czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 4

- Mam dziewczynę. Kocham ją i wiem, że to ta jedyna. Mimo, iż mówiłem jej to parę razy, czuję niedosyt. Chcę, żeby wiedziała, że gdy jest przy mnie, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi, że chcę się przy niej budzić, kraść każdy uśmiech, ocierać każdą łzę…
- Po prostu jej to powiedz.
- Ile razy chcę to zrobić, tyle razy kończy się to na: „Yyy, ślicznie dziś wyglądasz.”
- A… ile już jesteście razem?
- Dokładnie za trzy dni minie pół roku. Na tę okazję chciałem przygotować coś wyjątkowego i jej to powiedzieć. Ale kompletnie nic nie przychodzi mi do głowy.
Pomóc… Nie pomagać… Pomóc… W co ja się pakuję? Pewnie będę tego żałować, ale ciągnie mnie do niego. Nie, to nie jest żaden z synonimów miłości. Po prostu…
- Masz… jakieś ulubione miejsce o którym ona nie wie?
- Hmm. Myśl… Seev, myśl… Właśnie! Nie przedstawiłem się. Jestem Siva, ale mów mi Seev.
Niepewnie uścisnęłam dłoń, którą mi podał.
- Ania. A… jak się poznaliście?
- Pff… Wpadłem na nią rowerem.
- Więc zabierz ją na rowery.
- A randka?
- No… dojedziecie tam rowerami. A co do tego miejsca, musi być takie, aby dojazd był krótki i niezbyt męczący.
- Wiesz, co? Bądź tu jutro o… - spojrzał na zegarek – 12:30, okey?
- Po co.
- Pojedziemy w kilka miejsc, a ty wybierzesz to, które najbardziej się nadaje – uśmiechnął się.
- A-ale… ja nie…
- Obiecałaś, że pomożesz – zrobił maślane oczka.
Ma rację. Obiecałam, a ja obietnic dotrzymuję.
„Nie rób tego! A druga zasada?!”
- Niech ci będzie – odpowiedziałam wbrew sobie.
- Jesteś moim aniołem – przytulił mnie.
- Taa… Ja będę się zmywać. To… do jutra.
- Do jutra.
Nie wierzę, że to zrobiłam… Przekroczyłam granicę… Tyle razy odmawiałam i to skutecznie, a teraz… Gdzie moja asertywność? Ale przyznam, że miło mi się z nim rozmawiało. Hej! Przystopuj! Pomogę mu i na tym się to zakończy. Zrazi go mój okropny charakter…
Weszłam do domu i zdjęłam buty. Usłyszałam rozmowę.
- Tak… ma 17 lat… moja wnuczka… jutro o 16:00, dobrze. A więc do jutra.
- Wróciłam babciu – uśmiechnęłam się na widok kobiety wchodzącej do jadalni.
- Dobrze, że już jesteś. Dzwoniła Suzanne, moja znajoma, która jutro ma nas odwiedzić. Zjawi się o 16:00. Będziesz w domu, prawda? – zapytała z obawą w głosie.
- Tak. O… 12:30 wychodzę, bo… - powiedzieć jej? - …bo muszę komuś pomóc…
- Komuś?
Pani Lena usiadła przy stole nie spuszczając ze mnie wzroku. Ja nalałam sobie soku i oparłam się o blat.
- No… tak. To nic wielkiego… Takie tam.
- Chłopak? – uśmiechnęła się.
- Nie podoba mi się! Ma dziewczynę i chce, abym mu pomogła w przygotowaniu kolacji.
- Jeśli jest przystojny, to jego znajomi nie będą gorsi – puściła mi oczko i wstała od stołu.
- Babciu…
- Kochanie, nie możesz tak żyć! Samotność jest zarezerwowana dla osób w moim wieku. Wiesz, ile tracisz? Słonko… Wspólne wypady do kina…, osiemnastki…, zabawa do upadłego… Przeżyłam wiele rozczarowań, cierpiałam, lecz dzięki temu czegoś się nauczyłam. Nie wiem, czy czytałaś Dziady Mickiewicza. Wielkiego polskiego pisarza. Jest w nich powiedziane, że ten, kto w życiu nie zaznał odrobiny cierpienia, nie będzie się cieszył po śmierci. Każdy choć odrobinkę musi poczuć, co to ból. Wiedz, że życie, to droga usłana różami…
- …spomiędzy których wystają kolce – dokończyłam za staruszkę.
Zawsze to powtarzała. Jej słowa… powoli do mnie trafiały. A jeśli ona ma rację? Na pewno ma rację, ale ja… boję się.
- I na te kolce prędzej czy później natrafimy. Idę się położyć. Dobranoc – powiedziała, ucałowała mnie i odeszła.
Stałam tak oszołomiona tym, co przed chwilą usłyszałam. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Udałam się do swojego pokoju. Umyłam się i włączyłam film na laptopie. Gdy się skończył, wyłączyłam komputer i położyłam się w łóżku. Nie mogę się wycofać. Jest za późno… Pomogę mu. Pojadę z nim jutro, wybierzemy to miejsce i zorganizuję mu tę randkę, a co dalej będzie się działo, zobaczymy.


- Loczusia jeszcze nie ma? – zapytał Tom zajadając się popcornem.
- Która godzina?
- Eee… 17:19.
- 3… 2… - odliczał Nath – 1…
- Jestem!
- No co – zapytał zdziwiony Sykes, gdy spojrzeliśmy na niego z podziwem.
- A ty co taki przybity.
- Ja? Wydaje ci się – odparł Jay biorąc garść popcornu.
- Ej! To moje! – oburzył się Parker.
- Nie płacz już. Idę do siebie.
Chłopak pobiegł schodami do swojego pokoju.
- Idę z nim pogadać – powiedziałem – coś mi tu nie pasuje.

- Co ci jest – zapytałem wchodząc do środka.
- Mnie? Nic – odpowiedział ściągając bluzę.
- Przecież widzę.
- Ehh… - westchnął – Nie było jej dziś…
- Kogo…?
- Wpadłem na nią przedwczoraj na ulicy… Wczoraj też tamtędy szła… Dzisiaj chciałem zagadać, ale nie było jej.
- Podoba ci się?
- Tak… tak trochę – mruknął pod nosem.
- To dlatego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz. Opisz ją. Może któryś z nas ją zna.

- Haha! Jestem geniuszem! – krzyknął zapewne przybyły do domu Seev.
Pokój Loczka znajdował się najbliżej schodów, więc nawet przy zamkniętych drzwiach wszystko było dobrze słychać.
- Wymyśliłeś jakąś randkę? – pytał Nath.
- Nie, ale przekonałem dziewczynę, która dała Tomowi kosza, żeby mi w tym pomogła, ha-ha!!
- Że co?! – krzyknął Tom.
- Więc, jak ona wy… - nie dokończyłem, bo Jay spojrzał na mnie wzrokiem typu: „już wiesz” i odwrócił wzrok – … Ty… Tylko mi nie mów, że…
- Już wtedy w parku wydała mi się inna… Zignorowała nas… Potraktowała, jak każdą inną osobę. Chciałem z nią pogadać, ale gdy zobaczyłem, że niezbyt lubi poznawać nowe osoby…, że jest tak oschła… sam postanowiłem taki być… Wpadłem na nią i… nie byłem zbyt miły… Nie był to dobry pomysł…, ale liczą się chęci no nie?
- No, to wiesz, co robić – odpowiedziałem.
- Jest tylko jeden mały szczegół.
- Jaki?
- Ona… nie wie, że my, to… The Wanted.
- No to jej powiedz.
- Tylko…, że ona nienawidzi… The Wanted…
To, co powiedział totalnie mnie zaskoczyło.
- Możesz powtórzyć? Nienawidzi nas, ale nie wie, że my to… my?
- Dokładnie.
- Jay… Powiedz jej. Musisz to zrobić. Pamiętasz, co było z Dianą? Wszystko pięknie, ładnie. Tylko, że to twój brat chodził na randki, gdy ty miałeś koncerty. Nie wiem, jak on mógł się na to zgodzić. Jak sobie przypomnę, co się działo, gdy się dowiedziała… Uuu.
- Ale to nie to samo. Diana… nie była taka, jak ona. Czułem, że leci na kasę, ale zagłuszałem to. A ta dziewczyna… jest inna…


                 Mój błogi sen przerwał budzik. Uhh, po co komu to elektroniczne ustrojstwo? Pościeliłam łóżko i udałam się do łazienki. Włosy postanowiłam jedynie rozpuścić. Gdy doprowadziłam twarz do należytego porządku stanęłam przed szafą. Nigdy nie lubiłam się stroić, lecz dzisiaj należałoby włożyć coś odmiennego od szarości. Z dna szafy wyciągnęłam żółte rurki. W sumie, to… czemu nie. Wybrałam do tego biały T-shirt ze złotym nadrukiem. Założyłam te ciuchy i stanęłam przed lustrem. Mój Boże… Jak ja… ładnie wyglądam…?
- Hej! Bo jeszcze w samo zachwyt wpadniesz – powiedziałam wskazując palcem lustro.
Z pudła wzięłam bladożółtą czapkę i zeszłam do jadalni w celu zjedzenia śniadania. Na stole stał talerz z kanapkami. Wzięłam jedną i spojrzałam na mój zegarek. 12:10. Ups. Szybko włożyłam buty.
- Wychodzę!
- 16:00, pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam!
Pospiesznie wyszłam z domu trzymając w zębach kanapkę. Gdy dotarłam, chłopak siedział już na ławce. Przełknęłam ostatni kęs i podeszłam do niego.
- Cześć – uśmiechnął się.
- Cześć.
- Ładnie wyglądasz.
W myślach strzeliłam poker face’a. Może jednak nie musiałam się tak „odstawiać”?
- Dzięki.
- To co, jedziemy?
Pokiwałam głową.
- Jest tylko jedno takie miejsce.
- Jedno…?
- Myślałem o tym, że będziemy tam we dwoje, więc… Jest ono idealne.
- Zobaczymy – powiedziałam i wsiedliśmy do auta.
Jechaliśmy 15 minut i Seev skręcił w jakąś nieodwiedzaną przez samochody drogę. Po chwili byliśmy w lesie.
- To… tutaj? – zapytałam pełna obaw.
- Chodź – odpowiedział pewny siebie i wysiedliśmy z samochodu.
Chłopak gdzieś mnie prowadził. W pewnym momencie uśmiechnął się i znaleźliśmy się na pięknej polanie. Pozbawiona drzew, oświetlaną przez swobodnie padające promienie słoneczne, zapierała dech w piersiach.

__________
Nie wypowiem się, bo mnie utłuczecie xD. Bardzo Wam dziękuję za pozostałe komentarze i 16 obserwatorów ;). Uwielbiam was ;) Miłego czytania i do następnego ;***


♥♥♥

9 komentarzy:

  1. awwww ♥ prawidłowo, niech się otwiera :D tak jak ja, planuję zawierać nowe znajomości na turnieju, z chłopakami :D xd lol xd
    świetny ♥
    dawaj next :3

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak lepiej nic ni mów :D
    On jest genialny <3
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny :D rozkreca sie rozkreca xD
    pisz nexta ;3 weny ;*
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No i dobrze, że się tak odstroiła :D
    Niech sie jeszcze otworzy bardziej :]
    I niech od nielubi(xd) chłopaków :>
    Czekam na ciag dlaszy :>
    Weny Kochanie <3 :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam takie jedno małe pytanko pomocniczo, nakierowujące :D
    A mianowicie: Skąd oni to wszystko wiedzą o babci i o tym że ich nienawidzi???????!!!!!!!!
    Bo ja już mam mętlik w głowie!!!!
    A rozdział Rewelacyjny :)
    Się kręci :D
    I to mnie się podoba :)
    Już nie mogę się doczekać więcej :)
    Kocham Cię najmocniej na świecie :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tłumaczę ;):
      - "(...)ale liczą się chęci no nie? Gdyby nie babcia…" - Mam na myśli babcię Jaya (jeśli o to Ci chodzi0 ;**
      - " Tylko…, że ona nienawidzi… The Wanted" - W 2 rozdziale było:"- Nienawidzę, nie znoszę, nie cierpię The Wanted – mruknęłam pod nosem chowając moje LG, gdy ktoś na mnie wpadł." - Jay to usłyszał.
      Wiem, że piszę straszne opowiadanie w którym wszystkiego się trzeba domyślać;/ wybacz ;/

      Usuń
  6. Ach, rozdział fantastyczny!
    O widzę, że Ania zmienia się i łamie swoje zasady. To dobrze.
    Fajnie, że Ania pomaga Sivie.
    Jay w końcu spotka Anię? Bo ja bym chciała by spotkał
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    Przepraszam Cię, Aniu, z całego serca, że ostatnio nie ma mnie na gg, ale obiecuje, że niedługo to nadrobimy!
    Weny kochana

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony