzenie i podszedł do niej.
- Wybacz mi. Postaram się panować nad tą moją chwiejnością nastrojów – mówił Zayn, a dziewczyna patrzyła na niego szczęśliwym wzrokiem. Tak, właśnie Zayn Malik przyznał się przed nią do błędu i ją przeprosił. On naprawdę się zmienia… - Ale twoja mina, kiedy powiedziałem, że nie miałem się do kogo przytulić – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Przestań – odepchnęła go śmiejąc się – Więcej tak nie rób – pogroziła mu palcem – Chyba, że jesteśmy sami, to… czasem – dokończyła czując, że się rumieni.
- Haha, okej wstydnisiu – powiedział całując ją w policzek – Ja muszę wyjść, załatwić jeszcze parę spraw, a równo o 18:30 zabieram cię na spacer – zakomunikował i wyszedł.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową. Co on w sobie miał, że tak się przy nim zachowywała? W jednej chwili potrafił zmienić nastrój swoją osobą i sprawiał, że rozpływała się patrząc na tę jasnobrązową twarz pokrytą zarostem i te oczy w odcieniu mlecznej czekolady…
Stop. Owszem, jest przystojny i czasem perfidnie to wykorzystuje, ale nie przesadzajmy. Nie będzie się nad nim zachwycać, jak jakaś wielka fanka marząca tylko o spotkaniu go i ślubie z nim z jego zgodą, czy bez.
Wyszła z pokoju i zeszła do salonu, gdzie spotkała czwórkę rozleniwionych chłopaków. Przysiadła się do nich i wspólnie zaczęli oglądać telewizję w międzyczasie robiąc przerwy na jakieś przekąski.
Po kilku godzinach rozmów i śmiechu – bo przy tych chłopakach bez tego się nie obejdzie – Na zegarze wybiła 17:00. Ania skierowała się do łazienki na górze, wzięła prysznic i stanęła przed szafą zastanawiając się, co na siebie włożyć.
Spacer.
Nie wie gdzie pójdą, ani co będą robić. Jedyne, czego może być pewna, to ciepła noc. Dzisiaj pierwszy sierpnia, więc nie powinno być chłodno. Włożyła zwiewną kwiecistą sukienkę z krótkim rękawem. Na łóżku przygotowała sobie dżinsową katanę w odcieniu jasnego błękitu i podeszła do lustra, by spiąć swoją niesforną grzywkę. Rzęsy delikatnie przejechała tuszem i zadowolona z efektu końcowego usiadła na miękkim materacu. Zaczęła nerwowo przebierać palcami. Była 18:15, a Zayn nadal nie wrócił. Zapomniał o tym, że się umówili? Że zabiera ją na randkę? Zaraz, jaką randkę!
- Nie, to tylko spacer – westchnęła i podniosła się, by nerwowo wędrować po pokoju.
Zaczęła mieć wątpliwości. To bez sensu. Na pewno miał jakieś ważne spotkanie, które się przedłużyło. Nie przewidział tego, a jest tak zajęty, że nie ma jak napisać jej wiadomości z odwołaniem spotkania. Westchnęła żałośnie i zaczęła ściągać z siebie lekki materiał sukienki, gdy do pokoju z hukiem wpadł Zayn.
- Gotowa? Jejku, wszystko w porządku? – zapytał widząc brunetkę leżącą na ziemi ze zsuniętą sukienką do kolan. Podbiegł do niej i pomógł stanąć na nogi.
- Tak, przestraszyłeś mnie trochę – odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
- Co jest tak zabawne? – dopytywał równocześnie pomagając jej założyć sukienkę.
- Dosłownie, zwalasz mnie z nóg – odpowiedziała i obydwoje zaczęli chichotać.
- To co, możemy iść?
- Tak – odparła wkładając kurtkę i wyszli.

               Zawiesiła przez chwilę swój wzrok na wiklinowym koszyku, który Zayn trzymał w swojej lewej ręce, lecz postanowiła poskromić swoją ciekawość. Gdyby chciał, to by jej powiedział. Zaczęła zastanawiać się, co może znajdować się w środku. Może jakiś malutki szczeniaczek, którego jej kupił. Nie, tylko nie to. Nie miała czasu na zwierzaka, a kiedy spojrzy w jego śliczne malutkie oczęta nie będzie miała serca, żeby odmówić. A może któryś z jego znajomych ma dzisiaj urodziny i idą na imprezę z tej okazji? O nie, nie była w nastroju na kolejne wydarzenie w jej życiu, którym miało być poznanie dziesiątki nowych osób. Chciała odpocząć od bycia w centrum uwagi. Nie, żeby poznanie swoich rodziców było czymś męczącym. Jeszcze raz zerknęła w kierunku koszyka.
- Chcesz wiedzieć, co tam mam? – zapytał mulat patrząc na nią błyszczącymi oczami.
Dochodziła godzina 19:00 i słońce powoli zmierzało w stronę horyzontu, by za ponad godzinę za niego zajść. Lubił tę porę dnia. Było chłodno, spokojnie. Można gdzieś pójść, pomyśleć. Ale nie dzisiaj. Teraz miał ważniejszą sprawę na głowie i tylko o tym myślał. Jak zareaguje? Zgodzi się na to? A może okaże się, że nawet nie będzie chciała tam wejść? Zbyt wiele obaw i pytań.
- Nie! Nic mi nie mów! Wytrzymam – odpowiedziała unosząc do góry dłonie i zrobiła zdeterminowaną minę.
- I tak bym ci nie powiedział – odparł mrużąc słodko oczy – Zapomnij o koszyku i o tym, co będzie później. Skup się na tym, co jest teraz – uśmiechnął się odchylając głowę do tyłu.
Dziewczyna patrzyła, jak klatka piersiowa chłopaka powoli wędruje do góry, gdy ten nabierał chłodnego, już sierpniowego powietrza. Postanowiła odpuścić rozwiązywanie zagadki tajemniczego koszyka i poszła w ślady chłopaka. Pomogło. Zrelaksowała się i przestała myśleć o tym, co się wydarzy.
Spokojnym krokiem szli jeszcze prawie godzinę, dużo rozmawiając. W końcu obydwoje zachowywali się normalnie i nikt nikogo nie onieśmielał. W pewnym momencie chłopak nerwowo ścisnął dłoń dziewczyny, którą trzymał przez cały czas.
- Wszystko w porządku? – zapytała podnosząc wzrok.
- Tak – uśmiechnął się nerwowo – Chodźmy – dodał i pociągnął za sobą dziewczynę.
Przyglądała mu się przez chwilę, czekają na jakąkolwiek zmianę na jego twarzy. Gdy niczego takiego nie zauważyła spojrzała przed siebie i znieruchomiała. Rozchyliła usta i otworzyła szerzej oczy. Chłopak również się zatrzymał i pilnie ją obserwując wyczekiwał reakcji.
Nawet nie zauważyła, kiedy weszli na ulicę, przy której znajduje się ten obiekt. Ale nawet gdyby, to czy domyśliłaby się tego? Nie, z pewnością nie.
Nad olbrzymią szklaną ścianą górował intensywny czerwony napis MANCHESTER UNITED. A jeszcze wyżej znajdowała się ogromna stalowa konstrukcja, nadająca stadionowi niepowtarzalny charakter.
- Idziemy? – zapytał z nutką radości na widok twarzy dziewczyny, która wyrażała zaskoczenie, lecz również radość.
Zayn przerwał jej oszołomienie i dziewczyna spojrzała na niego z jeszcze większym zdziwieniem.
- Do… środka? – wydukała, nie mogąc w to uwierzyć.
- Chodź – szepnął jej do ucha i ruszyli w stronę wejścia.
Towarzyszyło im niesamowite uczucie, kiedy zbliżali się i następnie wchodzili do tego ogromnego obiektu. Człowiek czuł się naprawdę mały, gdy znalazł się obok takiego giganta. Blake nie miała pojęcia, gdzie chłopak ją prowadzi, ale zaufała mu i nie zadawała żadnych pytań. Nawet gdyby chciała, to nic nie przeszłoby przez jej gardło, bo zachwyt sprawił, że zaniemówiła.
Po drodze mijali sklep z pamiątkami, w którym wszystkie figurki, szaliki i koszulki miały przynajmniej jeden charakterystyczny znak, przypominający o tym, że kupiono je właśnie tutaj, na Old Trafford. Jej uwagę przykuło również muzeum, gdzie kumulowała się historia tego klubu i drużyny Czerwonych Diabłów.
W pewnej chwili Malik uśmiechnął się do niej i otworzył ciężkie metalowe drzwi. Ochroniarz przy nich kiwnął głową na ich widok i weszli do środka. W ciszy pokonali kilka zakrętów i znaleźli się w tunelu, wyprowadzającym piłkarzy na murawę. Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, gdy pomyślała, co za chwilę się wydarzy. Minęła niecała minuta, kiedy uderzyła w nich wielkość i wspaniałość stadionu. Przeszli dalej i stanęli przed boczną białą linią wyznaczającą granice boiska.
- Zdejmij buty – uśmiechnął się Zayn i zaczął rozwiązywać swoje sznurówki.
Brunetka zmarszczyła czoło w wyrazie zdziwienia, lecz gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez mulata słów, zdjęła ze stóp swoje beżowe baleriny i odłożyła je na bok. Już miała przestąpić przez białe wapno, lecz chłopak powtrzymał ją łapiąc za rękę.
- Poczekaj, tak tego nie zrobisz – powiedział cicho. Ania spojrzała na niego dziwnie – Zamknij oczy – kontynuował stając za dziewczyną i zasłaniając jej twarz dłońmi – Wyobraź sobie, że stadion wypełniony jest po brzegi. Na zegarze 73 minuta. Kibice skandują twoje imię, uwielbiają cię. Zawiązujesz sznurek od spodenek, by wygodnie na tobie leżały. Trener daje ci ostatnie wskazówki, co masz zrobić, by doprowadzić drużynę do zwycięstwa. Mężczyzna obok ciebie podnosi tablicę, na której na zielono błyszczy numer twojej koszulki. Podnosi się jeszcze większy gwar, gdy przybijasz piątkę z kolegą schodzącym z boiska. Schylasz się, by pocałować murawę – to twój rytuał. I robisz ten krok…
Dziewczyna bardzo uważnie wsłuchała się w jego słowa i poczuła to. Miała wrażenie, że znajduje się w środku ważnego meczu, że wszyscy na nią czekają. Zdawało jej się, że czuje na plecach oddech trenera, a tak naprawdę, było to powietrze wypuszczone z płuc mulata, który napawał się zapachem jej włosów. Wyprostowała się i powoli przeniosła prawą nogę na boisko, przekraczając białą linię. Poczuła, jak mrowienie przyjemnie rozchodzi się po całym jej ciele, począwszy od palców u stopy i kończąc na czubku głowy. Uradowana otworzyła oczy, z których w tej chwili dało się wyczytać tylko i wyłącznie szczęście, odwróciła się w stronę chłopaka, chwyciła go za rękę i pociągnęła go za sobą biegnąc po murawie, a ten zdążył jedynie wydać krótki okrzyk. Brunetka zatrzymała się i obracając się wokół własnej osi powiodła wzrokiem po trybunach. Całe były czerwone. Na jednej z nich widniał ogromny biały napis głoszący nazwę drużyny.
- Podoba ci się? – szepnął jej na ucho Zayn. Dziewczyna aż podskoczyła, wyrwana z zamyślenia.
- Tak! Jest fantastycznie, cudownie… pięknie! – powiedziała z entuzjazmem malującym się na jej twarzy.
- Chodź – chwycił jej dłoń i zaprowadził na sam środek boiska, gdzie rozłożony był miękki brązowy koc, a wokół niego gdzieniegdzie porozstawiane były grube, różnej wielkości czerwone oraz żółte świece na czarnych podstawkach, by swoim woskiem nie zabrudziły pieczołowicie przygotowanej murawy.
Ania westchnęła z zachwytu. Zrobiła to kolejny raz, odkąd tylko stanęła przed tym stadionem. Usadowili się wygodnie na kocu i brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Zayn, jesteś niesamowity! Widok tego stadionu… kiedy jest tak cicho i tak pusto…
- Jeśli się wsłuchasz, usłyszysz krzyki i doping kibiców – puścił jej oczko.
Ania zerknęła w prawo. Miał rację. Z początku się tego nie słyszy, lecz przymykając oczy wyobrażasz sobie ten tłum, szaliki, flagi…
- Jesteś niesamowity – odparła przybliżając się i całując jego policzek. Broda delikatnie połaskotała ją po skórze, co tylko wywołało u niej uśmiech.
- Najważniejsze, że ci się podoba – odpowiedział i otworzył koszyk – Wciąż chcesz wiedzieć, co tam mam? – uniósł brwi robiąc tę niewinną minę. Zadowolona brunetka spojrzała do środka i zobaczyła dwa szklane kielichy, wino i plastikowe pudełko wypełnione koreczkami: z serem, oliwkami, awokado...
- Chcesz mnie upić! – śmiała się.
- Nigdy w życiu – odpowiedział również się śmiejąc i otwierając bordowy napój zaczął opowiadać jej o swoim ulubionym klubie. Tymczasem Ania, nie wiedząc nawet kiedy, wyłączyła się i spojrzała w niebo. Nawet nie zauważyła kiedy się ściemniło. Na granatowym tle błyszczało tysiące gwiazd. Uwielbiała patrzeć w nocne niebo. Błądziła myślami i czekała tylko na jakąś spadającą gwiazdę, lub wędrujący po galaktyce sputnik. Gdy miała kilkanaście lat zawsze wychodziła na balkon i wpatrywała się w nie, by później sprawdzić w Internecie, jak się która nazywa, czy to przypadkiem nie jest planeta i jak znaleźć kolejne gwiazdozbiory… - Był też Steve Bruce. On to miał nóżkę. Zdobył trzy razy Mistrzostwo Anglii, trzy razy F.A. Cup. Wprowadzał spokój w drużynie i miał takie umiejętności taktyczne…
- Zayn…? – przerwała mu cicho, kładąc dłoń na jego kolanie. Dopiero teraz zauważyła, jaki był tej nocy pociągający. Krótkie, dżinsowe rybaczki z podwiniętą nogawką, biały t-shirt z atramentowym napisem Yes oraz rozpiętą koszulę w czerwono-granatową kratkę, której rękawy były podwinięte – Em… Wybacz, nie słuchałam się… - powiedziała cicho przygryzając dolną wargę.
- Nie, to ja chyba za dużo mówię – uśmiechnął się i podrapał w tył głowy. Był taki słodki…
- Po prostu… Podziwiam cię za to, ile wiesz o tym klubie, trenerzy, historia, zawodnicy, tytuły… Tyle, że ja nie za bardzo przepadam za Czerwonymi Diabłami…
- Wiesz, jak na nich mówią? – zapytał zaskoczony, ignorując co powiedziała wcześniej.
- Tak, lubię piłkę nożną – uśmiechnęła się na samą myśl o wieczornych seansach – Ale zespołu United jakoś nie specjalnie… Przepraszam cię. Nie chcę udawać, że cię słucham i przytakiwać na wszystko, co mówisz. Byłabym nieszczera w stosunku do ciebie.
- Dziękuję, że powiedziałaś prawdę – przysunął się do niej i spojrzał w oczy, w których odbijało się nocne niebo – Za to cię… - uciął przygryzając język – O, spadająca gwiazda!
- Gdzie! Gdzie!
Ania odwróciła się gwałtownie chcąc ją jeszcze zobaczyć. Malik odetchnął z ulgą. Za wcześnie na to. Nie może jej tego powiedzieć, jeszcze nie teraz. Musi być pewny, a licznik wskazywał 98%. Poczeka, nie zrobi niczego nie będąc w stu procentach pewnym…

- A patrz tam! Ta, ta, ta i ta są jak twoja twarz!
- Zayn, to prostokąt!
- Czepiasz się szczegółów. Trochę wyobraźni – odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, na co Ania dźgnęła go w bok.
Butelka po winie świeciła pustką. Praktycznie to wszystko zostało już opróżnione. A zakochani leżeli na środku Old Trafford wtuleni w siebie i patrzyli w gwiazdy. Dokuczali sobie nawzajem porównując gwiazdozbiory do danej części ciała. Lecz od dłuższej chwili Zayn zaprzestał tej czynności i wpatrywał się, jak dziewczyna z entuzjazmem rozpoznaje gwiazdy i planety. Był szczęśliwy, gdy miał ją obok. Z jej świecących oczu biła radość i podniecenie wywołane tym przeżyciem. Niepostrzeżenie przewrócił się na bok i oparł głowę na lewej dłoni. Drugą zaś delikatnie wsunął na jej talię. Minęła chwila, zanim rozentuzjazmowana opowiadaniem dziewczyna zauważyła działanie chłopaka. Obróciła twarz w jego stronę, a kąciki ust chłopaka nieznacznie powędrowały w górę. Za to jego oczy śmiały się do niej.
Przysunął się do dziewczyny i zbliżył swoje usta do jej warg. Odczekał chwilę, patrząc w jej źrenice, po czym subtelnie ją pocałował. Poczuł, jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Uśmiechnął się w duchu i ponownie musnął jej usta. Powoli przechodząc w coraz to bardziej zachłanne pocałunki, chłopak zmysłowo przygryzł dolną wargę brunetki. Ta zamruczała cicho i przysuwając się do niego przewróciła go na plecy sama prawie na nim leżąc. Jej ciemne włosy opadły na prawy bok, tworząc kurtynę. Uśmiechnęła się do siebie nie przerywając namiętnych pocałunków.
Znowu to robił. Kusiła go każdym spojrzeniem, każdym ruchem. Powstrzymywał się, lecz czasem przychodziła taka chwila, jak ta, kiedy po prostu musiał zatopić się w jej ustach. Chciał poczuć, że w jakimś stopniu jest jego częścią, że ona też tego pragnie. Bez zbędnego pośpiechu przesuwał palcami wzdłuż jej kręgosłupa rozkoszując się chwilą, kiedy ma ją tak blisko.
Nagle dziewczyna przerwała tę romantyczną chwilę orientując się, że jej dłoń jakimś dziwnym trafem znalazła się pod białą koszulką mulata, wodząc po jego brzuchu. Opanowała zmieszanie i dyskretnie ją stamtąd wyswobodziła.
- Wszystko w porządku? – zapytał Zayn oblizując swoje wiśniowe usta, które teraz jakby jeszcze bardziej nabrały tego koloru.
- Tak – odparła cicho z uśmiechem. Nie mogła na to pozwolić, jeszcze nie teraz. Przez to Zayn mógłby mieć później wyrzuty sumienia po tym, co jej powiedział. Nie chce tego, dopóki obydwoje nie będą pewni – Może po prostu wrócimy do domu? Zrobiło się chłodno.
- Dobrze – uśmiechnął się czule i ostatni raz pocałował ją w usta.
Z początku był zaskoczony jej zachowaniem. Lecz w miarę odzyskiwania trzeźwego umysłu po tej upojnej chwili zrozumiał, dlaczego tak postanowiła. Poczuł swego rodzaju dumę, bo teraz wiedział, że chciała tego samego, co on. Uśmiechnął się do siebie i włożył pustą butelkę do koszyka. Zabrali ze sobą wszystko i pod osłoną nocy wrócili do domu.

__________
W to upalne południe prezentuję Wam kolejny rozdział, który przybliża nas do epilogu.
Jestem pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Jesteście niesamowici! Naprawdę, uwielbiam Was i dajecie mi porządnego kopa motywacji :3
Ten rozdział dla Anonimka, który jako ostatni skomentował 69 rozdział. Jestem zaszczycona, że taki ktoś czyta moje opowiadanie i cieszę się, że skomentowałeś. Mam nadzieję, że rozdziały będą ci się podobać i cię czymś nie rozczaruję.
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy czytają i komentują i tym samym motywują!
Do następnego kochani! :*
Max George :3


♥♥♥

6 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział ever! Zayn i Ania są tacy słodcy *_*
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, wróciłam z szalonych urodzin, gdzie alkohol lał się litrami. Okej, kłamię, nie było alkoholu xd
    Przeczytałam zaraz po dodaniu, ale nie miałam czasu, żeby dodać komentarz. Smutek bardzo trochę. Słońce praży ludzi jak kiełbaski na patelni, ale dałam radę - żyję. :3
    Rozdział jest taki leciutki, bardzo przyjemny. Szybko się czytało. Ania i Zayn byli słodcy, kiedy chłopak ją tak zawstydzał. Awww... <3
    Nie mogłaś się oczywiście powstrzymać przed umieszczeniem super stadionu, co nie? :D
    Zdjęcie na końcu jest okropne. No Zayn, jak mogłeś to zrobić swoim włosom? :"(

    wyjaca-do-ksiezyca.blogspot.com <--- polecam xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuu ile slodkosci bylo w tym rozdziale :D Prawie caly czas sie usmiechalam xd Żałuję tylko tego ze wczesniej go nie przeczytalam :( no ale Ty wiesz czemu ;) Czekam na kolejne ! Szczerze nie mam pojecia jak sie to skonczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno uwielbiam Cie i uwielbiam to opowiadanie ! I aż mi się serce kraja , że coraz bliżej do epilogu ;C
    Rozdział jak zwykle mi się bardzo podobał ;) ta randka.. sama bym na taką poszła :D z takim Zaynem :D
    Czekam na kolejny z niecierpliwością ;)
    I jak zwykle zapraszam do mnie, postaram się szybko dodać kolejny rozdział <3 ( jesteś chyba moją jedyną wierną czytelniczką i przez to mam dla kogo pisać. dziękuję ;***<3 )

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, chyba każda dziewczyna marzy o takiej randce.
    Wiem, że się powtarzam, ale... gdzie The Wanted? Brakuje mi tych wariatów a wiem, że już zbliżam się do końca opowiadania.
    Nie jestem najlepsza w pisaniu komentarzy a co dopiero w pisaniu jednego po drugim. Po prostu mam wrażenie, że cały czas się powtarzam i cię to już może nudzić. Więc jedyne, co mogę napisać to, to, że świetny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony